Technika wykonania przez systemy rakietowe z głowicami nuklearnymi niepełnego okrążenia Ziemi, nazwana przez Amerykanów „Fractional Orbital Bombardment System”, w skrócie FOBS, została przetestowana przez ZSRR w latach 60. XX wieku, ale później nie była rozwijana i od tego czasu żaden inny kraj jej nie stosował. Na czym ta technika polega i jakie ma zalety? Otóż klasyczna międzykontynentalna rakieta balistyczna (ICBM, intercontinental ballistic missile) o zasięgu powyżej 5500 km pokonuje większość swego dystansu lecąc na wysokości około tysiąca kilometrów nad powierzchnią Ziemi, apogeum trajektorii wynosi zazwyczaj 1200 km. Pozwala to na jej dostrzeżenie i śledzenie radarami naziemnymi odpowiednio wcześnie, by skutecznie uruchomić środki zapobiegawcze w postaci rakiet antybalistycznych (anti-ballistic missile, ABM) nie tylko w fazie terminalnej, ale i pośredniej. Tymczasem w technologii FOBS głowice zostają wysłane na niską orbitę okołoziemską, z apogeum rzędu 150 km. Jest to co prawda orbita nietrwała, z której po kilku, kilkunastu godzinach głowice weszłyby w gęste warstwy atmosfery w niedającym się przewidzieć miejscu, jednak poruszają się one po niej jedynie przez okres rzędu godziny. W pewnej chwili zostają uruchomione silniki wytrącające głowice z orbity i te podążają do celu w czasie kilkakrotnie krótszym, niż w przypadku ICBM, w dodatku będąc w zasięgu radarów dopiero w fazie terminalnej.
Oczywiście metoda ta nie zapobiega wykryciu takiego pocisku przez satelity wczesnego ostrzegania, jednak w przypadku jednoczesnego wysłania wielu rakiet FOBS, w dodatku wyposażonych w systemy wielogłowicowe, stwarzać to może określone trudności, gdyż każda z głowic może poruszać się po odmiennej trajektorii. Testy przeprowadzane przez ZSRR polegały na wysyłaniu rakiet nad biegunem południowym w kierunku Ameryki Północnej, co mogło razić teren Stanów Zjednoczonych z kierunku nieobserwowanego przez system ostrzegania NORAD. Było to możliwe dzięki luce w traktacie o pokojowym wykorzystaniu przestrzeni kosmicznej. Zasadniczo zakazywał on stosowania broni masowego rażenia na orbicie, ale nie rozmieszczania jej tam. Luka ta umożliwiła ZSRR przeprowadzanie testów FOBS bez użycia prawdziwych głowic bojowych.
Rosjanie rozwijali pięć typów rakiet wykorzystujących metodę FOBS, z których tylko jeden wszedł do użytku. Były to: R-36orb (wszedł do służby w 1968 r. – 18 rakiet w wyrzutniach podziemnych na Bajkonurze, gotowość bojową uzyskał w roku następnym), GR-1 (rozwój anulowano z powodu problemów z silnikami pierwszego stopnia), R-46 (rozwój zakończono nie wychodząc poza projekt), UR-200A (po 9 startach próbnych projekt zamknięto) i UR-500 (zrealizowany jedynie jako rakieta kosmiczna Proton). Porozumienie SALT II z 1979 r. zakazało stosowania broni FOBS, a także ich rozwijania, testowania, bądź rozmieszczania. W związku z tym istniejące rakiety R-36orb wycofano ze służby w styczniu 1983 r. i zezłomowano.
Zwróćmy uwagę, że wspomniany na wstępie artykuł prasowy mówi o wyniesieniu pojazdu hipersonicznego, czyli poruszającego się w atmosferze z prędkością przekraczającą wartość Ma=5 i używającego siły nośnej generowanej przez przepływ powietrza. Połączenie FOBS z hiperdźwiękowym pojazdem zdolnym do przenoszenia broni jądrowej, dałoby Chinom możliwość ataku nuklearnego praktycznie na dowolny cel na Ziemi z bardzo skróconym czasem na jego wykrycie i ewentualną odpowiedź. Należy sobie uzmysłowić, że w terminalnej, atmosferycznej fazie lotu, pojazd taki zdolny byłby do wykonania manewrów zboczenia z trajektorii w zakresie setek, a nawet tysięcy kilometrów, co przy jego prędkości praktycznie uniemożliwiłoby obronę przed nim. Nad samolotem hipersonicznym Chiny pracują od kilkunastu lat, jednak informacje na temat postępów prac, czy tym bardziej efektów lotów testowych, nie wychodzą na światło dzienne. Czy jednak inkryminowana próba rzeczywiście była hybrydą FOBS i pojazdu hipersonicznego?
W świetle przedstawionych poniżej analiz, wydaje się to co najmniej wątpliwe. Zacznijmy od próby dokładniejszego umiejscowienia jej w czasie. Chociaż Chiny ostatnio nie dzielą się szczegółowymi informacjami na temat swojego programu kosmicznego – zwłaszcza tego, który dotyczy aplikacji militarnych, jednak skrupulatnie wyliczają ilość wystrzelonych rakiet poszczególnych typów. I tak rakiety Długi Marsz-2C (angielska nazwa to Long March-2C, a chińska Chang Zheng-2C) startowały w pobliżu podanego czasu dwukrotnie – 19 lipca (lot nr 76) i 24 sierpnia (lot nr 78). Zatem dobra koincydencja dla okołosierpniowego okna startowego i brakującego lotu numer 77. Holenderski astronom i znany obserwator satelitów Marco Langbroek przeszukał wstecznie NOTAM (ostrzeżenia dla pilotów, Notice To AirMen) wydane w tym okresie i znalazł dwie pasujące zarówno dla startu, jak i dla powrotu. Obie dotyczyły startu z kosmodromu Taiyuan i powrotu, rozumianego oczywiście jako upadek, na pustynię Taklaman w zachodnich Chinach.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu