Blisko dziewięćdziesięciometrowej długości podwodny stawiacz min U 234, bo o nim jest mowa, wszedł do służby 2 marca 1944 r. Okręt został zbudowany w stoczni Germaniawerft w Kilonii, w przeciągu niespełna 2,5 roku od dnia położenia stępki. Budowa nieco się przeciągnęła, ponieważ 14 maja 1943 r. jednostka ta została poważnie uszkodzona w trakcie amerykańskiego nalotu bombowców dalekiego zasięgu Boeing B-17 Flying Fortress i Consolidated B-24 Liberator na stocznię Krupp-Germania, co znacznie opóźniło jej wodowanie. Okazało się, że cała przednia sekcja kadłuba uległa wówczas tak poważnym uszkodzeniom, że trzeba ją było wymienić.
Okręt został zbudowany w jednej z trzech niemieckich stoczni (pozostałe: Blohm & Voss w Hamburgu – zbudowano 223 U-Booty i Deschimag A.G. Weser w Bremie – 163), gdzie oddano do służby najwięcej, bo aż 129 jednostek podwodnych dla U-Bootwaffe w latach 1935-1945. Na dowódcę oceanicznego U 234 wyznaczono wówczas 34-letniego kpt. mar. Johanna-Heinricha Fehlera (ur. 20 września 1910 r. w Berlinie-Charlottenburgu), dla którego był to w ogóle pierwszy przydział na okręt podwodny.
Mimo braku doświadczenia bojowego w wojnie podwodnej Fehler objął nowoczesną jednostkę, do tego miał wziąć udział w misji, która była dużej wagi. Należy jednak pamiętać, że został on dowódcą U-Boota, kiedy wojna zbliżała się ku końcowi. W tym czasie wielki adm. Karl Dönitz, naczelny dowódca Kriegsmarine, nie miał zbyt wielu doświadczonych oficerów, którzy byliby w stanie poprowadzić jednostkę aż do Japonii z cennym ładunkiem i transportując kilkunastu specjalnych pasażerów, którym polecono wykonać ważne zadanie w momencie końca wojny w Europie. Natomiast ci oficerowie, którzy posiadali wysokie kwalifikacje, czyli mogli poszczycić się udziałem w kilku lub kilkunastu patrolach bojowych, byli potrzebni Dönitzowi do szkolenia młodych roczników podwodniaków lub wysyłano ich „na samobójcze misje” na Atlantyk.
Dönitz i Hitler nie chcieli przyjąć do wiadomości, że Niemcy, tak naprawdę, przegrały wojnę podwodną. Aliantom udało się już dawno wyeliminować jeden z najważniejszych atutów U-Bootów – możliwość operowania na powierzchni w nocy. Odkąd Coastal Command (brytyjskie Lotnictwo Obrony Wybrzeża) dysponowały odpowiednią liczbą samolotów i wyszkolonymi załogami, a Sprzymierzeni znacząco wzmocnili siły nawodne do zwalczania okrętów podwodnych, sytuacja U-Bootów na Atlantyku wyglądała coraz gorzej. Wystarczy przypomnieć, że od drugiej połowy 1943 r., jak ustalono, średnia długość życia statystycznego niemieckiego podwodniaka nie przekraczała 6-7 miesięcy. Natomiast od połowy 1944 r. statystyczna długość życia marynarza liniowego U-Boota zmniejszyła się do około 4 miesięcy. Niekorzystnego bilansu morskich zmagań nie udało się już poprawić, nie pomogły nawet rewolucyjne rozwiązania techniczne. Mimo że starsze typy U-Bootów oraz ich nowe odpowiedniki rozpoczynające wojnę na morzu wyposażono w maszt powietrzny potocznie zwany chrapami (Schnorchel), umożliwiający użycie silników wysokoprężnych pod wodą, zaś okręty otrzymały wzmocnione poszycie kadłuba sztywnego, pozwalające na osiąganie większych głębokości zanurzenia, były to próby, które tylko spowolniły nieuchronną klęskę Niemiec.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu