Traktaty pokojowe nie zakończyły jednak wojen. Przede wszystkim nie rozwiązywały wszystkich problemów pomiędzy zainteresowanymi stronami. Konflikty więc nadal trwały, czego najlepszym przykładem jest spór pomiędzy niemieckojęzycznymi obywatelami Czechosłowacji i rządem w Pradze. Po drugie, nie wszystkie ustalenia spotkały się z akceptacją. Konflikty więc nadal trwały – najlepszym przykładem jest brak zgody Turków na traktat w Sèvres i długa wojna zakończona porozumieniem w Lozannie. Wreszcie porozumienia pokojowe objęły tylko część uniwersum. Konflikty więc nadal trwały – m.in. na terenie dawnego Imperium Rosyjskiego i na Dalekim Wschodzie.
Część konfliktów na Dalekim Wschodzie próbowano rozwiązać dyplomatycznie. Taka była geneza traktatu waszyngtońskiego ograniczającego wyścig zbrojeń na morzu. Ograniczenie zbrojeń morskich było jedynie efektem ubocznym zawartego tam porozumienia pokojowego: Brytyjczycy zrywali swój długoletni sojusz z Japończykami, a Amerykanie – w których sojusz ten był wymierzony – nie musieli budować dodatkowej floty koniecznej do obrony Pacyfiku przed Japończykami i Atlantyku przed Brytyjczykami. Traktat waszyngtoński był olbrzymim sukcesem Stanów Zjednoczonych: ich flota zrównała się z brytyjską, Japończycy zostali osamotnieni, a Francuzi musieli pogodzić się, że na morzu stanowią mocarstwo drugiej kategorii. Zadowoleni byli również Włosi, którzy oficjalnie stali się – przynajmniej na morzu – równi Francji.
W 1919 r. brytyjski ekonomista John Maynard Keynes opublikował pracę pt. „Ekonomiczne skutki pokoju”. Książka ta była dziełem czysto propagandowym wymierzonym we francuską politykę osłabiania Niemiec – czemu sprzeciwiali się po cichu Brytyjczycy. Dziś wiadomo, że ustalenia Keynesa były błędne, ale w 1919 r. zyskała niezasłużoną sławę książki proroczej, wykazującej rzekomo, że Niemcy nie będą w stanie spłacić olbrzymich reparacji wojennych, co może doprowadzić do kolejnej wojny. Tezy Keynesa do dziś są przytaczane dla udowodnienia, że za wybuch II wojny światowej tak naprawdę odpowiadają „wstrętne kapitalistyczne świnie” z Zachodu. Pogląd taki wygodny jest dla Niemców, Rosjan oraz niektórych ruchów lewicowych. Niemcy i Rosjanie mogą w ten sposób zrzucić na innych winę za rozpętanie wojny światowej, lewicy zaś nie tylko podoba się wizja zrzucenia odpowiedzialności na „wstrętne kapitalistyczne świnie”, ale widzi w tym również potwierdzenie słuszności tez Karla Marxa o nieuchronności rewolucji komunistycznej.
Podobny motyw – tym razem II wojny światowej jako przedłużenia I wojny światowej – był swego czasu popularny na Zachodzie, a szczególnie we Francji. W 1946 r. generał Charles de Gaulle użył sformułowania „druga wojna trzydziestoletnia”, nawiązując do wojny lat 1618–1648. Idea ta cieszyła się przez pewien czas popularnością zachodnich publicystów, którzy uważali, że dwie wojny światowe stanowiły jeden globalny konflikt zbrojny, okres „międzywojenny” zaś był dwudziestoletnim „zawieszeniem broni”. Dzisiaj wizja „drugiej wojny trzydziestoletniej” jest odrzucana. Skupiała się ona przede wszystkim na konflikcie w kręgu państw zachodnich, a szczególnie na „odwiecznym sporze niemiecko-francuskim”. Odeszła ona w zapomnienie wraz z powstaniem zjednoczonej Europy, której oś stanowi „odwieczna przyjaźń niemiecko-francuska”, a także wraz z rozwojem nauki zwanej sowietologią, która zwróciła uwagę na agresywną politykę Moskwy, odmienną w swoich założeniach od agresywnej polityki Petersburga.
Dwudziestolecie międzywojenne nie było ani interludium pomiędzy dwoma okresami jednej wojny, ani nie było preludium do rzekomo nieuchronnej II wojny światowej. Było czasem pokoju, który mógł trwać długo i przynieść wspaniałe owoce. Był również czasem, w którym jednak istniały konflikty, konflikty interesujące nie tylko ze względów politycznych, ale również taktycznych i technicznych. W czasie pierwszej wojny światowej narodziły się nowe bronie i nowe taktyki, które w kolejnych latach zmieniały się i ewoluowały. O ile w latach 20. XX wieku większość wojen była toczona przez ubogie państwa, dość prymitywnymi środkami i metodami, to w kolejnym dziesięcioleciu czołgi, lotniskowce, bombowce i gazy bojowe trafiły pod strzechy i to – niestety
– czasami dosłownie.
Pierwsza wojna światowa była dla Imperium Rosyjskiego straszliwą klęską. Podanie dokładnych liczb jest niemożliwe, gdyż krwawa wojna zamieniła się w jeszcze bardziej krwawą wojnę domową, ale szacuje się, że w latach 1914–1921 zginęło i zmarło kilkanaście milionów ludzi. W listopadzie 1920 r. bolszewicy pokonali „białe” wojska generała Wrangla, zajęli Krym i – w praktyce – zakończyli wojnę domową. Walki, zarówno o podłożu narodowym, jak i politycznym, trwały jeszcze na obrzeżach Rosji: na Środkowym Wschodzie i w Mongolii. 30 grudnia 1922 r. z ziem dawnej Rosji, które znalazły się pod władzą bolszewików, został utworzony Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich. Przyjęcie – choć pozorne – federacyjnego ustroju państwa było jednym z pierwszych zwycięstw Iosifa Stalina, który przez kolejnych 30 lat będzie stał na jego czele.
Jego kolejnym zwycięstwem był sukces nad Lwem Trockim, faktycznym wodzem naczelnym bolszewików w czasie wojny domowej, a po niej przywódcą „lewej opozycji” w łonie partii komunistycznej. W tym czasie bowiem komuniści znaleźli się w sytuacji, której nie przewidział ich – nieżyjący już – ideowy przywódca Karl Marx. Według Marxa rewolucja komunistyczna miała wygrać na całym świecie – a wygrała tylko w jednym: Rosji. W gronie komunistów zaczęły się więc spory: czy należy budować „komunizm w jednym państwie” (jak chciał Stalin), czy należy prowadzić „permanentną rewolucję” i toczyć ciągłą wojnę z sąsiadami (jak chciał Trocki). Wygrał Stalin, w 1926 r. Trocki stracił władzę, w 1929 r. został wygnany ze Związku Sowieckiego, a w 1940 r. – zamordowany. Jednym ze skutków porażki Trockiego było uspokojenie sytuacji na granicach ZSRS: skończyły się bowiem ciągłe napady na posterunki graniczne i podobne próby destabilizacji życia pokojowego.
Drugim ze skutków porażki Trockiego było odejście od NEP-u. Sytuacja gospodarcza Związku Sowieckiego u progu lat 20. była tak zła, że jego komunistyczni włodarze porzucili komunistyczny model ekonomii. W 1921 r. ogłoszono NEP – Nową Politykę Ekonomiczną – opartą na gospodarce wolnorynkowej. W ciągu kilku lat nastąpił niespotykany wcześniej w Rosji – ani później w ZSRS – rozwój gospodarczy. Brał w tym udział – na masową skalę – kapitał zagraniczny. Na Zachodzie powszechnie wierzono, że w ten sposób państwo bolszewickie stanie się państwem kapitalistycznym (a więc przejdzie takie zmiany, które od kilkudziesięciu lat przechodzą Chiny).
NEP był jednak tylko krótkim epizodem wynikającym z kryzysu gospodarczego i kryzysu władzy. Pod koniec lat 20. XX wieku poprawiła się ekonomia ZSRS i wyjaśniła sytuacja polityczna: pełnię władzy zdobył Iosif Stalin. W 1928 r. ogłosił zakończenie NEP-u, odejście od zasad wolnego rynku, likwidację własności prywatnej i zainicjowanie „pięciolatki” – programu gospodarczego, który miał doprowadzić do przekształcenia Armii Czerwonej w najliczniejsze i najlepiej uzbrojone siły zbrojne świata. Wnet okazało się jednak, że przemysł sowiecki jest zbyt słaby, żeby produkować czołgi, samoloty i okręty, których licencję zakupiono w Niemczech, Włoszech, Ameryce czy Wielkiej Brytanii. Przemysł trzeba było budować od podstaw.
Przemysł zbrojeniowy to jednak nie tylko fabryki uzbrojenia. To również górnictwo i hutnictwo zapewniające materiały do produkcji, to także przemysł energetyczny, zapewniający energię do produkcji. To również całe zaplecze naukowe: zarówno personel, jak i wyposażenie instytutów badawczych. Potrzebne są również fabryki wytwarzające oprzyrządowanie – zarówno dla innych zakładów produkcyjnych, jak i dla uzbrojenia. Znaczenie miały tak, zdawałoby się, nieistotne szczegóły jak rozwój zegarmistrzostwa. Zegarki były wówczas podstawowym narzędziem nawigacyjnym, a mechanizmy zegarowe stanowiły podstawę wszelkiego rodzaju wskaźników, liczników i przyrządów pokładowych.
Z amerykańskiej firmy Dueber-Hampden Watch Company zakupiono za 425 000 dolarów licencję na produkcję zegarków, a tak naprawdę – całą linię produkcyjną wraz z personelem i częściowo złożonymi mechanizmami. Do Moskwy dotarło 28 wagonów kolejowych pełnych sprzętu i założono tam fabrykę zegarków. Transakcja jednak nie była w pełni udana: amerykański kontrahent okazał się bankrutem, a jego upadek spowodowany był przestarzałym asortymentem. Po pierwszej wojnie światowej nastąpiła bowiem rewolucja w zegarmistrzostwie: zegarki z kieszonek kamizelek trafiły na nadgarstki, z czym wiązały się też zmiany techniczne (zegarek na nadgarstku narażony jest na inne przeciążenia niż zegarek kieszonkowy). I właśnie ten przestarzały, XIX-wieczny asortyment – i środki do jego produkcji – kupił w 1929 r. Związek Sowiecki, a zły wybór sprawił, że konieczne były kolejne zakupy licencji, tym razem od Szwajcarów i Francuzów.
Koszt modernizacji Armii Czerwonej mieli ponieść chłopi. Nie tylko dlatego, że stanowili 80% ludności ZSRS, ale także dlatego, że – dzięki NEP-owi – ich kondycja ekonomiczna była bardzo dobra, a na wsi produkowano duże ilości zboża. W latach 20. XX wieku chłopi sprzedawali jednak tylko 15–20% produkcji rolnej, całą resztę pozostawiając sobie: połowę przeznaczając do wykarmienia inwentarza i kolejnych zasiewów, a połowę – konsumując. W Moskwie uznano, że ludzie nie muszą jeść, natomiast państwo musi eksportować produkty rolne. Za najlepszy środek do osiągnięcia tego celu uznano kolektywizację rolnictwa: indywidualne gospodarstwa miały być zabrane właścicielom, a w stworzonych w ten sposób sowchozach (gospodarstwach państwowych) i kołchozach (gospodarstwach spółdzielczych) pracować mieli jako robotnicy rolni dawni właściciele ziem. Przyniosło to oczekiwane przez komunistów rezultaty: w 1930 r. państwo skupiło 30% produkcji rolnej, a w 1931 – 50%. W ten sposób w spichlerzach pozostało bardzo niewiele zboża i chłopi musieli podjąć tragiczny wybór: albo ich rodziny nie dostaną jedzenia, albo nie będzie czym wykarmić trzody i nie będzie czym obsiać pól.
Chłopi zaczęli więc chować zboże przed państwem sowieckim. Jednak połączone siły działaczy partii komunistycznej i oprawców z NKWD sprawiły, że bardzo niewiele zboża mogło być ukryte. 7 sierpnia 1932 r. ogłoszono „prawo 5 kłosów”: wszelka kradzież lub roztrwonienie „socjalistycznej własności” – nawet 5 kłosów zboża – była karana 10-letnim więzieniem lub śmiercią. Do końca 1933 r. na podstawie tego paragrafu skazano 125 000 ludzi, w tym 5400 na karę śmierci. W tym samym czasie do łagrów trafiło także ćwierć miliona kułaków – nazywano w ten sposób każdego chłopa, który pozwalał sobie na jakikolwiek – nawet czysto symboliczny – opór.
Kupno jedzenia i zboża na wolnym rynku było zgodne z prawem jedynie za złoto i waluty w specjalnych sklepach, tzw. torgsinach („torgowych sindikatach”). Dzięki temu państwo sowieckie pozyskało walutę zarobioną przez społeczeństwo podczas trwania NEP-u i mogło sobie pozwolić na zakup uzbrojenia. Koszt licencji brytyjskiego czołgu średniego wnosił 20 000 funtów, około 250 kg złota. Nie było na nią stać rządu Rzeczypospolitej, który też starał się wzmocnić Wojsko Polskie. Tymczasem dla Sowietów była to drobna suma, miesięczny utarg jednego tylko „torgsina”. W 1932 r. takich torgsinów było w ZSRS 263!
Klęska głodu z całą siłą wybuchła w 1933 r. Opanowała południowo-zachodnią część ZSRS, a przede wszystkim – Ukrainę oraz Kazachstan. Dziś historycy są pewni, że głód wywołano świadomie. Spierają się jednak, czy było to zaplanowane przez Moskwę ludobójstwo na narodzie ukraińskim i kazachskim. Wiele na to wskazuje: na obszary te nałożono największe kontyngenty, tam skierowano najbrutalniejszych enkawudzistów, jednocześnie mordując przedstawicieli miejscowej elity, nie tylko prawdziwych i wydumanych wrogów Związku Sowieckiego, ale także tamtejszych komunistów. Warto zwrócić uwagę na dane statystyczne: pomiędzy 1926 a 1939 r. ludność Rosji wzrosła o 16,9%, ludność Ukrainy – o 6,6%, a ludność Kazachstanu spadła o 1%.
Śmierć z głodu poniosły miliony ludzi. Ludzie umierali także w miastach. Dorośli nie mogli przenosić się do miast, zabraniało im tego – pod groźbą więzienia lub śmierci – prawo wprowadzone w grudniu 1932 r. Do miast przybywały dzieci, niektóre samodzielnie, w poszukiwaniu żywności, inne były przywożone przez umierających z głodu rodziców, w nadziei, że państwo sowieckie zaopiekuje się nimi. Żniwo zabierał nie tylko głód, ale także choroby atakujące osłabione organizmy: tyfus, dur brzuszny, ospa. Najbardziej przerażający był jednak kanibalizm i to wcale nie dlatego, że ludzie jedli ludzi, ale dlatego, że był on tak powszechny, że niemal wszyscy do niego przywykli. Oburzenie wywoływało często dopiero to, że rodzice mordowali swoje dzieci. Ponad 2500 osób zostało skazanych w 1933 r. za akty kanibalizmu.
Nie wiadomo dziś dokładnie, ile było ofiar głodu. Trudno jest je policzyć ze względu na brak precyzyjnych kryteriów, migracje ludności, częste zmiany granic i wojny światowe – zarówno pierwszą, jak i drugą. Dziś liczbę ofiar głodu wywołanego przez Stalina szacuje się na 10 milionów ludzi. Dokumenty – niepełne, nierzetelne i bardzo często fałszowane – pozwoliły doliczyć się 3 890 000 zagłodzonych na śmierć mieszkańców Ukrainy (w tym także kilkadziesiąt tysięcy Polaków). Na innych ziemiach Związku Sowieckiego głód zabrał życie kolejnym milionom ludzi, z których 200 000 stanowili Ukraińcy. Ofiar wśród Kazachów – z różnych powodów – nie policzono tak dokładnie. Ich liczba zmniejszyła się jednak – pod uwagę wziąć należy jednak zarówno przyrost naturalny, jak i wywózki – z 3 600 000 w 1926 r., do 2 300 000 w 1939 r.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu