5 listopada 1916 r., aktem dwóch cesarzy, została ogłoszona odbudowa Królestwa Polskiego – jednak nie dość, że tworzenie jego instytucji trwało dwa lata, to w dodatku państwo dostawaliśmy z obcych rąk. Rada Regencyjna Królestwa ogłosiła niepodległość 7 października 1918 r. i faktycznie była wówczas zdolna do sprawowania samodzielnej władzy, ale tylko na terenie... Królestwa Polskiego. 11 listopada 1918 r. Józef Piłsudski objął zwierzchnictwo nad Wojskiem Polskim, jednocząc wszystkie ziemie rozbitego do tej pory kraju. Walka o jego kształt – zarówno zbrojna, jak i dyplomatyczna – trwała jeszcze kilka lat. Zakończyła się dopiero 15 marca 1923 r., gdy stojąca na straży powojennego porządku Rada Ambasadorów zatwierdziła polską granicę wschodnią.
Spośród tych dat – i jeszcze kilku innych, nie wymienionych – na Narodowe Święto Niepodległości wybrano 11 listopada 1918 r. Decyzję tę podjęto dopiero w 1937 r., przede wszystkim – jeśli nie wyłącznie – po to, aby wspólnie z Francuzami, Brytyjczykami i Amerykanami świętować zakończenie Wielkiej Wojny. Dzisiaj 11 listopada jest w tych państwach obchodzony jako dzień weterana, ale wówczas jego znaczenie było o wiele większe: ludzie w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej pamiętali, że tego dnia skończyła się wielka rzeź.
Wybór 11 listopada na Narodowe Święto Niepodległości Polski był przede wszystkim deklaracją polityczną – a nawet więcej: cywilizacyjną. Rzeczpospolita dawała wyraźny sygnał, że jest państwem Ententy (która tego dnia wygrała wojnę), że prowadzi politykę antyniemiecką (tego dnia Niemcy wojnę przegrały) i że należy do kręgu demokratycznej cywilizacji zachodniej, wspierającej pokojowe współżycie państw (tego dnia rozpoczęło się kształtowanie systemu wersalskiego). To właśnie ten wybór cywilizacyjny sprawił, że komuniści, rządzący Polską po 1945 r., chcieli skazać to święto na zapomnienie. Dzisiaj często zapomina się o antywojennym, antyniemieckim i prozachodnim znaczeniu 11 listopada, dyskutując o wydarzeniach, które tego dnia nastąpiły w Polsce.
30 września 1921 r. miał miejsce pierwszy spis powszechny. Obliczono wówczas, że w Polsce mieszka 27 177 000 obywateli. Ich liczba dynamicznie rosła i w 1939 r. przekroczyła 35 milionów. Nie był to kraj jednolity narodowo: mniejszości stanowiły blisko jedną trzecią społeczeństwa. Najliczniejsza była mniejszość ukraińska, podzielona politycznie i kulturowo: rozróżniano właściwych Ukraińców (z dawnego zaboru rosyjskiego, prawosławnych i przyzwyczajonych do nieco innej kultury politycznej) oraz Rusinów (z dawnego zaboru austriackiego, grekokatolików, przyzwyczajonych do względnie demokratycznych tradycji).
Jeszcze bardziej różnorodne środowisko stanowili Żydzi, a więc około 8% obywateli RP – wśród nich byli całkowicie zasymilowani poeci i politycy (nawet działacze Narodowej Demokracji), jak i zupełnie niezwiązani z polskością uciekinierzy z carskiej Rosji, którym jednak władze Rzeczypospolitej nadały polskie obywatelstwo. Kolejne grupy narodowe stanowili Białorusini i Niemcy. Tych pierwszych było więcej, ale ani nie stanowili jednolitej społeczności, ani nie do końca mieli ukształtowaną tożsamość narodową. Liczba Niemców stopniowo malała – powracali do Rzeszy – ale było to środowisko prężne, świadome i mające protektora w Berlinie. Poza granicami Polski pozostało kilka milionów Polaków, rozdzielonych po równo między Rosję i Niemcy: zarówno mieszkańców przygranicznych ziem (Śląska i Pomorza oraz Mińszczyzny i Kijowszczyzny), jak i emigrantów zarobkowych (w Westfalii oraz na Syberii).
Struktura narodowa II RP miała duże znaczenie dla Wojska Polskiego. Do 1921 r. była to armia narodowa, której żołnierze byli etnicznymi Polakami. Po tym roku do armii wcielano poborowych nie według klucza etnicznego, a obywatelskiego: znaczną część żołnierzy stanowili więc Ukraińcy, Żydzi, Białorusini i Niemcy. Niosło to za sobą wiele problemów. Niektóre z nich są oczywiste: poborowi z mniejszości narodowych mieli mniejszą motywację, by służyć w WP, nie zawsze znali język komend wojskowych, byli – ogólnie rzecz biorąc – gorzej wykształceni, za to bardziej podatni na wrogą propagandę. Inne problemy nie były już tak takie oczywiste: święta religijne miały różne terminy, utrudniające zarówno szkolenie, jak i politykę urlopową, ze względów religijnych trzeba było zapewnić również inną dietę, do spraw wojska wtrącały się związki religijne i polityczne.
Mniejszości narodowe nie darzyły sympatią państwa polskiego i traktowały Rzeczpospolitą – w najlepszym razie – jako byt tymczasowy. Niemcy mieli własne państwo, wielu Ukraińców i Białorusinów uważało – przynajmniej do czasów Wielkiego Głodu w początkach lat 30. – że w ukraińskiej i białoruskiej republice ZSRS będą mieli lepiej niż w Rzeczpospolitej, z kolei Żydzi tracili wiele przywilejów, które oferowali im rządzący Polską rosyjscy carowie. Przedstawiciele mniejszości brali udział w akcjach sabotażowych i dywersyjnych, wymierzonych w administrację Rzeczypospolitej, prowadzonych przez służby ościennych państw – przede wszystkim ZSRS. Dzisiaj bardzo często „zapomina się” o roli NKWD i o tym, że podpalanie stogów i kopanie rowów w poprzek dróg było fragmentem walki klas, przedstawia się natomiast te działania jako antypolski ruch oporu.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu