Z puntu widzenia skuteczności arsenału Ansar Allah parę kwestii pozostaje zagadką. Przede wszystkim na jakie kompromisy jakościowe musieli pójść konstruktorzy pocisków rakietowych, aby przygotować ich wersje do skrytego przerzucenia do Jemenu? I jak to ma się do niezawodności działania? Choćby ile Burkanów doleciało do celu, a ile nie przetrwało lotu z powodu awarii?
Pewną wskazówką była, wspomniana w poprzedniej części (WiT 6/2020), amerykańska konferencja z grudnia 2017 r., na której zwrócono uwagę na jakość spawów korpusu stopni napędowych. Ich toporność wskazywała na spawanie w polowych warsztatach, a nie w fabryce. Czyli pociski są przerzucane do Jemenu dosłownie w częściach. Z drugiej strony taka „adaptacja” technologii produkcji budzi podziw.
Drugą zagadką jest skuteczność ataku w pełni sprawnych Burkanów, czyli kombinacja siły rażenia dosyć małych części bojowych (bardziej nadających się do ładunków jądrowych niż konwencjonalnych) i kołowego błędu trafienia. Burkanami nie da się wyeliminować z użytkowania saudyjskich baz lotniczych z ich schronohangarami, których niszczenie wymagałoby intensywnych nalotów, a nie sporadycznego ostrzału pojedynczymi pociskami. Te mogą co najwyżej zaburzać rytmiczność operacji powietrznych, a w sprzyjających okolicznościach przysparzać Saudyjczykom pewnych strat. Wydaje się jednak, że gdyby taka była polityczna wola, to Ansar Allah mógłby stale ostrzeliwać artylerią polową przygraniczne miasta Nadżran i Dżizan.
Możliwość użycia przez Ansar Allah pocisków balistycznych Burkan-2H/-3, przed którymi Arabia Saudyjska nie ma wystarczająco skutecznych środków obrony, musi być frustrująca dla Saudów. Tym bardziej, jeśli pomyśli się, jakie skutki dla infrastruktury petrochemicznej (i pałaców władców) królestwa miałby skoordynowany atak z Iranu, w którym naraz zostałoby wystrzelonych dziesiątki pocisków „fabrycznej” jakości na różne cele. Przy czym Iran ma do dyspozycji znacznie więcej typów pocisków. Jemeńskie ataki w ramach serii operacji „Odstraszająca Równowaga” pokazały, że saudyjska obrona przeciwlotnicza to tombak w cenie złota. Inne doniesienia o atakach pociskami balistycznymi i BSP zostały ujęte w tabeli, część z nich dodatkowo omawiamy w artykule.
Ze względu na „bezpardonową” wojnę informacyjną, prowadzoną przez wszystkie strony konfliktu, trudno zweryfikować skalę i skuteczność tych ataków. Tego typu narracyjne zmagania trwają od samego początku. 6 czerwca 2015 r. Ansar Allah przeprowadziło atak rakietowy na bazę lotniczą im. króla Chalida w Chamis Muszajt. Wystrzelono ok. 12 pocisków R-300 lub Hwasong. Według francuskiego portalu branżowego „Intelligence Online”, chroniące bazę Patrioty trafiły tylko trzy z nich. Natomiast wsparcie wywiadowcze w przygotowaniu i przeprowadzeniu ataku miał zapewnić irański wywiad. Irańska agencja informacyjna IRNA podała, że w ataku zginął szef sztabu Królewskich Saudyjskich Siły Powietrznych gen. por. Muhammad ibn Ahmed al-Shaalan! Rijad zaprzeczył, twierdząc, że owszem, al-Shaalan właśnie zmarł, ale na zawał, a tak w ogóle to w czasie ataku przebywał poza Arabią Saudyjską.
Kolejnym przykładem może być historia ataku rakietowego na Rijad 19 grudnia 2017 r. Saudyjczycy podali, że wystrzelony pocisk balistyczny nie sięgnął Rijadu, bo został przechwycony przez Patrioty (wystrzelono pięć pocisków) na południowy zachód od stolicy nad Al-Muzahmija (40 km od Rijadu). Ansar Allah z kolei twierdził, że wystrzelony pocisk typu Burkan-2(H) był wymierzony w królewski pałac Al-Yamamah (używany do oficjalnych spotkań, w tym posiedzeń ministerialnych) i jak najbardziej trafił w cel. Saudyjskie dementi mówiło, że nic saudyjskiej stronie nie wiadomo, żeby jakikolwiek pałac był celem ataku. Jednak nazajutrz saudyjskie media zaczęły pokazywać króla Salmana i księcia koronnego Mohammeda ibn Salmana spotykających się ze swoimi ministrami i z wicepremierem Kuwejtu w pałacu Al-Auja, a nie Al-Yamamah. Na dodatek zamieszanie spotęgował Departament Stanu Stanów Zjednoczonych Ameryki, który wydał oświadczenie potępiające atak rakietowy na… królewski pałac Al-Yamamah. Z drugiej strony nie wyciekły żadne zdjęcia uszkodzonego pałacu. Przy czym saudyjskie pałace królewskie to nie są budyneczki à la warszawski Belweder, tylko zespoły pałacowe, w których metraż samego głównego pałacu można mierzyć w dziesiątkach hektarów, więc trafienie takiego celu Burkanem-2H jest jak najbardziej możliwe.
Innym aspektem propagandowych zmagań jest saudyjska narracja o rzekomych atakach pociskami balistycznymi na Mekkę. Tego typu opowieści są tworzone raczej na użytek wewnętrzny czy szerzej panmuzułmański. Arabia Saudyjska co najmniej trzykrotnie informowała o tym, że obroniła Mekkę, strącając wystrzelone z Jemenu pociski balistyczne (w 2015, 2017 i w 2019 r. – ujęte w tabeli). Można mieć do tak przedstawianego przebiegu wypadków uzasadnione wątpliwości. Po pierwsze, niespotykana, 100-procentowa skuteczność obrony. Po drugie, po co Ansar Allah miałby atakować Mekkę (w domyśle Al-Kabę)? Jeśli już, to najpewniej na tym „kierunku” próbowano atakować miasto at-Ta’if, 64 km na południowy wschód od Mekki, gdzie mieści się baza lotnicza im. króla Fahda z siecią schronohangarów, miejsce stacjonowania 2. Skrzydła Królewskich Saudyjskich Sił Powietrznych, uzbrojonego w Eurofightery Typhoony i F-15C/D. Poza tym z tej bazy operowały samoloty innych członków koalicji, np. emirackie F-16E/F. At-Ta’if to też tzw. letnia stolica, do której latem przenoszą się władze królestwa. Pojedynczy pocisk balistyczny z konwencjonalną głowicą mógłby co najwyżej chwilowo zakłócić funkcjonowanie bazy lotniczej. Jednak trafienie at-Ta’if byłoby na pewno uszczerbkiem wizerunkowym. Druga możliwość to atak na Dżuddę i tamtejsze lotnisko, 75 km na północny zachód od Mekki. W Dżuddzie jest duży cywilny port lotniczy (Międzynarodowe Lotnisko Króla Abd al-Aziza ibn Su’uda), przy którym działa baza lotnicza im. księcia Abdullaha, miejsce stacjonowania transportowego 8. Skrzydła i saudyjskich C-130H. W Dżuddzie jest też pałac królewski – także potencjalny cel. Patrząc na te trzy ataki widać, że w 2015 r. Ansar Allah mógłby użyć Hwasonga-6, który przy deklarowanym zasięgu 500 km teoretycznie mógłby dolecieć do at-Ta’if, ale mógł też ulec awarii w locie. Równie dobrze te ataki mogą być wyłącznie saudyjską mistyfikacją, gdyż nie ma jemeńskich doniesień korespondujących z rzekomymi atakami na Mekkę.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu