Powszechnie uważa się, że wszystkie niemieckie wojska walczące w Afryce Północnej wchodziły w skład Deutsches Afrikakorps. DAK był jednak niczym innym, jak właśnie korpusem pancernym. Kiedy na początku września 1941 r. rozbito włoską 5. Armię (dowódca: generał armii Italo Gariboldi), powstała armijna Grupa Pancerna Afryka (Panzergruppe Afrika), na czele której stanął generał wojsk pancernych (od 1 lutego 1942 r. – generał pułkownik) Erwin Rommel. W skład tej grupy armijnej wszedł DAK, ale też wydzielone siły włoskie. Pozostałe włoskie korpusy weszły w bezpośrednią podległość dowództwa wojsk Osi w Afryce, które nosiło oficjalną nazwę Comando Superiore della Forze Armate dell Africa – naczelne dowództwo wojsk armii w Afryce.
Na czele tego ostatniego, od 19 lipca 1941 r. do 2 lutego 1943 r., stał generał armii, a od 12 sierpnia 1942 r. – marszałek, Ettore Bastico. 30 stycznia 1942 r. Panzergruppe Afrika została przeformowana w armię pancerną o nazwie Panzerarmee Afrika, na czele której stanął Erwin Rommel, 1 lutego 1942 r. awansowany do stopnia generała pułkownika, a 21 czerwca 1942 r. – do stopnia feldmarszałka.
Armia Pancerna Afryka nadal składała się z korpusu DAK, pozostałych niemieckich formacji lądowych oraz jednego-dwóch włoskich korpusów, choć poza nią nadal pozostawały podobne siły włoskie, znajdujące się pod bezpośrednim dowództwem (włoskiego) naczelnego dowództwa wojsk armii w Afryce. To ostatnie zostało zlikwidowane 18 września 1942 r. i całość wojsk osi w Afryce Północnej walczących z 8. Armią brytyjską zostało połączone w Deutsch-Italienische Panzerarmee, przemianowanej z Panzerarmee Afrika, pod dowództwem feldmarszałka Erwina Rommla. Dla porządku dodajmy, że formalnie zmiana nazwy armii nastąpiła 15 października 1942 r., choć włosi nazywali ją Armata Corazzata Italo-Tedesca (ACIT) od 1 października 1942 r. Marszałek Bastico pozostał do 2 lutego 1943 r. dowódcą wojsk włoskich w Libii (Comando Superiore delle Forze Armate della Libia), a siły włoskie podlegały mu jedynie pod względem administracyjnym i logistycznym. Całością wojsk w polu dowodził Erwin Rommel.
Po lądowaniu aliantów w Afryce Północno-Zachodniej 8 listopada 1942 r., do Tunezji trafiła 5. Armia Pancerna (istniejąca od 3 grudnia 1942 r.) dowodzona przez generała pułkownika Hansa Jürgena von Arnima. 5. Armia Pancerna i Deutsch-Italienische Panzerarmee, walczące niezależnie (odpowiednio) po zachodniej i wschodniej stronie Afryki Północnej, podlegały bezpośrednio Oberbefehlshaber Süd (OB Süd), niemieckiemu dowództwu „Południe”, na czele którego stał feldmarszałek Albert Kesserling (od 2 grudnia 1941 r. do 10 marca 1945 r.). Dodajmy, że dowództwo to w chwili swojego powołania 2 grudnia 1941 r. do kapitulacji Włoch 8 września 1943 r. podlegało włoskiemu Comando Supremo, na czele którego stał formalnie Benito Mussolini, premier Włoch. Faktycznie jednak dowodzeniem siłami włoskimi zajmował się szef sztabu Comando Supremo, którym był marszałek Ugo Cavallero (do 2 lutego 1943 r.), a następnie został nim generał armii Vittorio Ambrosio. W tym czasie szefem sztabu włoskich Królewskich Wojsk Lądowych (do czerwca 1942 r.) był generał armii Mario Roata. Temu sztabowi bezpośrednio podlegało włoskie dowództwo w Libii.
Nie zmienia to faktu, że OB Süd przyjmowało też (a może przede wszystkimi) rozkazy bezpośrednio od OKW (Oberkommando der Wehrmacht) z Berlina, czyli od Adolfa Hitlera. Aby sprawę skomplikować bardziej dodajmy, że Erwin Rommel też systematycznie kontaktował się bezpośrednio z Hitlerem jako naczelnym dowódcą wojsk niemieckich (Oberbefehlshaber der Wehrmacht), z pominięciem drogi służbowej przez OB Süd, co bardzo złościło feldmarszałka Kesserlinga. Stosunki między Rommlem a Kesserlingiem można by określić jako napięte (szorstka, męska przyjaźń,
chciałoby się powiedzieć…).
Mimo, że formalnie od 18 września 1942 r. dowodzenie przejął feldmarszałek Erwin Rommel, to aż do 2 lutego 1943 r. część sił włoskich walczących w Egipcie, a następnie w Libii nadal podlegała bezpośrednio włoskiemu dowództwu w Libii, czyli marszałkowi Bastico. Po prostu każdy dowodził swoją połówką frontu… Co oczywiście nie wyszło państwom Osi na dobre, jako że tzw. druga bitwa pod El Alamein została przegrana. Notabene pod nieobecność Erwina Rommla w Afryce, przebywającego w Niemczech na urlopie zdrowotnym od 22 września 1942 r. Zastępował go generał kawalerii Georg Stumme do swojej śmierci 24 października 1942 r., a następnie przez nieco ponad dobę, generał wojsk pancernych Wilhelm Ritter von Thoma. Wtedy wrócił Rommel i objął dowództwo, ale było już za późno…
Sprawa włosko-niemieckiego systemu dowodzenia jak widać, jest mocno skomplikowana. Jeśli dodamy do tego obrazu fakt, że siły powietrzne Włochów i Niemców miały osobne kanały dowodzenia, to naprawdę można dostać od tego zawrotu głowy. Jak się łatwo domyśleć, musiało to przysparzać wiele problemów. Apodyktyczny Erwin Rommel przez pół roku musiał konsultować swoje decyzje ze swoim formalnym przełożonym generałem armii Italo Gariboldi, a potem przez kolejny rok z gen. armii (później marszałkiem) Ettore Bastico, którego nazywał „Bombastico”, nawiązując do zarozumiałości Włocha. Wcale zresztą nie zamierzał mu się do końca podporządkowywać i niezależnie od decyzji włoskiego generała (marszałka), robił często to, co sam uważał za słuszne.
Włoskie dowództwo miało tego świadomość i starało się jakoś zadośćuczynić obu dowódcom, Mussolini bowiem cenił Rommla. Mówi się na przykład, że awans gen. armii Bastico na marszałka Włoch (Maresciallo d’Italia) 12 sierpnia 1942 r. był spowodowany głównie tym, że 21 czerwca 1942 r. awans na feldmarszałka (Generalfeldmarschall) otrzymał Erwin Rommel. Chodziło o to, by przełożony nie był niższy stopniem od podwładnego.
W celu uporządkowania sytuacji, wymieńmy w tym miejscu kto przez cały ten czas dowodził siłami Osi w Afryce Północnej:
13 maja 1943 r. wojska Osi w Afryce Północnej poddały się aliantom, a gen. płk Hans Jürgen von Arnim znalazł się wśród jeńców wojennych, dołączając do wymienionych już tu generałów, Wilhelma Ritter von Thoma i Ludwiga Crüwella, schwytanych wcześniej.
Zarówno Grupa Armii Afryka (Heeresgruppe Afrika), jak i Deutsches Afrika Korps, mające w nazwie „Afryka”, nie zostały już później odtworzone, choć nazwy „5 Armia Pancerna” użyto ponownie ponad rok później, kiedy na nią przemianowano Grupę Pancerną Zachód walczącą w Normandii. Odtworzono też niektóre dywizje: 21. Dywizja Pancerna (DPanc), 90. Lekka (DLek), a także 15. Dywizję Pancerną ale już jako 15. Dywizję Grenadierów Pancernych (DGPanc) i 90. DGPanc, a z 5. Armii Pancernej – 334. Dywizję Piechoty (DP) i Dywizję „Hermann Göring”, która została odtworzona jako Dywizja Spadochronowo-Pancerna „Hermann Göring”. Bezpowrotnie zniknęły natomiast 10. DPanc, 15. DPanc (jako dywizja pancerna), 164. DLek i Brygada Spadochronowa Ramcke.
To przypomnienie, dotyczące obu części artykułu, pozwoli czytelnikowi lepiej zrozumieć miejsce i rolę Deutsches Afrikakorps (co czasem jest w niemieckich źródłach zapisywane jako Deutsches Afrika-Korps, ale zawsze albo łącznie, albo z myślnikiem) w ugrupowaniu wojsk Osi w Afryce Północnej. A piszemy to po to, by obalić powszechne przekonanie o tym, że tzw. Afrika Korps, na czele którego stał Erwin Rommel, to całość niemieckich wojsk w Afryce Północnej, bo ani nie całość, ani Erwin Rommel nie dowodził DAK przez cały okres jego istnienia, a jedynie na samym początku.
10 czerwca 1940 r. Włochy wypowiedziały wojnę Francji i Wielkiej Brytanii, chociaż rok wcześniej, w sierpniu 1939 r. do wojny włączyć się nie chciały. Jednak teraz, w obliczu zwycięstw niemieckich, chciały mieć po prostu swój udział w podziale łupów. Kiedy 22 czerwca 1940 r. Francja skapitulowała, sztab niemieckich wojsk lądowych – Oberkommando des Heeres (OKH), na czele którego stał dowódca niemieckich wojsk lądowych (Oberbefehlshaber des Heeres), feldmarszałek Walther von Brauchitsch (awansowany na ten stopień 19 lipca 1940 r.), zaczął studiować dalsze plany działań przeciwko Wielkiej Brytanii.
W planach tych uwzględniono też pięć możliwych opcji działań w basenie Morza Śródziemnego, takie jak zajęcie Gibraltaru oraz – co dla naszego tematu najważniejsze – wysłanie pancernego wzmocnienia dla wojsk włoskich w Libii. W tym czasie Benito Mussolini również planował atak na Egipt, ukierunkowany na odblokowanie włoskich posiadłości w Etiopii i włoskiej Somalii. Przy okazji planowano zajęcie Kanału Sueskiego. Odpowiednie przygotowania do ofensywy zlecono dowódcy włoskich wojsk w Libii, marszałkowi Rodolfo Grazianiemu już w końcu czerwca 1940 r. Jednocześnie od strony Etiopii, przez Sudan, południowy Egipt miał być zaatakowany przez stacjonujące tam siły pod dowództwem gen. armii Amedeo Giovanni
di Savoia-Aosta (markiza Aosty).
Feldmarszałek von Brauchitsch zaprezentował swoje propozycje Hitlerowi 30 lipca 1940 r. Zakładano, że konieczny przerzut korpusu pancernego do Afryki Północnej wraz ze sprzętem i zaopatrzeniem może być zrealizowany jesienią i korpus miałby osiągnąć gotowość do działań w grudniu 1940 r. Dzień wcześniej te same propozycje zreferował wezwany przez Hitlera gen. mjr Walter Warlimont, zastępca szefa oddziału operacyjnego OKW (Wehrmacht-Führungsamt). Co ciekawe, dopiero 31 lipca 1940 r. Hitler ogłosił swoim dowódcom, w tym dowódcy wojsk lądowych von Brauchitschowi, jego szefowi sztabu (Chef des Generalstabes des Heeres) gen. płk. Franzowi Halderowi oraz szefowi sztabu wojsk niemieckich (chef des OKW) feldmarszałkowi Wilhelmowi Keitlowi swój zamiar zaatakowania Związku Radzieckiego. Mimo oczywistego zamiaru skierowania większości niemieckich sił na wschód i odstąpienia od inwazji na Wielką Brytanię, Hitler uznał propozycję wysłania korpusu pancernego do Północnej Afryki jako „wartą rozważenia”.
Warto dodać, że Hitler występował z pozycji naczelnego dowódcy wojsk niemieckich (Oberbefehlshaber der Wehrmacht), które to stanowisko piastował od 4 lutego 1938 r., po zlikwidowaniu 27 stycznia 1938 r. ministerstwa sił zbrojnych III Rzeszy (Reichswehrministerium) i zdymisjonowaniu feldmarszałka Wernera von Blomberga. Celem niemieckiego wzmocnienia wysłanego do Afryki, wyrażonym przez Hitlera, miało być głównie zapewnienie, że Włochy pozostaną sojusznikiem Niemiec.
Jak postanowiono, tak zrobiono. Od początku września 1940 r. trwały przygotowania, by skompletować mieszaną brygadę wystawioną na bazie 3. Dywizji Pancernej, w celu jej wysłania do Afryki. Warto przypomnieć, że w tym czasie dywizja ta, stacjonująca w Heimat w Niemczech, miała dwa pułki pancerne – 5. ppanc i 6. ppanc. Do Afryki miał pojechać jeden z nich, 5. ppanc. Jednocześnie 5 września 1940 r. gen. płk Alfred Jodl poinformował włoskiego attaché wojskowego w Berlinie o zamiarze Hitlera wysłania do Afryki brygady pancernej do wsparcia wojsk włoskich. Z Włoch nie nadeszła jednak żadna odpowiedź. Zamiast tego 7 września Mussolini wydał marsz. Grazianiemu rozkaz, by w ciągu dwóch dni rozpocząć ofensywę przeciwko wojskom brytyjskim w Egipcie. Oczywiście, w ciągu dwóch dni, to był nierealny termin. Włoska ofensywa ruszyła 13 września.
16 września 1940 r. zdobyto Sidi Barani (90 km od granicy z Libią) i Włosi posunęli się jeszcze 80 km na wschód, po czym przeszli do obrony. Marsz. Graziani chciał podciągnąć swoje zaopatrzenie i ponownie podjąć ofensywę w połowie grudnia. Brytyjczycy zaczęli przygotowywać obronę przed Mersa Matruh. Na południu w drugiej połowie sierpnia Włosi zajęli brytyjską część Somalii i na razie też na tym poprzestali.
Na początku września 1940 r. OKH wysłała do Afryki gen. mjr. barona Wilhelma von Thoma, który wiosną zdał dowództwo 3. ppanc i trafił do OKH jako General der Schnellen Truppen (szef wojsk szybkich). W końcu, pod koniec września 1940 r. nadeszła odpowiedź od marszałka Pietro Badoglio, wówczas szefa włoskiego Sztabu Generalnego (Capo di Stato Maggiore, do grudnia 1940 r.) – poza bombowcami nurkującymi Ju 87, Włosi żadnego wsparcia nie potrzebują. Ta odpowiedź bardzo Hitlera zaniepokoiła. Do tego stopnia, że poprosił on Duce (Benito Mussoliniego) o osobiste spotkanie. Doszło do niego 3 października 1940 r. na Przełęczy Brenner, na granicy Włoch i Austrii (zaanektowanej przez Niemcy).
W trakcie spotkania obu dyktatorów, Mussolini oświadczył, że 15 października włoska ofensywa ruszy ponownie. Hitler obiecał wysłanie Włochom 100 czołgów i wiele pojazdów mechanicznych w niemieckim kontyngencie pancernym. Mussolini tej oferty nie odrzucił, ale też nie potwierdził. Tymczasem 14 października do gen. płk. Franza Haldera dotarł raport gen. mjr. von Thoma, w którym rekomendował on użycie czterech dywizji pancernych w Afryce. Większa liczba byłaby niemożliwa do zaopatrywania przez Morze Śródziemne, na którym generalnie panowała brytyjska Royal Navy, mniejsza zaś – nie gwarantowała powodzenia operacji zajęcia Egiptu. 24 października ów raport przedstawiono Hitlerowi, który jednak uznał sprawę za nierealną, szczególnie wobec niechęci Włochów do przyjęcia niemieckiego wzmocnienia w ogóle.
Tymczasem 28 października 1940 r. włoskie wojska zaatakowały Grecję z terytorium okupowanej przez Włochów Albanii. Hitler się wściekł, w czasie spotkania 3 października Mussolini nie wspomniał o takim zamiarze! Natychmiast wycofał zamiar wysłania brygady pancernej do Afryki, choć była ona gotowa do wyruszenia na południe już od 14 października. Wkrótce się jednak uspokoił i 12 listopada wydał Dyrektywę nr 18, w której napisał, że trzeba być gotowym na każdą ewentualność, w tym wysłanie do Afryki Północnej dywizji pancernej. Zalecił jednak, by wysłanie tych sił uzależnić od zdobycia Mersa Matruh przez Włochów.
Włosi Mersa Matruh nie zdobyli. Sprawa się skomplikowała, 6 grudnia 1940 r. bowiem gen. Archibald Wavel rozpoczął brytyjską ofensywę, operację „Compass”. Już 10 grudnia odzyskano Sidi Barani, i Brytyjczycy nieubłaganie parli dalej, biorąc po drodze tysiące włoskich jeńców. 22 stycznia 1941 r. zdobyto Tobruk, ważny port i miasto w libijskiej Cyrenajce. Brytyjska ofensywa utknęła w El Agheila, 8 lutego. Jednak do tego momentu kompletnie rozbito włoską 10. Armię, biorąc do niewoli około 133 300 jeńców.
24 marca 1941 r. zdymisjonowano marszałka Rodolfo Grazianiego, a jego miejsce zajął gen. por. Italo Gariboldi.
W połowie grudnia 1940 r. Włosi zmienili zdanie, co do niemieckiej pomocy. 28 grudnia włoski attaché wojskowy w Berlinie, gen. mjr Luigi Efisio Marras poinformował szefa Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu, feldmarszałka Wilhelma Keitla, że bez pomocy Niemiec Libia upadnie. W tym czasie w drodze na Sycylię był już X Korpus Lotniczy (100 bombowców He 111 i Ju 88, 60 Ju 87, 20 myśliwców Bf 109 i kilka Bf 110). Jego dowódca gen. lotnictwa Hans Geisler, do 1933 r. służył w marynarce wojennej dochodząc do stopnia kmdr por. (w latach 1932-1933 był I oficerem na pancerniku Schleswig-Holstein), dzięki czemu miał doświadczenie w działaniach morskich. Zadaniem tego korpusu było atakowanie brytyjskiej żeglugi przez Kanał Sueski, brytyjskich konwojów i okrętów na Morzu Śródziemnym oraz wsparcie wojsk lądowych w Afryce Północnej.
8 stycznia 1941 r. na konferencji u Hitlera podjęto decyzję o jak najszybszym wzmocnieniu wojsk włoskich w Libii, poprzez wysłanie tzw. sił blokujących (Sperrverband Libyen), zorganizowanych pierwotnie na bazie 3. Dywizji Pancernej. Dowódcą tych sił został gen. mjr Hans von Funck, dowódca 3. Brygady Pancernej z 3. DPanc. To nie pomyłka, tak właśnie było, nazwisko Rommla pojawiło się kilkanaście dni później. Tymczasem von Funck w końcu stycznia 1941 r. wyjechał do Libii, by zorientować się w sytuacji. Kto wysunął nazwisko Erwina Rommla, historykom nie udało się ustalić. Jednak na początku lutego obaj generałowie zamienili się miejscami, gen. mjr właśnie awansowany na gen. por. Erwin Rommel zdał dowodzenie 7. Dywizją Pancerną, a gen. mjr Hans von Funck je objął. E. Rommel zameldował się u Hitlera w Berchtesgaden 6 lutego 1941 r., a tego samego dnia feldmarszałek Keitel z OKW wydał dyrektywę do rozpoczęcia operacji „Sonnenblume”.
Wyznaczenie E. Rommla na dowódcę mającego udzielić Włochom wsparcia było swego rodzaju ironią losu. W październiku 1917 r. por. Rommel dowodził Królewskim Württemberskim Batalionem Górskim (Königlich Württembergisches Gebirgsbataillon) i zadał Włochom druzgocącą klęskę w toku bitwy pod Caporetto, za co notabene otrzymał najwyższe kajzerowskie odznaczenie – Pour le Mérite, znane bardziej jako „błękitny Max”. Klęska w tej bitwie omal nie złamała kariery gen. por. Pietro Badoglio, który do grudnia 1940 r. był szefem włoskiego Sztabu Generalnego, już w stopniu marszałka Włoch.
Najprawdopodobniej Rommla wybrał sam Hitler. W tym czasie nad Rommlem zbierały się ciemne chmury. Jego niesubordynacja jako dowódcy 7. Dywizji Pancernej we Francji nie podobała się dowódcy XV Korpusu (w skład którego wchodziła 7. DPanc), gen. płk. Hermannowi Hothowi, a także szefowi sztabu OKH, gen. płk. Franzowi Halderowi. Kiedy korespondent wojenny Alfred Tschimpke napisał książkę: „Die Gespenster-Division. Mit der Panzerwaffe durch Belgien und Frankreich” (Dywizja-duchów. Z pancerniakami przez Belgię i Francję), w której wychwalano Rommla jako dowódcę „dywizji duchów” – 7. DPanc, Halder nie chciał wydać zgody na publikację zdjęć oddanych przez Rommla do publikacji w tej książce. Kiedy książka pod naciskami Goebelsa (ministra propagandy) jednak się ukazała jeszcze w 1940 r., przeciwko jej treściom zaprotestował dowódca 15. ppanc z 5. DPanc, płk Johannes Streich, twierdzący, że to 5. DPanc odniosła niektóre ze zwycięstw przypisanych 7. DPanc. Notabene, Rommel nie zapomniał mu tego – kiedy gen. mjr Streich został dowódcą 5. DLek w Deutsches Afrikakorps, po kilku miesiącach, na początku maja 1941 r., został przez Rommla zdjęty z dowodzenia i odesłany do Niemiec…
Kiedy Hitler wyznaczył Rommla na stanowisko dowódcy Sperrverband Libyen (późniejszego DAK), nikt z dowódców pancernych przyszłego frontu wschodniego, gdzie jak spodziewano się – miały być prawdziwe laury i gdzie było zapotrzebowanie na mądrych, efektywnych dowódców korpusów pancernych, nie zaprotestował. Ani von Kleist, ani Guderian, ani Hoth, czy Hoepner, dowódcy czterech grup pancernych w operacji „Barbarossa”, nie zaprotestowali, nie upomnieli się o Rommla, ani w roli dowódcy korpusu, czy choćby dywizji pancernej.
Taki kryptonim otrzymał przerzut wojsk niemieckich sił blokujących do Libii. Już zgodnie z tym planem, dowództwo otrzymał gen. por. Erwin Rommel, a jego szefem sztabu został płk Claus von dem Borne, narzucony mu jako były oficer operacyjny 3. DPanc. Dodajmy, że von dem Borne był oficerem niemieckiego Sztabu Generalnego (najzdolniejsi oficerowie zgodnie z tradycją byli wybierani jako umowni „oficerowie Sztabu Generalnego”, co miało gwarantować im dodatkowe szkolenia, kursy i przyśpieszony awans), a Erwin Rommel swego czasu oblał egzaminy i oficerem Sztabu Generalnego nie został.
W ramach operacji „Sonnenblume” do Afryki miała zostać przerzucona 5. Dywizja Lekka stworzona z prowizorycznej brygady wydzielonej z 3. DPanc oraz z dodatkowych jednostek. A także, nie wyznaczona na razie, kolejna dywizja pancerna. Wybiegając nieco w przyszłość warto odnotować, że żadna z walczących w Afryce Północnej niemieckich formacji nie miała nigdy dokładnie etatowej organizacji i wyposażenia. Przez cały ten czas, za wyjątkiem jednostek przerzuconych na przełomie 1942 i 1943 r. do Tunezji, każda dywizja miała improwizowaną, nietypową organizację.
11 lutego do południa gen. por. Erwin Rommel (właśnie otrzymał awans z generała majora) spotkał się z Mussolinim w Rzymie, a po południu poleciał na Sycylię, na spotkanie z gen. lotnictwa Hansem Geislerem. Mając uzgodnione zasady współdziałania, w tym także obietnice Mussoliniego oddania mu pod komendę włoskich formacji szybkich (dywizji pancernej i zmotoryzowanej), Rommel poleciał do Libii 12 lutego 1941 r. W Libii na krótko pojawił się też adiutant Hitlera, gen. mjr Rudolf Schmundt, by zorientować się w sytuacji.
Pierwsze elementy logistyczne, w tym dwie sekcje transportu wody, mały element remontowy i niewielka kolumna zaopatrzenia już do Libii dotarły. Ale jednostki bojowe były dopiero w drodze.
Parowiec Saalfeld przybył do Trypolisu 14 lutego 1941 r. mając na pokładzie dwa pierwsze pododdziały: 3. Batalion Rozpoznawczy i 39. Dywizjon Przeciwpancerny. Pierwszy z nich składał się z dowództwa i sztabu (dwa dowódcze SdKfz 263, pięć dowódczych SdKfz 223), kompanii samochodów pancernych (pluton 8x8 – 3 radiowe SdKfz 232 i 3 standardowe SdKfz 231, dwa plutony 4x4 – po 8 SdKfz 222), kompanii motocyklowej (trzy plutony po 11 motocykli z koszem, dwa motocykle zwykłe i dwa samochody osobowo-terenowe) i kompanii broni ciężkiej (pluton przeciwpancerny z trzema armatami PaK 36 kal. 37 mm ciągnione przez osobowo-terenowe samochody Horch 1A, pluton dział piechoty z dwoma działami le.IG 18 kal. 75 mm L11,2 z takimi samymi ciągnikami, pluton saperów). Każdy z tych pododdziałów miał ponadto pewną liczbę ciężarówek, samochodów osobowych i motocykli w swoich elementach zabezpieczenia. Dywizjon przeciwpancerny miał trzy kompanie po trzy plutony po cztery działa PaK 36 kal. 37 mm z ciągnikami Horch 1A oraz odpowiednią liczbę pojazdów towarzyszących. W późniejszym okresie, w 1942 r., każdy trzeci pluton kompanii przeciwpancernej przezbrojono w trzy armaty PaK 38 kal. 50 mm z ciągnikami półgąsienicowymi SdKfz 10.
Gen. por. Rommel przywitał obu dowódców wspomnianych pododdziałów i dał im czas do rana 15 lutego na wyładunek oraz osiągnięcie gotowości bojowej na brzegu. Natychmiast obie jednostki wykonały marsz do Syrty, miasta portowego nad Zatoką Wielka Syrta, położonego ponad 300 km na wschód od Trypolisu. Stąd oba pododdziały, jako pierwsze elementy Sperrverband Libyen,
miały wejść do walki.
Mimo długich przygotowań, Niemcy nie mieli pojęcia co ich czeka w Afryce. Nie wiedzieli nawet, jaki kamuflaż będzie najlepszy w Afryce Północnej. Służby zaopatrzenia nie miały odpowiedniej farby i wozy bojowe oraz inne pojazdy pojechały w obowiązującym wówczas, szarym kamuflażu. Na miejscu początkowo smarowano łaty na pojazdach olejem i posypywano piaskiem, kiedy olej wysechł, piasek się trzymał, pozostawiając piaskowe plamy na szarym tle. Dopiero później pojawiło się charakterystyczne żółto-brązowe malowanie (Dunkelgrau, RAL7021).
Podobnie było z wyżywieniem. Uważano, że ziemniaki, chleb, masło i margaryna nie mogą być używane w gorącym, pustynnym klimacie. Pierwsze dwa produkty jako łatwo psujące się, a drugie dwa – ze względu na roztapianie się. Dlatego ziemniaki zastąpiono fasolą, a chleb – sucharami, do smarowania zaś używano oliwy z oliwek. Problem był z kiełbasą (absolutnie niedopuszczalna jak uznano), ale też z mięsem. Stosowano też wołowinę w puszkach, a także włoskie gotowe racje żywnościowe, coś w rodzaju dzisiejszych MRE – Meal Ready to Eat, czyli zestawy żywieniowe dla żołnierzy. Oczywiście, o wiele bardziej prymitywne niż dziś, zawierające m.in. suszone mięso albo puszkowaną wołowinę.
Ponieważ racje te były oznaczone literkami AM (Amministrazione Militare – administracja wojskowa), to niemieccy żołnierze nazywali je Arsch der Mussolini (d… Mussoliniego), a sami Włosi – Arabo Mòrto (martwy Arab). Dieta była natomiast uboga w warzywa i owoce, a zatem i w witaminy, co dramatycznie osłabiało odporność niemieckich żołnierzy. Na przykład jesienią 1942 r. chorowało około 10 000 niemieckich żołnierzy i oficerów (dezynteria, żółtaczka, szkorbut, a na pewnym etapie nawet malaria) z nieco ponad 48 000 stanowiących stan osobowy DAK. Czyli jedna piąta stanów.
Umundurowanie początkowo wzorowano na normalnym umundurowaniu polowym Wehrmachtu w kolorze oliwkowo-szarym, choć kurtki były lżejsze i cieńsze. Szybko jednak okazało się, że spodnie są zbyt ciasne i krępują ruchy. Na pustyni, a stawało się stopniowo coraz cieplej, żołnierze często obcinali rękawy i nogawki spodni, tworząc nieprzepisową, „tropikalną” wersję umundurowania. Dowódcy początkowo z tym walczyli, skaleczenia gołych nóg i ramion na pustyni bywały niebezpieczne, szybko bowiem zanieczyszczały się piaskiem i pyłem. Mimo to, stosowano to krótkie umundurowanie przez całą kampanię afrykańską. Ponadto, pod wpływem palącego afrykańskiego słońca mundury miały tendencję do płowienia do koloru żółto-szarego, z początkowo oliwkowego. Co ciekawe, w DAK wszyscy niezależnie od stopnia, nosili ten sam wzór munduru, różniący się tylko odznakami stopnia.
Początkowo do tego umundurowania stosowano duże korkowe hełmy, mające też chronić przed słońcem. Szybko okazało się, że w ogóle nie chronią one przed środkami bojowymi (pociskami i odłamkami), a ponadto są ciężkie i niewygodnie. W ich miejsce po prostu noszono lekkie, wysokie czapki polowe. Później sprowadzono stalowe hełmy, takie jakie stosowano w Europie. Doskonałym elementem wyposażenia okazały się być jedynie wysokie skórzane buty.
Kiedy w czerwcu 1942 r. Niemcy przejęli duże magazyny zaopatrzenia w Tobruku, zdobyto też duże ilości brytyjskiego, bardzo wygodnego umundurowania. Szybko je wykorzystano, naszywając własne dystynkcje i odznaki na brytyjskie mundury i dość szeroko je wykorzystywano. Teraz niemieckich żołnierzy trudno było z daleka odróżnić od brytyjskich… Przy okazji do linii włączono też wiele zdobycznych pojazdów, ale na nich namalowano duże czarne krzyże, a na maskach lub na dachu często rozwijano dużą czerwoną flagę ze swastyką.
Niemieccy sztabowcy przed wyruszeniem do Afryki wyobrażali sobie, że pustynia to niekończące się morze piaszczystych wydm. Część pustyni faktycznie tak wyglądała, choć ruchome piaski były z reguły nieprzejezdne, nawet dla pojazdów gąsienicowych. Jednak większa część to pustynia piaszczysto-kamienista albo wręcz kamienista. Taka też była większość dróg, które wydeptały karawany koczującej ludności arabskiej i berberskiej. Szlaki te w różnym stopniu nadawały się do ruchu pojazdów wojskowych, szczególnie kołowych.
Jednak bardzo często były na nich ostre kamienie, które miały tendencję do wbijania się pomiędzy bliźniacze koła na tylnych osiach wielu niemieckich ciężarówek, szybko przebijając opony. Do końca kampanii wiele niemieckich ciężarówek miało bliźniacze koła na tylnej osi i problemu tego w zasadzie nie rozwiązano, choć na przykład większość brytyjskich ciężarówek miało pojedyncze koła, niektóre z oponami niskociśnieniowymi.
Niemcy wyobrażali sobie, że do działań w Afryce najbardziej nadaje się okres wiosenny i jesienny. Temperatury były wówczas stosunkowo umiarkowane, a pora zimowa to w Afryce pora deszczy, nieraz ulewnych. Większość dróg zamieniała się wówczas w błoto, a wiosną na pustyni zaczynała rosnąć trawa, która znikała szybko w cieplejszych, bezdeszczowych miesiącach. W istocie jednak działania prowadzono często cały rok, także latem mimo palącego upału. Natomiast wiosną i jesienią wiały silne pustynne wiatry, szybko zamieniające się w burze piaskowe – hamsin. Te ostatnie były bardzo dokuczliwe, piasek bowiem dostawał się dosłownie wszędzie. Dla ludzi było to bardzo niekomfortowe, ale gorsze było dla sprzętu, który z czasem po takiej burzy trzeba było starannie wyczyścić. W ogóle niemieckie pojazdy bojowe i pomocnicze początkowo trafiły do Afryki bez żadnych filtrów pustynnych, co powodowało bardzo przyspieszone zużycie silników. Później zaczęto montować filtry pustynne, co poprawiło sytuację. Często były też problemy z przegrzewaniem się zespołu napędowego, szczególnie w czasie jazdy pod górę.
W ogóle do działań nadawała się jedynie północna część pustyni. Kilkanaście kilometrów od wybrzeża morza kończyła się roślinność i z reguły znikały wszelkie ludzkie osiedla, za wyjątkiem niewielkich oaz na pustyni, gdzie często krzyżowały się wielbłądowe szlaki, używane też przez wojska jako drogi. Przez kolejne 50-60 km ciągnęła się kamienisto-piaszczysta pustynia, z reguły o twardej nawierzchni, którą prawie że można się było poruszać w dowolnym kierunku. Były też na niej wzgórza i grzbiety, które w zasadzie nie dawały się pokonać z użyciem pojazdów mechanicznych i trzeba je było omijać. Nawet czołgom na niektóre z nich ciężko było podjechać. Dalej na południe, średnio około 80 km od wybrzeża, twarda nawierzchnia kończyła się i przechodziła stopniowo w lotne, nieprzejezdne piaski. Nawet człowiek z trudnością się po nich poruszał. Tamtędy prowadziły nieliczne ścieżki, wykorzystywane w zasadzie tylko przez brytyjskich komandosów z Long Range Desert Group, czy przez nieliczne włoskie jednostki specjalne. Regularne wojska się tam nie zapuszczały, bo możliwości ich ruchu w tym terenie sprowadzały się niemal do zera.
Dlatego całą wojnę w Afryce Północnej toczono w owym północnym pasie o średniej szerokości 60-90 km (czasem mniej, bardzo rzadko więcej), opierając południowe skrzydło o ten niedostępny teren. Wszystkie manewry sprowadzały się do obszaru nadmorskiego, a dodatkowo wzdłuż całego libijskiego wybrzeża biegła szosa znana jako Via Balbia, najczęściej wykorzystywana przez długie kolumny zaopatrzeniowe. Sieci kolejowej niemal nie było, więc kolei w ogóle nie wykorzystywano.
W Afryce niemieccy dowódcy szybko się przekonali, że większość terenu umożliwia ruch nie w kolumnach, ale w szerokiej ławie rozwiniętych pojazdów. W ten sposób zaczęto ugrupowywać pododdziały w swoiste „pudełka”, z elementami rozpoznawczymi z przodu, dalej rozwiniętymi czołgami, które posuwały się też po bokach i z tyłu, w środku zaś umieszczano artylerię przeciwpancerną w przedniej części, piechotę zmotoryzowaną i dowództwo w środku, dalej artylerię polową, a na końcu elementy logistyczne.
Walki na pustyni miały charakter wysoce manewrowy. Niemcy szybko wypracowali taktykę, w ramach której wyruszali do ataku zza linii ukrytych armat przeciwpancernych. Po pierwszym starciu z brytyjskimi czołgami, własne czołgi szybko się wycofywały tuż za tę linię. Brytyjczycy nie mogli powstrzymać się od pościgu, prowadzonego w kawaleryjskim stylu, na dużej prędkości. Ich czołgi były natychmiast dziesiątkowane efektywnym ogniem armat przeciwpancernych. Brytyjskie czołgi uzbrojone w działa kal. 40 mm, mając wyłącznie pociski przeciwpancerne, nie były w stanie skutecznie zwalczać pozycji niemieckich armat. Dumni synowie Albionu kilkakrotnie się na to nabrali, dopiero kiedy przybył gen. Bernard Montgomery, zakazał on stanowczo takich szarży. Ponadto w ugrupowanie bojowe brytyjskich czołgów, które w międzyczasie uzbrojono w efektywniejsze 6-funtówki kal. 57 mm, włączono działa samobieżne efektywnie niszczące pozycje niemieckich armat przeciwpancernych.
Ważna była też częsta obecność niemieckich generałów na pierwszej linii frontu. Rommel osobiście dawał przykład, niekiedy nawet włączając się do osobistego przejęcia dowodzenia określonym batalionem w kluczowych momentach walki. Inni generałowie dowodzący DAK (kiedy Erwin Rommel został dowódcą grupy pancernej, a następnie armii pancernej) oraz dowodzący dywizjami, również często dowodzili z pierwszej linii. Żołnierze to bardzo cenili, morale było wysokie. Ani Włosi, ani w większości Brytyjczycy tak nie robili, generałowie dowodzili z bezpiecznych, oddalonych od linii styczności bojowej wojsk stanowisk dowodzenia.
Włoscy sojusznicy byli natomiast słabo przygotowani do walk na pustyni. Ich dywizje w większości były piesze, miały niewystarczającą ilość środków transportu, a artyleria pochodziła w znacznej części z okresu I wojny światowej. Ich wyposażenie do działań na pustyni nie było imponujące, a wojsko źle się na pustyni czuło, przygotowane raczej do statycznej obrony w odpowiednio przygotowanych obozach. Tajemnica ich klęski z 1940 r. polegała na tym, że włoskie wojsko nie miało jak uciekać przed brytyjskim pancernym zagonem i masowo poddawało się, mając odciętą drogę wycofania się. Do tego dochodziły braki w łączności i nieumiejętne dowodzenie. Logistyka funkcjonowała, delikatnie mówiąc, nie najlepiej. Efektywność włoskiego sojusznika bardzo często denerwowała Rommla, który w związku z tym często popadał w konflikt ze swoimi włoskimi przełożonymi.
W momencie przybycia DAK do Afryki, Włosi mieli dwa korpusy armijne. X Korpus (gen. por. Mario Nuvoloni) miał dwie, częściowo zmotoryzowane dywizje: 17. DP „Pavia” i 25. DP „Bologna”. XXI Korpus (gen. por. Enea Navarrini) miał 102. Dywizję Zmotoryzowaną „Trento”, 55. DP „Savona” i 60. DP „Sabratha”. Ponadto do dyspozycji była mocno przetrzebiona 132. DPanc „Ariete”.
Kiedy tylko 3. Batalion Rozpoznawczy i 39. Dywizjon Przeciwpancerny znalazły się w Syrcie, Rommel natychmiast postawił im pierwsze zadanie bojowe – przeprowadzenie rozpoznania w kierunku oddalonej o blisko 150 km miejscowości An-Naufalijja. 20 lutego oba pododdziały dotarły do An-Naufalijja i zajęły tę miejscowość, nie napotykając nieprzyjaciela. Dzień później nadszedł rozkaz z Berlina o zmianie nazwy „sił blokujących” na Deutsches Afrikakorps. Miał on się składać z 5. Dywizji Lekkiej i 15. Dywizji Pancernej.
Dowódca pierwszej z nich, gen. mjr Johannes Streich, przybył do Libii 24 lutego. Kolejny pododdział 5. DLek, 8. Batalion Karabinów Maszynowych (8. bkm), wyładowano w Trypolisie 27 lutego 1941 r. W jego dowództwie było 9 motocykli (2 z koszem), 4 samochody osobowo-terenowe (w tym jeden VW Kübelwagen) i dwie ciężarówki oraz pluton łączności z 9 samochodami osobowo-terenowymi i dwoma motocyklami. Miał dwa plutony motocyklowe z 19 motocyklami (13 z koszem), dwoma samochodami osobowo-terenowymi i jedną półciężarówką w każdym, trzy kompanie karabinów maszynowych z 10 motocyklami (3 z koszem), 6 samochodami osobowo-terenowymi i jedną półciężarówką w dowództwie każdej oraz z trzema plutonami po cztery karabiny maszynowe MG 34 kal. 7,92 mm, 5 motocykli (dwa z koszem), 6 samochodów osobowo-terenowymi Horch 1A oraz pluton zaopatrzenia z 6 ciężarówkami, 2 samochodami osobowo-terenowymi i 3 motocyklami w każdej z kompanii. Ponadto były dwa plutony przeciwpancerne po 3 armaty PaK 36 kal. 37 mm w każdym (wraz z odpowiednią liczbą pojazdów), zmotoryzowany pluton moździerzy (3 moździerze kal. 81,4 mm i pojazdy) oraz pluton zaopatrzenia podobny do tego w każdej z kompanii. Pomimo dysponowania 36 karabinami maszynowymi MG 34, batalion miał też kilkuset piechurów, był więc w istocie batalionem piechoty zmotoryzowanej.
1 marca 8. bkm wyruszył do An-Naufalijja, by dołączyć do pozostałych dwóch pododdziałów, a 11 marca w Trypolisie zaczął się wyładunek trzonu 5. DLek – 5. Pułku Pancernego. Miał on sekcję dowodzenia (m.in. trzy PzBewg III), dwa plutony czołgów lekkich w dowództwie (po 3 PzKpfw I i 2 PzKpfw II), kompanię remontowo-ewakuacyjną i dwa bataliony pancerne. W każdym z nich było dowództwo (2 PzBewg I i jeden PzKpfw II), pluton czołgów lekkich (2 PzKpfw I i 3 PzKpfw II), dwie kompanie czołgów lekkich po dwa plutony czołgów lekkich (2 PzKpfw I i 3 PzKpfw II) i dwa plutony czołgów średnich (po 5 PzKpfw III) i kompania czołgów średnich z plutonem czołgów lekkich (2 PzKpfw I i 3 PzKpfw II) i dwoma plutonami czołgów średnich (po 5 PzKpfw IV). Faktyczny stan pułku (wraz z niewielką rezerwą czołgów) to 25 PzKpfw I, 45 PzKpfw II, 71 PzKpfw III (wszystkie z armatami kal. 50 mm), 20 PzKpfw IV i siedem czołgów dowódczych.
Ponieważ Brytyjczycy skierowali część swoich sił z Afryki do Grecji, na wiadomość o pojawieniu się silniejszego przeciwnika, zaczęli się stopniowo wycofywać z Cyrenajki. Tymczasem 23 marca Rommel wysłał 3. Batalion Rozpoznawczy, by zajął El Agheilę (Al Ukalję). Tego samego wieczoru batalion wyruszył, a jego kompania motocyklowa podeszła do brytyjskich pozycji od północnego zachodu, a samochody pancerne i reszta batalionu – od południowego zachodu. Nad ranem cały batalion zaatakował El Agheilę, uzyskując zaskoczenie. Po krótkiej walce pozycja została zdobyta a miasteczko zajęte, australijscy żołnierze z niewielkiego garnizonu wycofali się na wschód. Rommel nie poprzestał na tym i natychmiast nakazał pościg do Mersa el Brega (Marsá al-Burayqa). Miasteczko to, 30 km na wschód od El Agheili, leżało między wybrzeżem, a słonymi bagnami, stanowiło więc przewężenie w nadającym się do walki obszarze. Rommel spodziewał się tu więc silnego oporu Brytyjczyków. Jednak 30 marca do El Agheili zdołała podejść tylko część czołgów z 5. ppanc, mogąca wzmocnić trzy wcześniej wspomniane pododdziały 5. DLek.
Pierwszy atak Niemców został odparty, głównie ogniem artylerii. Jednak gen. Streich wezwał dowódcę 8. bkm i nakazał mu wraz z zapadnięciem ciemności przejście na lewe skrzydło, starając się zaatakować pozycje pod Mersa el Brega od strony wybrzeża. Batalion karabinów maszynowych wyruszył po zmroku i wkrótce odkryto, że kilka kilometrów od szosy Via Balbia brytyjskie okopy się kończą. Niemieccy piechurzy obeszli te okopy od północy i znaleźli się za nimi. Rozgorzała krótka, zacięta walka. Atak części 5. Pułku Pancernego od czoła spowodował wycofanie się brytyjskich wojsk. Krytyczna pozycja pod Mersa el Brega do 1 kwietnia została zdobyta. Zmotoryzowany 8. bkm ruszył za Brytyjczykami w pościg i do zmroku dotarł na odległość 35 km na wschód od Mersa el Brega, kiedy zatrzymał go ogień brytyjskiej artylerii.
W tym czasie, do elementów 5. Dywizji Lekkiej dołączył kolejny pododdział, 1. Dywizjon 75. Pułku Artylerii Zmotoryzowanej. Miał on w swoim składzie trzy baterie z łącznie 12 haubicami LeH 18 kal. 105 mm holowane przez ciągniki półgąsienicowe SdKfz 7. Właśnie teraz ten dywizjon włączono do walki, 2 kwietnia rano. Brytyjską obronę udało się przełamać i niemieckie pododdziały zatrzymały się dopiero przy polach minowych pod Agedabia (Adżdabija).
Tego dnia doszło też do pierwszego starcia niemieckich sił pancernych z brytyjskimi czołgami. Elementy brytyjskiej 2. DPanc ukryły się za wydmami, na południe od Via Balbia. Wykryło je tam rozpoznanie lotnicze. Na ich spotkanie ruszyły czołgi batalionu z 5. ppanc. Wkrótce napotkano czołgi A13 Cruiser Mk IV z 3. BPanc z 2. Dywizji Pancernej. Po krótkiej walce brytyjskie czołgi wycofały się, Niemcy mieli trzy uszkodzone wozy. W każdym razie niebezpieczeństwo ataku ze skrzydła zostało zażegnane. Agedabia też została zdobyta pod wieczór 2 kwietnia przez 8. bkm i 39. dppanc. W ślad za Niemcami podążały włoska 132. DPanc „Ariete” i 27. DP „Brescia” (częściowo zmotoryzowana). Konsolidowały one zdobycze i organizowały osłonę niezwykle
ważnej szosy Via Balbia.
Agedabia leży ok. 12 km od wybrzeża, ale przy samym rogu Zatoki Wielka Syrta. Dlatego wybrzeże skręca tu zdecydowanie na północ, w kierunku miasta portowego Bengazi leżącego na samym skraju zatoki. W tym właśnie kierunku wycofały się brytyjskie wojska. W ślad za nimi ruszył 3. brozp, który już w ciągu dnia 2 kwietnia ominął brytyjską obronę w Agedabia od strony wybrzeża morskiego (od północnego zachodu). Po drodze doszło do starcia z brytyjskimi samochodami pancernymi, ale i te, po krótkiej walce, wycofały się.
Tymczasem główne siły 5. DLek Rommel skierował nie na północ, wzdłuż wybrzeża, ale drogą przez pustynię na północny wschód, w kierunku położonej na południe od Derny (Darny) miejscowości Mechili (Al-Machili) i dalej do samej Derny. Erwin Rommel słusznie założył, że Brytyjczycy będą się wycofywali dłuższą, ale pewną drogą Via Balbia wzdłuż wybrzeża, najpierw na północ do Bengazi, a następnie na wschód, do Derny. Dlatego postanowił wysłać 5. DLek skrótem drogą przez pustynię, na północny wschód. Miał nadzieję na odcięcie brytyjskich wojsk w tym rejonie. Nie jest to jednak takie proste, bo do Derny było prawie 650 km. Po drodze nie było żadnych osiedli, żadnej oazy. Gdyby dywizja utknęła w trakcie marszu i gdyby skończyły się zapasy wody, cały jej stan osobowy byłby skazany na zagładę. Ryzyko było olbrzymie. A gdyby droga okazała się nieprzejezdna? A gdyby pododdziały pogubiły się w terenie pozbawionym punktów orientacyjnych?
A przecież Niemcy korzystali z włoskich, bardzo niedokładnych map. Brytyjskie mapy były o wiele dokładniejsze i niezwykle w Deutsches Afrikakorps cenione. W dodatku służby zaopatrzenia DAK wydały jeszcze jedno ostrzeżenie: będzie problem z pękającymi na kamieniach oponami, zwłaszcza w ciężarówkach. A Włosi wydali inne – wzdłuż drogi w kierunku Mechili wycofując się w 1940 r., włoskie wojska ustawiły wiele min…
Rommel nie przejął się tym, osobiście obejrzał drogę lecąc swoim samolotem Fi 156 Storch i uznał, że przemarsz jest możliwy. Nakazał 5. DLek ruszyć w kierunku Mechili i dalej do Derny. Tyle, że kolumna dywizji (5. ppanc, 8. bkm, 39. dppanc, 1. da z 75. pa, służby zaopatrzenia), zatrzymała się ledwie 20 km od Mersa el Brega. Natychmiast pojawił się Rommel. Okazało się, że pojazdy już nie mają paliwa. Kazał on rozładować wszystkie ciężarówki z całej kolumny i odesłać je do Trypolisu po paliwo. Około 1000 km!
Już 4 kwietnia ciężarówki wróciły z paliwem i kolumna ruszyła. Zaraz potem kilka pojazdów wyleciało na minach, ale mimo to marsz kontynuowano. Nieco dalej pojazdy kołowe zaczęły grzęznąć w piasku. Wkrótce kolumna znów stanęła. Do przodu wysunięto ciągniki półgąsienicowe, które powoli zaczęły wyciągać pojazdy, które utknęły. Dopiero w południe, 5 kwietnia czołówka kolumny dotarła do miejsca 20 km przed Mechili. Znów zatrzymano się z braku paliwa, w rozciągniętej formacji, w miarę jak pojazdy zatrzymywały się z pustymi zbiornikami. Próba choć częściowego zaopatrzenia kolumny w paliwo z powietrza, skończyła się szybkim zniszczeniem dwóch, trzysilnikowych samolotów transportowych Ju 52, które wylądowały na dnie wyschniętego słonego jeziora, zostały zaraz zaatakowane przez brytyjskie myśliwce, ostrzelane i podpalone. 5. Dywizja Lekka efektywnie utknęła, przynajmniej na razie.
Jak się okazało, Rommel przewidział to. Dlatego jedna kompanię z 8. bkm, jedną z 39. dppanc i kompanię saperów, zaopatrzył w dużą ilość paliwa i wysłał drogą z Agedabia (Adżdabija) drogą nieco bardziej na północ, ale biegnącą wprost do Derny. Grupa ta, pod osobistym dowództwem dowódcy 8. bkm, mjr. Gustava Ponatha, miała do pokonania krótszą drogę, bardziej „na skróty” – około 450 km. W zasadzie grupa nie poruszała się drogą, a niemal przez otwarty teren pustyni. Mjr Ponath musiał polegać głównie na kompasie, nie mając innych punktów orientacyjnych. Dla całej 5. Dywizji Lekkiej, nawet według Rommla, droga ta była zbyt ryzykowna. Kiedy 5 kwietnia 1941 r. grupa batalionowa mjr. Ponatha dotarła do miejsca znanego jako Bir ban Gania, na kawałku równego twardego terenu czekały już dwa samoloty transportowe Ju 52 z paliwem, jakie zdołały tu wylądować. Spod skrzydła jednego z nich, wyłonił się… Rommel!
Po uzupełnieniu paliwa, ruszono dalej. Już po 30 km marszu trafiono na pole minowe. Stracono kilka pojazdów, kilku zabitych i rannych, mimo tu udało się pomaszerować dalej. 6 kwietnia nad kolumną pojawił się Fi 156 Storch, który wylądował w pobliżu. Oczywiście, wysiadł z niego gen. por. Erwin Rommel, cały czas monitorując postępy przemieszczania się wojsk. Nakazał marsz na Mechili, by stąd, już drogą, ruszyć do Derny. W rejon Mechili dotarło tylko sześć pojazdów, pozostałe bowiem utknęły w piasku i usiłowano je wydobyć. Teraz Rommel nakazał obejść Mechili i ruszyć wprost na Dernę. Całość batalionowej grupy bojowej zbierała się stopniowo w rejonie na północ od Mechili, ale w pewnej odległości od Derny zatrzymano się z braku paliwa.
Wydawało się, że to koniec marszu. Tymczasem pojawił się brytyjski konwój ciężarówek, który znalazł się w złym miejscu i złym czasie. Zaskoczonych Brytyjczyków wzięto do niewoli bez walki. Zebrano 244 jeńców, w tym czterech oficerów. Brytyjskie ciężarówki były wypełnione paliwem, wodą i innymi dobrami. Wykorzystano nie tylko to wszystko, ale też i zdobyte ciężarówki. Tuż przed Derną zdobyto kolejny konwój, złożony z około 100 ciężarówek. Znów wzięto do niewoli mniej więcej 200 jeńców. Nie miał ich jednak kto pilnować, więc po odebraniu broni, Brytyjczycy zostali zwolnieni.
W nocy z 6 na 7 kwietnia batalionowa grupa bojowa dotarła pod samą Dernę, a następnego dnia w jej ręce wpadło dwóch najcenniejszych jeńców. Byli to gen. por Richard O’Connor i gen. por. Philip Neame, którzy zabłądzili w ciemnościach i trafili przypadkowo pod Dernę, nawet nie wiedząc, że są tu już niemieckie wojska. Pierwszy z nich miał objąć dowództwo sił brytyjskich w Cyrenajce, a drugi je zdać. Teraz obaj znaleźli się w niewoli, trafiając do obozu jenieckiego we Włoszech, z którego uwolniono ich w grudniu 1943 r. Gen. por. O’Connor objął później dowództwo korpusu, którym dowodził w Europie Zachodniej w latach 1944-1945, a dla gen. Neame nie znaleziono zatrudnienia, choć pozostał w służbie czynnej do końca wojny. Teraz
jednak byli w rękach Niemców.
Mimo tej cennej zdobyczy, 7 kwietnia nie udało się zdobyć Derny, niemiecki batalion był zbyt słaby. Kolejna próba podjęta następnego dnia, przyniosła jednak niespodziewany sukces, Derna została zdobyta przez słabe siły mjr. Ponatha (awansowanego zaraz na podpułkownika). Potrzebowała jednak wzmocnienia, a 5. Dywizja Lekka wciąż była unieruchomiona w rejonie Mechili. Tymczasem do Mechili dotarł zmotoryzowany batalion włoskiej piechoty oraz następny pododdział 5. DLek – 606. Dywizjon Artylerii Przeciwlotniczej, mający w swoim składzie trzy kompanie po trzy plutony z czterema samobieżnymi działami SdKfz10/4 (pojedyncza armata przeciwlotnicza kal. 20 mm na transporterze półgąsienicowym), razem 36 takich dział oraz wiele pojazdów towarzyszących. Kiedy teraz brytyjskie myśliwce znów usiłowały ostrzelać Ju 52 lądujące z paliwem, przywitał je gęsty ogień przeciwlotniczy. Jeden z brytyjskich myśliwców zestrzelono.
Niedługo potem cała 5. Dywizja Lekka zaczęła się stopniowo zbierać tuż pod Mechili, kiedy dwa dni wcześniej do rozproszonych wozów dotarła kolumna zaopatrzeniowa z paliwem i wodą. Dopiero 8 kwietnia udało się zdobyć Mechili bronioną przez indyjską 3. Brygadę Zmotoryzowaną, tracąc przy tym dwa czołgi PzKpfw III i jeden PzKpfw IV. Do tego momentu brytyjskie wojska w większości zdołały się wycofać na wschód, obchodząc słaby niemiecki posterunek w Dernie, więc Rommel podjął nową decyzję – większość 5. DLek skierować wprost na położony dalej na wschód Tobruk. Bardzo potrzebował tego ważnego portu, bo wożenie zaopatrzenia na odległość blisko 1500 km z Trypolisu, okazało się być zmorą. Tymczasem Włosi posuwający się Via Balbia za 3. Batalionem Rozpoznawczym zdołali zająć opuszczone przez Brytyjczyków Bengazi, ale port ten w ograniczonym stopniu nadawał się do wykorzystania. Wiosną i latem 1941 r. wyładowywano tu około 600-750 ton zaopatrzenia dziennie, a w Trypolisie średnio 1500 ton dziennie. W tej sytuacji, przydałby się jeszcze Tobruk, który wraz z Bengazi pozwoliłby dostarczać zaopatrzenie bliżej frontu. Inna sprawa, że droga morska do Trypolisu była bezpieczniejsza, niż do Bengazi, bliżej brytyjskiej bazy morskiej w Aleksandrii.
Nie tracąc czasu gen. por. Rommel wysłał grupę bojową (Kampfgruppe, KG) złożoną z 3. Batalionu Rozpoznawczego i 8. Batalionu Karabinów Maszynowych, powierzając jej dowództwo gen. por. Heinrichowi von Prittwitz, przybyłemu już do Afryki dowódcy 15. Dywizji Pancernej, która wciąż wyładowywała się w Trypolisie. 9 kwietnia grupa ta bezzwłocznie ruszyła w kierunku Tobruku. Po wykonaniu niezbędnych obsług technicznych, uzupełnieniu paliwa i amunicji, w ślad za nią w kierunku Tmimi (At-Tamimi), wzdłuż Via Balbia ruszył też 5. Pułk Pancerny (płk Herbert Olbrich), około 60 km na wschód od Derny. Tymczasem KG von Prittwitz dotarła do Acromy, zaledwie 30 km na zachód od Tobruku.
Miasto było dobrze ufortyfikowane, jeszcze przez Włochów, począwszy od 1935 r. Na podejściach do Tobruku w promieniu 15 km była długa na 54 km (w obwodzie półkola) linia 128 umocnień, z pierwszą linią i cofniętą o 600 m drugą linią polowych umocnień. Całość została wzmocniona zasiekami z drutu kolczastego, polami minowymi i rowami przeciwpancernymi. W dodatku na linii umocnień wykorzystano naturalne wzgórza o wysokości 140 do 160 m nad poziomem morza i nisko położonego terenu wokół. Obronę twierdzy Tobruk zorganizowano w oparciu o kompletną australijską 9. Dywizję Piechoty (trzy brygady, pułk artylerii polowej), pozostałości indyjskiej 3. Brygady Zmotoryzowanej oraz brytyjską 3. Brygadę Pancerną z 60 sprawnymi czołgami.
9 kwietnia 8. bkm został na chwilę zatrzymany w rejonie El Gazala (Ajn al-Ghazala), 60 km na zachód od Tobruku, ale wkrótce KG von Prittwitz ruszyła dalej. Za nią posuwał się 5. ppanc, a za nim włoskie 102. DZmot „Trento” i 27. DP „Brescia”. 10 kwietnia Rommel wydał rozkaz do ataku na twierdzę Tobruk. Elementy 5. Dywizji Lekkiej miały obejść brytyjską obronę od południa i zaatakować Tobruk od południowego wschodu, a siły włoskie – od zachodu. Po elementach 5. DLek, pierwsza pod Tobruk przybyła zmotoryzowana część 27. DP „Brescia”, którą faktycznie dowodził niemiecki doradca włoskiego dowódcy, gen. mjr Heinrich Kirchheim. Zaraz potem australijska bateria artylerii polowej trafiła VW 82 Kübelwagen którym jechał gen. mjr Heinrich von Prittwitz und Gaffron, był to pierwszy niemiecki generał, który zginął w Afryce Północnej. Jego 15. DPanc nie zdążyła jeszcze wziąć udziału w walkach, a już straciła dowódcę.
Niedługo potem australijski ogień przygwoździł też piechurów z 8. bkm, którzy pod ogniem artylerii odesłali swoje pojazdy do tyłu, na bezpieczną odległość i na pieszo usiłowali obejść obronę od południa. Mimo wsparcia dywizjonu niemieckiej artylerii, batalion nie był w stanie kontynuować swojego marszu. 11 kwietnia przybył drugi, identyczny batalion, który stopniowo maszerował aż z Trypolisu – 2. Batalion Karabinów Maszynowych (15. DPanc). To właśnie te dwa bataliony i trzy kompanie saperów przydzielone do nich, utworzyły razem późniejszy 200. Pułk Zmotoryzowany 5. Dywizji Lekkiej, drugi główny element bojowy obok 5. Pułku Pancernego. Dowodzenie całości sił niemieckich pod Tobrukiem, po śmierci gen. mjr. von Prittwitza, objął gen. mjr Johannes Streich.
11 kwietnia po południu rozpoczął się atak 5. ppanc (który miał jednak tylko 20 sprawnych czołgów pod Tobrukiem) i 8. bkm. Ten ostatni miał niepełny stan około 500 ludzi, ponieważ od 1 kwietnia stracił 27 zabitych, 81 rannych, 13 zaginionych i 80 powalonych chorobami. Ci ostatni cierpieli głównie z powodu dezynterii, która była spowodowana słabymi warunkami higienicznymi. W dodatku, Niemcy w przeciwieństwie do Brytyjczyków, którzy przykładali dużą wagę do budowy krytych latryn polowych, załatwiali się do otwartych dołów, skąd liczne muchy roznosiły groźne zarazki.
Mimo wsparcia nowo przybyłego, korpuśnego I. Dywizjonu 18. Pułku Artylerii Przeciwlotniczej Luftwaffe, natarcie załamało się, czołgi bowiem natrafiły na rów przeciwpancerny
i nie mogły dalej wspierać natarcia. Wspomniany dywizjon miał trzy baterie po cztery armaty Flak 18 kal. 88 mm, holowane półgąsienicowymi ciągnikami SdKfz 7, wraz z odpowiednią liczbą pojazdów towarzyszących (np. po 20 ciężarówek w każdej baterii), a także dwie baterie po sześć armat Flak 38 kal. 20 mm w każdej, razem po 12 dział obu typów. Dywizjon ten później przydzielono praktycznie na stałe do 15. DPanc, a do 5. DLek (wkrótce 21. DPanc) trafił znacznie później podobny I. Dywizjon 33. Pułku Artylerii Przeciwlotniczej, mający nieco inną organizację: trzy baterie po dwie armaty Flak 38 kal. 20 mm holowane przez samochody Horch 1A i cztery armaty Flak 18 kal. 88 mm, holowane półgąsienicowymi ciągnikami SdKfz 7, razem 6 Flak 38
kal. 20 mm i 12 FlaK 18 kal. 88 mm.
13 kwietnia podjęto ponowny atak, przy wsparciu dywizjonu artylerii przeciwlotniczej, który szybko stracił dwa działka kal. 20 mm, strzelające do celów naziemnych. Jednak cięższe armaty Flak 18 kal. 88 mm pomogły zlikwidować kilka pozycji australijskiej artylerii. Atak jednak znów skończył się niepowodzeniem, a w dodatku dalszych strat przysporzył australijski kontratak. Do rana 14 kwietnia 8. bkm miał 40 zabitych.
Nad ranem przybyła też inna korpuśna jednostka, przydzielona do 5. Dywizji Lekkiej – 605. Dywizjon Artylerii Przeciwpancernej. W odróżnieniu od holowanych armat w organicznym 39. dppanc, miał on cztery kompanie po 9 samobieżnych dział Panzerjager I z czeskimi armatami kal. 47 mm, razem 27 takich wozów. Natarcie w Wielkanocną niedzielę, 14 kwietnia wsparł też 5. Pułk Pancerny, który zdołał wystawić już 38 czołgów. W wyniku ataku 8. bkm został zdziesiątkowany. Aż 168 jego oficerów i żołnierzy dostało się do australijskiej niewoli. Wielu poległo, w tym ppłk Gustav Ponath, dowódca pododdziału. Z całego batalionu liczącego około 700 ludzi zdolnych do walki po niemieckiej stronie pozostało jedynie 112. Z kolei 5. ppanc stracił w walce aż 17 czołgów. 16 kwietnia rezultatu nie przyniósł też atak części włoskiej 132. Dywizji Pancernej „Ariete”.
17 kwietnia pod Tobruk przybył pierwszy element bojowy wyładowywanej 15. DPanc – 15. Batalion Motocyklowy. Miał on trzy kompanie motocyklowe po 178 ludzi na 46 motocyklach z wózkiem i 11 motocyklach bez wózka oraz 16 samochodach różnych typów. W kompanii było też 13 karabinów maszynowych MG 34 kal. 7,92 mm oraz trzy moździerze kal. 50 mm. Czwarta kompania była kompanią karabinów maszynowych z dwoma plutonami karabinów maszynowych (razem 16 MG 34 kal. 7,92 mm) oraz plutonem moździerzy (dwa moździerze kal. 81,4 mm), z nieco większą liczbą samochodów i mniejszą motocykli, a piąta kompania była kompanią ciężką, ze 190 ludźmi, plutonem saperów, plutonem dział piechoty (2 LeIG 18 kal. 75 mm holowane przez samochody Horch 1A) i plutonem przeciwpancernym (3 PaK 36 kal. 37 mm holowane Horchami 1A).
Kiedy jednak do 18 kwietnia kolejne próby zdobycia Tobruku nie przyniosły rezultatu, Rommel w końcu przestał bić głową w mur i postanowił poczekać na przybycie większej części 15. Dywizji Pancernej, której dowódcą był teraz płk (wkrótce gen. mjr) Hans-Karl Freiherr von Esebeck. Tymczasem, mimo problemu pod Tobrukiem, gen. por. Rommel postanowił wysłać 3. brozp, I./33. paplot, 15. bmot (trzy kompanie motocyklowe) oraz 33. dppanc z 15. DPanc (organizacja nieco inna niż w przypadku 39. dppanc, miał on bowiem obok dwóch kompanii holowanych armat przeciwpancernych PaK 36 kal. 37 mm po 12 dział także kompanię dział samobieżnych Panzerjager I kal. 47 mm z 9 działami) w kierunku Fort Capuzzo, małej włoskiej kolonii leżącej
przy samej granicy z Egiptem.
Celem było rozpoznanie przeciwnika walką, przed dalszym atakiem w kierunku Kanału Sueskiego, który Rommel postanowił zdobyć za wszelką cenę. Całością tej grupy dowodził płk Maximilian von Herff, dowódca 115. Pułku Zmotoryzowanego z 15. DPanc i dlatego improwizowany oddział otrzymał nazwę KG von Herff. Ciekawostką jest to, że płk von Herff na początku 1942 r. wrócił do Europy i przeszedł do Waffen SS, walcząc m.in. z powstaniem w Getcie Warszawskim. W SS dosłużył się stopnia obergruppenführer (trzygwiazdkowy generał). Zmarł w obozie jenieckim w 1945 r.
4. i 5. Kompania z Kradschützen-Bataillon 15 (15. bmot), które przybyły później, zaangażowano dla odmiany w walkach o Tobruk. Tymczasem Kampfgruppe von Herff zajęła Bardię i 19 kwietnia Fort Capuzzo, umacniają się tam. 24 kwietnia dokonano wypadu do płotu granicznego pomiędzy Libią a Egiptem, ale silny ogień Brytyjczyków zmusił Niemców do wycofania się do Fort Capuzzo. Kiedy jednak 27 kwietnia Brytyjczycy wycofali się, von Herff zajął pozycje obronne od Sidi Omar do przełęczy Halfaya, już po egipskiej stronie. Do grupy bojowej KG von Herff zdołano też dosłać niewielki włoski pododdział, w tym baterię artylerii polowej.
27 kwietnia do Afryki przybył gen. por. Paulus, wówczas kwatermistrz OKH, mający nadzorować jak najszybszy przerzut całej 15. DPanc do Afryki. Aby ten proces przyśpieszyć, postanowiono wykorzystać dwie grupy transportowe Ju 52 do przerzutu piechurów dywizji z Włoch do Derny. Już 28 kwietnia pod Tobruk dotarł I. Batalion ze 115. Pułku Zmotoryzowanego 15. DPanc oraz jej 33. Batalion Saperów. Tego dnia podjęto kolejną próbę szturmu Tobruku, znów zakończoną niepowodzeniem. Równocześnie jednak pod to miasto kierowano dalsze uzupełnienia, w tym świeżych żołnierzy do odbudowania 8. bkm, jednego z dwóch batalionów tworzących 200. pzmot (płk Gerhard Graf von Schwerin Aufstellung) z 5. Dywizji Lekkiej. Kolejne ataki przerwano jednak 1 maja.
Sytuacja zaczęła się jednak komplikować w rejonie Przełęczy Halfaya. Teraz, po ściągnięciu części sił pod Tobruk, który dla Rommla był jak cierń na jego tyłach, który utrudniał ruch kolumn zaopatrzeniowych na wschód poprzez ostrzał dostępnych dróg i możliwość przeprowadzenia ataku blokującego owe drogi. Na przełęczy pozostała więc kompania motocyklistów z 15. bmot oraz bateria włoskiej artylerii polowej. 15 maja atak brytyjskiego wzmocnionego batalionu piechoty na wzgórze po północnej stronie oraz atak na przełęcz 22. Brygady Gwardii (zmotoryzowanej) wspartej przez 22 czołgi piechoty Matilda. Po brytyjskim ataku, do „swoich” wróciło 12 żołnierzy Osi… Równocześnie 7. Brygada Pancerna (wówczas w składzie 7. DPanc) 29 czołgami szybkimi, samochodami pancernymi i artylerią przeciwpancerną zajęła Sollum i Fort Capuzzo. Rommel na spotkanie Brytyjczyków wysłał I. Batalion 8. Pułku Pancernego (15. DPanc). Kontratak niemieckich czołgów został jednak odparty przez brytyjską piechotę z armatami przeciwpancernymi.
W tym miejscu warto wspomnieć, że w ciągu maja pod Tobruk ściągnięto całą 15. DPanc. Dywizja ta była silniejsza od 5. DLek, poza bowiem niemal identycznym pułkiem pancernym (8. ppanc, ppłk Hans Cramer) miała całą brygadę zmotoryzowaną – 15. Schützen-Brigade, pod dowództwem gen. mjr. Erwina Menny. Składała się ona z dwóch pułków zmotoryzowanych (w 5. DLek był tylko jeden 200. pzmot z dwoma batalionami): 104. pzmot (płk Gustav-Georg Knabe) i 115. pzmot (ppłk Werner Marcks). Oba pułki składały się (początkowo) z dwóch batalionów piechoty zmotoryzowanej po trzy kompanie piechoty w każdym z nich. Każdy batalion otrzymał też czwartą kompanię karabinów maszynowych, w których było też sześć armat przeciwpancernych PaK 36 kal. 37 mm ciągnionych przez samochody Horch 1A. Piątą kompanią w batalionie była kompania dział piechoty z czterema LeIG 18 kal. 75 mm i dwoma sIG 33 kal. 150 mm, ciągnionymi przez ciągniki półgąsienicowe. Poza dwoma pułkami (razem cztery bataliony), w brygadzie był też opisany już 15. Batalion Motocyklowy.
15. DPanc miała też pełny pułk artylerii – 33. Pułk Artylerii Zmotoryzowanej, z dwoma dywizjonami haubic LeFH 18 kal. 105 mm i dywizjonem haubic sFH 18 kal. 150 mm ciągniętymi przez ciągniki półgąsienicowe. Każdy dywizjon miał trzy baterie po cztery działa oraz baterię dowodzenia. Ponadto w dowództwie pułku była bateria rozpoznania artyleryjskiego, w którym m.in. było 13 transporterów półgąsienicowych SdKfz 251/3 z radiostacjami. Skład dywizji uzupełniały wspomniane już 33. Batalion Rozpoznawczy i 33. Dywizjon Przeciwpancerny, a także 33. Batalion Saperów, 33. Batalion Łączności (później przemianowany na 78. bł) i tyły dywizji. Mając 5. Dywizję Lekką (dwa bataliony czołgów, dwa bataliony karabinów maszynowych, dywizjon artylerii polowej, batalion rozpoznawczy, dywizjon przeciwpancerny) i 15. Dywizję Pancerną (dwa bataliony czołgów, cztery bataliony zmotoryzowane, batalion motocyklowy, trzy dywizjony artylerii polowej, batalion rozpoznawczy, dywizjon przeciwpancerny) oraz pododdziały korpuśne (samobieżny dywizjon przeciwpancerny, dwa dywizjony artylerii przeciwlotniczej Luftwaffe), DAK stał się teraz pełnowartościowym, choć stosunkowo niewielkim korpusem.
26 maja 1941 r. na rozkaz Rommla podjęto operację „Skorpion” – atak mający na celu odzyskanie Przełęczy Halfaya. Do ataku ruszył cały 8. Pułk Pancerny z dołączonym do niego batalionem pancernym z 5. ppanc, pod dowództwem ppłk. Hansa Cramera, dodatkowo wzmocnione elementami artylerii przeciwlotniczej. Osłonę skrzydła zgrupowania pancernego stanowiły oba bataliony rozpoznawcze (3. i 33. brozp) pod wspólnym dowództwem dowódcy 3. brozp, którym był ppłk Irnfried Freiherr von Wechmar. Niespodziewany kontratak powiódł się i do wieczora Przełęcz Halfaya została odzyskana przez Niemców. Na linii od przełęczy do wybrzeża morza ustanowiono linię obrony, którą postanowiono umocnić, jako bazę dla przyszłego natarcia w kierunku Kanału Sueskiego.
W rejonie granicy egipsko-libijskiej wybrzeże na krótkim odcinku biegnie z północy (Libia) na południe (Egipt), po czym zarówno w Libii jak i w Egipcie skręca na linię wschód – zachód. Rejon ten, od portu Bardia (około 30 km w głąb Libii od granicy) do Solum zaraz po egipskiej stronie i jeszcze kilkanaście kilometrów dalej charakteryzuje się tym, że mniej więcej wzdłuż wybrzeża, około 5-10 km od morza, biegnie trudna do pokonania naturalna, skalista skarpa. Na obszarze około 50-60 km można się poruszać albo przy samym morzu, wzdłuż Via Balbia lub jej egipskiego przedłużenia biegnącego do Aleksandrii, albo też przez otwartą kamienistą pustynię po południowo zachodniej stronie skarpy, aż do przejścia twardego pasa pustyni w piaszczyste, nieprzejezdne wydmy około 50-60 km od wybrzeża.
Jedynym miejscem, gdzie ową skarpę można przekroczyć w jedną bądź drugą stronę, jest właśnie wspomniana Przełęcz Halfaya, leżąca kilka kilometrów od granicy, po egipskiej stronie. Za przełączą, po egipskiej stronie, skarpa oddala się wyraźnie od wybrzeża. Kto chce przejechać z Libii do Egiptu musi albo ruszyć bardzo wąskim pasem między skarpą a wybrzeżem, albo przejść z libijskiej pustyni przez Przełęcz Halfaya do egipskiej twardej, kamienistej części pustyni. Przez otwartą pustynię na południe od skarpy nie da się przejść w głąb Egiptu, skarpa bowiem ukosem przegradza drogę do Egiptu, biegnąc na południowy wschód, niemal do piaskowych wydm dalej na południu. Nieco bardziej na północny zachód od Przełęczy Halfaya, około 12 km, leży miejscowość Sollum, ostatnia po egipskiej stronie.
Po włoskiej stronie większą miejscowością, ale oddaloną około 20 km od morza jest Fort Capuzzo, a 30 km na północ od niego port Bardia, leżący oczywiście na samym wybrzeżu. Mnie więcej 10 km na zachód od Fort Capuzzo znajduje się grzbiet o wysokości nieco ponad 200 m nad poziomem morza.
15 czerwca 1941 r. Brytyjczycy przypuścili swoje natarcie na niemieckie pozycje. Niemcy byli przygotowani, jedną bowiem z mocnych stron DAK były pododdziały rozpoznania radiowego. Zadziwiające jest to, że Brytyjczycy, którzy z pomocą polskich matematyków „rozgryźli” Enigmę, niemiecką maszynę szyfrującą, przechwytując strumienie niezwykle cennej niemieckiej korespondencji radiowej, sami nie zachowywali dostatecznej dyscypliny łączności. Ich depesze radiowe, podawane albo otwartym tekstem, albo zaszyfrowane w prymitywny sposób, były systematycznie przechwytywane przez pododdziały rozpoznania radiowego DAK i odpowiednie wnioski z nich płynące szybko trafiały do Rommla i innych niemieckich dowódców. Dlatego właśnie Niemcy wiedzieli o planowanej operacji „Battleaxe”, łącznie ze znajomością ogólnego planu całej operacji.
Cały Deutsches Afrikakorps został spod Tobruku ściągnięty na egipsko-libijską granicę, w pierwszej połowie czerwca 1941 r. 21. Dywizja Pancerna znalazła się bliżej wybrzeża, a 5. Dywizja Lekka w rejonie Fort Capuzzo. Elementy włoskiej 132. Dywizji Pancernej rozlokowano na zachodnim skrzydle, czyli (patrząc od strony frontu niemieckiego) – na prawym skrzydle. Zadaniem tej ostatniej było zapobiegnięcie możliwości obejścia niemieckich linii od strony otwartej pustyni. Wzmocnienie niemieckich pozycji armatami kal. 88 mm z obu dywizjonów artylerii przeciwlotniczej pozwoliło na skuteczne ostrzeliwanie brytyjskich czołgów z dużej odległości. Co prawda tuż przed operacją otrzymali oni drogą morską 238 czołgów, w tym 135 Matilda i 82 nowe Crusadery, to jednak te ostatnie wciąż były uzbrojone w mało skuteczną 2-funtową armatę kal. 40 mm. Największą wadą tej armaty był brak do niej pocisków odłamkowo-burzących, co praktycznie czyniło je bezsilne w walce z artylerią przeciwpancerną. W dodatku współdziałanie niemieckich czołgów z własną artylerią przeciwpancerną, wciąganie brytyjskich czołgów we własne zasadzki przeciwpancerne przez niemieckie czołgi, przypieczętowało klęskę operacji „Battleaxe”.
Niemcy bardzo umiejętnie przeprowadzali kolejne kontrataki, osłabiając i dezorganizując atakujących Brytyjczyków. Tym ostatnim udało się co prawda zdobyć Fort Capuzzo, ale nie udało im się opanować Przełęczy Halfaya, trzymanej przez I. Batalion 104. Pułku Zmotoryzowanego, dowodzony przez kpt. Wilhelma „Papa” Bacha. Kpt. Bach, oficer rezerwy, w „cywilu” był… luterańskim pastorem, stąd przezwisko „papa”. Trzeba przyznać, że jego świątobliwość bardzo umiejętnie dowodził batalionem zmotoryzowanym i przydzieloną mu artylerią przeciwpancerną… Za jego działania na Przełęczy Halfaya wielebny Bach otrzymał Krzyż Rycerski Krzyża Żelaznego.
7. Brygada Pancerna, po rozjechaniu obrony w Fort Capuzzo i odepchnięciu batalionu z 5. ppanc, 16 czerwca pędziła wprost na Bardię, ale „nadziała się” na zasadzkę zorganizowaną przez cały 33. dywizjon przeciwpancerny, z jednym przydzielonym mu działem przeciwlotniczym kal. 88 mm. Dodatkowo, obronę wsparł kontratak czołgów 8. ppanc. Pułk stracił blisko połowę swoich czołgów (część z nich wyremontowano później i przywrócono do służby), ale brytyjskie natarcie zostało ostatecznie zatrzymane. Bardia pozostała w rękach wojsk Osi.
Skutkiem klęski operacji „Battleaxe” były zmiany w brytyjskim dowództwie. Naczelny dowódca na Bliskim Wschodzie, gen. Archibald Wavell, został odesłany do Indii, zamieniając się miejscami z dotychczasowym dowódcą Wojsk Brytyjskich w Indiach, gen. Claude Auchinleckiem, który przybył na miejsce Wavella do Egiptu. Ze stanowiskiem pożegnał się też dowódca XIII Korpusu, jedynego wówczas bojowego związku operacyjnego walczącego w Afryce, gen. por. Noel Beresford-Peirse. Skierowano go do dowodzenia siłami w Sudanie, gdzie nie musiał kierować operacjami bojowymi. I wreszcie stanowisko stracił też dowódca 7. Dywizji Pancernej, który stracił niemal wszystkie nowo dosłane czołgi Crusader, gen. mjr Michael O’Moore Creagh. Jemu znaleziono inne stanowisko – dowódca Hampshire and Dorset District, czyli coś w rodzaju naszego wojewódzkiego sztabu wojskowego, zajmującego się głównie rekrutacją wojska, mobilizacją mocy produkcyjnych i dbaniem o przestrzeganie przepisów o zaciemnieniu.
Po niemieckiej stronie w maju i na początku czerwca też doszło do zmian. Po nieudanych próbach zdobycia Tobruku oraz z powodu opieszałości w przemieszczaniu wojsk (nie do końca rzeczywistej, lecz w subiektywnej ocenie Rommla), ze stanowiskiem pożegnał się dowódca 5. Dywizji Lekkiej, gen. mjr Streich oraz dowódca 5. ppanc, ppłk Herbert Olbrich. Nowym dowódcą dywizji został gen. por. Karl Böttcher, a nowym dowódcą 5. ppanc – ppłk Friedrich Stephan. Trzeba też było wyznaczyć nowego dowódcę 15. DPanc, dotychczasowy gen. mjr Hans-Karl Freiherr von Esebeck został bowiem ciężko ranny pod Tobrukiem już 13 maja 1941 r. Został odesłany do Niemiec na leczenie i do Afryki już nie wrócił. Dopiero 16 lipca przybył nowy dowódca – gen. mjr Walter Neumann-Silkow i objął dowodzenie 15. Dywizji Pancernej.
Rommel triumfował, choć było sprawą oczywistą, że nad wojskami Osi zbierają się ciemne chmury. Sytuacja zaopatrzeniowa nie była zbyt dobra. W maju 1941 r. w Trypolisie wyładowano 20 300 ton zaopatrzenia i uzupełnień dla DAK (oraz 26 000 ton dla Włochów), a w znajdującym się dużo bliżej frontu Bengazi, przy nabrzeżach i za pomocą barek transportujących ładunki ze statków na redzie 12 000 ton dla DAK i 10 800 ton dla Włochów. W rejonie Trypolisu, w mniejszych portach i za pomocą barek wyładowano dodatkowo 16 380 ton dla obu sojuszników. Razem wojska Osi w Afryce Północnej otrzymały w maju 1941 r. 85 480 ton, jednak część z tego stanowiły uzupełnienia i wzmocnienie wojsk, więc rzeczywistego zaopatrzenia było około 50-60 tys. ton. Absolutne minimum wojsk Osi w Afryce, w owym okresie oceniano na około 70 000 ton zaopatrzenia miesięcznie.
Pomijając fakt, że zaopatrzenia dowieziono nieco poniżej minimalnej wymaganej wartości, to jeszcze 62 680 ton wyładowano w rejonie Trypolisu, ponad 1000 km od linii frontu, a tylko 22 800 ton w dużo bliżej położonym Bengazi. Problem polegał częściowo na możliwościach przeładunkowych portu, a częściowo na tym, że port Bengazi był systematycznie bombardowany przez RAF z Egiptu. W czerwcu w Trypolisie znów wyładowano 62 000 ton, a w Bengazi tylko 18 200 ton. W lipcu sytuacja się nieco poprawiła: w Trypolisie wyładowano 64 600 ton, a w Bengazi 23 390 ton, a w sierpniu w Trypolisie 76 320 ton a w Bengazi 27 990 ton. Główny problem polegał na tym, że całe zaopatrzenie z Trypolisu trzeba było przewieźć do wojsk ciężarówkami, na bardzo dużą odległość.
Z blisko 70 tys. ton zaopatrzenia dla Włochów i DAK, które starano się miesięcznie dostarczać do Afryki, około 23 000 ton stanowiło paliwo, co mniej więcej pokrywało się z zapotrzebowaniem. Problem polegał na tym, że ciężarówki transportujące zaopatrzenie z Trypolisu czy nawet z Bengazii, zużywały łącznie nawet do połowy tego paliwa na transport zaopatrzenia. Stąd pojawiły się braki w paliwie dla DAK, wynoszące nawet 11-12 tys. ton miesięcznie. Alternatywą byłoby zabranie większej ilości paliwa, ale wtedy pozostałe ładunki, w tym amunicję, części zamienne i uzupełnienia, trzeba by było zredukować do mniej niż 35 tys. ton miesięcznie, pojawiłyby się więc braki w tych środkach.
Mimo wszystko sytuacja zaopatrzeniowa niemieckich wojsk w Afryce nie była aż tak zła. Tak naprawdę największym problemem był dowóz zaopatrzenia z portów dla wojsk, szczególnie wtedy, kiedy wojska Osi wyrywały się do przodu, wkraczając do Egiptu. Warto też zauważyć, że zdobycie Kanału Sueskiego, co było celem Rommla, było w istocie uzależnione od zdobycia nadającego się do użycia portu w Aleksandrii. W przeciwnym razie transport zaopatrzenia z Trypolisu i Bengazi ciężarówkami na odległość 1300-2000 km byłby wyjątkowo trudny, jeśli w ogóle możliwy, biorąc pod uwagę, jaka ilość ciężarówek musiałaby być zaangażowana, nie mówiąc już o zużywanym przez nie paliwie.
Ale nawet, gdyby Aleksandria została opanowana i Kanał Sueski został zdobyty, to co dalej? Brytyjczycy z pewnością cofnęli by się do Palestyny i Arabii Saudyjskiej. I stopniowo odbudowywaliby swoje siły. A kiedy w grudniu 1941 r. Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny, odbudowa sił brytyjskich przebiegała jeszcze szybciej. Gdzie dalej zaatakowałby Rommel? Czy jego dwie dywizje pancerne i kilka dywizji włoskich piechurów zajęłyby Palestynę, Syrię, Jordanię, Irak i Arabię Saudyjską? A Iran? Czy wojska Osi obsadziłyby front na granicy Iraku z Iranem długi ponad 1000 km? Czy Rommel nie zdawał sobie sprawy, że nawet zajęcie całej Doliny Nilu wymagało więcej sił, niż jego DAK i dwa słabe włoskie korpusy, choćby z powodu samych przestrzeni, na jakich musiałyby być prowadzone operacje? A co z Sudanem i Somalią, gdzie też stacjonowały brytyjskie wojska? Gdyby poszedł na Palestynę, wówczas wojska z Sudanu i południowego Egiptu, wzmocnione świeżymi siłami odcięłyby go tam, zamkniętego w rejonie, gdzie w żadnym razie jego zaopatrywanie nie byłoby możliwe. Mógł też nigdzie nie iść, lecz na Synaju zbudować solidną obronę. Ale wtedy trzeba by zbudować front również od strony Doliny Nilu, by zabezpieczyć się przed atakiem od południa.
Od Port Saidu do Suezu, wzdłuż Kanału Sueskiego i wąskiej części Jeziora Gorzkiego, to około 150 km. Od Suezu przez Kair do El Maghra na skraju Depresji Kattara, to kolejne 350 km, razem 500-kilometrowy front. Dziesięć włoskich i niemieckich dywizji musiałoby więc bronić frontu długości 500 km, po 50 km na dywizję. Czy można sobie wyobrazić włoską dywizję z dwoma pułkami piechoty obsadzającą 50-kilometrowy odcinek obrony? Jeden batalion na 10 km, bo jeden trzeba by zostawić w odwodzie. Czyli około 250-osobowa kompania na jakieś trzy kilometry. Kiedy odjąć dowództwo, służby i obsługę broni zespołowych, to wychodzi, że piechur od piechura byłby oddalony o 30 m. Co to w ogóle byłaby za obrona? A gdyby przed takim 3-kilometrowym odcinkiem frontu pojawiła się brytyjska brygada pancerna, to ta włoska kompania utrzymałaby swój odcinek?
Ponadto do wojsk rozmieszczonych na linii obronnej od Kairu do El Maghra trzeba by było zbudować drogi dla dowozu zaopatrzenia. Istniejące drogi od egipskiego przedłużenia Via Balbia zbiegały się w Kairze i położonym nieco na zachód od niego Gizeh (tam gdzie znajduje się słynna piramida). Tworzyły wachlarz od Aleksandrii po Port Said i wszystkie biegły do Kairu. A stąd trzy solidne drogi prowadzą wzdłuż Nilu na południe, jedna po wschodniej stronie wielkiej rzeki, a dwie równoległe po zachodniej. Była też dobra droga z El Alamein na południe do Maghra, na północno wschodnim rogu niedostępnej, pokrytej słonymi bagnami i błotami Depresji Kattara. Ale żadnej drogi do pustego obszaru pomiędzy El Maghra a Kairem. A obszar ten dla czołgów, transporterów opancerzonych Universal Carrier z piechotą czy dla dobrych, lekkich brytyjskich ciężarówek był przejezdny.
Powiedzmy, że i solidny Opel Blitz, mimo dziurawionych opon na tylnej osi (koła bliźniacze), też mógłby jechać „na przełaj” przez twardą część pustyni. Ale trzeba by wytyczyć choć szlaki, by kierowcy się nie pogubili. Poza tym, jak długo trzeba by było utrzymywać taką obronę? Do upadku ZSRR? Co by nie powiedzieć, to strategia Rommla prowadziła w ślepy zaułek. Chciał zdobyć Kanał Sueski, ale nigdy nie odpowiedział na fundamentalne pytanie: co dalej?
Oczywiście, jak powszechnie wiadomo, nawet tego celu nie zrealizował. Latem 1941 r. ledwo utrzymał swoje pozycje na libijsko-egipskiej granicy. Przyszedł czas na podciągnięcie zaopatrzenia, uzupełnienia, a nawet pewne wzmocnienie DAK.
1 sierpnia 1941 r. na rozkaz Hitlera i za zgodą Włochów, powstała Grupa Pancerna Afryka (Panzergruppe Afrika), na czele której stanął gen. wojsk pancernych Erwin Rommel, awansowany do tego stopnia w lipcu. Jednocześnie, 19 lipca dotychczasowego dowódcę wojsk Osi w Afryce, gen. armii Italo Gariboldi, zastąpił gen. Ettore Bastico. Podlegały mu zarówno włoskie korpusy niewchodzące w skład nowej grupy armijnej, jak i jednostki Panzergruppe Afrika (Rommel). W skład tej ostatniej weszły DAK i włoski XXI Korpus (gen. por. Enea Navarrini). W korpusie były „transportowalne”, czyli częściowo zmotoryzowane dywizje piechoty: 17. DP „Pavia”, 25. DP „Bologna” i 27. DP „Brescia”. W tym momencie korpus zajmował się oblężeniem Tobruku.
W związku z tym, że Erwin Rommel objął nowe stanowisko, dowódcą Deutsches Afrikakorps został gen. por. Ludwig Crüwell, wcześniej dowodzący 11. Dywizją Pancerną w czasie kampanii greckiej 1941 r. Z kolei nowym szefem sztabu DAK został ppłk Fritz Bayerlein, zastępując odwołanego przez Rommla płk. Clausa von dem Borne.
Warto w tym miejscu dodać, że wiosną 1941 r. Rommel nie bardzo dogadywał się z włoskim dowódcą w Afryce Północnej, gen. armii Italo Gariboldim, który chciał traktować Rommla jako swojego podwładnego, wymagając pełnego podporządkowania się. Rommel nie przejmował się nim i robił swoje, ale wielokrotnie doszło między nimi do ostrych konfliktów. Jako gest w stronę Rommla, ceniący go Benito Mussolini zastąpił go 19 lipca gen. armii Ettore Bastico, z którym ten jakoś się dogadywał, choć niezbyt go cenił.
We wrześniu 1941 r. do Afryki zaczęła też trafiać formowana w Niemczech specjalna, nieco improwizowana, zmotoryzowana Dywizja Afryka – Afrika-Division z. b. V. (późniejsza 90. Dywizja Lekka). Jej trzon tworzył 155. Pułk Zmotoryzowany mający dwa bataliony po cztery kompanie zmotoryzowane, wszystkie na ciężarówkach. Trzy były dość nietypowymi kompaniami piechoty, każda z nich bowiem miała aż 18 ręcznych karabinów maszynowych MG 34 kal. 7,92 mm, 2 moździerze kal. 81,4 mm i 2 działa piechoty leIG 18 kal. 75 mm. Czwarta była kompanią wsparcia, z 8 karabinami maszynowymi MG 34 na podstawie trójnożnej (występowały jako ckm) i z 6 moździerzami kal. 81,4 mm. Charakterystyczną cechą tego pułku było to, że w jego kompanii dział piechoty (707. Kompania) było sześć dział samobieżnych 15 cm sIG auf Fgst PzKpfw II, czyli działa piechoty kal. 150 mm na podwoziu czołgu PzKpfw II. Każdy z jego batalionów miał ponadto pluton armat przeciwpancernych z 3 PaK 36 kal. 37 mm (holowniki Horch) i 3 PaK 38 kal. 50 mm (ciągniki półgąsienicowe).
Ponadto w skład dywizji wchodził 900. Zmotoryzowany Batalion Saperów (jego dwie kompanie saperów też były uzupełnione plutonem przeciwpancernym, takim samym jak w batalionach piechoty zmotoryzowanej, ponadto batalion miał lekką kolumnę inżynieryjną), 190. Dywizjon Przeciwpancerny, który miał jednak tylko jedną kompanię przeciwpancerną z 9 armatami PaK 38 kal. 50 mm i ciągnikami półgąsienicowymi oraz kompanię przeciwlotniczą z 12 armatami FlaK 38 kal. 20 mm holowanymi przez samochody Horch (wylądował w Trypolisie dopiero w listopadzie 1941 r. i dołączył do dywizji na początku 1942 r.), 2. Kompania 190. Batalionu Łączności oraz 584. Kompania Rozpoznawcza, z plutonem rozpoznawczym na samochodach VW 82 Kübelwagen, plutonem samochodów pancernych (6 SdKfz 222 i 2 radiowe SdKfz 223) i plutonem przeciwpancernym (3 PaK 38 kal. 50 mm z ciągnikami półgąsienicowymi i 4 przeciwlotniczymi FlaK 38 kal. 20 mm z Horchami). Dywizja miała też niezbędne służby tyłowe.
Przestała też istnieć 5. Dywizja Lekka – już 1 sierpnia 1941 r. przemianowano ją na 21. Dywizję Pancerną. Gen. por. Karl Böttcher nadal dowodził 21. DPanc przez kolejny miesiąc, a 1 września zastąpił go gen. por. Johann von Ravenstein. Skład dywizji trochę się zmienił, ale nadal miała ona 5. ppanc. Włączono do niej teraz 104. pzmot, mający już trzy bataliony zmotoryzowane, przy czym trzecim był dawny 8. bkm. Był to pułk, który trafił do 21. Dywizji Pancernej z 15. DPanc, do której z kolei trafił 200. pzmot, złożony teraz z 2. bkm oraz 15. bzmot, obok jej dotychczasowego 115. pzmot (dwa bataliony zmotoryzowane). W ten sposób 15. Dywizja Pancerna miała teraz cztery bataliony zmotoryzowane (115. i 200. pzmot), a 21. DPanc – trzy (104. pzmot). W składzie 21. DPanc znalazł się teraz cały 155. Pułk Artylerii Zmotoryzowanej, z trzema dywizjonami (dwa miały po 12 haubic LeFH 18 kal. 105 mm, a jeden 12 haubic sFH 18 kal. 150 mm, holowane ciągnikami półgąsienicowymi), a pozostały w nim 39. dppanc, 3. brozp, 200. bsap i 200. bł. W składzie 15. DPanc był natomiast 8. ppanc, wspomniane już 155. i 200. pzmot, 33. pa, 33. dppanc, 33. brozp, 33. sap i 33. bł. Całość, w obu dywizjach, uzupełniały odpowiednie służby.
W tym czasie Brytyjczycy również przeprowadzali reorganizację. Jesienią 1941 r. z Tobruku wycofano australijską 9. Dywizję Piechoty, a na jej miejsce przerzucono brytyjską 70. DP (14., 16. i 23. BP) i polską Brygadę Strzelców Karpackich, bez zmian pozostała tu 32. Armijna Brygada Czołgów. Australijska 9. DP została natomiast przemieszczona do Syrii i w walkach w Afryce już udziału nie brała.
We wrześniu sformowano też dowództwo 8. Armii, na czele której stanął gen. por. Alan Cunningham, młodszy brat późniejszego admirała floty, Sir Andrew Cunninghama. W skład armii weszły dwa korpusy: XIII Korpus dowodzony przez gen. por. Reade Godwin-Austena (nowozelandzka 2. DP, indyjska 4. DP, brytyjska 1. BCz) oraz XXX Korpus dowodzony przez gen. por. Willoughby Norrie (7. DPanc, południowoafrykańska 1. DP, 22. DZmot Gwardii). Poza tą strukturą pozostały indyjska 29. BP, pozostająca w rezerwie południowoafrykańska 2. DP oraz Siły Tobruku: 70. DP, polska BSKarp i 32. BCz.
Po stronie państw Osi też nastąpiły zmiany, ale raczej drobne. W skład DAK włączono jeszcze włoską 55. DP „Savona”. Do XX Korpusu z Panzergruppe Afrika włączono dodatkowo 102. DZmot „Trento”. Pozostający zaś pod bezpośrednim włoskim dowództwem XXI Korpus (gen. por. Gastone Gambara) miał w swoim składzie 132. DPanc „Ariete”
oraz 101. DZmot „Trieste”.
W drugiej połowie października i pierwszej połowie listopada 1941 r. Afrika-Division z. b. V. została uzupełniona dwoma nowymi batalionami piechoty, III. Batalionem 255. Pułku Piechoty i III. Batalionem 347. Pułku Piechoty. Były to zwykłe bataliony, niezmotoryzowane. Dlatego ich przydatność do manewrowych działań w Afryce była ograniczona.
Kolejnym wzmocnieniem dla dywizji był 361. Pułk Piechoty z dwoma batalionami piechoty (I. i II.) oraz 361. Dywizjonem Artylerii Polowej (12 haubic kal. 105 mm holowane przez ciągniki półgąsienicowe SdKfz 7). Pułk ten został sformowany z byłych żołnierzy francuskiej Legii Cudzoziemskiej i Niemcy uważali ich za nie do końca „pewnych”. Pół roku później, w maju 1942 r., pułk ten rozwiązano, a jego 361. Dywizjon Artylerii Polowej stał się I. Dywizjonem 190. Pułku Artylerii Polowej. W tym czasie II. Dywizjon tegoż pułku formowano w Niemczech i dołączył do dywizji
przed bitwą pod El Alamein.
28 listopada 1942 r. Afrika-Division z. b. V. została przeformowana w 90. Dywizję Lekką. Dowódcą dywizji pozostał gen. mjr Max Sümmermann.
Warto wspomnieć o jeszcze jednym batalionie, który formalnie wchodził w skład 90. Dywizji Lekkiej, ale nigdy nie walczył w jej składzie. Był to Bataillon z.b.V. 300 „Oasen”, sformowany na prośbę Rommla w Niemczech. Miał on wystawiać pięć samodzielnych kompanii (2., 6., 10., 12. i 13.) które miały zająć pozycje na południowej flance w oazach, ewentualnie przy skrzyżowaniach dróg na tyłach ugrupowania, dla osłony konwojów zaopatrzenia. Sformowano go z rekrutów, którzy przed wojną byli już w Afryce Północnej i znali panujące tu warunki. Każda z jego kompanii liczyła 152 ludzi, miała 12 ręcznych karabinów maszynowych MG 34 kal. 7,92 mm, 3 moździerze kal. 50 mm i sześć rusznic przeciwpancernych Panzerbüchse 39 kal. 7,92 mm. Batalion ten także
jesienią 1941 r. trafił do Afryki.
W nocy z 13 na 14 września 1941 r. Niemcy podjęli nieudany wypad, mający na celu zajęcie brytyjskiego składu zaopatrzenia. Brały w nim udział 5. ppanc, 8. bkm, I./33. da, 605. dppanc oraz nowo przybyły III./347. bp, zmotoryzowany środkami przydzielonymi z korpusu. Niemieckie wojska podzielone na trzy grupy bojowe zostały jednak powstrzymane przez brytyjską obronę i wypad nie przyniósł rezultatu.
Z kolei w nocy z 14 na 15 listopada 1941 r. Brytyjczycy podjęli rajd komandosów, celem którego było zabicie Erwina Rommla. Grupą dowodził ppłk Geoffrey Keyes. Rozpoznanie ustaliło, że kwatera główna Rommla znajduje się w miejscowości Beda Littoria (Al-Bajda), położonej pomiędzy Bengazi a Derną (jakiejś 70 km na zachód od Derny). Tymczasem Rommel zajmował tę kwaterę tylko w sierpniu, kiedy formowano Panzergruppe Afrika, a później przeniósł się do Gambut (Kambut), położonego w połowie drogi pomiędzy Tobrukiem a Bardią. Brytyjczycy nie zdawali sobie chyba sprawy z faktu, że Rommel lubił być blisko frontu. Natomiast w Beda Littoria znajdował się sztab logistyczny Panzergruppe Afrika. Atak przypuszczono w nocy z 17 na 18 listopada. Rajd skończył się kompletną klęską, zabito tylko czterech Niemców (w tym dwóch młodszych oficerów), zginął natomiast ppłk Keyes, a niemal wszystkich pozostałych brytyjskich komandosów wzięto do niewoli.
Na plus Rommlowi należy zapisać to, że zabronił zabijać brytyjskich komandosów, nawet wtedy, kiedy Hitler wydał 18 października 1942 r. słynny Kommandobefehl nakazujący zabijanie schwytanych brytyjskich komandosów bez sądu.
Co ciekawe, Rommel planował podjęcie własnej ofensywy na Tobruk, z użyciem niemal całych sił DAK, które ściągnięto w rejon na południe od alianckiej twierdzy. Zastąpiły je dywizje włoskie, w tym pancerna 132. DPanc „Ariete”, a także połączone siły dwóch niemieckich batalionów rozpoznawczych (3. brozp z 21. DPanc i 33. brozp z 15. DPanc).
Kiedy dywizje DAK wysuwały się na pozycje wyjściowe do „ostatecznego” natarcia na Tobruk, 14 listopada zaczęła się wyjątkowo silna burza piaskowa. Nie tylko niemal uniemożliwiła ona ruch niemieckich kolumn, które zaczęły odstawać od założonego planu, ale przede wszystkim „uziemiły” one niemieckie lotnictwo rozpoznawcze. Niemcy nie znali ugrupowania Brytyjczyków, którzy wcześniej zdołali zająć odpowiednie rejony wyjściowe do planowanego natarcia. Rommel postanowił dowiedzieć się czegoś za pośrednictwem swoich bardzo efektywnych jednostek nasłuchu radiowego. Ale u Brytyjczyków zapadła dziwna cisza. Nie wymieniano żadnych depesz, nawet krótkich wiadomości radiowych, jakby po drugiej stronie w ogóle nie było żadnych wojsk. Samo to powinno być silnym sygnałem alarmowym. Ale nie dla Rommla. Zawsze pewnego siebie, zawsze zarozumiałego, zawsze przekonanego o swojej racji.
Miało się to teraz na nim zemścić. I choć, cios, który zaraz potem otrzymał, nie był śmiertelny, to jednak był bardzo bolesny. Czy Rommel właściwie odczytał nauczkę, jaką dostał w wyniku operacji „Crusader”? Z góry, zanim pojawi się dalsza część opowieści o tzw. Afrika Korps, możemy odpowiedzieć: nie odczytał. Już pół roku później zrobił dokładnie to samo. Znów wtargnął do Egiptu, a nawet dużo dalej, bo pod samo El Alamein. 80 km od Aleksandrii. Piewcy Rommla wychwalają go: ledwie 80 km od Aleksandrii! Jak głęboko wbił się w brytyjskie linie! A nam wypada zadać jedno, ważne pytanie: i co mu to dało? Co zamierzał dalej robić? Jak chciał wykorzystać swoje wspaniałe zwycięstwo, którego nijak nie dało się wykorzystać?
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu