Właściwie od epoki napoleońskiej do końca komunistyczno-faszystowskiej wojny domowej Hiszpania nie była państwem stabilnym. Upadali królowie i królowe, dwukrotnie ustanawiano republikę, a częste przewroty pałacowe, lokalne bunty i większe wojny domowe, połączone z tradycyjnymi antagonizmami międzyregionalnymi, odziedziczonymi jeszcze po okresie jednoczenia państwa, nie sprzyjały rozwojowi gospodarczemu, politycznemu czy naukowemu – stąd też dawniej silna Hiszpania stopniowo zaczynała odstawać od konkurentów. Paradoksalnie pewien progres nastąpił po przegranej wojnie ze Stanami Zjednoczonymi za regencji Marii Krystyny Austriackiej (królem był wówczas małoletni Alfons XII – panujący zresztą przez większość interesującego nas okresu) – w jej wyniku przeprowadzono szereg reform (m.in. pod auspicjami kilkukrotnego premiera Segismundo Moreta), choć, jak się okazało, niepełnych. Nie udało się zażegnać wielu konfliktów społecznych, doprowadzić do szczęśliwego (dla Madrytu) końca sprawę kontroli nad Marokiem, czy przebudować nieco archaiczne struktury państwowe na miarę XX wieku. Kulminacyjnym punktem zawirowań był wyjazd króla i ustanowienie II Republiki w 1931 r., której już drugi rząd (1934-1936) doprowadził do wybuchu wojny domowej.
Początków hiszpańskiej broni pancernej należy szukać jeszcze przed wybuchem Wielkiej Wojny, wśród reform, które zainicjowały Kortezy (hiszpański parlament) w 1908 r. Były one efektem przegranej dekadę wcześniej wojny ze Stanami Zjednoczonymi. Na rozwój wojsk lądowych i marynarki wojennej przyznano niebagatelną kwotę 200 mln peset. Już rok później armia – wciąż przecież niegotowa – musiała stanąć do kolejnej rundy zmagań w Maroku, gdzie Madryt dysponował jednymi ze swoich ostatnich kolonii. Niestety, 29 lipca 1909 r. doszło do klęski pod Barraco del Lobo – teoretycznie nowoczesna armia nie sprostała krajowcom. Jako jedno z rozwiązań wskazano pozyskanie młodziutkiej wówczas broni – samochodów pancernych. Rozważano zakup pojazdów różnych firm: Maudslay, SAG, Thornycroft, Armstrong-Withworth, Hotchkiss, RMM czy Schneider-Brillié.
Po kilkumiesięcznych analizach, 9 listopada król Alfons XII wyraził oficjalną zgodę na zakup jednej sztuki ostatniego z wymienionych samochodów pancernych, a odpowiedzialna za całą procedurę miała być Komisja Doświadczeń, Projektów i Zatwierdzania Materiałów Wojennych (La Comisión de Experiencias, Proyectos y Comprabación del Material de Guerra). Do Szkoły Samochodowej Artylerii (Escuela de Automovilismo de Artilleria) trafił on 20 czerwca 1910 r. pod nazwą Artilleria N° 15. Zakupy nie szły jednak zbyt szybko – drugi egzemplarz pozyskano dopiero po zakończeniu testów w 1911 r., kolejny zaś w… 1922 r. Dwa pierwsze brały udział w walkach w rejonie Melilli od stycznia 1912 r., choć bez większych sukcesów.
Kolejne istotne zakupy poczyniono dopiero kilka lat później – Hiszpania padła ofiarą typowego dla słabych państw o bogatej przeszłości przerostu ambicji nad rzeczywistymi możliwościami. Tuż po 1920 r. zakupiono kilka samochodów pancernych różnych typów: budowane na podwoziu amerykańskiej ciężarówki Nash-Quad (8 szt.) oraz zaprojektowane i wykonane w Hiszpanii pojazdy powstały jako odpowiedź na powstanie Rifenów w Maroku Hiszpańskim. Te samochody w odróżnieniu od francuskich importowanych samochodów pancernych odegrały już niemałą rolę w eskorcie konwojów na pustyni.
Powstały też inne rodzime wozy: Federal (1 szt., wsławiona tym, że… była pierwszym pojazdem pancernym armii hiszpańskiej zniszczonym przez przeciwnika – miało to miejsce 31 lipca 1921 r.), Landa (2 szt.) i Camión Protegido Benz (2 szt.). Najliczniejszym hiszpańskim pojazdem tego okresu był Camión Protegido Latil, zbudowany na bazie francuskiego ciągnika artyleryjskiego Latil FTARH w ilości 20 szt.
Najważniejszym komponentem broni pancernej są jednak czołgi (carro de combate). Madryt zainteresował się nową bronią stosunkowo szybko, bo już pod koniec I wojny światowej. Pozyskaniem czołgów dla armii hiszpańskiej miały się zająć ataszaty znajdujące się w wiodących państwach Ententy. Sztuka ta udała się jedynie przedstawicielstwu wojskowemu we Francji. Oferta opiewała na wyjątkowo udany w tamtym czasie czołg lekki Renault FT. Zamówienie złożono 18 października 1918 r. Właściwą umowę podpisano jednak dopiero w styczniu 1919 r., na jedną sztukę Renault FT z armatą kal. 37 mm, nieco później zaś – na cztery kolejne wozy, w tym jeden uzbrojony w karabin maszynowy.
5 marca 1919 r. podpisano kolejny aneks, tym razem obejmujący dwa czołgi w wariancie z armatą. Być może z powodów politycznych (rywalizacja w Afryce Północnej?), 20 marca strona francuska zerwała negocjacje.
Wróciła jednak do nich po jakimś czasie, ale wówczas udało się Hiszpanom kupić tylko jeden czołg uzbrojony w karabin maszynowy. W połowie sierpnia zamówiono kolejnych 11 czołgów: 8 z karabinem maszynowym, 2 z armatą i 1 dowodzenia (Renault TSF), wraz z odpowiednim zapasem amunicji. I tym razem czołgi te nie trafiły na uzbrojenie armii hiszpańskiej. Dopiero po jej porażkach w połowie 1921 r. Francja wyraziła zgodę na sprzedaż 10 Renault FT uzbrojonych w karabin maszynowy i 1 w wersji dowodzenia.
Nieco więcej szczęścia mieli Hiszpanie z firmą Schneider, zdołali bowiem 16 września 1921 r. kupić 6 czołgów ciężkich CA-1, 6 ciągników Latil TAR i tyleż przyczep amunicyjnych wraz z zapasem amunicji, części zamiennych itd. Wszystkie wymienione pojazdy dostarczono do początku 1922 r., po czym rozpoczęło się szkolenie załóg. 6 marca czołgi CA-1 oraz kilka pojazdów nieopancerzonych skierowano do Melilli, tworząc pod dowództwem kpt. Carlosa Ruiza de Toledo pierwszy w historii armii hiszpańskiej oddział pancerny, liczący 39 ludzi. Carros Pesados de Artilleria M 16 CA-1 (jak oznaczono francuskie wozy Schneidera) mimo tego, że już w momencie zakupu były przestarzałe, odegrały niebagatelną rolę w tłumieniu powstania w Maroku. Za udział w wojnie oddział otrzymał odznaczenie Medalla Militar.
Zaledwie kilkanaście dni po czołgach ciężkich CA-1 do Afryki trafiły także lekkie Renault FT, tworząc kompanię podzieloną na 2 plutony po 5 czołgów i sztab z wozem dowodzenia TSF. Wspólnie wzięły udział w pierwszych w historii hiszpańskich czołgistów walkach w rejonie miejscowości Ambar i Tuguntz (14 marca 1922 r.). Sukces został okupiony uszkodzeniem 3 czołgów Renault oraz 2 Schneidera, co było efektem nieumiejętnego użycia broni pancernej. Ponoć dochodziło do sytuacji, w których pozbawione wsparcia piechoty czołgi były atakowane przez powstańców z użyciem… broni białej! Nie bez znaczenia była też trudnodostępna amunicja – standardowe uzbrojenie Hiszpanów było inne, niż oryginalne francuskie zakupione wraz z czołgami.
Doświadczenia z użycia czołgów były mimo wszystko pozytywne. Kolejny zakup dotyczył także francuskich czołgów Chentilette-Saint Chamond, których 7 szt. kupiono w 1923 r. Owe rewolucyjne jak się wówczas zdawało czołgi kołowo-gąsienicowe od samego początku trapione były licznymi awariami. Czołgi te trafiły do Melilli 5 sierpnia i do końca miesiąca awarie wyeliminowały z walki aż 5 z nich. Poza niedopracowaną trakcją, załogom doskwierały także słabe opancerzenie, mierna widoczność czy kiepska ergonomia. Z tego powodu szybko wycofano te czołgi z uzbrojenia i przekazano je na poligon w Carabanchel jako sprzęt eksperymentalny. W tym samym roku złożono zamówienie na 6 kolejnych Renault FT, na które przyszło jednak poczekać Hiszpanom aż dwa lata.
Być może pod wpływem wątpliwej rzetelności francuskiego dostawcy Hiszpanie postanowili w 1924 r. kupić we Włoszech pojedynczy czołg lekki FIAT 3000A, znacznie bardziej nowoczesny od Renault FT. Dotarł on do nowego użytkownika w styczniu 1925 r. Z dalszych zakupów Hiszpanie zrezygnowali, w zamian za to zdecydowali się podjąć starania ukierunkowane na samodzielne opracowanie czołgu piechoty (późniejszy Carro Ligero de Combate para infanteria Mod. Trubia 75 HP tipo Rapido Serie A, w skrócie: Trubia A-4 lub – rzadziej – po prostu Trubia), o tym jednak później. Pod wpływem strachu przed wzrostem wpływów Wielkiej Brytanii w Maroku, Francja zdecydowała się wspomóc Hiszpanię w 1925 r. Dzięki temu Hiszpanie nie tylko w końcu otrzymali zamówione dwa lata wcześniej czołgi, ale też i wymierne wsparcie militarne.
Na schyłkowy okres walk ze Skonfederowaną Republiką Plemion Rifu przypada bodaj pierwszy desant z udziałem czołgów w historii operacji wodno-lądowych – 8 września na plaże w zatoce Alhucemas z barek desantowych typu K zjechało 10 hiszpańskich czołgów, które udzieliły wsparcia piechocie. Po formalnym zakończeniu wojny (27 maja 1926 r.) czołgi wróciły do Europy. Na bazie Renault FT sformowano w 1931 r. dwa pułki czołgów: 1. w Madrycie i 2. w Saragossie. Czołgi CA-1 wróciły z Afryki nieco później (1929 r.), by zasilić szeregi artylerii i służyć do szkolenia.
Początek lat trzydziestych przyniósł Hiszpanii nie tylko kryzys gospodarczy wywołany krachem po drugiej stronie Atlantyku, ale i kryzys polityczny. W styczniu upadła dyktatura generała Miguela Primo de Rivery, sprawującego faktyczną władzę nad Hiszpanią od 1923 r. Był to dla kraju okres raczej pomyślny, znaczony szybkim wzrostem militarnym oraz (prawda, wymęczonym) sukcesem w Maroku. Król Alfons XIII próbował ratować monarchię, powołując na fotel premiera gen. Damaso Berenguera (zwanego później „miękkim dyktatorem”), który utrzymał władzę zaledwie do lutego 1931 r.
Po kilku niepewnych kandydatach, stały rząd utworzyć miał adm. Juan Bautista Aznar, monarchista. Ustalił termin wyborów samorządowych na 12 kwietnia 1931 r. Choć w ogóle wygrali je zwolennicy monarchii, w wielkich miastach znacznie silniejsi byli republikanie. Pojawiły się oskarżenia o sfałszowanie wyborów. Nastroje rewolucyjne doprowadziły do upadku rządu, wyjazdu króla Alfonsa XIII (14 kwietnia) do Francji, a później do Włoch, gdzie w 1941 r. abdykował na rzecz swego syna, Jana (ojca późniejszego „prawdziwego” króla Jana III Karola. Ponadto oficjalnie proklamowano II Republikę Hiszpańską (14 kwietnia) z rządem tymczasowym pod kierownictwem Niceto Alcala-Zamory. 10 grudnia formalnie został on prezydentem republiki (do 7 kwietnia 1936 r.), dzień po zatwierdzeniu nowej konstytucji. Ministrem wojny został Manuel Azaña, który w okresie od kwietnia do września 1931 r. wydał szereg dekretów zbiorczo określanych jako Reforma Azañi. Postulował on redukcję sił zbrojnych przy równoczesnej ich modernizacji.
Za istotne Manuel Azaña uznał m.in. zredukowanie liczby generałów: w przeddzień ustanowienia Republiki na 16 dywizji wojsk lądowych przypadało… 800 generałów! Oczywiście reforma rewolucyjna skutkowała czystkami, które spowodowały odejście około 40% oficerów. Szesnaście dowództw dywizyjnych zredukował on do ośmiu, zamknął Generalną Akademię Wojskową, powołał gen. Francisco Franco na dowódcę hiszpańskiej Legii Cudzoziemskiej, skrócił czas obowiązkowej służby wojskowej do dwunastu miesięcy, a nieco później (6 lutego 1932 r.) powołał konsorcjum przemysłu zbrojeniowego, które miało scentralizować zarządzanie zakładami zbrojeniowymi. Część jego reform została jednak cofnięta pod naciskami armii.
Kolejny minister, Diego Hidalgo, w 1934 r. zaproponował powołanie do życia Szybkiej Dywizji Zmotoryzowanej (La División Rápida Motorizada). Z braku środków powstanie dość nowoczesnego koncepcyjnie związku taktycznego nie doszło do skutku. Być może jego istnienie zapobiegłoby rozpowszechnianiu się terroru anarchistów, którzy po powołaniu II Republiki zyskiwali na sile na prowincji – taki był zresztą zamiar pomysłodawcy. Jego rolę częściowo przejęły oddziały szturmowe policji, wyposażone także w samochody pancerne. Zakupy dla policji zyskały tak duży priorytet, że armia musiała posiłkować się przebudową starych ciężarówek na samochody pancerne.
Najszerzej produkowanym hiszpańskim samochodem pancernym był Bilbao Modelo 1932, wybrany pomimo wcześniejszego zainteresowania półgąsienicowym samochodem pancernym AMC Citroën-Kégresse Modele 1929 (kupiono 1 egzemplarz do testów) czy tankietkami Carden-Loyd. Nie lepiej było z zakupami czołgów – deklaracje zarówno z lepszych czasów monarchii, jak i republikańskie, okazały się być mrzonką. Podobnie zresztą było z republikańskim ładem – zamiast zapewnić obywatelom dobrobyt, republika doprowadziła do kolejnej wojny domowej.
Doszło do kilku prób obalenia władz republikańskich, głównie ze strony armii. Czarę goryczy przepełniły najpierw rządy prawicowe, a później zwycięstwo lewicy w dość mętnych (jak wszystkie poprzednie…) wyborach w lutym 1936 r. Lewicowy Front Ludowy uzyskał 278 miejsc w parlamencie na 527 (plus 3 nieobsadzone), pozostałe zajęli w większości politycy prawicowi. Premierem został znany nam już Manuel Azaña. Niestety radykałowie z obu stron rozpętali terror na niespotykaną od dawna skalę, do czego przyczynili się w dużej mierze komuniści kontrolujący część resortów „siłowych”. Seria zabójstw przywódców prawicy (z których wielu również miało krew na rękach) w lipcu 1936 r. doprowadziła do wybuchu powstania, co miało miejsce 17-18 lipca. Na jego czele stanęli dowódca sił na Wyspach Kanaryjskich gen. Francisco Franco, dowódca brygady w Nawarze gen. Emilio Mola i przebywający od czterech lat na emigracji w Portugalii gen. José Sanjurjo. Buntownikom udało się przejąć część sił lądowych (w tym czołgi i samochody pancerne) i lotnictwa, nie udało się jednak przejąć floty. Dysproporcja sił na niekorzyść rebeliantów była ogromna i tylko późniejsza pomoc włosko-niemiecka uratowała frankistowski zamach stanu.
Zdecydowaną większość przestarzałego sprzętu pancernego utrzymali w swoich rękach republikanie – już w dniach 19-20 lipca czołgi Renault FT i CA-1 oraz samochody pancerne Bilbao Mod. 1932 zostały użyte do stłumienia prawicowych rozruchów wokół Madrytu, tydzień później walczyły już w Sierra de Guadarrama. Pojazdy pancerne brały udział w walkach o Alcazar, Oviedo czy Méridę. Zapał właściwy wojnom domowym nie mógł zastąpić wyszkolenia czy zorganizowanego zaplecza, obie strony ponosiły więc znaczne straty. Przykładowo, z 36 samochodów pancernych Bilbao w pierwszych miesiącach walk utracono piętnaście.
Straty w samochodach pancernych uzupełniano z początku doraźną produkcją, opartą o przedwojenne zapasy ciężarówek czy autobusów i o to, co akurat było pod ręką, a czym dało się opancerzyć samochód ciężarowy. Samochody te, jak Somua-Naval (na bazie francuskiego autobusu Somua, produkowany w zakładach Sociedad Española de Construcción Naval, w skrócie La Naval), były na ogół opancerzony za pomocą blachy o grubości 6-10 mm, zwykle nie były one uzbrojone, musiały wystarczyć ręczne karabiny maszynowe i karabiny zabieranych żołnierzy (były więc w pewnym sensie bardziej transporterami opancerzonymi, aniżeli wozami bojowymi). Próbowano też budować czołgi, np. Carro Landesa, na podstawie ciągnika Landesa.
Zdecydowanie lepiej radzili sobie republikanie – nacjonaliści Franco nie dysponowali własnym zapleczem przemysłowym o odpowiednich możliwościach. Sama tylko Katalonia dostarczyła stronie republikańskiej 260-300 pojazdów (m.in. samochodów pancernych T-69) w czasie wojny, co nie może dziwić, region był bowiem najbardziej uprzemysłowioną prowincją Hiszpanii.
Hiszpańska wojna domowa była pierwszym konfliktem, w którym zostały użyte względnie nowoczesne czołgi, zdolne do rozwijania dużych prędkości. Był to więc poligon dla rodzącego się dopiero blitzkriegu i teorii głębokich operacji. Obie strony otrzymały szeroki strumień pomocy międzynarodowej – republikanie głównie od ZSRR (ale nie tylko, ochotnicy walczący za lewicową i „demokratyczną” stronę zjeżdżali ochoczo z całego świata), kupowali też sporo broni poza Związkiem Radzieckim (w Polsce pozyskano m.in. 64 czołgi Renault FT z około 90 dostarczonych ogółem, choć i nacjonaliści kupili nad Wisłą nieco różnej broni; ogólna wartość eksportu uzbrojenia i sprzętu wojskowego dla obu stron sięgnęła 190 mln zł, czyli dwóch trzecich eksportu polskiej broni w dwudziestoleciu międzywojennym w ogóle), z kolei nacjonaliści otrzymali potężne wsparcie ze strony nazistowskiej III Rzeszy i faszystowskiego Królestwa Włoch.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu