Trudno określić dokładny stan brygady płk. Roweckiego po upływie 2,5 tygodnia kampanii. Wiadomym jest, że wielka jednostka osiągnęła rejon Tomaszowa Lubelskiego wyłącznie dzięki wykorzystaniu rezerw paliwa i sukcesywnemu dokonywaniu od kilku dni poważnych cięć w zasobach pojazdów silnikowych. Drastyczna redukcja parku oraz trwały niedostatek materiałów pędnych i smarów sprawiły, że druga z polskich brygad pancerno-motorowych jeszcze przed wejściem do walki utraciła swój zasadniczy atut, tj. mobilność, stając się raczej formacją, która z trudem przewoziła już tylko swoje najpotrzebniejsze wyposażenie. Z drugiej strony pod rozkazami dowódcy brygady w drugiej dekadzie września znajdował się największy w całej kampanii polskiej komponent sił pancernych. Poza własnym, skromnym przecież, zasobem czołgów do WBP-M dołączyły:
Wyżej wymienione wozy weszły jako całość w skład improwizowanego zgrupowania kierowanego przez dowódcę 11. Dywizjonu Pancernego (dpanc) mjr. Stefana Majewskiego. Do czołgów dołączyło również kilka wyeksploatowanych już samochodów pancernych – najprawdopodobniej 3 sztuki. To niespodziewane, choć postulowane przecież już wielokrotnie przed wojną, wzmocnienie broni pancernych w ramach OM pogłębiało jednak istniejący już kryzys paliwowy. W przypadku ubytków w personelu, ponoszone do tej pory, przez jednostki brygady, straty ludzkie (głównie bojowe) miały charakter symboliczny. Poza ubytkami personelu mającymi miejsce w okresie dozorowania i obrony linii Wisły oraz jednostkowym epizodem walk pod Księżomierzem siły opisywanej wielkiej jednostki nadal zachowywały wysoki poziom ukompletowania i sprawności. Co ważne, inaczej niż większość sił Armii „Lublin” gen. Piskora, do której włączono również jednostki Armii „Kraków”, żołnierze WBP-M nie byli przemęczeni wielodniowym marszem pieszym, walką, nalotami itd. Owszem, trudne warunki marszu kołowego kilku poprzednich dni stanowiły z pewnością udrękę dla ludzi i maszyn, jednak ich kondycja była wyraźnie lepsza od pozostałych jednostek armii.
Wyznaczony kierunek marszu oraz ogólnie treść stawianych przez płk. Roweckim zdań prowokują również pytania o zdolność samego dowódcy brygady, jak i podległych mu oficerów i sztabów, do efektywnego wykorzystania otrzymanych w wyniku wojennego przypadku wzmocnień. Nawet w okresie pokoju niezwykle rzadko miała miejsce sytuacja, aby dowódca wielkiej jednostki dysponował 28 czołgami lekkimi i 63-65 czołgami rozpoznawczymi2. Opisane przez autora doświadczenia z przeprowadzonego w lipcu 1939 r. ćwiczenia dotyczącego współdziałania broni pancernych i artylerii w natarciu na umocnionego przeciwnika wykazały niezbicie (podobnie jak wcześniejsze ćwiczenie 32a w 1938 r.), że kadra WP en masse nie była przygotowania do dowodzenia w tego typu sytuacjach3.
Korzystnym z punktu widzenia broni pancernej posunięciem płk. Roweckiego było pozostawienie komendy nad ww. zgrupowaniem mjr. Majewskiemu, a nie bezpośrednie wchłonięcie wozów przez WBP-M. Większość czołgów działała więc przy, a nie w ramach brygady. Z racji bardzo skąpego aparatu dowodzenia rola mjr. Majewskiego w rzeczywistym kierowaniu podległymi mu oddziałami na polu bitwy była ograniczona. Pamiętajmy również, że inaczej niż miało to miejsce w przypadku 10. BK, WBP-M nigdy nie odbyła ćwiczeń nie tylko całością sił ale nawet na szczeblu pułku, co musiało oddziaływać na jej bojową pracę w polu. Przygotowanie szwadronów do współdziałania z bronią pancerną znajdowało się również na początkowym etapie.
W swoich pamiętnikach płk Rowecki wspominał, że jeszcze 17 września marszem dziennym jego przemieszczająca się w dwóch częściach brygada osiągnęła rejony:
Choć brygada stanęła wreszcie jako całość sił twarzą w twarz z nieprzyjacielem, to nadal towarzyszyły jej narastające stare problemy. Dowódca odnotowywał:
Marsz dzienny wśród lasów pozwolił nam się łatwiej wyplątać z tej rozpaczliwej masy taborów i uciekinierów, którzy zalegają wszystkie drogi i przejścia. W dzień ich nie ma, siedzą ukryci wśród lasów, lecz gdy noc zapadnie, jak ćmy czy jak zjawy wyciągają jeden za drugim. Przy naszym braku benzyny nie sposób po prostu maszerować nocą. Uprawiam dalej korsarstwo benzynowe, łupiąc wszystkich i wszystko z tej benzyny, której resztki jeszcze w swoich motorach mają.4
Można przyjąć, że dla utrzymania sprawności swojej brygady płk Rowecki i podlegli mu żołnierze musieli podejmować nierzadko decyzje trudne. Piracki eufemizm użyty we wspomnieniach w rzeczywistości oznaczał odbieranie, najprawdopodobniej niewielkich z resztą, ilości paliwa napotkanym pododdziałom motorowym, czy też osobom prywatnym. Nieszczęściem brygady był fakt, że marsz w kierunku Tomaszowa realizowała w terenie niemal całkowicie pozbawionym cywilnych stacji benzynowych, które w swoich zbiornikach mieściły na ogół kilka tysięcy litrów paliwa5.
W myśl wcześniejszych ustaleń WBP-M przygotowywała się do zbieżnego natarcia na Tomaszów Lubelski. Zaznaczyć należy, że od początku stawiane przed brygadą zadanie było trudne do wykonania zważywszy na jej zbyt skromne siły oraz liczebność jednostek niemieckich. Sprzyjające nacierającym wydawało się ukształtowanie terenu na przyszłym polu walki. Obszar na zachód od miasta był pofałdowany, z kilkoma dominującymi wzniesieniami na wysokości wsi Rogóźno i Pasieki.
Istniejące kępy drzew, zakrzewienia czy obniżenia terenu dawały atakującym szanse na ukrycie i ułatwiały podejście do pozycji nieprzyjaciela. Z drugiej strony zróżnicowany teren utrudniał obserwację posunięć własnych oddziałów oraz nade wszystko korygowanie ognia mającej wspierać atakujących artylerii. Patrząc z dzisiejszej perspektywy na opisywane pole walki skupiało ono w sobie wszystkie elementy, które stały się przyczyną sporu artylerzystów i pancerniaków w trakcie rozgrywanego nieco ponad miesiąc wcześniej ćwiczenia doświadczalnego nr 15.
Tytułem uzupełnienia dodajmy, że ćwiczenie, pt. „Współdziałanie artylerii z czołgami w natarciu” prowadził ówczesny dowódca 3. Grupy Pancernej płk dypl. Stanisław Rola-Arciszewski oraz Inspektor Armii gen. dyw. Tadeusz Piskor6. Wreszcie piaszczyste dukty i przesieki leśne, mogły okazać się dla formacji motorowej pewnym problemem przy przemieszczaniu oddziałów, co z resztą miało już miejsce w poprzednich dniach.
Realizując rozkaz gen. Piskora utrzymano wcześniejszy podział na kolumny tworząc z nich dwa zgrupowania motorowe wsparte bronią pancerną – słabsze północne i silniejsze południowe. Siły główne wychodzącego z rejonu wieś Zielone – las Zielone ugrupowania tworzył 1. psk. Na północ od drogi wiodącej do Tomaszowa operować miał 2./1. psk rtm. Jarosława Malinowskiego (etatowo 4 oficerów, 21 podoficerów 139 strzelców) wraz z elementami pułkowego szwadronu karabinów maszynowych i broni towarzyszących – plutonem ckm por. Andrzeja Kamockiego i plutonem moździerzy ppor. Konstantego Stronczyńskiego. Nacierających wspierać miał również pluton armat ppanc. 37 mm kpr. Józefa Wysockiego. Siłą przebojową 2/1. psk była 12. Samodzielna Kompania Czołgów Lekkich (skczl) kpt. Czesława Bloka, której stan sprzętu określano w relacjach i powojennych opracowaniach na 8 czołgów lekkich Vickers Mk E. Najprawdopodobniej jednak faktyczna liczba czołgów gotowych do walki przed natarciem z 18 września była niższa.
Według ustaleń autora, uwzględniając straty bojowe i marszowe z poprzednich dni wynosiła ona nie 8, a 6 wozów jednowieżowych. Na marginesie odnotujmy, że pierwsze dwa czołgi jednowieżowe 12. skczl utraciła 13 września w rejonie Annopol – Księżomierz, kolejne 2 jednowieżowe pozostawiono na osi marszu Frampol – Biłgoraj (awarie/brak paliwa?), dalszych 6 wozów dwuwieżowych oraz ciągnik C7P ubyło z kompanii do 17 września w rejonie Zwierzyniec – Kossobudy w ramach zarządzonej redukcji sprzętu7. Poza czołgami z rejonu wsi Zielone ogień prowadzić miała czterodziałowa bateria armat 75 mm z dywizjonu artylerii motorowej (1/.2. dam).
Wyznaczona oś natarcia to Zielone – Rogóźno – Tomaszów Lubelski z opanowaniem wzgórza 309,4 i leżących na południowy wschód od pozycji wyjściowych wsi Szarowola, Zamian i Rogóźno. Na południe od ww. drogi nacierać miały 1./1. i 4./1. psk (por. Jan Kosztuski i rtm. Edmund Grunwald) uzupełnione plutonem ckm oraz plutonem moździerzy. Ich celem było uchwycenie ważnego, bo dominującego nad drogą Zielone – Rogóźno, wzgórza 318. Najdalej na południe wysuniętym elementem pułku był 3./1. psk por. Edwarda Schoeneicha i pluton ckm ppor. Witolda Zwolińskiego, wsparte 11. skczr kpt. Stanisława Łętowskiego oraz wozami pułkowego plutonu czołgów rozpoznawczych (14 wozów).
Tym samym 1. Pułk Strzelców Konnych wychodził do natarcia niemal całością własnych sił pozostawiając w odwodzie jedynie pluton motocyklistów, pluton kolarzy i pluton ckm. Te skromne siły miały poruszać się, za 4./1. psk, a więc w kierunku wzgórza 318 i Kolonii Rogóźno. Zgrupowanie południowe Pułku Strzelców Pieszych tworzyło prawe skrzydło natarcia. Jego zadaniem było zdobycie Tomaszowa Lubelskiego. Z tego też powodu to właśnie na tym odcinku zgromadzono większość posiadanego jeszcze zapasu paliwa oraz broni pancernej ze zgrupowania mjr. Stefana Majewskiego – 22 czołgi jednowieżowe 7TP, 23 czołgi TKS i 7 TK-38. Uwzględniając fakt, że czołgi rozpoznawcze rodziny TK już na początku lat 30. uznano za sprzęt nie nadający się do przeprowadzania natarć, to 30 (31-32?) wozów tego typu towarzyszących czołgom lekkim dawało jednak poczucie masowego użycia broni pancernej. Ich umiejętne wykorzystanie wymagało również odpowiedniej wiedzy i doświadczenia.
1 Ustalenia współczesnych historyków dotyczące liczby czołgów rozpoznawczych, które dołączyły do WBP-M są nieco różne. M. Kuchciak, Warszawska Brygada Pancerno-Motorowa jako zaporowy związek taktyczny w 1939 roku, Warszawa 2021, s. 341-342 podaje 30 wozów; K. Gaj, Broń pancerna w pierwszej bitwie pod Tomaszowem Lubelskim – analiza porównawcza, w: Pola bitew wczoraj i dziś, Oświęcim 2013, s. 461 wskazuje na łącznie 32 czołgi TK-3 i TKS. Natomiast z ustaleń S. Maksimica, Warszawska Brygada Pancerno-Motorowa, Oświęcim 2014, s. 143 wynika, że do WBP-M dołączyło ogółem 37 wozów, przy czym autor nie uwzględnia tutaj strat poniesionych przez szwczr. z 11. Dywizjonu Pancernego – utrata minimum 6 maszyn przez dołączeniem do WBP-M.
2 W tym: 22 wozy 7TP, 6 wozów Vickers Mk E, 33 czołgi TKS w jednostkach
WBP-M (11. skczr, plutony pułkowe, szwadron czołgów dyonu rozpoznawczego) oraz 30-32 wozy TK ze zgrupowania mjr S. Majewskiego.
3 J. Korbal, Łamać i przezwyciężać, w: Wojsko i Technika Wojskowa 5/2022.
4 Rowecki, s. 173
5 Według „Mapy samochodowej stanu dróg w Polsce na rok 1939/40” stacji benzynowych nie było w Krasnobrodzie, Biłgoraju, Janowie Lubelskim, Zwierzyńcu, Frampolu czy Szczebrzeszynie. Najbliższe „pompy” znajdowały się w Zamościu, Krasnymstawie, Żółkiewce, Bychawie-Wikołazach czy Kraśniku, a więc w znacznym oddaleniu od osi marszu WBP-M. Pytaniem otwartym pozostaje czy w czasie wojny w ww. punktach znajdowało się jeszcze jakiekolwiek paliwo.
6 J. Korbal, Łamać i przezwyciężać, w: Wojsko i Technika Historia 5/2022.
7 J. Korbal, Polskie Vickersy w wojnie obronnej 1939 roku, w: Technika Wojskowa Historia, 5/2022.
Zobacz więcej materiałów w pełnym wydaniu artykułu w wersji elektronicznej >>`
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu