Brytyjskie miasta doświadczyły nocnych nalotów już podczas I wojny światowej – w latach 1915-1918 Niemcy przeprowadzili ponad 50 takich wypraw, w większości przy użyciu sterowców. Mimo to, kiedy wybuchł kolejny globalny konflikt, pierwsze próby zwalczania przez RAF bombowców Luftwaffe były mało udane. Skryty w ciemnościach przeciwnik był trudny do odnalezienia i pilot samolotu myśliwskiego mógł jedynie liczyć, że wypatrzy go w świetle księżyca lub reflektorów przeciwlotniczych.
W Wielkiej Brytanii prace nad radiolokatorem typu AI (od Airborne Interception, czyli „przechwytywania powietrznego”) trwały już od połowy lat trzydziestych. Do jego obsługi potrzebny był dodatkowy członek załogi i stosunkowo duży, optymalnie dwusilnikowy samolot. W RAF, z braku lepszego kandydata, wybór padł na samoloty Bristol Blenheim Mk IF (później również Mk IVF) – bombowce lekkie przystosowane do roli dziennego myśliwca eskortowego dalekiego zasięgu. W radiolokator zaczęto wyposażać je w lipcu 1939 r. Kiedy wybuchła wojna, w służbie było ich tylko kilkanaście. Większość przekazano jednostce doświadczalnej FIU (Fighter Interception Unit), ponieważ zainstalowane w nich celowniki radiolokacyjne AI Mk III wciąż były urządzeniami eksperymentalnymi. Wkrótce okazało się, że generowany przez nie obraz z powodu zakłóceń jest mało czytelny, a pomiary są obarczone dużym marginesem błędu, dlatego większość pilotów nadal musiała polegać na własnym wzroku.
Dywizjony myśliwskie wyposażone w Blenheimy zaczęły pozbywać się ich, kiedy tylko pojawił się godny następca. Jeden otrzymał samoloty A-20 Havoc do nocnych działań intruderskich. Pozostałe pięć (25., 29., 219., 600. i 604. Sqn) począwszy od września 1940 r. sukcesywnie przezbroiły się w najnowszy samolot wielozadaniowy RAF – Bristol Beaufighter. Powstały na bazie samolotu bombowo-torpedowego Bristol Beaufort, został oblatany w lipcu 1939 r., a jego produkcja ruszyła w maju następnego roku. O ile z powodu silników o zbyt małej mocy nie zachwycał osiągami, to dysponował potężną siłą ognia – cztery działka kal. 20 mm w dolnej części kadłuba i sześć karabinów maszynowych w skrzydłach. W istocie do końca wojny pozostał najsilniej uzbrojonym myśliwcem RAF. Przede wszystkim jednak otrzymał ulepszony i pierwszy produkowany seryjnie (od lipca 1940 r.) celownik radiolokacyjny AI Mk IV. John „Bob” Braham, jeden z czołowych asów nocnych myśliwców RAF, wspominał:
Beaufighter był pierwszym brytyjskim samolotem wyposażonym w efektywny aparat AI. Urządzenie i jego operator znajdowali się w głębi kadłuba, w kabinie zwieńczonej kopułką z pleksiglasu. Z pomocą dwóch małych kineskopów operator AI mógł prowadzić pilota w kierunku nieprzyjacielskiego samolotu, który wszedł w zasięg radiolokatora. Zasięg odpowiadał wysokości myśliwca nad ziemią. Na przykład, jeśli Beaufighter leciał na wysokości 12 000 stóp [3650 m], teoretycznie mógł namierzyć cel z odległości do 12 000 stóp. W praktyce, z powodu zakłóceń spowodowanych odbiciem z ziemi, ten dystans był mniejszy. Owa aparatura, znana jako AI Mk IV, mogła również wykrywać cele za myśliwcem, chociaż jej zasięg do tyłu był ograniczony przez konstrukcję samolotu, która blokowała i rozpraszała fale.
Beaufightery wyposażone w radiolokatory AI weszły do służby mniej więcej w tym samym czasie, co radary Ground Control Intercept [w skrócie GCI, naziemna stacja radiolokacyjna], których szybko przybywało wzdłuż wybrzeża Wielkiej Brytanii. To był wielki postęp. Dzięki tym stacjom kontroler na ziemi mógł doprowadzić myśliwiec na odległość jednej, dwóch mili [1,6-3,2 km] od nieprzyjaciela. Ustawiał myśliwiec na tyle blisko celu, że operator AI mógł namierzyć przeciwnika swoim pokładowym radiolokatorem.
Z kolei sierżant Lewis Brandon, radioobserwator jednego z asów nocnych Beaufighterów, tak to zapamiętał:
Za kabiną pilota znajdowały się podwójne, opancerzone drzwi, które prowadziły do stanowiska AI. Za podłogę służyła dość szeroka kładka, po obu stronach której rozmieszczono zamki czterech działek. Na stojakach przymocowanych do ścian kadłuba znajdowały się magazynki bębnowe. Każdy ważył około 27 kg i mieścił 60 pocisków. Jeden magazynek był podłączany do każdego działka przed startem. Jeśli jednak doszło do walki i trzeba było przeładować, radioobserwator musiał je zmieniać ręcznie. Magazynki były nieporęczne i trudne do poprawnego zamontowania, kiedy samolot znajdował się w powietrzu. Na szczęście z czasem zostały zamienione na system zasilania z taśmy amunicyjnej, który nie wymagał obsługi podczas lotu.
W mniej więcej połowie długości kadłuba znajdowała się przezroczysta owiewka, pod którą siedział, na obrotowym fotelu, operator AI. Jego aparatura była zamontowana za siedzeniem, by miał swobodny dostęp do działek. Tak więc operator, kiedy obsługiwał AI, siedział tyłem do kierunku lotu, ale mógł obrócić fotel, gdy chciał zobaczyć, co się dzieje z przodu.
Pierwsze zwycięstwo zapisane na konto Beaufighterów zgłosił Sgt Arthur Hodgkinson z 219. Sqn. Wieczorem 25 października w rejonie Kenley na południe od Londynu, naprowadzony w pobliże celu wskazaniami GCI, wypatrzył Dorniera Do 17 i zgłosił jego zestrzelenie. Wraku jednak nie odnaleziono, dlatego niewykluczone, że jego przeciwnikiem był samolot z III./KG 77, który, wracając znad Anglii, rozbił się przy próbie lądowania na lotnisku w Cormeilles i spłonął.
Nocą 19/20 listopada Luftwaffe przeprowadziła ciężki nalot, siłami ok. 400 bombowców, na Birmingham i Leicester. Wśród poderwanych na przechwycenie pilotów był F/Lt John Cunningham z 604. Sqn, przyszły czołowy, nocny as myśliwski RAF. W rejonie Wittering jego radioobserwator namierzył intruza. Cunningham, co ciekawe, rozpoznał ich przeciwnika jako samolot czterosilnikowy, przypuszczalnie Focke-Wulf Fw 200. Trafił go serią z działek, ale nie był pewny, czy go zestrzelił. W rzeczywistości jego ofiarą był Ju 88 z 3./KG 54 (Uffz. Kaspar Sondermeister)1. Było to pierwsze potwierdzone zwycięstwo w historii Beaufightera i jednocześnie pierwsze odniesione z pomocą pokładowego radiolokatora.
Również kolejne dwa zwycięstwa Beaufighterów wywalczył ten sam pilot. Nocą 23/24 grudnia ok. 170 bombowców Luftwaffe wzięło na cel Manchester. Pierwsze nadleciały tzw. Pfadfinder – He 111 z KGr 100, jednostki specjalnej, której zadaniem było naprowadzanie pozostałych bombowców na cel. Cunningham dostrzegł jednego nad kanałem La Manche, jeszcze zanim zapadł zmrok. Gdy go ostrzelał, w komorze bombowej wybuchł pożar. Pilot Heinkla, Fw. Georg Deininger z 3./KGr 100, zrzucił awaryjnie ładunek bomb i zawrócił w stronę Francji. Mimo znacznych uszkodzeń zdołał dolecieć w rejon Cherbourga i tam przyziemić.
Na każde potwierdzone zwycięstwo przypadało kilka przypadków, gdy napotkany przeciwnik zdołał umknąć. Powodem takiego stanu rzeczy był przede wszystkim brak doświadczenia załóg w obsłudze radiolokatorów, a także zawodność tych wciąż dość prymitywnych urządzeń. F/Lt Guy Gibson, przyszły dowódca dywizjonu Lancasterów, które dwa lata później zburzyły zapory wodne w Zagłębiu Ruhry, w tym okresie był pilotem Beaufightera w 29. Sqn. On sam wspominał:
Któregoś razu zostaliśmy naprowadzeni na Ju 88. Szybko odbiłem w lewo, ponieważ otrzymałem informację, że przeciwnik będzie nieco z mojej lewej. Kiedy jednak spojrzałem w drugą stronę, okazało się, że lecimy z nim prawie skrzydło w skrzydło. Zobaczył nas i zniknął. Innym razem podlecieliśmy tak blisko celu, że według radioobserwatora groziło nam zderzenie. Tymczasem ja nie widziałem nic przed sobą. W desperacji wystrzeliłem w niebo salwę z działek, próbując sprowokować tylnego strzelca, by odpowiedział ogniem. Natychmiast dostrzegłem strugę pocisków smugowych, które jednak nadlatywały gdzieś daleko z dołu. Coś było nie tak z naszym aparatem AI.
Zdarzało się również, że to pilot marnował okazję. Ponownie Gibson:
Myśleliśmy, że to Blenheim. Przyszło nam do głowy, że go nastraszymy. Podkradliśmy się od tyłu i włączyłem reflektor do lądowania. Natychmiast złapałem za spust broni pokładowej, ale było już za późno. W snopie światła zobaczyłem krzyż belkowy i bardzo zaskoczonego Ju 88. Momentalnie zanurkował, zanim któryś z nas zdążył otworzyć ogień. Łudziłem się jeszcze, że pilot Junkersa nie zdoła wyprowadzić samolotu z nurkowania. Moje modlitwy najwyraźniej nie zostały wysłuchane.
Począwszy od stycznia, nocnego nieba nad Wielką Brytanią broniło po pięć dywizjonów Beaufighterów i jednosilnikowych myśliwców wieżyczkowych Defiant (te drugie miały jeszcze trudniejsze zadanie, ponieważ nie były wyposażone w radiolokator)2. Tymczasem przeciwnik miał do dyspozycji, w szeregach Luftflotten 2 i 3, aż 1214 bombowców dalekiego zasięgu, chociaż sprawnych tylko 551 (stan z 4 stycznia).
Kolejny potwierdzony sukces dywizjony Beaufighterów wywalczyły dopiero nocą 15/16 lutego, gdy Luftwaffe wzięła na cel Liverpool. Także tym razem F/Lt John Cunningham z 604. Sqn, patrolując nad kanałem La Manche, dostrzegł przeciwnika jeszcze przy dziennym świetle. Podążył za upatrzonym Heinklem, trzymając się poniżej. Bombowiec po dotarciu w pobliże lądu zaczął krążyć nad zatoką Lyme, ewidentnie czekając, aż zapadnie zmrok. Wówczas ponownie skierował się na północ. Kiedy tylko wyrównał lot, Cunningham ruszył do ataku. Trafił przeciwnika, ale zużył przy tym tyle amunicji, że radioobserwator musiał zmienić magazynki. W tym czasie Heinkel zanurkował i zniknął z pola widzenia. Nie uleciał jednak daleko. Rozbił się na wybrzeżu niedaleko Totnes, eksplodując w kuli ognia; Lt. Eberhard Beckmann z 7./KG 27 i jego załoga zginęli.
Wkrótce również inne załogi Beaufighterów, nabrawszy wprawy, zaczęły zgłaszać zwycięstwa. Nocą 17/18 lutego, gdy ok. 50 bombowców Luftwaffe zaatakowało Londyn, S/Ldr James Little z 219. Sqn przechwycił Do 17. Jego przeciwnik leciał tak powoli, że Little musiał zygzakować, by go nie wyprzedzić, a po ataku omal się z nim nie zderzył. Pilot Dorniera, Lt. Günther Hübner z 3./KGr 606, wspominał:
Przelecieliśmy nad Wyspami Normandzkimi, mijając Cherbourg po naszej prawej. Nad Brighton wzięliśmy kurs na Londyn. Zobaczyliśmy wielkie „U” Tamizy i zrzuciliśmy bomby. Ponownie zmieniliśmy kurs i nagle zostaliśmy zaatakowani od tyłu. Wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Kokpit wypełnił się dymem i prawy silnik stanął w ogniu. Nie byłem w stanie utrzymać kursu i szybko traciliśmy wysokość. Po ataku zobaczyliśmy z bardzo bliska nocny myśliwiec, który minął nas górą. To był Beaufighter. Po chwili rozkazałem załodze skakać na spadochronach. Opuszczając samolot jako ostatni, miałem trudności z wydostaniem się, ponieważ kiedy tylko puszczałem wolant, samolot zaczynał spadać w niekontrolowany sposób. W końcu udało mi się wyskoczyć. Wylądowałem na polu obok naszego płonącego samolotu i złamałem nogę w kostce.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu