4 i 5 kwietnia w mediach społecznościowych opublikowane zostały zdjęcia rosyjskich czołgów T-72B3, wyposażonych m.in. w zestawy urządzeń walki radioelektronicznej.
W przypadku T-72B3M „zamontowany” nie pasowałoby zbyt dobrze do sytuacji widocznej na fotografii, bowiem zestaw anten i urządzeń – ewidentnie zaadaptowanych z innego systemu, z dużą dozą prawdopodobieństwa, przynajmniej w części, z Repellenta ‒ „załadowano” na standardową drewnianą paletę i przywiązano za pomocą sznurków do czołgu, a dokładniej do „baldachimu” chroniącego strop przed pociskami przeciwpancernymi atakującymi w trybie top-attack. Zasadniczo zestaw składa się z sześciu różnych generatorów zakłóceń, połączonych w moduły z antenami, najprawdopodobniej zakłócających sygnały sterujące łączące operatora z dronem FPV, zapewne na większości popularnych częstotliwości (800 i 900 MHz, 2,4 oraz 5,8 GHz, widoczna jest też prawdopodobnie antena szerokopasmowa 700‒1000 MHz). Zerwanie łączności uniemożliwia sterowanie aparatem, zwykle przenoszącą głowicę przeciwpancerną, np. pocisku do granatnika RPG-7 z racji na dużą dostępność i niski koszt, w końcowej fazie ataku.
Najprawdopodobniej zestaw służyć ma nie tylko do samoobrony, ale jeden tak wyposażony czołg ma chronić większy obszar wokół siebie, na którym działają także inne pojazdy. Jak duży ‒ nie wiadomo, być kilkuset metrów. Anteny uzupełniają „zielone skrzynki”, mieszczące aparaturę sterującą (?) i kilka komercyjnych akumulatorów 12 V (typu stosowanego np. w ciągnikach rolniczych), które być zapewne stanowią źródło zasilania na postoju. Niewykluczone, że akumulatory to jedyna szansa, by zasilać taki zestaw, jeśli zostanie „przyczepiony” do czołgu niewyposażonego w pomocniczy agregat prądotwórczy (APU). Trudno ocenić, czy anteny dla różnych zakresów częstotliwości mogą działać jednocześnie, i jak ich uruchomienie wpływa np. na zabudowane w wozie bojowym środki łączności zewnętrznej. Obok niezaprzeczalnych zalet ‒ drony FPV przy masowym wykorzystaniu stanowią duży problem dla obydwu stron konfliktu, zatem ich zwalczanie jest ważnym zagadnieniem ‒ są też istotne minusy. Zestaw znacząco zwiększa sylwetkę pojazdu, szacunkowo o ok. metr. Dodatkowo zamontowany jest na wspomnianym „baldachimie”, co oznacza, że tak wyposażony czołg stanowi doskonale widoczny cel, łatwy do wykrycia za pomocą wszelkiego rodzaju środków obserwacji optycznej i optoelektronicznej. Oczywiście zestaw emituje promieniowanie elektromagnetyczne, co może z dużej odległości zostać wykryte przez środki rozpoznania radioelektronicznego przeciwnika.
Co ciekawe, wprowadzenie do służby czołgu z wyposażeniem do walki radioelektronicznej przedstawiciele firmy Urałwagonzawod zapowiadali już kilka miesięcy temu. Być może potwierdzeniem tego są zdjęcia wozów (-u?) T-72B3 lub B3M z innym zestawem WRE, którego sposób zamontowania można uznać za fabryczny. Także on składa się z zestawu ośmiu zespołów generatorów i anten emitujących zakłócenia, zapewniającego okrężne pokrycie przestrzeni wokół wozu. Spekuluje się, że w jego przypadku promień działania sięgać może nawet 1,5 km, a moc generowanych zakłóceń to 800‒1200 W.
Bartłomiej Kucharski, współpraca Andrzej Kiński.
Podobne z tej kategorii:
Podobne słowa kluczowe:
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
warto zwrócić uwagę na ekologię? hahahahah położyli paletę bo to mieli pod ręką...