Pomysł uzbrojenia okrętów podwodnych w rakiety balistyczne pojawił się w III Rzeszy pod koniec II wojny światowej. Ówczesne rakiety miały bowiem bardzo ograniczony zasięg, a U-Booty mogły w miarę bezpiecznie „dostarczyć” ich wyrzutnie w pobliże celów w Wielkiej Brytanii, a nawet w USA. Niemcom nie udało się zrealizować tego pomysłu w praktyce, ale wcielili go w życie Rosjanie, i uczynili to dokładnie z tego samego powodu. Gdy na przełomie lat 50. i 60. ub.w. skonstruowano pierwsze rakiety międzykontynentalne, okręty podwodne z wyrzutniami rakiet balistycznych nie przestały być potrzebne – tym razem za sprawą możliwości ich skrytego działania. To właśnie one, już z napędem jądrowym, uznano za najmniej podatne na wyprzedzający atak przeciwnika i idealną broń odwetową w przypadku udanego niespodziewanego ataku wroga na wszystkie wyrzutnie naziemne i lotniska bombowców strategicznych.
Północnokoreańskie próby jądrowe są owiane mgłą tajemnicy i do dziś nie wiadomo nawet na pewno, czy wszystkie cztery, które publicznie fetowano w Pjongjangu (niegdyś znany jako Phenian), były nimi w rzeczywistości. Jeszcze mniej jasne jest, na ile udane były te próby, ale to temat, wymagający oddzielnej analizy.
Niemal równie niejasny jest status rakiet balistycznych KRL-D – potencjalnych nosicieli rodzimych ładunków jądrowych. Nie podlega dyskusji fakt posiadania przez reżim Kim Dzong Una rakiet o zasięgu do 600 km, bo takie wielokrotnie testowano, uzyskując zadowalające wyniki. Nie wiadomo jednak, jak ciężkie głowice mogą te rakiety przenosić na taką odległość. W ten sposób pewny zasięg północnokoreańskich rakiet z głowicami o masie rzędu 500 kg, a więc wystarczającej do przenoszenia prostych ładunków jądrowych o niewielkiej mocy nie przekracza 350 km.
Próby rakiet o zasięgu ponad 600 km były bardzo nieliczne i niemal wszystkie całkowicie nieudane. To oznacza, że nawet, jeśli KRL-D rzeczywiście jest w stanie wyprodukować niewielką liczbę ładunków jądrowych, to jedynymi ich w miarę wiarygodnymi nosicielami o zasięgu, umożliwiającym zaatakowanie nie tylko Republiki Korei, pozostają samoloty. Jedynymi, które na pewno mogą przenosić bomby atomowe pierwszej generacji, są archaiczne bombowce H-5 – importowane z ChRL kopie radzieckich Ił-28. Nie mają one nawet cienia szansy przebicia się przez współczesną obronę przeciwlotniczą Korei Południowej i Japonii. Nowsze, MiG-23 i 29, mogą przenosić taktyczne bomby jądrowe, ale o nowoczesnej konstrukcji – niewielkie rozmiarami i odporne na czynniki klimatyczne. Takich KRL-D nie będzie posiadać jeszcze bardzo długo.
W świetle powyższych stwierdzeń jedynym sposobem na zwiększenie liczby celów, pozostających w zasięgu północnokoreańskiej broni, jest stworzenie morskich wyrzutni rakiet balistycznych o sprawdzonej niezawodności, a więc o niewielkim zasięgu. Można rozmieścić je na pokładach okrętów nawodnych, a nawet statków, ale są one łatwe do identyfikacji, śledzenia i ewentualnego zniszczenia. Trudno więc dziwić się działaniom Pjongjangu, mającym na celu stworzenie okrętów podwodnych uzbrojonych w rakiety balistyczne.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu