W obliczu ubiegłorocznych grudniowych zapewnień kierownictwa Ministerstwa Obrony Narodowej odnośnie rychłego wskazania partnera w programie Orka, wydawało się, że tkMS nieco zaspał i termin wizyty nie jest najszczęśliwszy, ale zmiana na stanowisku szefa resortu obrony na pewno opóźni dalsze procedowanie tego projektu, może nawet o kilka dalszych miesięcy – takie sygnały zaczęły już docierać z MON. Zresztą już kilka dni po zakończeniu wizyty w Kilonii media doniosły, że nowy minister potrzebuje czasu na zdefiniowanie priorytetów swojej kadencji.
Miejsce prezentacji nie budziło za to żadnych wątpliwości – zakład, którego tradycje sięgają połowy XIX w., od początku był zaangażowany w budowę jednostek podwodnych. Po mariażu w 1968 r. z hamburską stocznią Deutsche Werft, powstała Howaldtswerke-Deutsche Werft GmbH (HDW). Brała ona samodzielny udział, lub w konsorcjach, z innymi firmami we wszystkich programach okrętów podwodnych dla Marynarki Wojennej Republiki Federalnej Niemiec, a także w większości projektów eksportowych, produkując jednostki gotowe bądź pakiety materiałowe do ich budowy w stoczniach zagranicznych na mocy transferu technologii. Dziś, po niemal pół wieku jej współczesnej historii, stała się synonimem zakładu wyspecjalizowanego w budownictwie nieatomowych jednostek podwodnych. Od początku 2005 r. należy do tkMS, choć zwyczajowo – i nie do końca prawidłowo – jest wciąż nazywana HDW, a ponadto obecnie pozostaje jedyną o tym profilu produkcji stocznią w Niemczech.
Na terenie stoczni znajduje się szereg hal i warsztatów specjalistycznych związanych z produkcją okrętów. Najciekawszą z nich jest hala wyposażania bloków i montażu końcowego kadłubów. Jej wielkość umożliwia równoczesne prace na trzech okrętach, aż do momentu osiągnięcia gotowości do opuszczenia budynku. Równolegle mogą być wyposażane bloki czwartego kadłuba.
Wyposażanie finalne na trzech liniach jest możliwe m.in. dzięki elastycznemu systemowi transportu poziomego. Zamiast transporterów tocznych, w HDW stosowany jest system pneumatyczny. Wtłaczane powietrze unosi ramę wraz z blokiem kadłuba na ok. 1 mm nad powierzchnię idealnie gładkiej posadzki, co pozwala przesuwać je w optymalny do postępu prac sposób. System ten jest też stosowany do wyprowadzania gotowych okrętów na zewnątrz, na podnośnik do wodowania. Prace prowadzone właśnie w tej hali zajmują najwięcej czasu budowy jednostki i w największym stopniu wykorzystują wysiłek ludzi. Automatyzacja jest tu ograniczona.
W trakcie styczniowej wizyty hala była pełna – w różnych stadiach budowy były tam: dwa pierwsze singapurskie okręty typu 218SG (nr bud. 453 i 454), trzeci izraelski Dolphin AIP (nr bud. 402) i trzeci egipski 209EG (nr bud. 449). Natomiast w warsztatach produkowane były zespoły czwartej jednostki dla Egiptu i rozpoczęto cięcie blach drugiej pary okrętów dla Singapuru. Ale budowa okrętów od podstaw nie jest jedynym zajęciem HDW. Jako jedyny niemiecki zakład specjalizujący się w budowie jednostek podwodnych, realizuje usługi na rzecz Deutsche Marine i nie tylko. Obecnie na nabrzeżu remonty przechodzą dwa U-Booty typu 212A, zaś w suchym doku nr 5 trwa remont portugalskiego Tridente typu 209PN (214).
Takie obłożenie zleceniami to powód do dumy, ale też poważny problem. Stocznia już dziś jest pełna okrętów, a przedstawiciele tkMS spodziewają się wkrótce zawarcia kontraktu na budowę sześciu jednostek nowego typu 212CD dla flot niemieckiej i norweskiej (2+4). Ograniczone możliwości produkcyjne stoczni mogą spowodować opóźnienia w realizacji zakontraktowanych budów i utrudnienia w ustalaniu warunków nowych, np. w wyniku zaproponowania odległych terminów ich wykonania. Obecnie tkMS ma, lub na pewno uzyska, portfel zamówień do drugiej połowy lat 20. To zmusza Niemców do poszukiwań rozwiązań rozładowania tłoku w HDW. Jednym z nich jest propozycja współpracy z polskim przemysłem stoczniowym.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu