I rzeczywiście, historia udziału Floty Czarnomorskiej w wojnie z Ukrainą, to ciąg błędów, kompromitacji i tragedii, mierzonych liczbą utraconych okrętów oraz poległych bez sensu marynarzy. Najpierw był zupełnie niepotrzebny desant na Wyspę Węży (24 lutego 2022 r.) i jej nieudana obrona zakończona wycofaniem rosyjskiej załogi (30 czerwca 2022 r.), potem nastąpiło bezprecedensowe zatopienie krążownika rakietowego Moskwa (13 kwietnia 2022 r.), następnie miały miejsce udane ataki na rosyjskie okręty w czarnomorskich portach, włącznie z pierwszym w historii trafieniem okrętu podwodnego – Rostow na Donu proj. 636.6 – przez pociski manewrujące (13 września 2023 r., prawdopodobnie nie zostanie naprawiony).
Kolejny etap tej serii kompromitacji, to bezradność wobec ataków nawodnych bezzałogowców. Ostatecznie Flota Czarnomorska, walcząc z przeciwnikiem, który de facto nie dysponuje własnymi okrętami wojennymi na teatrze działań, poniosła poważne straty, nie odegrała żadnej pozytywnej roli w dotychczasowym przebiegu wojny i została zepchnięta do portów maksymalnie oddalonych od terytorium nieprzyjaciela.
W takich realiach – po raz dwunasty – odbył się w dniach 19-23 czerwca br. Sankt Petersburgu Międzynarodowy Salon Wojennomorski Fłot-2024. Dawniej określano go anglojęzycznym skrótem IMDS – International Marine Defence Salon (po rosyjsku MWMS – Mieżdunarodnyj wojenno-morskoj sałon), ale dziś o żadnej „międzynarodowości” nie ma mowy, aż trudno uwierzyć, że niewiele ponad dekadę temu uczestniczyły w nim okręty państw NATO. W tym roku wzięło w nim udział ponad 225 firm, w większości rosyjskich, na dodatek z siedzibami w Sankt Petersburgu i okolicy.
Niewątpliwą zmianą na lepsze, wdrożoną w ubiegłym roku, było zorganizowanie ekspozycji na wyspie Kotlin, nazywanej obecnie Wyspą Fortyfikacji. Kotlin, odległy od wybrzeża o ok. 25 km, w 1703 r. przeszedł we władanie Rosji i w krótkim czasie zbudowano wzdłuż jego brzegów kompleks fortyfikacji wraz z zapleczem koszarowo-magazynowym, nazwany Kronsztadt. Obiekt przez ponad 200 lat z powodzeniem pełnił funkcję ostatniej linii obrony Petersburga/Piotrogrodu/Leningradu. Do lat 90. był w całości w gestii wojska, choć jego rola militarna była już wtedy minimalna. Przykładowo nie było na wyspie ani jednej baterii kierowanych pocisków przeciwlotniczych, a zaplecze portowe wykorzystywały głównie jednostki pomocnicze.
W 2011 r. Kronsztad połączono z lądem stałym szosą, biegnącą na grobli, przecinającej Zatokę Fińską i zabezpieczającej Sankt Petersburg przed zalaniem, a w 2015 r. rozpoczęto organizowanie na wyspie ekspozycji uzbrojenia morskiego, która od 2019 r. stanowi element sieci Parków Patriot – terenów muzealno-wystawienniczo-propagandowych zawiadywanych przez Ministerstwo Obrony. Na wyspie zorganizowano nie tylko stałą wystawę, ale i zbudowano kryty „suchy dok” dla pierwszego radzieckiego atomowego okrętu podwodnego K-3 Leninskij Komsomoł (proj. 627) oraz centrum kongresowe, powstałe z wykorzystaniem niektórych budowli fortyfikacyjnych.
Tegoroczny salon przyniósł tak niewiele nowości, że aż trudno uwierzyć, że zorganizowano go w państwie toczącym obecnie wojnę. Przez dwa i pół roku biura konstrukcyjne i zakłady przemysłowe powinny przestawić się na tryb wojenny i skoncentrować swój wysiłek na produkcji na potrzeby frontu. Należy przyznać, że w Kronsztadzie dało się zauważyć pewne oznaki tego procesu, ale były one niezbyt wyraźne i mało efektowne. Przy nabrzeżach cumowało 16 jednostek pływających, ale nie było wśród nich nowości, a znaczną część stanowiły „drobnoustroje” – motorówki, kutry i jednostki pomocnicze.
❚ Okręty
Najnowszy był okręt podwodny B-608 Możajsk projektu 636.3, czyli kolejnej modernizacji proj. 877 – sławnej Warszawianki. Jego stępkę położono w sierpniu 2021 r., zwodowano go 27 kwietnia 2023 r. i wcielono go do służby we Flocie Oceanu Spokojnego 28 listopada 2023 r. Podczas salonu oficjalnie podano, że budowa okrętów tego typu będzie kontynuowana, choć niegdyś kilkakrotnie zapowiadano, że jako okręty z napędem konwencjonalnym będą zamawiane wyłącznie jednostki proj. 677 Łada.
Taki okręt, a konkretnie seryjnej mutacji 677M, noszący nazwę B-586 Kronsztadt, był także częścią ekspozycji. Jest też w służbie od niedawna, ale stępkę podeń położono w 2005 r.! O jego historii można przeczytać na łamach „Wojska i Techniki” 4/2024. Druga jednostka tego projektu, poddana kolejnym modyfikacjom – B-587 Wielikije Łuki – przechodzi obecnie próby morskie na Bałtyku.
Podwójnym znakiem czasu można nazwać mały okręt rakietowy Sowietsk proj. 22800 Karakurt. To drugi okręt z serii (numer stoczniowy 252, pierwsza nazwa Tajfun), budowany w podpetersburskiej stoczni Pełła od 2015 r. i wcielony do służby w październiku 2019 r. Jest to jednocześnie ostatni z okrętów tego typu niedysponujący systemem przeciwlotniczej obrony bezpośredniej Palica (nazwa eksportowa Pancyr-ME) i pierwszy, w którym usiłowano zmniejszyć liczbę komponentów zagranicznych.
Działania antyimportowe to skutek sankcji nałożonych na Rosję po aneksji Krymu, natomiast problemy z wyborem odpowiedniego zestawu środków obrony przeciwlotniczej, to zmora rosyjskiego przemysłu okrętowego (a raczej decydentów w admiralskich mundurach) od co najmniej 20 lat. Skutkiem niedoceniania potrzeby jej wzmocnienia była budowa licznych okrętów o ewidentnie zbyt słabym uzbrojeniu przeciwlotniczym, co stało się szczególnie widoczne podczas obecnie trwającej wojny. Wskutek indolencji wojskowych niegdyś wstrzymano lub ogromnie spowolniono prace nad okrętowym uzbrojeniem przeciwlotniczym i przeciwrakietowym kolejnej generacji. Gdy admirałowie uświadomili sobie wreszcie, że nowe systemy są konieczne, okazało się, że najbliższy wdrożenia system Polimient-Riedut wymaga dopracowania, choć można było to zrobić już co najmniej kilkanaście lat temu.
To, że brakuje gotowych do użycia środków zwalczania niewielkich bezzałogowców nie dziwi, bo nie dysponuje nimi dotąd żadna marynarka wojenna na świecie. Jednak to, że w obliczu potrzeby wojennej nie zrobiono dotąd nic w tej dziedzinie, jest prawdziwą kompromitacją. Istnieją w Rosji gotowe rozwiązania, które Wojenno-Morsko Fłot powinien co najmniej przetestować zaraz po pierwszych atakach ukraińskich nawodnych bezzałgowców. W rachubę wchodzą zarówno szybkostrzelne, wielolufowe karabiny maszynowe, jak i czołgowe systemy samoobrony ze sprawdzoną Areną i ciągle tajemniczym Afganitem na czele.
Zobacz więcej w nowym wydaniu czasopisma Wojsko i Technika >>
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu