Mająca swe dowództwo w Krakowie 6. Brygada Powietrznodesantowa im. gen. bryg. Stanisława Franciszka Sosabowskiego składa się z trzech batalionów manewrowych (6. w Gliwicach, 16. w Krakowie i 18. w Bielsku-Białej), a także 6. batalionu dowodzenia i 6. Logistycznego (obydwa w Krakowie). Każdy z batalionów powietrznodesantowych wypełnia nieco inne zadania i jest w związku z tym odmiennie szkolony – od typowych spadochroniarzy (lekka piechota) po swego rodzaju piechotę zmotoryzowaną, ale szkoloną także do zrzutów. Tę ostatnią rolę pełni 18. bpd, mający w swoim składzie ciężką kompanię na Tumakach (polska, choć mało popularna nazwa pojazdów terenowych HMMWV), która w założeniu ma lądować na zajętym uprzednio lotnisku. Z kolei 25. Brygada Kawalerii Powietrznej z dowództwem w Tomaszowie Mazowieckim, jeśli chodzi o komponenty bojowe, składa się z dwóch batalionów (dywizjonów) kawalerii powietrznej (1. w Leźnicy Wielkiej i 7. w Tomaszowie Mazowieckim), z których jeden, niestety, jest w praktyce pododdziałem skadrowanym. Cechą wspólną obu polskich jednostek aeromobilnych jest bardzo duże obciążenie żołnierzy sprzętem i bronią zespołową. Aby zapewnić funkcjonowanie pododdziału przez jakiś czas po desantowaniu, żołnierze muszą ze sobą zabrać ogromne ilości wyposażenia, na każdego przypada nawet 40 do 70 kg żywności, amunicji czy wyposażenia medycznego. W drużynach szturmowych czy wsparcia, wchodzących w skład plutonów, skoncentrowano wiele egzemplarzy i typów broni zespołowej: 7,62 mm uniwersalne karabiny maszynowe UKM-2000, 60 mm lekkie moździerze ANTOS, granatniki przeciwpancerne RPG-7D, czy wreszcie – w obydwu związkach taktycznych – jest bardzo duże, jak na standardy Sił Zbrojnych RP, nasycenie przeciwpancernymi zestawami rakietowymi Spike-LR, dochodzące do 27 wyrzutni na batalion. Broń ta wymaga znacznych ilości amunicji, którą muszą dźwigać żołnierze. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, jak wielką trudność sprawia samo poruszanie się z dużym i ciężkim zasobnikiem na plecach, nie mówiąc o prowadzeniu walki. Oczywiście, w warunkach poligonowych można wykorzystywać do transportu np. etatowe Jelcze 442, ale z oczywistych względów nie mogą one towarzyszyć spadochroniarzom podczas realizacji ich zasadniczych zadań na polu walki.
Niegdyś żołnierze 6. Pomorskiej Dywizji Powietrznodesantowej (później 6. Brygady Desantowo-Szturmowej) mogli liczyć na wsparcie samochodów terenowych GAZ-69 i UAZ-469, pełniących m.in. funkcję ciągników artyleryjskich 23 mm armat przeciwlotniczych ZU-23-2 czy 120 mm moździerzy wz. 43. Wycofanie tych pojazdów z eksploatacji spowodowało powstanie wieloletniej luki w wyposażeniu polskich wojsk aeromobilnych, które nie mogły odtąd liczyć na wsparcie pojazdu transportowego czy ciągnika artyleryjskiego, po zrzucie z nielicznych polskich samolotów transportowych C-130E czy nieco liczniejszych CASA C-295M. Podczas działań w charakterze formacji zmotoryzowanej rolę takich samochodów mogą pełnić np. HMMWV (kilkadziesiąt sztuk jest na stanie 18. bpd). Co jakiś czas próbowano wrócić do idei zbudowania w Polsce samochodu terenowego nadającego się do zrzucania z samolotu. Myślano o adaptacji do tych zadań Honkera, ale rozwój jego wyspecjalizowanego wariantu zarzucono po pierwszych testach zrzutów prototypu na platformie desantowej. Zwykłe, niedostosowane do zrzutu Honkery były i są wprawdzie używane w 6. BPD, ale traktuje się je jako przymusowy zamiennik ciągnika artyleryjskiego czy samochodu dyspozycyjno-łącznikowego. Z racji braku możliwości wykonania zrzutu z powietrza ich możliwości wykorzystania w walce przez brygadę są niewielkie. Potrzebny był pojazd znacznie bardziej solidny, typowo wojskowy i od początku zaprojektowany z myślą o specyfice działań jednostek aeromobilnych.
Nowy samochód miał przede wszystkim służyć do transportu zaopatrzenia ze zrzutowiska po desantowaniu pododdziału. Pamiętajmy, że powietrznodesantowa batalionowa grupa bojowa, formowana na bazie batalionu powietrznodesantowego, podczas ćwiczeń (i zapewne realnych operacji bojowych) ma zdobywać jednocześnie dwa-trzy niezbyt oddalone od siebie cele siłami grup kompanijnych. Konieczne było więc zapewnienie łączności (w tym transportu) między nimi i transportu od punktu zrzutu do wysuniętych pozycji. Podobną rolę nowy samochód miałby pełnić podczas prowadzenia patroli pieszych – byłby wówczas „mułem na kołach”, przenoszącym dodatkowe wyposażenie czy amunicję, w tym na przyczepie. Pojazd powinien wypełniać także zadania CASEVAC (transport chorych, rannych lub poszkodowanych na polu walki) bądź być nośnikiem systemów uzbrojenia.
Właściwa historia nowego nabytku 6. Brygady Powietrznodesantowej zaczęła się niemal sześć lat temu. 29 listopada 2014 r. Inspektorat Uzbrojenia ogłosił dialog techniczny będący wstępem do zakupu Pojazdów Wojsk Aeromobilnych (PWA) i Przyczep Specjalnych (PS) przeznaczonych dla wojsk aeromobilnych. Wówczas planowano zakup 80 pojazdów o wysokiej mobilności, dostosowanych do desantowania techniką spadochronową i 160 przyczep specjalnych.
PWA miałby mieć układ 4×4 lub 6×6, być niewielki i lekki – maksymalną długość określono na 3,6 m, a szerokość na 2,1 m, a jego masa nie powinna przekraczać 3,5 t. To warunkowane było możliwością jego transportu na zawiesiu zewnętrznym pod śmigłowcem i w ładowniach samolotów transportowych C-295M oraz C-130E używanych przez Siły Powietrzne. Wysokość pojazdu miała nie przekraczać 2,3 m w konfiguracji bojowej i 1,35 m w transportowej, po demontażu elementów nadwozia, które nie są kluczowe do jego użytkowania (głównie klatki bezpieczeństwa, stanowiącej zabezpieczenie załogi w przypadku wywrócenia się pojazdu, będącej też podstawą do montażu uzbrojenia i stelażem plandeki), co nie powinno zająć dłużej niż 30 minut.
Silnik miał mieć moc co najmniej 55 kW/75 KM. Pojazd miał cechować się dużą mobilnością terenową o czym świadczą wyspecyfikowane kąty – natarcia 35°, zejścia 35° i przełamania 30°.
Minimalny prześwit określono na 0,2 m, a prędkość na drodze utwardzonej z pełnym obciążeniem 60 km/h. Za pożądane uznano wyposażenie kół we wkładki, pozwalające na kontynuowanie jazdy po przebiciu opon. Zakładany zakres temperatur eksploatacji wynosi od −50°C do 55°C.
Wyposażenie pojazdu miała stanowić wyciągarka o uciągu umożliwiającym samoewakuację zarówno pojazdu, jak i przyczepy. Ładowność miała wynosić minimum 1200 kg, a kabina umożliwiać transport co najmniej czterech żołnierzy lub dwóch z wyposażeniem i jednego rannego na noszach. Wymiary przestrzeni ładunkowej (co najmniej 1,4×1,2 m) miały pozwalać na transport zasobników towarowych CDS (Container Delivery System) A-22 o wymiarach podstawy 1,22×1,22 m, wysokości do 1,57 m i masie 143÷627 kg.
Przyczepa Specjalna miała być jednoosiowa i mieć ładowność co najmniej 450 kg oraz dopuszczalną masę całkowitą 750 kg. Jej szerokość ograniczono do 2,1 m. Inne jej pożądane cechy to m.in. hak zapewniający holowanie drugiej przyczepy, 23-mm artyleryjsko-rakietowego zestawu przeciwlotniczego ZUR-23-2 lub 98 mm moździerza M98. W wymaganiach znalazła się możliwość transportu i desantowania dwóch przyczep równocześnie na platformie PDS typu V. Dopuszczalna masa całkowita zestawu (pojazdu i przyczep) to minimum 5,6 t.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu