Dziewiątego września 1939 r. w Paryżu, premier Francji Edward Daladier i ambasador Polski Juliusz Łukasiewicz podpisali umowę wojskową o utworzeniu polskiej dywizji piechoty we Francji. Jednostka miała być sformowana z polskich emigrantów zarobkowych, którzy licznie wyjeżdżali do Francji, Belgi i Holandii, w latach dwudziestych i trzydziestych. W Polsce w tym czasie trwały zacięte walki z niemieckim agresorem, których wynik nie był przesądzony.
Dwudziestego czwartego września 1939 r. do Paryża przybył generał dywizji Władysław Sikorski, który wkrótce potem został premierem rządu RP na uchodźstwie, a następnie Naczelnym Wodzem Polskich Sił Zbrojnych i Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych. Od listopada 1939 roku rozpoczęto formowanie czterech polskich związków taktycznych: 1. Dywizji Grenadierów, 2. Dywizji Strzelców Pieszych, 3. Dywizji Piechoty i 4. Dywizji Piechoty. W styczniu 1940 r. dodatkowo rozpoczęto formowanie Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich i 10. Brygady Kawalerii Pancernej. Ponadto formowano szereg oddziałów lotnictwa, marynarki wojennej i wsparcia. Organizacja jednostek była utrudniona z powodu braku uzbrojenia i sprzętu wojskowego oraz nieprzychylności społeczeństwa francuskiego. W efekcie tylko część z wymienionych formacji Wojska Polskiego mogła wziąć czynny udział w walkach na froncie zachodnim w maju i czerwcu 1940 r.
Oto jak początki formowania jednostek polskich we Francji wspomina generał Stanisław Maczek:
W nocy z 21 na 22 października 1939 roku przyjechałem z rodziną do Paryża. O godz. 10 dnia następnego meldowałem się w sztabie Naczelnego Wodza w hotelu Regina. (...)
Gen. Sikorski przyjął mnie bardzo serdecznie. Znał już przebieg działań 10. Brygady Kawalerii w kampanii wrześniowej i był pełen uznania dla bitności jej żołnierzy. Zaproponował mi objęcie dowództwa 1. polskiej dywizji piechoty, która zaczynała się formować, podkreślając zaszczyt dowodzenia pierwszą jednostką polską na ziemi francuskiej.
Na razie wyznaczył mnie na dowódcę wojsk polskich w obozie Coëtquidan w Bretanii – po gen. J. Ferek-Błeszyńskim.
Mianowany generałem brygady objąłem dowództwo obozu, ośrodka głównego formowania oddziałów polskich.
Jak na początek wszystkiego było brak w tym obozie: i kwater, i mundurów, i uzbrojenia, prócz dwóch rzeczy: walącego ze wszystkich stron elementu ludzkiego, z którego miały być formowane jednostki piechoty i dobrych rad francuskich, jak z tego zrobić wojsko.
Napływ zaczął się od ochotników, wielce patriotycznych synów emigracji naszej we Francji, a potem i całego świata, od oficerów i podoficerów ewakuowanych z Węgier i Rumunii, a wreszcie Polaków z emigracji francuskiej, na których, za zgodą rządu francuskiego, generał Sikorski rozciągnął prawo poboru wojskowego.
Wkrótce zaczęło być bardzo ciasno w obozie, reprezentowanym przez kilkadziesiąt baraków i pojęcie obozu Coëtquidan objęło w dużym promieniu okoliczne biedne wioski bretońskie, dające, jak na okres zimy, bardzo prymitywne i biedne zakwaterowanie w spichrzach i na strychach.
Ale „ochota” była, więc z podziwu godną cierpliwością znosił żołnierz polski te biedne warunki egzystencji, marząc o froncie – jak o szczycie wygód i komfortu.
Na warsztacie pracy była piechota i tylko na jej formowanie zgadzały się czynniki francuskie. (...)
Obóz, prócz przerostu administracji francuskiej, naszpikowany był instruktorami francuskimi, o dobrym poziomie instruktorów czasu pokoju. Koniecznie chciano nas nauczyć wojować – nas, z których część była już weteranami pierwszego starcia z Niemcami, ze świeżymi doświadczeniami wojennymi (...).
(Stanisław Maczek „Od podwody do czołga”, wydawnictwo im. Ossolińskich 1990.)
W pierwszych dniach stycznia 1940 r., rząd polski podpisał porozumienie z Francuzami, określające status Wojska Polskiego w tym kraju. Zaraz potem ruszyła organizacja kolejnych jednostek. Stosunek społeczeństwa francuskiego, jak również niższych władz wojskowych, do żołnierzy polskich był bardzo nieprzychylny lub wręcz wrogi. Cały czas słychać było echa francuskiej propagandy prasowej, szafującej hasłem: „Francuzi nie będą ginąć za Gdańsk”. Generał Stanisław Sosabowski tak wspominał ten okres: Francuzi, jeżeli nie wrogo, to niechętnie odnosili się do polskich żołnierzy. Nastrój przeciw wojenny panował wszędzie. Polacy byli przecież „powodem wojny”. Ta atmosfera w wyraźny sposób odbijała się na tempie i jakości tworzenia nowych
polskich formacji wojskowych.
W pierwszych miesiącach 1940 r. oczy i nadzieje całej Europy były skierowane na Francję. Po zwycięstwie w pierwszej wojnie światowej oraz wybudowaniu długiego pasa silnych fortyfikacji granicznych (Linia Maginota), kraj ten jawił się jako potęga nie do pokonania. W poczuciu siły militarnej naszego strategicznego sprzymierzeńca zaczęły powstawać nowe polskie jednostki.
Po wielu staraniach i zabiegach, na przełomie stycznia i lutego 1940 r., Francuzi zgodzili się na utworzenie polskiej jednostki pancernej. Do tego czasu dotarło już do Francji wielu żołnierzy 10. Brygady Kawalerii, najnowocześniejszej polskiej jednostki pancernej, która brała udział w walkach we wrześniu 1939 r. Na bazie tej formacji zaczęto tworzyć we Francji 10. Brygadę Kawalerii Pancernej. Różnicą w nazwie, w stosunku do jednostki walczącej w Polsce w 1939 r., było dodanie słowa „pancernej”.
Dowódcą 10. Brygady Kawalerii Pancernej mianowano generała brygady Stanisława Maczka, oficera, który dowodził w Polsce 10. Brygadą Kawalerii i na polu walki udowodnił swój niesamowity talent dowódczy. Był to jeden z nielicznych dowódców, który posiadał wielki autorytet i prawdziwe uznanie wśród swoich podwładnych. Kochali go żołnierze, a on dbał o nich z pełną
odpowiedzialnością za ich los.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu