W czasie I wojny światowej Rosyjska Armia Imperialna wykazywała mniejsze zainteresowanie wykorzystaniem psów w wojsku, niż to się działo w pozostałych armiach: Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii. Jednakże po Wielkiej Wojnie sytuacja uległa zmianie – kiedy Armia Czerwona uznała, że jest armią nowego typu, wiodącą w postępie naukowo-technicznym. W 1924 r. Armia Czerwona zorganizowała pod Moskwą Centralną Szkołę Psów Wojskowych. Szkoła przygotowywała psy do tradycyjnych zadań przewidzianych w wojsku dla psów – do zadań wartowniczych czy łącznikowych. Psy były szkolone nie tylko do przenoszenia meldunków, ale też do układania linii telefonicznych ze specjalnej szpuli mocowanej do psiego grzbietu. Inne psy uczono przenoszenia klatek z gołębiami używanymi do zadań łączności. Do 1926 r. każdy pułk piechoty miał drużynę psów z sześcioma psami łącznikowymi i czterema przewodnikami psów, a w 1927 r. drużynę rozbudowano do plutonu. Użycie psów w wojsku na coraz większą skalę spowodowało, że w 1928 r. zorganizowano szkołę przewodników psów oraz Centrum Badawcze Psów Wojskowych. Większość prac badawczych koncentrowała się na kwestiach weterynaryjnych, ale także na nowych zastosowaniach psów wojskowych – w tym jako pomocy dla sanitariuszy poprzez przenoszenie pakietów pierwszej pomocy – oraz wykorzystaniu psich zaprzęgów do transportu piechoty w arktycznych rejonach Rosji.
W 1930 r. Szoszin – jeden z wiodących kursantów – zasugerował szkolenie psów w zwalczaniu czołgów, by te przenosiły przeciwpancerne ładunki wybuchowe, w ten sposób stając się swoistymi kierowanymi pociskami przeciwpancernymi. Podobną sugestię przedstawił dowódca plutonu 7. Pułku Łączności, W. Nitc, składając odpowiedni meldunek swoim przełożonym. Koncepcja wydawała się być obiecująca i odpowiednie dyspozycje zostały wydane Szkole Psów Wojskowych w Okręgu Wojskowym Uljanowsk nad Wołgą. Podstawową metodą szkolenia było systematyczne karmienie psów pod czołgiem – psy zostały więc nauczone, by tam właśnie szukać pożywienia. Przed walką miały zostać przez dwa dni przegłodzone, więc z chęcią ruszały pod czołgi w poszukiwaniu jedzenia. Sama mina przeciwpancerna była dość prostym urządzeniem: składała się z brezentowej torby zaczepionej z obu stron grzbietu psa, zawierającej po obu bokach ładunki wybuchowe oraz detonator mocowany na grzbiecie zwierzęcia. Koncepcja sprawdziła się na tyle dobrze w praktyce, że W. Nitc otrzymał za swoją inwencję nagrodę pieniężną.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu