Pozwolę sobie zacytować, umieszczone na ostatniej stronie okładki, odniesienie do filmu:
Po 70 latach taśmy filmowe z kronikami nagranymi podczas Powstania Warszawskiego przez operatorów Biura Informacji i Propagandy Armii Krajowej ujrzały światło dzienne. Stało się tak za sprawą Muzeum Powstania Warszawskiego, które na ich podstawie postanowiło stworzyć pierwszy na świecie film fabularny zmontowany w całości z materiałów dokumentalnych. Tak oto narodziło się „Powstanie Warszawskie”, czyli opracowany w nowoczesnych technologiach dramat wojenny non-fiction mówiący o wydarzeniach sierpnia 1944 roku. Film był polskim kandydatem do Oscara w kategorii „Najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny”. Na festiwalu filmowym w Gdyni zdobył nagrodę Orły dla najlepszego obrazu dokumentalnego i najlepszego dźwięku, a Stowarzyszenie Filmowych Reżyserów Dźwięku przyznało mu Złotą Szpulę.
Sama książka jest swego rodzaju ni to dodatkiem do filmu, ni to jego rozwinięciem, bowiem samo Muzeum Powstania Warszawskiego miało się zwrócić do autora z prośbą o przeniesienie filmu na jej karty. Wybór nie był przypadkowy, bowiem Marcin Ciszewski przeżył już „romans” z powstaniem, podczas pisania www.1944.waw.pl, należącej do serii „Cyklowojna”.
Praca podzielona została na pięć zasadniczych części. Pierwsza, niezatytułowana, stanowi relację autora z wrażeń wyniesionych z seansu filmowego. Po tym krótkim wstępie mamy trzy Akty. Pierwszym z nich jest „Życie”, kolejnym „Walka” i wreszcie „Agonia”. Całość kończy „Posłowie”.
Akt pierwszy pokazuje nam, jak pięknym, jak wspaniałym miastem była przedwojenna Warszawa. Kolorowym, wielokulturowym, z liczną mniejszością żydowską, kontrastującym nie tylko językami i religiami, ale też zamożnością, kulturą osobistą, stanem budynków. Daje nam autor również porównanie z Warszawą wojenną, nadal toczącą codzienne życie, choć z wyraźnymi śladami okupacji. Normalnym widokiem były targujące się przy straganie kobiety, za których plecami maszerował niemiecki patrol, na ścianach obok plakatów najnowszych sztuk teatralnych widoczne były ślady po wrześniowych walkach i akcjach partyzanckich… Niemniej życie, mimo przeciwności losu, toczyło się dalej. Warszawa żyła. Warszawa zdobywała pożywienie. Warszawa chorowała. Warszawa chodziła na filmy i do kabaretów. Warszawa brała śluby. Życie toczyło się dalej…
Akt drugi, „Walka”, stanowi zapis bojów toczonych przez powstańców z okupantem. Poznajemy sytuację militarną powstańców, ich morale, metody walki, wyszkolenie, broń nawet – przy czym autor nie ustrzegł się niestety częstych u niego błędów z zakresu techniki wojskowej. Ona jest jednak tylko tłem, elementem krajobrazu. Najważniejsi są ludzie i ich historie – zdobywanie PAST-y czy walki o Komendę Policji… Ale też walki udawane, które na taśmie filmowej muszą dobrze wyglądać – więc czemu nie zainscenizować epizodu albo dwóch? Propaganda na wojnie również odgrywa swoją rolę.
Trzeci akt, „Agonia”, to smutny, wręcz tragiczny obraz śmierci dawnego Paryża Północy. Przez kanały przechodzimy wraz z autorem i bohaterami powieści aż ku zawieszeniu broni. Spokój jest jednak pozorny, wobec ogromu zniszczeń i ludzkich cierpień, jakie widać wokół…
Bardzo cennym podsumowaniem pracy jest epilog. Można się z autorem zgadzać albo nie co do szczegółów jego analizy przyczyn i przebiegu powstania, nie można mu jednak odmówić odrobienia lekcji z zadanego tematu. W ogólnym zarysie, jakkolwiek to nie zabrzmi, szczera i brutalna dla powstańczego dowództwa analiza wydaje się być trafną. Jedynie można zarzucić Marcinowi Ciszewskiemu zawoalowaną próbę uczynienia z „Berlingowców” nowych „żołnierzy wyklętych”, gdy wymienia ich niemal jednym tchem z Sowietami… Możliwe, że to tylko drobne niedociągnięcie, nie zaś celowy zabieg, tak dziś niestety modny w ramach odreagowywania historii. Czy ludzie walczący za Polskę byli gorsi, bo przyszli ze „złej” strony mapy? Kiedyś tak w Polsce rozumowano, nie jest to najlepsza droga…
Bardzo mocną stroną książki jest narracja pierwszoosobowa. Ciszewski niejako sam oprowadza nas po Warszawie, jakby przez filmowe kadry. Przeżywa kolejne sceny wraz z ich bohaterami, zdaje się próbować – bezskutecznie rzecz jasna – interakcji z nimi. Dzieli ich smutki i radości, dole i niedole, pozwala i nam dzielić je wspólnie z Warszawiakami z tych jakże trudnych czasów. Niewątpliwie dzięki temu czytelnik może sam wczuć się choć na moment w rolę świadka na weselu dwojga młodych ludzi, którzy nie wiedzą, czy obudzą się nazajutrz, ale wiedzą, że się kochają. Że chcą żyć. Niestety, nie wszystkim było to dane…
Drugim mocnym punktem jest bogaty zasób cytatów, pochodzących z Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego. Zarówno wypowiedzi, jak i wywiady z ludźmi pamiętającymi te tragiczne wydarzenia (jak np. nieżyjąca już siostra mego dziadka) przybliżają nas jeszcze bardziej do prawdziwych historii, o których mieliśmy do tej pory zupełnie… inne, to chyba dobre słowo, pojęcie. Inne, bo inaczej opowiedziane, nigdy w sposób aż tak bezpośredni.
Barwnej narracji i swego rodzaju kontaktowi z powstańcami w sukurs niezwykle bogaty wybór barwnych ilustracji, to jest kadrów z powstańczych kronik. Dotychczas na ogół mieliśmy do czynienia z obrazem czarno-białym, pokolorowane zdjęcia dają nieco bardziej wyraźny, bliższy współczesnemu obserwatorowi, obraz zdarzeń, zwłaszcza w połączeniu z tak skonstruowanym tekstem.
Podsumowując, niezależnie od osobistego stosunku do samego powstania, jak też od dotychczasowych doświadczeń z tematyką powstańczą, warto sięgnąć po opisaną pozycję. Nie tylko, jako po dobrą książkę, ale też coś innego, niż dotychczas.
Bartłomiej Kucharski
Podobne z tej kategorii:
Podobne słowa kluczowe:
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu