Na wstępie trzeba wyjaśnić, że nie istnieje żadna fizyczna definicja, określająca wysokość, od której zaczyna się kosmos. Nie da się jej powiązać z ziemską atmosferą, gdyż jej ślady są obecne nawet w odległości dziesięciu tysięcy kilometrów od powierzchni Ziemi, z kolei grawitacyjne panowanie naszej planety rozciąga się do około półtora miliona kilometrów, kiedy to w końcu górę bierze siła pochodząca ze Słońca. Tymczasem satelity z powodzeniem mogą przez wiele miesięcy krążyć na wysokości zaledwie około 250 km, a przecież trudno im odmówić przymiotnika „kosmiczne”.
W związku z tym, że w wielu krajach czy organizacjach używa się różnych definicji pojęcia „lot kosmiczny”, co niejednokrotnie prowadzi do komplikacji, a nawet sporów, należy podać niektóre kryteria tyczące się tego tematu. FAI (Fédération Aéronautique Internationale) stoi na stanowisku, że granicą oddzielającą loty aeronautyczne od astronautycznych jest „linia Karmana” (w sposób teoretyczny wyznaczona w połowie XX wieku przez Theodora von Kármána), przebiegająca na wysokości 100 km nad poziomem morza. Jej pomysłodawca uznał, że na tym pułapie gęstość atmosfery jest zbyt mała, by jakikolwiek statek powietrzny, korzystający w locie z wytwarzania siły nośnej, był w stanie kontynuować lot poziomy. W związku z tym FAI dzieli loty kosmiczne na balistyczne i orbitalne, przy czym do tych pierwszych zalicza wszystkie te, w których długość orbity przebiegającej na wysokości powyżej 100 kilometrów jest krótsza od 40 000 km.
Co znamienne, konsekwencją takiego sposobu liczenia powinno być niezaliczenie lotu Jurija Gagarina w statku Wostok jako misji orbitalnej, gdyż co prawda długość trajektorii lotu od startu do lądowania była rzędu 41 000 km, jednak ponad 2000 km z tego leżało poniżej wymaganego pułapu. Pomimo to lot jest uznawany – i słusznie – jako orbitalny. Do balistycznych lotów kosmicznych zaliczane też są przez FAI dwa loty samolotów rakietowych X-15 i trzy loty samolotu rakietowego SpaceShipOne.
COSPAR (Committee on Space Research) jako sztucznego satelitę Ziemi definiuje obiekt, który bądź wykonał przynajmniej jedno okrążenie naszej planety, bądź przebywał nie krócej niż 90 minut poza jej atmosferą. Ta definicja jest jeszcze bardziej problematyczna, gdyż nie tylko nie ustala, choćby arbitralnie, zasięgu atmosfery do pułapu 100 czy 120 km, ale wprowadza dodatkowe zamieszanie. Wszak pojęcie „okrążenie” może dotyczyć okrążenia Ziemi przez samolot, czy nawet balon (zanotowano już takie przypadki), a nie przez satelitę. Z kolei USAF (United States Air Force) oraz Kongres USA przyznają tytuł astronauty każdemu pilotowi, który przekroczy wysokość 50 mil, to jest 80 467 m. Na podstawie tej definicji „skrzydełka astronauty” zostały przyznane m. in. kilku pilotom doświadczalnego samolotu rakietowego X-15, a także dwójce pilotów statku SpaceShipOne.
Istnieje też inna definicja lotu kosmicznego, która jest w pełni podzielana m.in. przez autora artykułu. Mówi ona o przypadku, w którym doszło do satelizacji obiektu na orbicie trwałej, czyli takiej, na której możliwe jest wykonanie przynajmniej jednego okrążenia Ziemi bez wykorzystania silników bądź powierzchni aerodynamicznych. Jeżeli z jakichś przyczyn (test statku kosmicznego bądź awaria rakiety nośnej) nie doszło do satelizacji obiektu, można wówczas mówić o balistycznym locie kosmicznym. Zgodnie z powyższą definicją, w przypadkach wspomnianych lotów wysokościowych nie należy używać pojęcia „lot kosmiczny”. Dlatego też nie ulega wątpliwości, że piloci i pasażerowie SpaceShipTwo nie powinni sobie rościć pretensji do tytułu astronauty, jednak tak oczywiście nie jest.
Ostatnio pojawiło się też i robi coraz większą karierę określenie mezonauta. Określa ono osobę, która osiągnie wysokość pomiędzy 50 a 80 km nad powierzchnią Ziemi, czyli w granicach mezosfery, która rozciąga się pomiędzy 45-50 a 85-90 km. Jak dalej zobaczymy, mezonauci będą mieć poważny udział w turystyce kosmicznej.
W połowie 2005 r., na kanwie sukcesu odniesionego przez Scaled Composites i jego system White Knight/SpaceShipOne, magnat branży przemysłu komunikacyjnego i turystycznego Richard Branson założył wraz ze znanym konstruktorem samolotów Burtem Rutanem firmę Virgin Galactic, mającą być pierwszą regularną linią przewozową, świadczącą załogowe loty balistyczne. Jej flota składać się miała z pięciu statków SpaceShipTwo, zdolnych zabrać w niezapomniany lot szóstkę pasażerów i dwóch pilotów.
Branson szacował, że zyski z przedsięwzięcia przekroczą po kilku latach miliard dolarów. Bilet na taką wyprawę miał kosztować około 300 tys. USD (początkowo kosztował „zaledwie” 200 tys. USD), jednak z czasem cena ta miałaby spaść do poziomu około 25-30 tys. USD. Samoloty miały startować ze specjalnie budowanego w tym celu w stanie Nowy Meksyk kosztem 212 mln dolarów Spaceport America (otwarcie pasa startowego miało miejsce 22 października 2011 r.) i tamże lądować.
Lot balistyczny nie będzie dostępny dla wszystkich chętnych. Będą oni musieli mieć przynajmniej przeciętne zdrowie, gdyż przeciążenia podczas startu, a także lądowania, będą na poziomie g+4-5. W związku z tym, prócz podstawowych badań lekarskich, będą oni musieli też przejść test na przeciążenie w granicach g+6-8 na wirówce. Z około 400 chętnych, którzy już mają wykupione bilety na pierwsze loty, około 90% już przeszło go z powodzeniem. Oczywiście zarówno nosiciel – nazwany White Knight Two (WK2), jak i samolot rakietowy SpaceShipTwo (SST), są nie tylko znacznie większe, ale i odmienne konstrukcyjnie od swych pierwowzorów.
WK2, czyli Model 348, ma długość 24 m, rozpiętość 43 m i udźwig 17 t na wysokość 18 km. Napędzany jest dwiema parami silników turbowentylatorowych Pratt and Whitney PW308A. Kompozytowy samolot został zbudowany jako dwukadłubowy, w ścisłym tego pojęcia znaczeniu. Jeden z kadłubów jest repliką SST, dzięki czemu będzie używany jako trenażer dla pasażerów. Symulacja obejmować będzie nie tylko przeciążenia, ale i nieważkość (do kilku sekund). Drugi kadłub będzie oferowany pasażerom, chcącym oglądać naszą planetę z wysokości ponad 20 km. Pierwszy egzemplarz WK2 nosi numer N348MS i nazwę własną VMS (Virgin Mothership) Eve, na cześć matki Bransona. Samolot po raz pierwszy wzniósł się w powietrze 21 grudnia 2008 r., z Sieboldem i Nicholsem za sterami. Virgin Galactic zamówiła dwa egzemplarze WK2, drugi, jeszcze niegotowy, będzie nosił prawdopodobnie nazwę VMS Spirit of Steve Fossett, na cześć sławnego lotnika, baloniarza i podróżnika.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu