Takie praktyki, trwające kilkadziesiąt lat, przyzwyczaiły zagranicznych obserwatorów i analityków do doszukiwania się zagranicznych „korzeni” we wszystkich nowych konstrukcjach chińskich. Już kilkanaście lat temu pojawiły się jednak statki powietrzne niemające oczywistych zagranicznych pierwowzorów: myśliwce J-20 i J-31, wodnosamolot AG-600, śmigłowce bojowe Z-10 i Z-19, transportowiec Y-20. Tegoroczna, trzynasta Chińska Międzynarodowa Wystawa Lotnicza i Kosmiczna (Air Show China 2021) w Zhuhai, która odbyła się w dniach 28 września – 3 października (formalnie była przedsięwzięciem przeniesionym z listopada 2020 r.), stała się świadectwem dalszego postępu w chińskiej branży lotniczej. Najbardziej rzucającą się w oczy innowacją było włączenie do pokazów w locie dużych, bojowych bezzałogowców, na co nie zdecydowali się dotąd organizatorzy żadnej podobnej imprezy na świecie. Nie ulega wątpliwości, że tym razem to świat będzie doganiał pod tym względem Chińską Republikę Ludową i niedługo, może już za rok, podobne pokazy zostaną zainicjowane w Rosji, Francji… Także eksponowane na ziemi chińskie bezzałogowce wojskowe stanowiły rekordowo dużą część ekspozycji. Do tego należy dodać dużą liczbę mniejszych i miniaturowych dronów oraz rekordową ofertę uzbrojenia do maszyn tej kategorii. W żadnym innym państwie nie prezentowano dotąd tak licznego i różnorodnego uzbrojenia do maszyn bezzałogowych, a np. w Rosji jeszcze parę lat temu nie wystawiano go w ogóle.
Jeśli nie liczyć maszyn dwóch zespołów akrobacyjnych (myśliwce J-10 i samoloty szkolno-treningowe JL-8), to lotnicza ekspozycja statyczna była relatywnie niewielka, wyraźnie mniejsza i mniej interesująca niż trzy lata temu. Niewiele też w niej było nowości i żadnych istotnych niespodzianek.
Bodaj najbardziej nieoczekiwanym debiutantem był dwusilnikowy samolot wielozadaniowy J-16. Historia tej konstrukcji jest, jak zazwyczaj w ChRL, zawiła i nie do końca jasna. W 1992 r. kupiono w Rosji pierwsze Su-27 w eksportowej wersji SK, wyprodukowane w dalekowschodniej fabryce KnAAPO w Komsomolsku nad Amurem. Zakupy kontynuowano a równocześnie, w 1995 r., została podpisana umowa licencyjna, w ramach której Chiny mogły wyprodukować 200 jednomiejscowych Su-27. Nie miała to być jednak produkcja samodzielna, gdyż silniki, stacje radiolokacyjne, znaczna część awioniki i instalacji hydraulicznych miała być dostarczana z Rosji. Ostatecznie do 2006 r. zbudowano 105 maszyn, z których aż 95 dostarczono w kompletnych zestawach
z KnAAPO. Chiny szybko zrezygnowały z budowy kolejnych Su-27SK, oznaczonych za Wielkim Murem J-11. Zamiast tego zamówiły kilka partii wielozadaniowych Su-30M – łącznie 100 maszyn dostarczanych od 2001 r. Z czasem okazało się jednak, że z produkcji maszyn jednomiejscowych nie zrezygnowano – w 2004 r. pojawiły się J-11B, powstałe z większym udziałem zespołów produkowanych lokalnie (silniki i radary nadal pochodziły z Rosji). Później pojawiły się dwumiejscowe J-11BS, czyli odpowiedniki Su-27UB. Oficjalnie Chiny nie otrzymały z Rosji dokumentacji tej wersji. Kolejnym nieoczekiwanym krokiem było skopiowanie pokładowego Su-33, oficjalnie w oparciu o dwa niekompletne samoloty zakupione na Ukrainie. W rzeczywistości była to „zasłona dymna” dla nieoficjalnego przekazania dokumentacji Su-33 z Komsomolska nad Amurem. Mało tego – niemal na pewno kluczowe elementy do pierwszej serii J-15 także pochodziły z Rosji (wyprodukowano je do kolejnej partii Su-33, których rosyjska Marynarka Wojenna ostatecznie nie odebrała). Kolejną maszyną z tej rodziny był J-15S – „krzyżówka” przodu Su-27UB z płatowcem Su-33. Co ciekawe, samolotu w takiej konfiguracji w ZSRR/Rosji nigdy nie zbudowano, choć stworzono jego projekt, który zapewne potem „za bezcen” przekazano Chinom. Powstała dotąd prawdopodobnie tylko jedna taka maszyna. Następny był właśnie J-16, czyli J-11BS doprowadzony do standardu Su-30MKK. Maszyna miałaby różnić się od „sparki” całkowicie nową awioniką, stacją radiolokacyjną, wzmocnionym podwoziem z podwójnym kołem przednim i strukturą płatowca, umożliwiającą zwiększenie maksymalnej masy startowej. Zamontowano także instalację do uzupełniania paliwa w locie, wcześniej montowaną tylko na J-15. Samolot miałby się wyróżniać także zastosowaniem chińskich silników WS-10, ale otrzymały je tylko niektóre maszyny z serii „informacyjnej”. Pierwsze wiadomości o pracach nad J-16 pojawiły się w 2010 r., trzy lata później zbudowano dwa prototypy, których próby pomyślnie zakończono w 2015 r.
Wypada w tym miejscu rozważyć kwestię stosunku Rosji do tej, oficjalnie nielegalnej, bo nieusankcjonowanej licencjami, budowy w ChRL różnych wersji Su-27/30/33. Gdyby były to „pirackie kopie”, Rosja bez trudu mogłaby zareagować, choćby wstrzymując dostawy silników, niezbędnych do ich produkcji. Tak się jednak nie stało, nie było też oficjalnych protestów, co świadczy dobitnie o uzyskaniu przez Chiny akceptacji dla tych prac, co niemal na pewno wiązało się ze stosownymi opłatami. Niezależnie od tego Chińczycy przestrzegali dotąd zasady „niechwalenia się” samolotami z rodziny J-11÷J-16. Dlatego prezentacja jednej z maszyn w Zhuhai była zupełną niespodzianką. Pokazano samolot w wersji D, czyli odpowiednik amerykańskiego EA-18G Growler – wyspecjalizowanego samolotu rozpoznania i walki radioelektronicznej. Podobno prototyp J-16D oblatano w grudniu 2015 r. Płatowiec zmodyfikowano, usuwając m.in. głowicę optoelektronicznego systemu lokalizacji celów OŁS sprzed kabiny i działko. Pod dielektrycznym nosem kadłuba kryje się podobno nie antena typowej stacji radiolokacyjnej, a aktywny system antenowy aparatury rozpoznania elektronicznego i zakłócania z uzupełniającą funkcją radiolokacyjnego wykrywania oraz śledzenia celów. Osłona dielektryczna jest krótsza przy zachowaniu niezmienionych gabarytów samolotu, co oznacza, że ukryta pod nią antena ma mniejszą średnicę. Belki podskrzydłowe zmodyfikowano i przystosowano do przenoszenia zasobników z aparaturą elektroniczną m.in. typu RKZ-930, które miałyby być wzorowane na amerykańskich AN/ALQ-99. Nie jest jasne, czy można nadal podwieszać pod nie uzbrojenie. Pierwotną funkcję pełnią tylko dwie belki podkadłubowe – podczas salonu były pod nimi podwieszone kierowane pociski „powietrze–powietrze” PL-15, ale zapewne mogą to być również pociski przeciwradiolokacyjne. Zamiast belek na końcach skrzydeł na stałe zamontowano cylindryczne zasobniki z aparaturą specjalistyczną, współpracujące z licznymi antenami mieczowymi. Samolot miał oczywiście chińskie silniki WS-10 w najnowszej wersji D. Maszyna nosiła numer 0109 (dziewiąty samolot pierwszej serii), ale na zaślepkach widniał numer 102, czyli drugiej maszyny pierwszej serii.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu