W przypadku manewrów pomorskich, bo o nich mowa, po stronie „niebieskiej” działała Wielkopolska BK (WBK) i 25. DP. Stronie „czerwonej” oddano do dyspozycji pułk kawalerii, 4. DP oraz rzeszowską brygadę pancerno-motorową funkcjonującą z uwagi na tajność samego przedsięwzięcia pod pierwotnym oznaczeniem 10. BK. Pierwszego dnia ćwiczeń, 10 września 1937 r., miała miejsce bitwa spotkaniowa w pasie środkowej Wełny, w rejonie Wągrowiec – Mieścisko. 11 września obie strony angażując gros swoich sił stoczyły tzw. bitwę wągrowiecką. W godzinach popołudniowych „czerwoni” zostali wzmocnieni 17. DP, co miało spotęgować ich natarcie. Trzeciego dnia ćwiczenia, 12 września, wycofującym się na przedmoście Nakło – Szubin „niebieskim” przydzielono 16. DP oraz silną artylerię (1. dan z moździerzami 220 mm oraz 2. dac) mającą wzmocnić tworzenie ugrupowania obronnego. Czwartego dnia „czerwoni” przypuścili natarcie na Nakło – Szubin natrafiając na przeciwnatarcie „niebieskich” z przedmościa nakielskiego. Co ciekawe, poza oznaczeniami kolorowymi walczące strony odróżniały się hełmami. Piechota „czerwonych” nosiła hełmy polskie wz. 31, a „niebieskich” hełmy francuskie. Ten krótki opis walk na ziemi nie odzwierciedla jednak przebiegu części lotniczej manewrów, która sama w sobie stanowiła odrębny ciąg zmagań.
Zanim zreferowane zostaną wysiłki przeciwstawnych zgrupowań lotniczych warto spojrzeć na założenia sporządzone dla pomorskich manewrów broni połączonych pod względem przyporządkowania stronom określonych jednostek:
Ponadto kierownictwo ćwiczeń dysponowało 2 dyonami po 2 eskadry PZL-23 (tzw. zgrupowanie bombardierskie – dyony 301 i 302), dyonem myśliwskim z 3 eskadrami PZL-11, plutonem transportowym z 3 Fokkerami, plutonem łącznikowym z 4 RWD-8 i plutonem towarzyszącym z samolotami R.XIII.
Warunki lotniskowe w obszarze ćwiczeń określono jako trudne, na co wpływ miało m.in. zastosowanie po raz pierwszy w ćwiczeniach międzydywizyjnych samolotów PZL-23 Karaś. Wyjątek stanowiły rejony Poznania i Gniezna, gdzie stosunkowo łatwo udało się znaleźć tereny odpowiednie dla startów i lądowań nowego typu samolotu rozpoznawczo-bombowego. Najgorzej sytuacja prezentowała się w rejonie Wągrowca, Nakła i Bydgoszczy, gdzie teren nie spełniał kryteriów lotniskowych i został opisany jednoznacznie jako niekorzystny. W sprawozdaniu z ćwiczeń odnotowano:
W związku ze zmianą sprzętu zagadnienie lotnisk polowych nabiera wielkiej wagi na wypadek wojny. Sprawa sieci lotnisk polowych na obszarze całego kraju musi być rozwiązana zawczasu – jest bowiem nie do pomyślenia ograniczyć się do posiadanych lotnisk
garnizonowych.
Trudną sytuację pogarszała pogoda, która umożliwiła loty większości samolotów tylko przez pierwsze dwa dni ćwiczenia. Trzeciego dnia wystąpiły obfite odpady deszczu wyraźnie utrudniające pracę lotnictwa, a w ostatnim dniu nie był możliwy już start
PZL-11 i PZL-23 z lotnisk polowych z powodu ich rozmoknięcia.
W miesiąc po zakończeniu ćwiczenia pomorskiego, 12 października 1937 r., dowódca 3. Grupy Lotniczej, płk pil. Władysław Kalkus złożył na ręce Inspektora Obrony Powietrznej Państwa gen. bryg. Józefa Zająca sprawozdanie z ćwiczeń prowadzonych przez gen. bryg. Władysława Bortnowskiego. W opracowaniu zawarto szczegółowy opis prac jednostek lotniczych w trakcie omawianego ćwiczenia. 10 września „czerwony” V Korpus uderzał z rejonu Poznań – Oborniki po najkrótszej osi na skrzydło i tyły nieprzyjaciela w ogólnym kierunku na Bydgoszcz. Zmotoryzowanej 10. BK nakazano ruszyć przez Kiszkowo na Janowiec, uchwycić przeprawy na rzece Wełnie i podejść pod Damasławek, 4. DP działała z Obornik na Wągrowiec, 17. DP z Murowanej Gośliny na Mieścisko. Siły lotnicze rozdzielono następująco:
Oceniający ogólną pracę lotnictwa rozpoznawczego w pierwszym dniu ćwiczenia płk Kalkus stwierdzał, że dowódca „czerwonych” oddał inicjatywę organizacji pracy eskadry liniowej F.76 dowódcy tej eskadry, narzucając mu do wykonania określone zadania. W rezultacie błąd ten powodował rozproszenie środków w sposób sprzeczny z intencją dowódcy lotnictwa „czerwonych”, a w dalszej konsekwencji brak ciągłości rozpoznania.
Ponadto nie rozgraniczono działań rozpoznawczych na rzecz korpusu i poszczególnych WJ, co powodowało dublowanie pracy i nieefektywne zużywanie środków. Efektem tych prac było wyrzucanie samolotów towarzyszących daleko do przodu, co doprowadziło do poważnych strat już pierwszego dnia walk.
Drugiego dnia działań elementy eskadry F.76 (2 samoloty) poszukiwały nowych sił nieprzyjaciela kierowanych w rejon walk oraz obserwowały poruszenia wykrytych poprzedniego dnia wielkich jednostek (BK oraz DP). Pozostałe PZL-23 (po 3 samoloty) znajdowały się w dyspozycji dowódcy korpusu, maszyny z eskadry H.67 przy 4. i 17. DP m.in. korygowały ogień artylerii. Myśliwce ubezpieczały działania H.67, a od 6:00 do 9:00 także przemarsz 10. BK.
Na realizację ostatniego z zadań zużyto pracę ośmiu kluczy, co sprawiło, że zabrakło osłony dla maszyn korygujących ogień artylerii. Po doświadczeniach z napadem bombowym na przeprawę z poprzedniego dnia całą eskadrę ze 130 dyonu utrzymywano w gotowości do zwalczania lotnictwa nieprzyjacielskiego na polu walki. Dodajmy, że w wyniku wspomnianej akcji dowódca lotnictwa „czerwonych” otrzymał do dyspozycji około 13:00 dodatkowy dyon myśliwski (nr 131 liczący 3 eskadry, 30 maszyn) oraz dowództwo zgrupowania myśliwskiego.
W efekcie czego popołudniu PZL-11 osłaniały również marsz „czerwonej” 4. DP. Pracę plutonu lotnictwa towarzyszącego 10. BK w dniu 11 września oceniono jako bardzo intensywną ale dającą dobre wyniki. Referujący wykorzystanie „czerwonego” lotnictwa płk Kalkus zapisał:
Zarówno w dniu 10.IX jak i 11.IX uderza zbyt sztywne nastawianie zadań obserwacyjnych dla eskadr liniowych. Dowódca lotnictwa, podając zasadniczy cel rozpoznania, narzuca jednocześnie szereg kierunków dróg jakie dla wykonania tego zadania mają być zbadane, a które nie wyczerpują jednak możliwości mogących się zdarzyć w rzeczywistości. Formułując zadanie, należy sobie zdać sprawę o co w nim chodzi. Czy celem jest stwierdzenie ruchu na drodze, czy też odszukanie jakiejś jednostki, która w pewnym rejonie ma się znajdować? Sztywne łączenie tych dwóch odrębnych celów jest niebezpieczne, gdyż ogranicza niepotrzebnie inicjatywę obserwatora. (…)
Zarysowuje się konsekwencja ciągłości rozpoznania, z jednoczesnym utrzymaniem ciągłości przewidywania. Dowódca lotnictwa nie hipnotyzuje się faktem ustalenia poważnych sił nieprzyjaciela dnia poprzedniego. Siły te są dozorowane nadal i śledzone jest ich przemieszczanie. Jednocześnie myśl dowódcy lotnictwa wybiega dalej na te kierunki, z których nieprzyjaciel mógłby nowymi jednostkami zasilić walkę.
Zobacz więcej w nowym wydaniu czasopisma Wojsko i Technika Historia >>
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu