Autorzy artykułów w „Financial Times” powołują się na anonimowe źródła (co jest w zasadzie „normą” w zachodnich mediach) w administracji i wywiadzie Stanów Zjednoczonych. Przy czym nie należy mieć cienia wątpliwości, że mamy do czynienia z kontrolowanym przeciekiem ze strony władz w Waszyngtonie, którego głównym celem ma być prezentowanie Chińskiej Republiki Ludowej jako zagrożenia dla imperialnej hegemonii Stanów Zjednoczonych. Nie chodzi wyłącznie o wymowę artykułów, ale także ich język, z niektórymi sformułowaniami ocierającymi się o śmieszność. Przy czym detali technicznych jest niewiele, artykuły zbudowane są na zasadzie przekazywania wyrywkowych informacji wywiadu Stanów Zjednoczonych w manierze „wiemy, ale nie powiemy, lecz uwierzcie nam, że sprawa jest poważna”. A na podstawie tych przecieków maluje się następujący obraz wydarzeń.
Pierwszy artykuł „Financial Times” (FT) opublikował 16 października. Można dowiedzieć się z niego, że Chiny przetestowały w sierpniu „nowe, zaawansowane zdolności kosmiczne”, czyli „hipersoniczny pocisk potencjalnie przenoszący nuklearną głowicę bojową”, który „okrążył kulę ziemską” zanim „pomknął w kierunku celu”. A wywiad Stanów Zjednoczonych przeprowadzenia takiego testu w ogóle się nie spodziewał (więc co to za „wywiad”, chciałoby się dodać). „Financial Times” utrzymuje, że pięć osób (z wywiadu Stanów Zjednoczonych) zaznajomionych ze szczegółami chińskiego testu twierdzi, że Pekin wypróbował „hipersoniczną beznapędową (szybującą) część bojową”, która przeleciała po „niskiej orbicie okołoziemskiej” (low-orbit space), zanim „skierowała się na swój cel”. Część bojowa miała chybić o ok. dwa tuziny mil (24 mile = 38,6 km)! Potem następuje fragment artykułu, który trudno brać na poważnie i można zastanawiać się, czy to taka licentia poetica dziennikarza, czy faktycznie jego źródła to powiedziały. A mianowicie, dwie z pięciu osób stwierdziły, że test pokazał, że Chiny dokonały „zdumiewającego postępu” odnośnie uzbrojenia hipersonicznego, i są w tym względzie znacznie bardziej zaawansowane niż Stanom Zjednoczonym dotąd się zdawało. Natomiast czwarta osoba – zacytowana wprost – dodała: Nie mamy pojęcia, jak oni to zrobili (aż chce się krzyknąć – to zapytajcie NASA, to wam wytłumaczy). Dalej wykładowca Massachusetts Institute of Technology (MIT) tłumaczy pokrótce różnice między pociskami balistycznymi a hipersonicznymi beznapędowymi częściami bojowymi. Następnie cytowany jest republikański kongresmen, który wzywa – a jakże – do jeszcze większych zbrojeń Stanów Zjednoczonych. Kolejny fragment nakreśla relacje Pekinu i Waszyngtonu, po czym pada prawdziwa bomba, czyli wypowiedź Franka Kendalla, sekretarza US Air Force w Departamencie Obrony Stanów Zjednoczonych, który w październiku powiedział, że Chiny mają m.in. potencjał do wykonywania „uderzeń w skali globalnej […] z kosmosu”. I zasugerował, że Chiny opracowały coś „podobnego do Fractional Orbital Bombardment System (FOBS)”, jak ZSRS podczas zimnej wojny. Kendall dodał, ze FOBS to sposób na ominięcie obrony przeciwbalistycznej Stanów Zjednoczonych. Następnie zacytowano szefa Sztabu Północnego Dowództwa Stanów Zjednoczonych (United States Northern Command, USNORTHCOM) i Północnoamerykańskiego Dowództwa Obrony Powietrznej (North American Aerospace Defense Command, NORAD) gen. US Air Force Glena D. VanHercka, który wyjawił w sierpniu, że Chiny właśnie zademonstrowały zaawansowane zdolności w zakresie beznapędowych hipersonicznych części bojowych, co stawia znaczne wyzwania przed „jego” NORAD-em odnośnie zapewnienia wczesnego ostrzegania (przed strategicznym atakiem rakietowym). Na koniec artykułu zamieszczono wypowiedzi dwóch z pięciu anonimowych źródeł osobowych, które dodają, że „nowa chińska broń” może w teorii przelecieć nad Biegunem Południowym i właśnie z południowego (niebronionego i nieobserwowanego) kierunku zaatakować terytorium Stanów Zjednoczonych. Wreszcie FT cytuje rzecznika Ministerstwa Spraw Zagranicznych ChRL Zhao Lijiana, który przekazał, że: Był to rutynowy test pojazdu kosmicznego (space vehicle/spacecraft) wielokrotnego użycia, weryfikujący jego rozwiązania techniczne. Jednocześnie chińskie MSZ zaprzeczyło, że przebadano pocisk hipersoniczny. FT skontrował słowa Zhao Lijiana, powołując się na wypowiedź anonimowego „urzędnika ds. bezpieczeństwa z pewnego azjatyckiego kraju” (można zgadywać, że chodzi o Japonię, gdyż japoński holding medialny Nikkei jest właścicielem „Financial Times”, co ułatwiałoby uzyskanie takiego komentarza), że zazwyczaj Chiny anonsują wystrzelenie kosmicznej rakiety nośnej serii Chang Zheng (CZ, pol. Długi Marsz), której użyto i tym razem. A w sierpniu takiego komunikatu nie było. FT dodatkowo powołuje się na kolejnego anonimowego eksperta, tym razem chińskiego, związanego jakoby z Chińską Armią Ludowo-Wyzwoleńczą (sic!), który miał wyjawić FT, że hipersoniczny pocisk skonstruowano w China Academy of Aerospace Aerodynamics (CAAA), czyli instytucie badawczym funkcjonującym w strukturach przedsiębiorstwa China Aerospace Science and Technology Corporation (CASC) – producenta hipersonicznego pocisku.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu