Obecnie w USAF znajduje się około 450 samolotów F-15 Eagle wszystkich wersji, które stacjonują w bazach rozsianych po całym globie. Prawie połowę z nich stanowią wielozadaniowe F-15E Strike Eagle (ok. 220), których dostawy zrealizowano w latach 1989–2004, a pozostałe to myśliwskie F-15C/D. W ciągu kilkudziesięciu lat użycia pełniły liczne zadania bojowe, które przyspieszyły wyczerpanie ich resursów technicznych. Do tego doszły rutynowe patrole w ramach misji zabezpieczenia przestrzeni powietrznej kontynentu północnoamerykańskiego, nasilone po wydarzeniach z 11 września 2001 r. O potencjale myśliwskich F-15 Eagle niech świadczy fakt, że tylko w czasie operacji „Desert Storm” to właśnie te samoloty odpowiadały za zabezpieczenie przestrzeni powietrznej oraz zestrzelenie większości spośród 39 irackich samolotów i śmigłowców, które wykonywały loty w rejonie działalności sił koalicji antysaddamowskiej. Nie może więc dziwić, że wobec przedwczesnego zakończenia produkcji samolotów Lockheed Martin F-22A Raptor (187 spośród 750 planowanych), poczciwy weteran – F-15C/D Eagle, nadal znajduje się w służbie operacyjnej. Jeszcze do niedawna zakładano, że większość z tych maszyn przejdzie gruntowną modernizację w ramach programu Golden Eagle, która połączona zostanie z weryfikacją stanu struktury płatowców.
Według upublicznionych informacji, pierwszych osiem F-15EX ma kosztować 1,05 mld USD – oficjalnie nie są to środki zabrane z programu F-35 Lightning II, lecz z innego źródła. Można spekulować, czy mowa jest o funduszach, które przeznaczone były na projekty związane z planowaną modernizacją i remontami strukturalnymi F-15C/D. USAF szacuje, że koszt jednostkowy, przy zakładanej skali zamówienia, będzie oscylować w granicach 80 mln USD, jednak pierwsze egzemplarze mają być droższe i ich cena ma mieć maksymalną wartość 125 mln USD. Tak „atrakcyjna” wycena, biorąc pod uwagę niewielką (na skalę amerykańską) serię, ma związek z faktem, że spora część prac nad F-15EX została sfinansowana przez klientów eksportowych, czyli przede wszystkim Arabię Saudyjską (F-15SA), a także Katar (F-15QA). Wśród głównych różnic, co już obecnie podkreślają media amerykańskie, można wymienić zamiar instalacji innej stacji radiolokacyjnej, a także środków łączności i wymiany informacji. Co ważne, będą to pierwsze fabrycznie nowe F-15 zamówione przez Departament Obrony od 2001 r. W tym bowiem roku Boeing otrzymał zlecenie na 10 F-15E Strike Eagle, mających pozwolić na uzupełnienie strat operacyjnych i utrzymanie działania linii montażowej w St. Louis do czasu zdobycia zamówień eksportowych, które przyszły właśnie po 2001 r. (Singapur, Republika Korei, a później Arabia Saudyjska i Katar). Obecnie trudno wyobrazić sobie, aby powyższy pomysł został zablokowany w obu izbach amerykańskiego parlamentu, hojnie sponsorowanego przez amerykańskich potentatów zbrojeniowych. Jednocześnie część komentatorów – błędnie – wskazuje, iż inspiratorem pomysłu jest obecny sekretarz obrony Patrick Shanahan, dawniej pracownik Boeinga (o czym dalej). Analiza dostępnych, z polskiej perspektywy i czasu, informacji wyraźnie wskazuje jednak, że powyższa decyzja była jednak starannie przemyślana, a konkretne analizy zainicjowano na długo przez objęciem funkcji przez Shanahana.
W przypadku zatwierdzenia projektu i szybkiego złożenia zamówienia, pierwsze F-15EX mają trafić do użytkownika w roku podatkowym 2022. W kolejnych czterech latach (2021–2024) zamówienia będą obejmować średnio po 18 maszyn. Ma to pozwolić na zapoczątkowanie procesu przezbrajania części z ośmiu dywizjonów USAF (w tym pięciu Gwardii Narodowej) wyposażonych w F-15C/D. Według danych Kongresu, wstępny plan obejmował zakup do 144 samolotów. Będzie to wymuszać na producencie zwiększenie tempa budowy maszyn, które obecnie sięga 1,5 samolotu miesięcznie – jest ono zadowalające przy obecnej wielkości kontraktów eksportowych.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu