W I wojnie światowej czołg pojawił się jako efektywne narzędzie wsparcia piechoty w natarciu. Okazało się bowiem, że rozwój środków ogniowych, karabinu maszynowego oraz szybkostrzelnej artylerii ładowanej odtylcowo, spowodował paraliż natarcia. Piechota była dziesiątkowana ogniem karabinów maszynowych i porażana intensywnym (dzięki szybkostrzelności dział) ostrzałem artyleryjskim. O karabinie maszynowym mówi się dość powszechnie, że jego szersze użycie w I wojnie światowej wywołało szok wśród walczących stron. Nie docenia się natomiast roli artylerii, która w XIX wieku poczyniła znaczny postęp, dzięki wprowadzeniu ładowania odtylcowego i gwintowanej lufy. Wymagało to rozwiązania problemu otwierania i zamykania tylnej części lufy, ale wynalazek zamka (klinowego lub śrubowego) umożliwił dociskanie pokrywy lufy tak, by ją odpowiednio uszczelnić.
Nie wsypywano teraz prochu (pełniącego funkcję ładunku miotającego pocisk) do lufy, lecz wkładano pocisk i ładunek miotający zamknięty w łusce. Dzięki temu po oddaniu strzału można było wyrzucić łuskę i natychmiast działo znów załadować, uzyskując szybkostrzelność do 5-6 strzałów na minutę. W przypadku ładowania odprzodowego, po każdym strzale trzeba było przeczyścić lufę, bo nikt rozsądny nie wsypałby prochu w lufę, w której wciąć tliły się jego pozostałości po poprzednim strzale. Szybkostrzelność takich dział wynosiła 1 strzał na około 5 minut. Dzięki tym zmianom jedno działo zastępowało 25-30 starych dział, miotając w takim samym czasie podobną liczbę pocisków. Czyli jedna 4-działowa bateria miała siłę ognia mniej więcej trzech trójdywizjonowych pułków. Nie mówiąc już o tym, że dzięki gwintowaniu lufy znacznie wzrosła celność ognia.
Remedium na karabiny maszynowe i artylerię był czołg, innowacja wprowadzona do walki przez Brytyjczyków w 1916 r. w bitwie nad Sommą. Początkowo czołg był niczym więcej, jak narzędziem wsparcia piechoty w natarciu. Dopiero w bitwie pod Cambrai w 1917 r. czołgi pokazały, że są w stanie szybko rozwinąć powodzenie w głębi obrony przeciwnika (choć wówczas jeszcze na niewielką głębokość). Po I wojnie światowej rozwinęły się teorie użycia wojsk pancernych jako elementu zgrupowania broni połączonych (wojska pancerne, piechota zmotoryzowana, artyleria o ciągu motorowym, zmotoryzowani saperzy i łączność, oraz służby tyłowe). Owe teorie przewidywały użycie tych zgrupowań jako elementu manewrowego, operującego w głębi ugrupowania nieprzyjaciela, w celu uchwycenia ważnych obiektów oraz w celu okrążenia zgrupowań wojsk wroga.
W latach 20. i 30. XX wieku kwestie bezpośredniego wsparcia piechoty w natarciu, czy w obronie, zostały jakby zaniedbane, w większości krajów za wyjątkiem Francji. Dla odmiany problem samodzielnych działań wojsk pancernych we Francji potraktowano z pewną rezerwą. W Wielkiej Brytanii natomiast w latach 30. zajęto się wsparciem piechoty przez czołgi, wyraźnie rozdzielając te zadania, od głębokich operacji wojsk pancernych w głębi wrogiego ugrupowania, tworząc dwie niezależne kategorie czołgów: szybkich (cruiser), do działań manewrowych i piechoty (infantry) do wsparcia powolnego natarcia piechurów.
O ile ojcami niemieckich wojsk pancernych są gen. bryg. Oswald Lutz i jego zastępca płk Heinz Guderian, to o pancerno-ogniowy element wsparcia piechoty walczył piechur, płk Erich Manstein, późniejszy feldmarszałek, który notabene doskonale radził sobie także w dowodzeniu wojskami pancernymi. Kampanię na rzecz artylerii szturmowej mającej wspierać piechotę, zaczął on w 1935 r. Ale nie były to pierwsze niemieckie doświadczenia z artylerią bezpośredniego wsparcia piechoty.
W drugiej połowie I wojny światowej Niemcy sformowali łącznie 53 baterie tzw. artylerii towarzyszącej – Infanterie-Begleit-Batterien. Były to baterie standardowych dział polowych kal. 77 mm o ciągu konnym, ale które włączano w szyki nacierającej piechoty w czasie natarcia, na pierwszej linii frontu. Artylerzyści niszczyli dostrzeżone (przez nich samych lub wskazane przez piechotę) w ugrupowaniu nieprzyjaciela punkty ogniowe, głównie gniazda karabinów maszynowych. W momencie, gdy piechota oddaliła się od pozycji artylerii, szybko zaprzęgano konie i dociągano działa do aktualnego szyku piechoty. Takie działania pod ogniem przeciwnika wymagały doskonałego wyszkolenia i dobrego współdziałania (na przykład osłony ogniowej przy zmianie stanowisk), dlatego do baterii artylerii towarzyszącej dobierano najbardziej doświadczone i sprawne obsługi dział.
Dość szybko na etapie rozwoju Reichswehry zainteresowano się kwestią reaktywacji artylerii towarzyszącej. Tym razem jednak postanowiono zastosować dla niej ciąg motorowy. Jedynym rozwiązaniem były jednak ciągniki gąsienicowe. Tylko taki bowiem pojazd był sobie w stanie wówczas poradzić z holowaniem działa przez pola czy łąki, w ślad za nacierającą piechotą. Aliancka Komisja Kontrolna powołana na mocy traktatu wersalskiego zezwoliła Niemcom na produkcję ciągników gąsienicowych, oczywiście wyłącznie do celów cywilnych (rolniczych, budowlanych itp.) dopiero w 1923 r.
Reichswehra zakupiła pierwsze gąsienicowe ciągniki zimą 1926/27 r. Były to pojazdy wyprodukowane przez firmę Deutsche Kraftpflug-Gesellschaft mbH z Berlina, z dzielnicy Tiergarten. Firma ta została utworzona w 1912 r. jako spółka-córka słynnego Hannomaga (Hannoverschen Maschinenbau-AG). Oddział ten funkcjonował do końca II wojny światowej, po wojnie Hannomag przeniósł produkcję ciągników (gąsienicowych, ale teraz już przede wszystkim kołowych) do swoich zakładów pozostałych w RFN. Berliński zakład był zburzony i nie został odbudowany.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu