Od czasu, gdy zapadła decyzja o utworzeniu tzw. drugiego frontu we Francji, w planach aliantów Caen znalazło się w centrum zainteresowania. To miasto (w okresie przed inwazją liczyło ok. 60 000 mieszkańców) było głównym węzłem komunikacyjnym Normandii, z którego drogi i linie kolejowe rozchodzą się promieniście po całym regionie. Ponadto na południowy wschód od miasta kończył się region bocage – klaustrofobiczny labirynt żywopłotów, w którym utykały pojazdy mechaniczne – a zaczynały się otwarte równiny, umożliwiające rozwinięcie natarcia w głąb Francji. Generał Montgomery, dowódca 21. Grupy Armii (wszystkich lądowych wojsk inwazyjnych), spodziewał się, że Niemcy będą bronić tej rubieży za wszelką cenę i na tym założeniu oparł swoją strategię:
Mój plan polegał na tym, by po uchwyceniu stabilnego przyczółka szachować przeciwnika groźbą przełamania frontu na wschodniej flance – to znaczy, w sektorze Caen. W ten sposób zamierzałem zwabić tam główne odwody nieprzyjaciela i związać je walką, używając do tego wojsk brytyjskich i kanadyjskich. Po osiągnięciu tego celu planowałem dokonać przełomu na flance zachodniej, siłami amerykańskiej armii gen. Bradleya, następnie obrócić cały front [o 90° – przyp. aut.] wokół Caen. Amerykanie mieli uderzyć na południe, ku dolinie Loary, następnie wykonać zwrot na wschód, kierując się szerokim łukiem ku Sekwanie w rejonie Paryża. Ten manewr miał na celu odcięcie wojsk nieprzyjaciela na południe od Sekwany, po uprzednim zniszczeniu mostów
na tej rzece przez lotnictwo.
Ta strategia wynikała przede wszystkim z analizy rozmieszczenia rezerwowych sił nieprzyjaciela w Europie zachodniej oraz przebiegu linii kolejowych i dróg prowadzących do Normandii, a także przez wzgląd na zadanie, które było priorytetem tej operacji – zdobycia portów. Zajęcie Półwyspów Cotentin i Bretońskiego w celu uzyskania dostępu do tamtejszych portów oznaczało, że na zachodzie musimy dokonać szybkich postępów terenowych. Na wschodniej flance rozszerzanie przyczółka nie było tak pilne, pod warunkiem spełnienia wymogów sił powietrznych, które domagały się miejsca pod budowę lotnisk. Aby ekspansja na zachodzie mogła przebiegać w dużym tempie, musieliśmy odciągnąć stamtąd gros sił nieprzyjaciela. W tym zadaniu wielce nam pomógł fakt, że Caen miało olbrzymie znaczenie strategiczne.
Początkowo rozładunek zaopatrzenia i posiłków miał się odbywać w dwóch sztucznych portach Mulberry. Były one jednak wielką niewiadomą, podatną na kaprysy pogody. Nic więc dziwnego, że Montgomery chciał dysponować chociaż jednym stałym, głębokowodnym portem przeładunkowym przed nadejściem jesiennych sztormów. Do czasu zdobycia Cherbourga przez Amerykanów, następnie rozpoczęcia przez nich ofensywy ku dolinie Loary, brytyjsko-kanadyjska 2. Armia gen. Dempseya miała prowadzić takie działania, by Niemcy uznali ją za główne zagrożenie. Jak długo miało to trwać, zależało od tempa postępów 1. Armii Bradleya. Taki plan Montgomery przedstawił na generalnej odprawie przed inwazją, przeprowadzonej w Londynie 7 kwietnia 1944 r., następnie trzymał się go z żelazną konsekwencją, nie bacząc na rosnące grono krytyków.
Po rozciągnięciu rejonu desantu od podstawy półwyspu Cotentin (gdzie na plażach „Utah” i „Omaha” lądowali Amerykanie) aż po ujście rzeki Orne (plaża „Sword”), Caen znalazło się na skraju lewej flanki aliantów – w nader niefortunnym miejscu. Orne, która przepływa przez to miasto, uchodzi do zatoki Sekwany na północ od miasta. Na tym odcinku, równolegle do rzeki i w odległości niecałych 400 m, biegnie kanał żeglugowy. Ta podwójna przeszkoda wodna utrudniała szybkie obejście Caen od wschodu, by wziąć miasto w kleszcze. Oba brzegi były połączone, w połowie odległości między Caen a morzem, dwoma mostami (po jednym na rzece i kanale) w osi drogi Bénouville – Ranville. Montgomery postanowił zdobyć oba te mosty desantem z powietrza i utworzyć przyczółek na wschodnim brzegu Orne. Liczył jednak, że samo miasto zdoła zająć szybkim wypadem piechoty i czołgów. Cel znajdował się w odległości zaledwie 14 km od miejsca, w którym miały wylądować oddziały wyznaczone do jego zdobycia.
Niemieckim głównodowodzącym na zachodzie Europy był von Rundstedt. Pod swoją komendą miał wojska we Francji północnej i Belgii (Grupa Armii B), Francji południowej (Grupa Armii G) i w Holandii – łącznie ok. 60 dywizji, w tym dziewięć pancernych i jedna grenadierów pancernych. Jego nominalnym podwładnym był Rommel, legendarny dowódca Afrikakorps, który dowodził Grupą Armii B, złożoną z 7. i 15. Armii. Za Francję północno-zachodnią (Normandia i Bretania), odpowiadała 7. Armia. Obaj feldmarszałkowie byli zgodni przynajmniej w jednej kwestii – że tzw. Wał Atlantycki jest wielkim blefem niemieckiej propagandy, który nie zatrzyma inwazji. Mieli nadzieję, że wszystkie te schrony, zasieki i pola minowe chociaż spowolnią natarcie przeciwnika w głąb lądu, dając im czas na zorganizowanie kontrataku.
Pierwszą przeszkodą aliantów na drodze do Caen była 716. Inf.Div. (dywizja piechoty). Dowodził nią GenLt. Wilhelm Richter, weteran kampanii w Polsce, na froncie zachodnim i w Rosji. Z racji mniejszej liczby środków transportu, w praktyce była dywizją obrony wybrzeża. Niemcy formacje tego typu określali mianem bodenständige (obrony statycznej). Uważano je za mało wartościowe, lekceważąc ich potencjał bojowy. Tymczasem był on całkiem spory. Trzon dywizji stanowiły dwa pułki grenadierów (Gren.Rgt. 726 i 736), każdy liczący cztery bataliony, w tym jeden „wschodni”. Oprócz nich miała na stanie m.in. pułk artylerii (Art.Rgt. 1716), batalion saperów (Pi.Abt. 716), dywizjon przeciwpancerny (Pz.Jg.Abt. 716) i dywizjon artylerii ciężkiej (s.Art.Abt. 989). Ponadto żołnierze Richtera, razem z dywizjonem artylerii nadbrzeżnej (H.K.A.Abt. 1260), stanowili obsadę sześciu stałych baterii (kal. od 10 do 15,5 cm) położonych na tyłach plaży „Sword” i jednej w Merville, na wschodnim brzegu Orne.
W połączeniu z systemem fortyfikacji (w sektorze plaży „Sword” i za nią znajdowało się aż 20 umocnionych punktów oporu), 716. Inf.Div. stanowiła poważną i niedocenioną przez aliantów przeszkodę na drodze do Caen. Jej największą słabością był zbyt duży sektor do obrony. Odcinek 32 km po obu stronach Caen, od Asnelles na zachodzie aż po ujście rzeki Dives, za który była odpowiedzialna, obejmował nie tylko plażę „Sword” i przyczółek na wschodnim brzegu Orne, ale także plażę „Juno” i częściowo „Gold”. To oznaczało, że dywizja Richtera, licząca zaledwie ok. 7800 ludzi, miała przeciwko sobie niemal całą brytyjsko-kanadyjską 2. Armię.
Zgodnie z założeniami niemieckiego planu obrony, drugim etapem miał być pancerny kontratak. W tej kwestii było najwięcej rozbieżności. Rommel chciał rozmieścić czołgi na wybrzeżu, by uderzyć nimi, zanim wojska inwazyjne umocnią się na przyczółkach. Von Rundstedt wolał trzymać pancerne odwody z dala od plaż, by łatwiej nimi manewrować i trzymać je poza zasięgiem artylerii okrętowej. Ponadto Hitler chciał zachować kontrolę nad jednostkami pancernymi we Francji, które uważał za swoją strategiczną rezerwę. Rommel jednak już podczas kampanii w Afryce Północnej doświadczył, jaką potęgą stało się lotnictwo taktyczne aliantów. Obawiał się, że z powodu nalotów transport dywizji na front spowoduje niedopuszczalne opóźnienia i straty. Alianckie lotnictwo już w okresie przed inwazją zredukowało wydajność sieci kolejowej we Francji o 60% (po rozpoczęciu walk pociągi docierały nie bliżej niż 150-200 km od linii frontu).
Hitler próbował rozwiązać ten konflikt polubownie. Na jego rozkaz trzy dywizje pancerne (2., 21. i 116. Pz.Div.) utworzyły rezerwę Grupy Armii B, czyli Rommla. Ten rozmieścił je wzdłuż wybrzeża północnej Francji, wychodząc z założenia, że jedna dywizja blisko przyczółka zdziała więcej niż trzy, które dotrą na pole walki trzy dni później. W ten sposób 2. i 116. Pz.Div. znalazły się na prawym brzegu Sekwany, z dala od Normandii. Rommel nie miał natomiast kontroli nad czterema dywizjami z tzw. rezerwy OKW (naczelnego dowództwa Wehrmachtu). Ich dziwaczny status sprawił, że administracyjnie należały do Panzergruppe West, ale operacyjnie podlegały I Korpusowi Pancernemu SS, którym dowodził Obergruppenführer Dietrich. Chociaż jego formalnym zwierzchnikiem był von Rundstedt, wyłączne prawo do dysponowania dywizjami z rezerwy OKW zastrzegł sobie Hitler. Ponadto były one rozproszone jeszcze bardziej niż te trzy, którymi dysponował Rommel – 1. SS-Pz.Div. „Leibstandarte” znajdowała się w Belgii, natomiast 17. SS-Pz.Gren.Div. w rejonie Nantes na francuskim wybrzeżu Atlantyku. Tylko pozostałe dwie, stacjonując na zachód od Paryża, znajdowały się w miarę blisko Normandii (nieco ponad 100 km w linii prostej od Caen) – w Acon 12. SS-Pz.Div. „Hitlerjugend”, a w Nogent-le-Rotrou dywizja Panzer-Lehr.
Najgorzej na tym kompromisie wyszedł von Rundstedt. Sfrustrowany, po wojnie powiedział przesłuchującym go aliantom: Moja władza nie wykraczała poza zmianę warty przed bramą. We Francji znajdowały się jeszcze trzy dywizje pancerne – 9. i 11. Pz.Div. oraz 2. SS-Pz.Div. „Das Reich”. Te jednak stacjonowały na południu i należały do rezerwy Grupy Armii G. Doszło więc do tego, że pierwszego, krytycznego dnia inwazji w całym rejonie desantu znajdowała się tylko jedna niemiecka dywizja pancerna. Na nieszczęście aliantów, stacjonowała wokół Caen.
Oryginalna 21. Pz.Div. przepadła w Tunezji razem z Afrikakorps. Odtworzona we Francji w połowie 1943 r., długo nie mogła osiągnąć stanu gotowości. Na pewno miała marnego dowódcę. GenMaj. Edgar Feuchtinger otrzymał to stanowisko mimo braku kompetencji, dzięki znajomościom w kręgach wpływowych nazistów, które zdobył jeszcze przed wojną, organizując wojskowe parady podczas zjazdów NSDAP. Gdy o świcie 6 czerwca jego dywizja ruszała do walki, zabawiał się z kochanką w Paryżu.
Z drugiej strony, 21. Pz.Div. miała znamienitego dowódcę swojego pułku pancernego. Był nim Obst. Hermann von Oppeln-Bronikowski, złoty medalista w jeździectwie na olimpiadzie w Berlinie. W latach 1941-1943 walczył na froncie wschodnim, gdzie został ciężko ranny (pod Kurskiem, w omyłkowym nalocie Luftwaffe). Jego pułk pancerny (Pz.Rgt. 22)1 składał się z dwóch batalionów. Pierwszy miał w każdej z czterech kompanii po 17 czołgów PzKpfw IV i pięć w kompanii sztabowej. Drugi batalion, oprócz 26 czołgów tego typu, posiadał 35 zdobycznych, ex-francuskich czołgów Somua S35 o znikomej wartości bojowej. Realną siłę pułku (który etatowo powinien był liczyć 179 czołgów) stanowiła więc niecała setka PzKpfw IV.
Sytuację uratował Maj. Alfred Becker, znajomy Feuchtingera jeszcze sprzed wojny. Ten inżynier i oficer artylerii przez lata wymyślał i konstruował, na bazie zdobycznego sprzętu, opancerzone pojazdy dla Wehrmachtu, głównie samobieżną artylerię. W sumie zbudował ich ponad 2000. Pod auspicjami ministra Speera sformował Baukommando Becker i realizował swoje projekty w zakładach zbrojeniowych we Francji. Na podwoziach eks-francuskich czołgów Hotchkiss i ciągników artyleryjskich Lorraine montował armaty ppanc. kal. 7,5 cm oraz haubice kal. 10,5 i 15 cm. Pojazdy tego typu, znane m.in. jako niszczyciele czołgów Sd.Kfz. 135 Marder I i haubice Sd.Kfz. 135/1, służyły na froncie wschodnim i w Afrikakorps. We Francji trafiły na wyposażenie m.in. dywizjonu ppanc. 716. Inf.Div. Z kolei na ciężarówkach półgąsienicowych Somua MCG i P107 zainstalował wyrzutnie rakietowe Nebelwerfer, Reihenwerfer i 8 cm Raketen-Vielfachwerfer, a nawet działa ppanc. kal. 7,5 cm, a same pojazdy opancerzył.
Feuchtinger, który mimo koneksji nie mógł się doprosić o sprzęt dla swojej dywizji, zwrócił się o pomoc właśnie do niego. Becker doposażył oba pułki grenadierów pancernych (Pz.Gren.Rgt. 125 i 192) dywizji Feuchtingera. Kompanie „ciężkie” (4. i 8.), po jednej w każdym batalionie, miały na stanie po 3-4 samobieżne działa ppanc. kal. 7,5 cm. Ponadto w każdym pułku 9. kompania była uzbrojona w sześć haubic kal. 15 cm (Sd.Kfz. 135/1), a 10. kompania w cztery samobieżne wyrzutnie rakietowe Reihenwerfer. Również za sprawą Beckera, w pułku artylerii pancernej (Pz.Art.Rgt. 155) tylko pierwszy dywizjon miał artylerię holowaną – cztery niemieckie armaty polowe kal. 10,5 cm i osiem eks-rosyjskich haubic kal. 12,2 cm. W pozostałych dwóch dywizjonach 24 haubice kal. 10,5 cm i tuzin kal. 15 cm były samobieżne.
W uznaniu zasług, krótko przed inwazją Maj. Becker otrzymał przydział do dywizji Feuchtingera i dowództwo dywizjonu dział szturmowych (Stug.Abt. 200). Każda z baterii miała na stanie sześć dział ppanc. kal. 7,5 cm (Marder I) i cztery haubice kal. 10,5 cm zamontowane na podwoziu czołgów Hotchkiss H39 – łącznie 50 dział szturmowych. Siły mobilne dywizji dopełniał batalion saperów (Pz.Pi.Btl. 220) i rozpoznawczy (Pz.Aufkl.Abt. 21). Inwencją Beckera był zachwycony dowódca Grupy Armii B. Podobno tak często chwalił 21. Pz.Div., że nazywano ją „cyrkiem Rommla”. Gwoli prawdy, dla alianckich czołgów największe zagrożenie stanowił dywizjon ppanc. (Pz.Jg.Abt. 200) – chociaż nie był samobieżny, jego uzbrojenie stanowiły 24 armaty kal. 8,8 cm.
W przeddzień inwazji 21. Pz.Div. liczyła ok. 16 200 żołnierzy. Kwatera główna znajdowała się w Saint-Pierre-sur-Dives, 30 km na południowy wschód od Caen. Nieopodal, w Jort i okolicznych wioskach, rozlokował się I./Pz.Rgt. 22 – pierwszy batalion pułku pancernego. Jeszcze dalej od Caen, w Fresné-la-Mère (niedaleko Falaise), usadowił się II./Pz.Rgt. 22. Na nieszczęście aliantów, reszta dywizji kwaterowała znacznie bliżej przyszłego pola bitwy. Poszczególne kompanie obu pułków grenadierów stacjonowały wokół Caen, w odległości od kilku do kilkunastu km od centrum. Generalnie, oba bataliony Pz.Gren.Rgt. 192 oraz I./Pz.Gren.Rgt. 125 znajdowały się na zachodnim brzegu Orne, natomiast II./Pz.Gren.Rgt. 125 na wschodnim, razem z działami szturmowymi Stug.Abt. 200. Z kolei większość artylerii rozmieszczono na północ od Caen, bliżej wybrzeża i przyszłej plaży „Sword”.
To znaczne rozproszenie pododdziałów 21. Pz.Div. zdezorientowało aliancki wywiad, który dopiero pod koniec maja zaczął alarmować o obecności tej jednostki gdzieś w pobliżu Caen. Tę informację zbagatelizowano do tego stopnia, że dowódcom niższego szczebla w ogóle jej nie przekazano. Brygadier Smith, dowódca 185th Inf. Bde (brygady piechoty), wspominał: Nie spodziewałem się, że w drodze do Caen napotkam 21. dywizję pancerną, ani jakąkolwiek inną formację tego typu. Informacje na temat siły i rozmieszczenia 716. dywizji piechoty były nieco mgliste, ale biorąc pod uwagę planowane duże tempo natarcia oraz wsparcie naszego 7. pułku artylerii i czołgów Staffordshire Yeomanry, nie spodziewałem się żadnego większego oporu.
Kwadrans po północy w pobliżu obu mostów na osi drogi Bénouville – Ranville rozległ się pomruk silników samolotowych, prowokując kanonadę dział artylerii plot. Ich łoskot zagłuszył szum i świst sześciu podchodzących do lądowania szybowców typu Horsa z brytyjskiej 6th Airborne Div. (dywizji powietrznodesantowej)2. Każdy z nich wiózł po jednym plutonie wzmocnionej kompanii D ze składu 2nd/Ox & Bucks (2. batalionu pułku Oxfordshire & Buckinghamshire Light Infantry) oraz po pięciu saperów z plutonu Royal Engineers.
Piloci trzech szybowców lądujących pod Bénouville wykazali się wielkim kunsztem, dostarczając prawie 90 żołnierzy niecałe 100 m od celu – zwodzonego mostu na kanale żeglugowym. Pierwsza Horsa przyziemiła zaledwie ok. 50 m od mostu, wyhamowując na zwojach drutu kolczastego. Atak poprowadził Lt. Herbert Brotheridge. Jeden z wartowników zdążył wystrzelić czerwoną flarę, podnosząc alarm. Brotheridge zabił go serią ze Stena, następnie pobiegł w kierunku najbliższego stanowiska karabinu maszynowego i cisnął weń granatem. W następnej chwili padł trafiony kulą w kark – pierwszy aliancki żołnierz poległy w Dniu D. Gwoli ścisłości, pierwszą ofiarą ataku był starszy szeregowy Greenhalgh. Szybowiec, w którym leciał, przyziemił na skraju stawu i przełamał się na pół. Nieprzytomny żołnierz wypadł na zewnątrz, stoczył się do wody i utonął. Reszta kompanii D błyskawicznie „oczyściła” teren z przeciwnika (oba mosty były bronione przez ok. 20 żołnierzy z 3./Gren.Rgt. 736) – cała akcja trwała zaledwie kwadrans. Pierwszy z mostów, ten na kanale żeglugowym, niedaleko Bénouville, otrzymał nazwę Pegasus. Ten drugi, na rzece Orne, obok
Ranville, nazwano Horsa.
Niemal w tym samym czasie, dalej na wschód skakała 22. samodzielna kompania spadochronowa, z zadaniem oznaczenia lądowisk dla obu brygad spadochronowych. Kompanię rozrzuciło na znacznym terenie, dlatego nie zdążyła na czas wykonać zadania, przez co 5. Brygada Spadochronowa (w sile trzech batalionów), która przybyła pół godziny później, wylądowała w dużym rozproszeniu. Wszędzie wokół dochodziło do chaotycznych starć z niemieckimi oddziałami, którym spadochroniarze wylądowali prawie na głowach. Tak było np. w przypadku jednej z kompanii saperów Richtera (1./Pi.Abt. 716) w Hérouvillette, która nawet zaczęła brać jeńców.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu