Na przełomie 1942 i 1943 r. Roosevelt i Churchill znajdowali się pod stale rosnącą presją ze strony Stalina. Właśnie trwała bitwa o Stalingrad i Rosjanie domagali się jak najszybszego utworzenia „drugiego frontu” na zachodzie Europy, który ich odciąży. Tymczasem siły angloamerykańskie nie były gotowe do inwazji przez kanał La Manche, co boleśnie unaocznił desant pod Dieppe w sierpniu 1942 r. Jedynym miejscem w Europie, gdzie alianci zachodni mogli zaryzykować walkę z Niemcami na lądzie, były południowe rubieże kontynentu.
Pomysł przeprowadzenia desantu na Sycylii po raz pierwszy ujrzał światło dzienne w Londynie latem 1942 r., kiedy Połączony Sztab Planowania Gabinetu Wojennego zaczął rozważać możliwe operacje brytyjskich wojsk w 1943 r. W rejonie Morza Śródziemnego wyłoniono wówczas dwa strategicznie ważne cele, Sycylię i Sardynię, którym nadano kryptonimy Husky i Brimstone. Znacznie słabiej bronioną Sardynię można było zdobyć kilka miesięcy wcześniej, ale była celem mniej perspektywicznym. Chociaż nadawała się do prowadzenia stamtąd operacji lotniczych, wojskom lądowym mogła posłużyć co najwyżej jako baza wypadowa komandosów do ataków na południową Francję i Włochy kontynentalne. Główną wadą Sardynii z wojskowego punktu widzenia był brak portów i plaż nadających się do przeprowadzenia desantu z morza.
Chociaż zwycięstwo Brytyjczyków pod El Alamein i udane lądowanie aliantów w Maroku i Algierii (operacja „Torch”) w listopadzie 1942 r. dały aliantom nadzieję na szybkie zakończenie walk w Afryce Północnej, Churchill grzmiał: Staniemy się pośmiewiskiem, jeśli wiosną i latem 1943 r. okaże się, że żadne angielskie czy amerykańskie wojska lądowe nie walczą nigdzie z Niemcami ani Włochami. Ostatecznie więc o wyborze Sycylii na cel następnej kampanii przesądziły względy polityczne – planując działania na 1943 r., Churchill musiał brać pod uwagę skalę każdej operacji, aby móc ją przedstawić Stalinowi jako wiarygodny substytut inwazji we Francji. Wybór padł więc na Sycylię – mimo, że już na tym etapie perspektywa przeprowadzenia tam operacji desantowej nie budziła niczyjego entuzjazmu.
Ze strategicznego punktu widzenia, błędem było rozpoczęcie całej kampanii włoskiej, a lądowanie na Sycylii okazało się początkiem drogi donikąd. O tym, jak trudne i niepotrzebnie krwawe było natarcie w górę wąskiego, górzystego Półwyspu Apenińskiego, najlepiej świadczy bitwa o Monte Cassino. Perspektywa obalenia Mussoliniego stanowiła marne pocieszenie, gdyż Włosi jako sojusznik byli dla Niemców bardziej ciężarem niż atutem. Z czasem upadł również argument dorobiony nieco post factum – wbrew nadziejom Sprzymierzonych, ich późniejsze ofensywy w rejonie śródziemnomorskim nie związały znaczących sił przeciwnika i nie odciążyły w istotny sposób innych frontów (wschodniego, a później zachodniego).
Brytyjczycy, chociaż sami nie mieli przekonania do inwazji na Sycylię, musieli teraz nakłonić do tego pomysłu jeszcze bardziej sceptycznych Amerykanów. Okazją ku temu była konferencja w Casablance w styczniu 1943 r. Tam Churchill „urobił” Roosevelta (Stalin demonstracyjnie odmówił przyjazdu), by operację „Husky” przeprowadzić, w miarę możliwości, już w czerwcu – bezpośrednio po spodziewanym zwycięstwie w Afryce Północnej. Wątpliwości pozostały. Jak to ujął kpt. Butcher, adiutant morski Eisenhowera: Biorąc się za Sycylię, tylko skubiemy po bokach.
W Casablance lepiej przygotowani do tych rozmów Brytyjczycy odnieśli jeszcze jeden sukces kosztem sojusznika. Chociaż naczelnym dowódcą był gen. Dwight Eisenhower, pozostałe kluczowe stanowiska objęli Brytyjczycy. Zastępcą Eisenhowera oraz głównodowodzącym alianckich wojsk lądowych na czas kampanii w Tunezji i późniejszych, włącznie z Sycylią, został gen. Harold Alexander. Siły morskie oddano pod komendę adm. Andrew Cunninghama, dowódcy Royal Navy na obszarze śródziemnomorskim. Z kolei pieczę nad lotnictwem powierzono marszałkowi Arthurowi Tedderowi, dowódcy sił powietrznych aliantów w rejonie Morza Śródziemnego.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu