Świętować mogło m.in. polskie lotnictwo, które przez dwa lata walk ponad wszystkimi granicami II RP udowodniło swoją wartość. Wśród najbardziej spektakularnych akcji polskich samolotów w latach wojny polsko-bolszewickiej można byłoby wymienić zmagania z pociągami pancernymi wroga na Podolu, zwalczanie nieprzyjacielskiej żeglugi na Dnieprze, a przede wszystkim powstrzymanie 1. Armii Konnej Siemiona Budionnego u wrót Lwowa. Oznaczonych biało-czerwonymi szachownicami maszyn nie zabrakło też podczas największych operacji Wojska Polskiego w 1920 r. – kijowskiej, warszawskiej i niemeńskiej. Aż do października polskie samoloty były obecne nad linią frontu, ale gołym okiem dostrzegalne było wycieńczenie Wojsk Lotniczych, zwłaszcza pod względem sprzętowym.
W chwili zakończenia walk z Rosją Radziecką Polacy posiadali 19 eskadr lotniczych. Pięć z nich miało charakter myśliwski (7., 13., 15., 18. i 19.), jedna niszczycielski (21.), a pozostałe wywiadowczy. Nie istniała eskadra oznaczona numerem „20”, a 4. Eskadra Wywiadowcza na powrót stała się jednostką przy Oficerskiej Szkole Obserwatorów Lotniczych.
Wartość bojowa wielu z tych eskadr była jednak co najmniej problematyczna. Dotkliwie doskwierał im niedobór samolotów. Na froncie znajdowało się ich zaledwie 101 (w tym 14 uszkodzonych). W 2. Armii były 23 maszyny (przede wszystkim: francuskie Bréguet XIV, niemieckie LVG C.V, brytyjskie Bristol F.2B Fighter i niemieckie Fokker D.VII). Ledwie kilka samolotów więcej, bo 28, posiadały na stanie eskadry 4. Armii. Reprezentowane w nich były: francuskie SPAD S.XIIIC1, niemieckie Albatros C.X, LVG C.V i Bristol F.2B. Po stratach poniesionych w ostatnich tygodniach wojny w 3. Armii znajdowało się tylko 19 samolotów. Były tam reprezentowane: niemieckie AEG C.IV, LVG C.V i Bristol F.2B. Tylko trochę lepiej przedstawiało się wsparcie lotnicze 6. Armii, w której znajdowało się 31 maszyn: Fokker D.VII, SPAD S.XIIIC1, LVG C.V, brytyjskie Airco DH.9 i włoskie Ansaldo A.1 Balilla.
Do pierwszych dni grudnia sprawa sprzętu latającego zasadniczo się nie poprawiła. Ogółem polskie lotnictwo (na froncie i na tyłach) dysponowało wtedy 143 samolotami dwumiejscowymi. Najliczniejsze były dwumiejscowe myśliwce (stosowane jako samoloty wywiadowcze) Bristol F.2B Fighter, których posiadano 60. Tyle samo było najwartościowszych niemieckich samolotów wywiadowczych: LVG C.V, DFW C.V, Albatrosy klasy C. Działania wojenne w zaskakująco niewielkim stopniu odcisnęły piętno na sprawności brytyjskich Airco DH.9. Nadal na stanie znajdowało się 15 tych samolotów (z 20 otrzymanych za darmo od Brytyjczyków). Zdecydowanie gorzej wyglądał obraz polskich Bréguetów XIV. Wykazywano zaledwie 8 maszyn tego typu, które podczas zmagań z bolszewikami zapisały piękną kartę w księdze dziejów polskiego lotnictwa.
Bardzo niska była liczba samolotów myśliwskich. W kraju znajdowało się 66 maszyn jednomiejscowych: 35 typu SPAD S.XIIIC1, 10 austro-węgierskich Oeffag D.III, 6 typu Ansaldo A.1 Balilla oraz 15 Fokkerów D.VII.
Rysowała się jednak szansa na podniesienie wartości bojowej polskiego lotnictwa. Za granicą finalizowano zakupy, bądź już od pewnego czasu czekało na transport: 40 Bréguetów XIV, 90 włoskich SVA (ostatecznie kupiono 80), 10 Ansaldo A.1 Balilla i 20 Fokkerów D.VII. Te ostatnie zostały przyznane Polsce przez państwa Ententy jako część reparacji po I wojnie światowej.
Dostawy zagraniczne były w tym czasie jedyną realną opcją zwiększenia możliwości lotnictwa spod znaku biało-czerwonej szachownicy, bowiem seryjna produkcja samolotów w Polsce miała znaczne opóźnienia. W czerwcu 1921 r. w Zakładach Mechanicznych E. Plage i T. Laśkiewicz w Lublinie ukończono pierwszy egzemplarz licencyjnego Ansaldo A.300. Był jednak wykonany niechlujnie i pilot fabryczny odmówił lotu na nim. Do serii wykonanej przed końcem 1921 r. uwagi miał Korpus Kontrolerów. Zawiniły złej jakości silniki dostarczone z Włoch. Tym samym w pierwszym roku pokoju Wojska Lotnicze nie otrzymały nowych maszyn wywiadowczych. Zostały natomiast wzmocnione w tym czasie przez 15 budowanych również w Lublinie myśliwców Ansaldo A.1 Balilla. Pierwszy polski samolot tego typu był gotowy w lipcu, ale podczas oblotu został rozbity, grzebiąc w szczątkach pilota.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu