Skupimy się przede wszystkim na działaniach Iranu w Iraku, które są intensywne od chwili inwazji na to państwo koalicji pod wodzą Stanów Zjednoczonych w 2003 r., i trwają poprzez wszystkie fazy toczonej w Iraku wojny. Na różnych jej etapach Iran wspierał szyickie ekipy rządowe w Bagdadzie i szerzej wszelkie irackie ugrupowania szyickie. Z punktu widzenia tematu artykułu najistotniejszy etap irańskiego militarnego zaangażowania i pomocy technicznej w Iraku zaczął się, gdy na jego terytorium zagnieździło się tzw. państwo islamskie.
Opisane w poprzedniej części artykułu (WiT 7/2020) działania Iranu w Syrii różnią się od irackich intensywnością, przede wszystkim jeśli chodzi o zakres użycia broni rakietowej. Chociaż początki stosowania przez Iran swojego arsenału rakietowego jako „transgranicznej” broni odwetowej za ataki terrorystyczne zaczęły się właśnie w Iraku. Chodzi o ostrzał rakietowy z czerwca 1999 r., a potem kolejne w kwietniu 2001 r., o których także przypomnieliśmy w poprzedniej części artykułu. Użyte wtedy niekierowane pociski rakietowe „ziemia–ziemia” serii Zelzal i Naze’at dobrze pokazują, jak długą drogę przez dwie dekady przeszedł irański przemysł rakietowy.
W walce z tzw. państwem islamskim w Iraku Iran używa także swoich bezzałogowców, w bardzo podobny sposób, czyli do rozpoznania, kierowania ogniem i czasami ataków za pomocą, przenoszonych przez BSP, miniaturowych kierowanych środków bojowych. Oczywiście, irańskie BSP w Iraku obserwują też działania wojsk Stanów Zjednoczonych, choć dotąd głównym obszarem irańskiego „bezzałogowego” monitoringu wojskowej aktywności Waszyngtonu w regionie była Zatoka Perska.
Okoliczności użycia przez Iran swojego arsenału rakietowego na terytorium Iraku nie różnią się od przypadków opisanych w poprzedniej części artykułu. Dotąd Iran przeprowadził dwie takie operacje.
Pierwszą z nich 8 września 2018 r., gdy siły rakietowe Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (KSRI) wykonały uderzenie rakietowe na leżące w Iraku obiekty dwóch kurdyjskich partii, czyli Demokratycznej Partii Kurdystanu Irańskiego (kurd. Hîzbî Dêmukratî Kurdistanî Êran, HDKA) i Demokratycznej Partii Kurdystanu [Hizba Dêmokrata Kurdistanê, HDK]. Powodem były lipcowe ataki obu ugrupowań na graniczne placówki sił irańskich w okolicy irańskiego miasta Mariwan w ostanie [odpowiednik polskiego województwa – przyp. red.] Kurdystan. W ich wyniku zginęło 11 irańskich żołnierzy, ośmiu zostało rannych, były też spore straty materialne. O wrześniowym rakietowym kontrataku oficjalnie poinformowało dowództwo KSRI poprzez irańskie media. Choć znaczna skala ataku przyciągnęła też uwagę mediów zachodnich czy lokalnych kurdyjskich i irackich. Według KSRI odpalono siedem pocisków rakietowych. Były to rakiety serii Fateh-110. Irańskie media pokazały zarówno nagrania wyrzutni tuż przed startem, jak i moment wystrzelenia pocisków. Wówczas użyte pociski określono jako Fateh-110 drugiej generacji (oznaczane też jako Fateh-110B, choć co do „irańskości” tego oznaczenia można mieć wątpliwości), czyli pierwszy wielkoseryjnie produkowany model Fateha-110. Według oficjalnych danych irańskich ma on 250 km zasięgu i przy masie startowej 3620 kg przenosi część bojową o masie 450 kg. Poza tym na pierwszy rzut oka wizualnie nie różni się od kolejnych dwóch generacji Fateha-110 czy -313. Użyte Fatehy-110 to też już pociski kierowane, najwyraźniej z oddzielającą się częścią bojową. Iran podaje, że kołowy błąd trafienia nie przekracza 0,3% zasięgu maksymalnego, co oznaczałoby de facto punktową celność. Niemniej, irański atak rakietowy udowodnił, że jest to broń precyzyjna. Na nagraniach było widać, że do wystrzelenia siedmiu pocisków użyto aż trzech różnych typów wyrzutni samobieżnych na trzyosiowych nośnikach – samochodach ciężarowych Khawar 2624 (lokalnie produkowane leciwe ciężarówki Mercedes-Benz serii L) i także dwóch różnej konstrukcji na nowszych Mercedesach Actrosach 2031, również produkowanych w Iranie, także jako wyrzutnie Fatehów-313. Niewykluczone, że niektóre wyrzutnie na Khawarach 2624 służyły wcześniej do odpalania starszych typów irańskich niekierowanych pocisków „ziemia–ziemia” serii Naze’at i Zelzal, choć prowadnice poszczególnych typów rakiet różnią się konstrukcją, więc nie są to wyrzutnie „uniwersalne”. Uwagę zwracało też niewojskowe białe malowanie dwóch typów użytych wyrzutni (przy jednoczesnym stosowaniu siatek maskujących), co trudno racjonalnie wyjaśnić. Pociski odpalono w dzień (spadły ok. godz. 10.40 wg strony kurdyjskiej), atak rejestrowały irańskie BSP nieujawnionego typu. Pociski przeleciały ok. 225 km (wystrzelono je z pozycji koło miasta Tebriz).
Cele były dwa – jednym była partyjna siedziba w mieście Kuj Sandżak w muhafazie [prowincja, region – przyp. red.] Irbil, a drugim obóz szkoleniowy (ośrodek uchodźców wg HDKA) na prowincji. Iran ogłosił powodzenie akcji, w której miało zginąć kilkunastu kluczowych dowódców i liderów HDK/HDKA, natomiast liczba rannych sięgnęła kilkudziesięciu osób. Media kurdyjskie jeszcze 8 września podały, że zginęło dziewięciu ludzi, a 30 zostało rannych, w tym sekretarz generalny HDKA Mustafa Mavlyudi. Warto dodać, że Iran zaatakował, gdy w siedzibie partyjnej zaczynało się spotkanie kierownictwa HDK/HDKA. Pokazane zdjęcia i kurdyjskie relacje mówiły, że jeden pocisk uderzył prosto w budynek, jeden spadł na dziedziniec, a jeden tuż przy zewnętrznej ścianie. Zniszczenia obozu na prowincji są trudne do oszacowania, ale rakiety na pewno były celne.
Iran kolejny raz pokazał, że może przeprowadzić skuteczny atak, na dodatek w odpowiednim dla jego powodzenia czasie, co dowodzi dobrego rozpoznania wywiadowczego. Choć w przypadku sąsiedniego Iraku nie powinno to dziwić. Był to też następny przykład ostrzału rakietowego, w którym bezzałogowce na bieżąco monitorowały cele ataku i od razu pomogły zweryfikować jego skuteczność, działając w ramach jednolitego systemu rozpoznawczo-uderzeniowego.
Jak dotąd najsłynniejszym medialnie irańskim atakiem rakietowym było uderzenie 8 stycznia br. na zajmowaną przez Stany Zjednoczone bazę lotniczą Ain al-Asad koło irackiego miasta Anbar. Irański atak był oficjalnym „odwetem” za zabicie 3 stycznia przez siły amerykańskie gen. Ghasema Solejmaniego, który przyleciał z misją dyplomatyczną do Bagdadu (szerzej w WiT 1/2020). Atak na Ain al-Asad, jak wszystkie poprzednie, także przeprowadziły Siły Lotniczo-Kosmiczne KSRI. Mimo, a może z powodu, medialnej wrzawy i upływu ponad pół roku, wiele szczegółów tego ataku pozostaje nie do końca wyjaśnionych.
Zacznijmy od skali operacji i typów pocisków rakietowych użytych przez Iran. Atak do złudzenia przypominał uderzenia rakietowe przeciwko tzw. państwu islamskiemu, przedstawione w poprzedniej części artykułu. Jedyna różnica to brak jakiegokolwiek potwierdzenia, żeby ostrzał monitorowały irańskie bezzałogowce. Poza tym podobieństw było sporo. Iran ponownie odpalił pociski rakietowe z okolic miasta Kermanszah, stolicy ostanu o tej samej nazwie, graniczącego z Irakiem. Cytowany tuż po ataku przez agencję informacyjną „Fars” dowódca Sił Lotniczo-Kosmicznych KSRI gen. bryg. Amir-Ali Chadżyzadieh stwierdził, że odpalono łącznie 13 pocisków Qiam i Fateh-313 z głowicami odłamkowo-burzącymi. Dodał też, że pierwotnie rozważano ostrzał bazy Tadżi koło miasta At-Tadżi, nieopodal Bagdadu. Jednak zrezygnowano z tego, gdyż jest to wspólna baza amerykańsko-iracka i nie chciano narażać irackich żołnierzy. Irańska agencja informacyjna „Tasnim” także podała, że w ataku użyto pocisków balistycznych Qiam (z materiału zdjęciowego wiadomo, że była to wersja z oddzielającą się częścią bojową, zaopatrzoną w cztery małe powierzchnie sterowe do korekty trajektorii w końcowej fazie lotu, niektóre źródła określają tę wersję pocisku jako Qiam-2) i kierowanych pocisków rakietowych Fateh-313 (poruszających się po trajektorii quasi-balistycznej) o zasięgu 500 km. Według innych doniesień i części komentarzy były to pociski Zolfaghar. Taką tezę miał potwierdzać materiał zdjęciowy, a także wysoka celność. Jednak zdjęcia nie były na tyle wyraźne, aby sformułować tak jednoznaczną opinię, gdyż Zolfaghar jest wersją rozwojową Fateha-313 i jest bardzo do niego podobny. Także operacyjna potrzeba użycia Zolfagharów o zasięgu ponad 700 km może wydawać się dyskusyjna, jednak ten sam argument może dotyczyć Qiamów. Użycie Zolfagharów można jednak uzasadnić chęcią przetestowania przy każdej operacyjnej okazji nowszego pocisku z szeregiem bardziej przyszłościowych rozwiązań w porównaniu ze starszym Fatehem-313. Tym bardziej, że Zolfaghar to ogniowo pośrednie kolejnych wersji rozwojowych tej rodziny irańskich pocisków rakietowych, z modelu na model coraz bardziej zaawansowanych i wyspecjalizowanych.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu