Przed bitwą niemieckie służby wywiadowcze po raz kolejny nie doceniły rezerw Armii Czerwonej i dlatego nikt nie zadał sobie trudu wysłania bombowców Luft-
waffe na tyły frontu, aby przerwać dostawy posiłków. Ani Seidemann, ani jego przełożeni nie rozumieli, że pod Kurskiem nie będą mogli powtórzyć sukcesów z lat 1939-42, kiedy ataki samolotów szturmowych koncentrowały się na rozbijaniu punktów oporu jakie stawały na drodze niemieckich czołgów i po ich zneutralizowaniu wojska szybkie ruszały dalej. Tymczasem pod Kurskiem po pokonaniu jednego pasa obrony natychmiast trzeba było zdobywać kolejny, a z tyłów stale napływały uzupełnienia.
Co gorsza, oddanie w ręce dowódców jednostek lądowych dowodzenia operacjami lotniczymi spowodowało całkowite podporządkowanie Luftwaffe realizacji lokalnych potrzeb. Nawet jeśli w ich własnym sektorze nic się nie działo, dowódcy korpusów pancernych niechętnie rezygnowali ze swojego parasola powietrznego na rzecz innych, bardziej zagrożonych, w zasadzie tylko z powodu ostrożności. To co do tej pory było bardzo przydatne przynosząc zwycięstwa niemieckim wojskom, pod Kurskiem miało obrócić się przeciwko nim.
Początek niemieckiego natarcia zaplanowano na świt 5 lipca 1943 r. Rosjanie znali termin rozpoczęcia uderzenia i postanowili sami wykonać uprzedzający atak na pozycje wyjściowe Niemców. Przez całą noc padał deszcz, a o 1:20 artyleria Armii Czerwonej otworzyła ogień na południowe skrzydło w celu zneutralizowania niemieckiej artylerii przed jej wkroczeniem do akcji.
Jednocześnie sowieckie lotnictwo miało zbombardować lotniska Luftflotte 4 w rejonie Charkowa. Każda z powietrznych armii (2. i 17. WA) wysłała po 66 samolotów Ił-2 (pod łączną liczbą 285 myśliwców osłony), przy czym lotnicy 2. WA mieli zaatakować lotniska Sokolniki, Pomierki i Mikojanowka (koło Biełgorodu), natomiast lotnicy 17. WA wzięli na cel Rogan i Osnowa (Wojczenko). Przewidując, że kilka jednostek Luftwaffe może znajdować się na lotniskach Barwienkowo i Kramatorskaja w rejonie Stalino, dowództwo 17. WA otrzymało rozkaz uderzyć również tam, a nie mniej niż 60 Jak-ów i Ła-5 z 2. WA wydzielono dla związania niemieckich myśliwców. Niestety przygotowanie misji przez sowieckich sztabowców było na bardzo niskim poziomie i z planowanych 417 samolotów WWS, jakie miały uderzyć na Niemców udało się wysłać tylko... 197! Było tego równo 100 szturmowców i 97 myśliwców osłony.
Cały ten plan wydawał się logiczny, ale już od wiosny w Rosji działały niemieckie stacje radiolokacyjne. Dzięki nim Niemcy we właściwym czasie byli ostrzegani o nadlatujących grupach sowieckich samolotów. Każdy radar mógł namierzyć pojedynczy samolot z odległości 80-90 km, a grupę z odległości 130-150 km. Sowiecki wywiad miał informacje o tym, ale dowództwo armii powietrznych zupełnie je ignorowało.
Rosjanie wystartowali około 4:00 (czasu moskiewskiego) i już 10 minut później zostali wykryci przez niemieckie stacje radiolokacyjne. Zupełnie nieświadomie 20 minut wcześniej Gen. Seidemann rozkazał załogom VIII. FlKrp start, aby uciszyć artylerię strzelającą właśnie na pozycje wyjściowe Niemców. Przez ten niespodziewany zbieg okoliczności śmiała inicjatywa Rosjan spaliła na panewce. Seidemann najpierw wysłał myśliwce mające zapewnić parasol ochronny dla bombowców i Sztukasów. Nadal panowała szarówka i powoli ustawał deszcz, a na dodatek na lotniskach Luftwaffe ogłoszono alarm o zbliżających się sowieckich samolotach. Na szczęście piloci Messerschmittów z JG 3 i 52 już kończyli start i teraz w powietrze wznosiły się obładowane bombami bombowce i szturmowce. Niemieckie lotniska opustoszały, a myśliwce Luftwaffe uderzyły na przeciwników rozpoczynając bitwę powietrzną.
Faktycznie przeciwko 200 sowieckim samolotów skierowano zaledwie około 30 Bf 109. Jednak takie były wówczas standardy frontu wschodniego, bo reszta miała osłaniać własne bombowce. Wywiązało się szereg gwałtownych starć, w których poważnie ucierpiała 291. SzAD, gdy 18 jej załóg zaatakowało lotnisko Mikojanowka. Po gwałtownym ataku Bf 109 z III./JG 3 na północny wschód od Biełgorodu Jak-i-7b z 737. IAP rzuciły się do ucieczki pozostawiając Ił-y-2 z 241. SzAP bez osłony, a zaraz potem same stały się celem dla kolejnych Messerschmittów. Do Ił-ów zbliżyły się pary Bf 109 z 2. i 7./JG 52. Osłonę szturmowców kontynuował tylko dowódca 737. IAP, mjr Nikołaj I. Barczuk, ale jego pełne poświęcenia działania nie uratowały sytuacji i Niemcy strącili siedem Ił-ów-2. Jednym ze zwycięzców był Lt. Erich Hartmann, który tak opisał swoją walkę:
Kilka minut po trzeciej nad ranem, gdy zaczynał się dzień, wystartowałem w Bf 109G-10 na czele mojego Schwarmu do osłony Fw 189, który miał znaleźć miejsce ewentualnego włamania wrogich czołgów. Po półgodzinnych bezowocnych poszukiwaniach naprowadzono nas na grupę około 20 Zementbomber1. Sprawdziłem amunicję, na przemian pocisków przeciwpancernych, zapalających i odłamkowych. Zauważyliśmy zbliżających się wprost na nas „Iwanów” na wysokości około 1200 m w zwartym szyku, jak na paradzie. Skierowałem swój Schwarm w dół z 1800 m, aby usadowić się pod formacją i po skręcie wznieść się w górę zajmując pozycję w martwym punkcie tylnych strzelców. Nacisnąłem spust w odległości 100 m, gdy cały Ił-2 wypełnił mój celownik. Prawy palec wskazujący dla kaemów i kciuk dla działka. Jednosekundowa seria, potem go minąłem. Obejrzałem się do tyłu: wydzielał tylko niebieskawy dym (trafienie w chłodnicę oleju), ale zaraz potem spadł i rozbił się na ziemi kilkaset metrów niżej.
Zbliżająca się do lotniska Pomierki koło Charkowa formacja 14 Ił-ów z 266. SzAD stała się obiektem ataków Bf 109. Osłona została związana walką przez część „sto dziewiątek”, a pozostałe ruszyły na szturmowce. Sunąca na czele grupy czwórka Ił-ów kpt. Jermołajewa z 735. SzAP została zniszczona. Lecący za nimi 66. SzAP stracił trzy samoloty, które rozbiły się w rejonie Szewczenkowo. Pomimo strat o 4:27 rozpoczęło się bombardowanie i ostrzeliwanie centralnej części lotniska Pomierki. Z ziemi odezwał się silny ogień OPL. Łączne straty 266. SzAD podczas tego nalotu wyniosły 11 samolotów, w tym dwa uszkodzone szturmowce, które lądowały przymusowo na swoim terytorium. Z 18 załóg wysłanych na lotnisko startu wróciły tylko trzy. Młody strzelec jednego z nich, dla którego był to pierwszy lot bojowy, długo siedział w swojej kabinie i kiedy zajrzał tam pilot zobaczył, że ten jest kompletnie zszokowany i łkając, głuchy na wszelkie rozkazy, bezwiednie uderza w klamrę pasów, nie mogąc się z nich uwolnić…
Najtragiczniejszy los spotkał załogi 305. SzAD z 17. WA, atakujące lotniska Rogan i Charków-Osnowa. Według planu osłonę nalotu zapewniało 10 Ła-5 z 31. IAP (295. IAD), ale Niemcy bez problemu poradzili sobie z eskortą. Z pierwszej dziewiątki Iłów wrócił tylko jeden, z drugiej trzy. Na szczęście kilka Ił-ów wylądowało na brzuchu na własnym terenie, ale 237. SzAP stracił sześć swoich załóg.
Można oszacować, że w wyniku porannych nalotów w wyniku przeciwdziałania Messerschmittów i ognia OPL 2. WA straciła 20 szturmowców, a 17. WA około 15 czyli razem 35% wysłanych sił. Straty myśliwców WWS w porannych starciach nie są dokładnie znane, gdyż dokumenty jednostek sowieckich, z nielicznymi wyjątkami, obejmują sumaryczne dane z całego dnia walk.
Piloci II./JG 3 między 3:25 (czasu berlińskiego) a 4:08 zameldowali 25 zwycięstw, w tym 19 Ił-ów-2, pięć Jak-ów (Niemcy meldowali Jak-i, ŁaGG-i i MiG-i) i jeden Ła-5. Bratnia III./JG 3 zgłosiła tylko trzy zwycięstwa między 3:21 a 3:50, w tym dwa szturmowce, podobnie jak piloci 2./JG 52 (między 3:25 a 3:36). Z kolei piloci 7./JG 52 zgłosili między 3:37 a 4:10 strącenie dwóch Ił-ów-2 i sześciu ŁaGG-ów. Ogółem więc niemieccy piloci zameldowali zestrzelenie 25 Ił-ów-2 oraz 14 myśliwców. Rekordzistą został dowódca 5./JG 3, Oblt. Joachim Kirschner, który zgłosił pięć sukcesów przekraczając liczbę 150 zwycięstw na swoim koncie. Straty Niemców ograniczyły się do dwóch pilotów z II./JG 3, w tym ciężko rannego Ofw. Josefa Schütte (36 zestrzeleń), który uratował się na spadochronie.
W tym czasie samoloty bombowe i szturmowe VIII. FlKrp zaatakowały stanowiska sowieckiej artylerii na północ od Biełgorodu i udało im się je uciszyć lub przynajmniej zmniejszyć ich siłę ognia. Pierwsze uderzenie spadło na wysuniętą linię sowieckiej obrony, a zwłaszcza na pozycje zajmowane przez 52. Dywizję Piechoty Gwardii (DPGw.). Silny nalot 80 samolotów doprowadził do zajęcia wsi Jachontowa i pobliskich wzgórz. Zaraz potem (o 7:30) bombowce Luftwaffe wzięły na cel wioskę Berezowka, umożliwiając otoczenie znajdujących się tam oddziałów, które zostały następnie zlikwidowane. Tym samym po raz kolejny Niemcy pokazali, że w obliczu małej ilości piechoty i artylerii do rozbicia dobrze zorganizowanej obrony, skuteczność Luftwaffe miała kluczowe znaczenie
dla wojsk lądowych.
Na dodatek ukształtowanie terenu na południowym odcinku Łuku Kurskiego sprzyjało zastosowaniu przez obie strony dużych sił zmechanizowanych i lotnictwa.
Dowódca StG 2 Major Dr. Ernst Kupfer opowiedział korespondentowi wojennemu:
(...) Naszym zadaniem było usunięcie wszelkich przeszkód przed czołgami, które kierowały się na Obojan. Każda z naszych załóg wykonała od czterech do sześciu lotów bojowych; osobiście wykonałem tylko dwa, ponieważ wczesnym popołudniem musiałem zgłosić się do sztabu generalnego (VIII. FlKrp). Za każdym razem lataliśmy w dużych formacjach wielkości Gruppe i mniej więcej tyle samo myśliwców czuwało nad naszym bezpieczeństwem. Osiągnęliśmy świetne wyniki na ziemi, niszcząc jeden po drugim wszystkie punkty oporu (schrony, stanowiska ogniowe artylerii, grupy czołgów), a nasze straty wyniosły tylko trzy samoloty, z których dwa lądowały na naszym terenie.
Do misji nad polem walki wystartowały także dwusilnikowe He 111 z KG 27, 55 i 100 oraz Ju 88 z KG 3, które w dużych grupach (po 50-120 samolotów) bombardowały sowieckie wojska w rejonie Syrcewa, Giercowki, Tiernowki. Najsilniejsze naloty były skierowane na odcinek obrony między Butowo i Dragunskoje o długości około 15 km, gdzie broniły się oddziały 67. i 52. DPGw. Do końca dnia zanotowano tam 2000 lotów niemieckich samolotów, z czego ponad 1600 wykonały bombowce i bombowce nurkujące. Można dodać, że na korzyść 48. PzKrp działało około 100 samolotów, ale czołgistów 2. SS PzKrp bezustannie wspierało prawie 400! Pas obrony 52. DPGw., obejmujący obszar 6x4 km, był bezustannie atakowany z powietrza przez 15 godzin! Nic dziwnego, że koło południa obrona została przerwana przez niemieckie czołgi i piechotę zmotoryzowaną, a oddziały sowieckiej, gwardyjskiej dywizji piechoty zmasakrowane.
Jako osłonę dla działań samolotów szturmowych, sztab VIII. FlKrp wysłał pary i czwórki Messerschmittów na prawdopodobne trasy dolotu sowieckich myśliwców, aby związać je walką zanim zbliżą się do bombowców. Jednocześnie do bezpośredniej osłony Junkersów i Heinkli wydzielono nieznaczne siły myśliwców. Taka taktyka sprawdziła się szczególnie w pierwszych godzinach bitwy, ponieważ w tym czasie na lotniskach 2. i 17. WA porządkowano jednostki, które brały udział w porannych nalotach na lotniska i nie można było wysłać większych sił do walki o panowanie w powietrzu.
Rano do odparcia ataków Luftwaffe stanęło tylko 12 Ła-5 z 41. GIAP, 13 kolejnych z 88. GIAP oraz ósemka Jak-ów-7b z 508. IAP, poderwane na alarm przez sztab 5. IAK. Sowieckie myśliwce atakowały zbliżające się do linii frontu bombowce w rejonie Butowo i Dragunskoje. Doszło do licznych starć, do których niebawem przyłączyło się 12 Jak-ów-1 z 27. IAP i 12 Ła-5 z 40. GIAP. Można przyjąć, że do południa główny ciężar walk spoczął na barkach tych 57 lotników z 5. IAK, którzy nie bacząc na własne straty atakowali grupy niemieckich samolotów. Jednak mimo poświęceń Rosjan większość formacji niemieckich wychodziła spod ich ataków bez uszczerbku. Tylko załogi l./KG 100 napotkały około 20 agresywnych Ła-5 i Jak-7b i jeden He 111 rozbił się na wschód od Sumy, a dwa inne zostały poważnie uszkodzone – jeden lądował na brzuchu koło Warwarowki, a drugi Dmitriejewki.
Po rozbiciu obrony 52. DPGw. Rosjanie zaczęli przesuwać w to miejsce swoje rezerwy. Na przegrupowujące się oddziały Niemcy wysłali samoloty szturmowe z SchG 1, do których czasami dołączały także dwusilnikowe bombowce. Naloty w wykonaniu Fw 190, Hs 123 i Hs 129 zadały przeciwnikom spore straty. Przykładowo podczas marszu na nowe pozycje 1352. pułk artylerii przeciwlotniczej średniego kalibru z 26. Dywizji OPL został zaatakowany przez samoloty Focke-Wulf i stracił cztery działa, dwa karabiny maszynowe, 20 samochodów i 90 żołnierzy.
Tymczasem sowieckie lotnictwo, przede wszystkim szturmowe, zdążyło się już otrząsnąć po porannych nalotach i także włączyło się do bitwy. Jeszcze przed południem Ił-y-2 należące do 291. SzAD atakowały czołgi 48. PzKrp. Działania 61. SzAP zostały wsparte przez załogi 241. i 617. SzAP, które skutecznie utrudniały Niemcom rozwinięcie szyku bojowego. Silna presja sowieckiego lotnictwa spowodowała, że do sztabu VIII. FlKrp zaczęły docierać wołania o osłonę myśliwców. Znajdujące się pod ogniem artylerii i atakami z powietrza czołgi dywizji grenadierów pancernych (PzGrenDiv) „Grossdeutschland” nie mogły pokonać rozmiękłego po deszczu, nafaszerowanego minami terenu, na którym wyleciało w powietrze w sumie 25 czołgów.
Poderwane w powietrze Messerschmitty wbiły się w szyki sowieckich samolotów i po odparciu nalotów na swoje lotniska do południa niemieckie myśliwce zestrzeliły 60 sowieckich samolotów przy minimalnych stratach własnych. Po 16 zwycięstw meldowali piloci I. i III./JG 52, nieco mniej III./JG 3 (15) i II./JG 3 (11), a kolejne dwa uzyskał dowódca JG 52, Obstlt Dietrich Hrabak. Zginął Hptm. Leo Eggers ze Stab III./JG 3, którego spadochron nie zadziałał, a Ofw. Hans Schleef z 7./JG 3 po zestrzeleniu Ławoczkina sam został trafiony, położył na brzuchu swojego Bf 109G-4 i zanim ten wybuchł zdołał opuścić kabinę i odbiec do leja po bombie. Wrócił na lotnisko, wsiadł do innego Messerschmitta i do końca dnia strącił jeszcze trzech przeciwników.
Oficerowie sztabu 2. WA widzieli formację czterech Pe-2, których osłonę zapewniały cztery Jak-i-1. W pewnej chwili pojawił się koło nich pojedynczy Bf 109 pilotowany przez Fw. Waldemara Eyricha z 6./JG 3. Piloci Jak-ów nie zareagowali, gdy Niemiec zaatakował i w ciągu dwóch minut na oczach sztabowców zestrzelił dwa bombowce i jednego myśliwca, po czym umknął do bazy.
Od południa niebo nad wyłomem należało do Luftwaffe. Rosjanie, którzy wówczas mieli na papierze wyraźną przewagę liczebną, nie potrafili przełożyć jej na swoją korzyść, choć nadal uparcie nękali niemieckie pojazdy pancerne. Grupy bombowców Pe-2, podobnie jak szturmowce Ił-2, wysyłano w małych formacjach bez żadnej eskorty, a nawet jeśli towarzyszyły im myśliwce, kazano im „przykleić się” do swoich podopiecznych. W ten sposób lecąc z tą samą prędkością i na tej samej wysokości co powolne i obciążone bombami samoloty, myśliwce zostały pozbawione swobody manewru i wystawiały się na ataki przeciwnika.
Tymczasem Luftwaffe, w której umiejętność reagowania zawsze była mocną stroną, szybko dostosowała swoją taktykę do sytuacji. Od południa niemieckie myśliwce pojawiły się nad frontem w zwartych formacjach liczących po 20-40 samolotów, skutecznie reagując na ofensywne intencje WWS i zapewniając znacznie lepszą ochronę własnym bombowcom. Działając dużymi grupami, niemieccy piloci niszczyli przede wszystkim uszkodzone i samotne samoloty, które odłączyły się od formacji.
Jedną z najbardziej osłabionych sowieckich jednostek był 1. BAK, którego załogi latały na wysokości 2300-2900 m w rejonie Butowo i Puszkarnoje. Przykładowo z dziewięciu załóg 854. BAP (293. BAD) Messerschmitty zestrzeliły sześć Pe-2, a kolejny padł ofiarą OPL. Między 12:50 a 12:57 piloci 4., 6./JG 3 oraz 9./JG 52 zgłosili strącenie dziesięciu Petlakowów. Z dziewięciu Pe-2 z 82. GBAP utracono tylko jeden samolot, a dzięki temu liderowi formacji st. lejt. Skorobogatowowi uchylono karę, jaką otrzymał w czerwcu za omyłkowe zbombardowanie własnych wojsk i przywrócono mu tytuł gwardzisty. Podczas misji 17 załóg z 81. GBAP w chwili zrzucania bomb seria pocisków OPL wybuchła w środku klucza trzech Pe-2. Dwa bombowce eksplodowały w powietrzu, a ich załogi zginęły. Trzeci został uszkodzony, ale zdołał przelecieć linię frontu i wylądować na brzuchu.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu