13 sierpnia niemieckojęzyczne wydanie portalu Business Insider opublikowało artykuł dotyczący usterek trapiących 155 mm armatohaubice samobieżne PzH 2000 dostarczone Ukrainie przez Republikę Federalną Niemiec i Niderlandy. Artykuł Business Insider to pokłosie doniesień innych niemieckich mediów, a wcześniej ukraińskich, o niewystarczającej niezawodności PzH 2000 w warunkach frontowej eksploatacji.
Business Insider (BI) w swoim artykule przypomina główne tezy wywiadu przeprowadzonego 11 sierpnia przez niemiecką lokalną (z Kolonii) telewizję n-tv z posłem Bundestagu Marcusem Faberem z FDP. Jak na liberalnego polityka przystało, prowojennego. Faber relacjonował swoją parudniową podróż na wschód od Dniepru. W wywiadzie poruszono m.in. kwestię dostaw zachodniej broni, w tym niemieckich i niderlandzkich 155 mm armatohaubic samobieżnych PzH 2000. Na pytanie o doniesienia o tym, że PzH 2000 szybko zużywają się i wiele z nich już jest niesprawna, Faber odpowiedział, że dowiedział się od niemieckiego federalnego Ministerstwa Obrony (Bundesministerium der Verteidigung, BMVg), że sprawnych pozostaje pięć z 15 dział dostarczonych wspólnie przez RFN i Niderlandy. Faber stwierdził też, że żadna armatohaubica PzH 2000 miała nie zostać utracona przez Ukraińców w toku dotychczasowych walk – byłby to zatem jedyny typ systemu artyleryjskiego, dostarczonego przez kolektywny Zachód, dotąd niezniszczony w walce lub zdobyty (odkupiony) przez siły rosyjsko-doniecko-ługańskie. Drugim wyjątkiem są słowackie 155 mm armatohaubice samobieżne Zuzana 2, których pierwsza czwórka jeszcze nie dotarła na front. Faber nie wyjaśnił, co się psuje w PzH 2000, stwierdził tylko, że Ukraińcy dostają części zamienne do PzH 2000, tylko czasami zdarza się, że nie te, co trzeba (fenomen, z którym sama Bundeswehra zmaga się od wielu lat). Wcześniej inna polityk FDP, przewodnicząca Komisji Obrony Bundestagu Marie-Agnes Strack-Zimmermann stwierdziła, że PzH 2000 są doskonałe. Są jednak w „ciągłym użyciu”, więc wymagają „od czasu do czasu” jakiegoś serwisu, jak to ujęła Strack-Zimmermann.
Natomiast Business Insider pisze, że wg jego informacji, uszkodzone działa nie są operacyjne, ale są „zasadniczo działające”, choć nie tłumaczy, co to niby znaczy. BI miał się dowiedzieć od swoich rządowych źródeł, że zarzewiem problemu miało być przystosowanie PzH 2000 do strzelania amerykańskimi pociskami kal. 155 mm. BI nie rozwija tego wątku, ale można domyślać się, że chodzi o pociski M795 i M549/A1 dostarczone przez Pentagon wraz z ciągnionymi armatohaubicami serii M777. Użycie tych pocisków razem z M777 potwierdzają zdjęcia i nagrania zapasów tej amunicji zdobytej w Donbasie przez oddziały rosyjskie i sojusznicze. Według BI przy strzelaniu tymi pociskami z PzH 2000 pozostaje więcej niespalonych cząsteczek materiału miotającego. BI tego nie wyjaśnia, ale chodzi o to, że nie do końca spalone przy strzale pozostałości materiału miotającego, osadzają się na przewodzie lufy i powodują jego przyspieszoną erozję. Taka lufa zużywa się szybciej. W porę niewychwycona erozja lufy może prowadzić do jej trwałego uszkodzenia przy kolejnym strzale (rozdęcie lub rozerwanie przewodu lufy). Podobno ukraińskie PzH 2000 mają strzelać także amunicją 155 mm francuskiej produkcji (dostarczonej razem z samobieżnymi armatohaubicami CAESAr). Takie sformułowania wskazują, że Ukraińcy po prostu strzelają ze 155 mm dział każdą akurat dostępną amunicją tego kalibru, nie zważając, które pociski dostarczono razem z którym systemem. Co w zasadzie w warunkach wojennych i zbyt małej dostępnej liczby amunicji 155 mm nie powinno dziwić. Według BI kolejnym problemem jest brak części zamiennych (Bundeswehra też ich nie ma), a następnym niedostateczny stopień wyszkolenia ukraińskich artylerzystów, co także nie dziwi.
W większości medialnych relacji o PzH 2000 przewijają się doniesienia o problemach z przyspieszonym od założonego zużyciem luf, usterkach systemu ładowania armaty (w PzH 2000 za dosyłanie pocisków odpowiada automat ładowania, natomiast ładunki miotające są wkładane ręcznie przez ładowniczego) oraz ze skomputeryzowanym systemem kierowania ogniem. BI pisze, że (niesprecyzowaną) część usterek można byłoby usunąć na miejscu. Jednak brakuje części, a poza tym byłaby potrzebna pomoc serwisantów producenta. Jego nazwa nie pada w artykule – używane jest słowo koncern – za produkcję PzH 2000 odpowiada kooperatywa koncernów KMW (nośnik) i Rheinmetall (uzbrojenie). Jednakże ten „koncern” rzekomo boi się, że takie zaangażowanie może być uznane przez Rosję za udział w wojnie. Można uspokoić BI i ten koncern, że Rosja wie, że RFN bierze udział w tej wojnie, rachunki Niemców m.in. za prąd i gaz na to wyraźnie wskazują. Dotąd za serwis PzH 2000 na Ukrainie „na odległość” odpowiadał ośrodek szkoleniowo-serwisowy Bundeswehry w Idar-Oberstein (Bundeswehr-Dienstleistungszentrum Idar-Oberstein, BwDLZ Idar-Oberstein), ale obecnie potrzebna jest pomoc producenta. Jednak na Ukrainie jest po prostu zbyt niebezpiecznie, aby mogli na nią pojechać serwisanci producenta PzH 2000. Nie mówiąc o tym, że transport lub przemarsze armatohaubic narażają je na zniszczenie. W przypadku wyżej opisanych problemów serwis powinien raczej prowadzić Rheinmetall (na zlecenie, zamówienie BMVg), choć diabeł tkwi w szczegółach, np. podpisanych umowach między odbiorcą a dostawcą. BI twierdzi, że obecnie trwają wysiłki nad zorganizowaniem serwisowania PzH 2000 w państwach graniczących od zachodu z Ukrainą – ani Polska, ani Słowacja nie jest wymieniona w artykule z nazwy.
W ukraińskich mediach społecznościowych od paru tygodni pojawiają się nagrania ukraińskich żołnierzy, którzy uskarżają się na niewystarczającą niezawodność czy ogólnie charakterystyki taktyczno-techniczne PzH 2000, m.in. na to, że wg instrukcji z niemieckich dział nie można wystrzelić więcej niż sto razy na dobę (gdyż lufa wymaga schłodzenia), co zresztą jest bardzo intensywnym ogniem długotrwałym. Dla porównania, w opublikowanym w dzienniku „New York Times” wojennym reportażu z frontu w Donbasie, można przeczytać, że Ukraińcy z poradzieckich 152 mm haubic D-20 (data produkcji 1979 r.) strzelają maksymalnie 20 razy na dobę. Właśnie z powodu zużycia starych luf, braku zamiennych i obawy przed ich przegrzewaniem. W przypadku szybszego zużywania się luf, te po prostu trzeba wymieniać. Jest to problem nader palący w przypadku systemów artyleryjskich, które nigdy nie były projektowane do prowadzenia baraży, tylko do ograniczonego strzelania w konfliktach neokolonialnych, przykładami są M777 i CAESAr-y.
Poza tym artykuł BI jest o tyle „ciekawy”, że powiela propagandowe komunały, jakim to Wunderwaffe („game changer” we współczesnej wersji) jest PzH 2000. Identyczne stwierdzenia publikują media w Polsce, co wskazuje, że przepisują z tego samego rozesłanego gotowca. Można m.in. przeczytać, że PzH 2000 może wystrzelić sześć pocisków (jeden po drugim, każdy przy innym kącie elewacji lufy), które niemal równocześnie (ze wzg. na różną trajektorię i różny czas dolotu) spadną precyzyjnie na jeden cel z 30 km. Chodzi o tryb ognia nazywany efektem salwowym (ang. Multiple Round Simultaneous Impact, MRSI). Tymczasem w przypadku PzH 2000 (lufa o długości 52 kalibrów) 5-pociskowy efekt salwowy można uzyskać maksymalnie na 24 km (KMW podaje 25–27 km w „sprzyjających” warunkach). Notabene, zdjęcia z ukraińskich mediów społecznościowych pokazują, że RFN przekazał Ukrainie pociski DM121 o zasięgu maks. 30 km. A efekt salwowy nigdy nie jest równy zasięgowi maksymalnemu danego pocisku. Na dodatek wg producenta DM121, spółki Rheinmetall, przy strzelaniu na 30 km 85% (najcelniejszych) DM121 spada na obszar o powierzchni boiska piłkarskiego (co swoją drogą jest dobrym wynikiem, choć dalekim od „punktowej” celności). Wystarczy do ostrzału obszarowego, np. ostrzeliwania ludności Doniecka i innych miast Donbasu, co ukraińska artyleria robi od 2014 r. Jeżeli Ukraińcy dostali też pociski DM131 (z dodatkowym napędem rakietowym), mogą strzelać z PzH 2000 na 40 km, ale za cenę dalszego spadku celności (kołowy błąd trafienia 50% mniej celnych z nich będzie przekraczał 1000 m).
Podobne z tej kategorii:
Podobne słowa kluczowe:
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
I mit padł
Dziękuję za publikację. Odbrązawia PZ 2000, na czym zyskuje nasz Krab.
A swoją drogą pokazuje niemiecka pewność siebie by nie określić tego mianem buty. Patrzcie, a Litwini kupili to niemieckie cacko. Być może bardziej chodziło o ten batalion Bundeswehry jako zakładnika w wypadku rosyjskiej agresji.