19 listopada na portalu Wirtschaftswoche ukazał się wywiad z Susanne Wiegand, prezes RENK Group (Renk GmbH), producenta m.in. układów przeniesienia napędu do wozów bojowych i pojazdów wojskowych.
Wiegand komentowała sygnały polityczne wychodzące z kręgów rządzących Republiką Federalną Niemiec, które dotyczą odbudowy potencjału Bundeswehry, w tym w aspekcie technicznym, jak również opowiedziała o wyzwaniach stojących przed niemiecką zbrojeniówką. Jej zdaniem wypowiedzi ministra obrony Borisa Pistoriusa, mimo poddania ich krytyce (w tym przez niektórych jego kolegów z partii SPD), dotyczące konieczności zwiększenia tempa zbrojeń, są słuszne. Wiegand uważa, że Berlin uznał powagę sytuacji związanej z wojną na Ukrainę za coś dostatecznie ważnego, by brać owo zjawisko pod uwagę w procesie planowania. Od słów do realizacji jest jednak daleka droga ‒ Wiegand zauważa np., że obecny proces decyzyjny „nie został zaprojektowany z myślą o szybkości i pragmatyzmie”, co ma być, jej zdaniem, „niezwykle trudne do zmiany, ponieważ w proces decyzyjny zaangażowanych jest zbyt wiele osób”. Ponadto „niektóre osoby odpowiedzialne za zakupy wojskowe nie określiły tego, czy na pewno chcą wzrostu wydatków wojskowych”. Ma to wynikać z tego, że „duża część niemieckiego społeczeństwa liczy na powrót do starego świata (tj. do poprawnych stosunków z Rosją ‒ przyp. BK)”, przed czym prezes RENK Group ostrzega. Jej zdaniem odbudowa Bundeswehry jest zresztą zadaniem znacząco wykraczającym poza obecnie deklarowane plany. Stwierdziła, że Niemcy nie zmniejszą 30-letnich zaległości „w ciągu trzech albo pięciu lat dzięki specjalnemu funduszowi wartemu 100 mld EUR”, bowiem „aby to osiągnąć, Niemcy potrzebują więcej wytrwałości i dużo więcej pieniędzy”. Dodała, że same inwestycje sojuszników, np. Polski, albo obecność wojskowa Stanów Zjednoczonych w Europie nie zapewniają Niemcom bezpieczeństwa, bowiem, jej zdaniem, Niemcy powinny odpowiadać same za siebie oraz za sojuszników. Ma to być szczególnie ważne w kontekście nadchodzących wyborów prezydenckich za oceanem (listopad-grudzień 2024 r.).
W dalszej części wywiadu Wiegand zarzuciła niemieckiej klasie politycznej, że ta nie tylko nie dbała o utrzymanie potencjału produkcyjnego po zakończeniu zimnej wojny, lecz wręcz miała do tego zniechęcać. „To, że nadal istniejemy jako branża, wynika z tego, że sami szukaliśmy nowych rynków, w skromnym zakresie, na jaki było to możliwe pod względem prawa i kontroli eksportu”, dodała. Według prezes RENK Group, niemiecki przemysł zbrojeniowy już jest gotowy do zwiększenia dostaw uzbrojenia, amunicji i wyposażenia, lecz potrzeba do tego kontraktów, w tym wieloletnich. Inaczej niemożliwe będzie zwiększenie dostaw, a na przeszkodzie stać ma np. niemieckie prawo, zakazujące wpłacania zaliczek na poczet przyszłej realizacji kontraktów. Wiegand wezwała do „odpowiedzi na pytanie o to, co jest ważniejsze: prawo administracyjne w obecnej formie czy szybsze zamówienia, poprawiające bezpieczeństwo Niemiec?”. Wskazana ma być również redukcja biurokracji i uproszczenie procesu zakupów. Niemieckiej zbrojeniówce miałoby pomóc też ujednolicenie zasad eksportu uzbrojenia w ramach Unii Europejskiej, bowiem obecne przepisy znacząco ograniczają możliwości eksportowe, co utrudnia też współpracę z Niemcami w ramach programów międzynarodowych.
Podobne z tej kategorii:
Podobne słowa kluczowe:
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu