W nocy 10 marca w Zagrzebiu rozbił się niezidentyfikowany statek powietrzny. Pierwsze doniesienia mediów na ten temat był nieprecyzyjne, mówiono o znalezionych spadochronach „załogi” itd. Wczoraj 11 marca w tej sprawie głos zajęło Ministerstwo Obrony Republiki Chorwacji oraz prezydent tego państwa, aby przekazać już ustalone szczegóły i przyczyny tego incydentu. Okazało się, ze w Zagrzebiu rozbił się stary sowiecki bezzałogowiec, wystrzelony przez ukraińskie wojsko.
Konferencję prasową resortu obrony w Zagrzebiu prowadzili wspólnie dwaj wysocy rangą chorwaccy oficjele – minister obrony Mario Banožić i szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Chorwacji adm. Robert Hranj. Banožić powiedział, że wojskowy bezzałogowiec rozbił się o godzinie 23:04 w dzielnicy Jarun w stołecznym Zagrzebiu. Natomiast chorwacką przestrzeń powietrzną bezzałogowiec naruszył o 22:57. Jak wyjaśnił Banožić: „Statek powietrzny wleciał znad Węgier i był w chorwackiej przestrzeni powietrznej niecałe siedem minut, lecąc z prędkością 700 km/h na wysokości 1300 m. Batalion radiotechniczny Sił Powietrznych Chorwacji (HRZ) ustalił kurs lotu bezzałogowca i śledził go od chwili wejścia w chorwacką przestrzeń powietrzną, aż do uderzenia w ziemię”. Banožić, zwracając się do obywateli, wyraził opinię, że incydent nie był zagrożeniem dla Republiki Chorwacji i nie ma powodów, aby się bać. Poza tym dodał, że trwa śledztwo, aby ustalić wszystkie okoliczności incydentu, m.in. zbierane są dane, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zabezpieczyło miejsce upadku, zaangażowano też Żandarmerię Wojskową, władze Chorwacji są w kontakcie z tymi państwami NATO, które także badają ten incydent (chodzi o Węgry i Słowenię) itd. System obrony Chorwacji działa, a w piątek rano odbyło się posiedzenie Biura Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Ministrowi wtórował adm. Hranj, dodając, że zespoły ekspertów resortu obrony i HRZ badają szczątki rozbitego statku powietrznego, aby ustalić jak najwięcej, głównie odnośnie parametrów lotu itp.
Więcej faktów podała kancelaria chorwackiego prezydenta Zorana Milanovića, który przewodniczył obradom Biura Rady Bezpieczeństwa Narodowego, a całe zdarzenie nazwał „poważnym”. Otóż ustalono, że feralny Tu-141 przez 40 minut leciał w węgierskiej przestrzeni powietrznej, a przez niecałe siedem w chorwackiej. Chorwacka obrona powietrzna nie dostała (w ramach NATO) żadnego ostrzeżenia o lecącym bezogonowcu. Najwyraźniej w ogóle niewykrytym przez siły NATO (mimo AWACS-ów dyżurujących w pobliżu zachodnich granic Ukrainy). Władze Chorwacji uważają, że trasa lotu tego Tu-141 wynikała z usterki technicznej jego pokładowego układu nawigacji. Prezydent Milanović, pytany przez media, czy chorwacka obrona powietrzna wykryła bezzałogowiec, odpowiedział, że tak, ale niecałe siedem minut było zbyt krótkim czasem, aby zareagować i zestrzelić Tu-141. Milanović dał też do zrozumienia, że Chorwacja obecnie nie ma odpowiednich naziemnych systemów OPL, które byłyby potrzebne w takiej sytuacji, dlatego on nie obwinia nikogo z sił zbrojnych. Dopóki nie będzie wdrożony do służby tuzin kupionych we Francji myśliwców wielozadaniowych Dassault Rafale, stan chorwackiej obrony powietrznej pozostaje „niezadowalający”. Milanović powiedział też, że wg chorwackich ustaleń Tu-141 leciał na wysokości 1300 m z prędkością 500 węzłów (~1000 km/h) i spadł, gdy skończyło się paliwo.
Przypomnijmy, że bezzałogowiec spadł na park w Zagrzebiu, więc obyło się bez ofiar i w zasadzie zniszczeń – aparat wybił dziurę w ziemi. Doniesienia lokalnych mediów o znalezionych spadochronach były prawdziwe. Oryginalnie aparaty Tu-141 Striż lądowały z niepracującym już silnikiem za pomocą wypuszczonych spadochronów hamujących na wysuwanych amortyzatorach, przypominających podwozie płozowe. Do dziś nie ma potwierdzonej trasy przelotu tego konkretnego Tu-141. Milanović powiedział, że Tu-141 wystrzelono z Ukrainy. W linii prostej najbliżej z Zagrzebia do Ukrainy jest ok. 500 km – trasa biegłaby nad Węgrami. Jednak jest jeszcze druga wersja trasy przelotu – nad Mołdawią, Rumunią i Węgrami (ok. 700 km). Jest dłuższa, ale zupełnie możliwa, biorąc pod uwagę zasięg maksymalny Tu-141, wynoszący 1000 km. Jest też bardziej prawdopodobna z innej przyczyny. Jest to co najmniej trzeci w mijającym tygodniu odnotowany przypadek (próby) użycia Tu-141. Wszystkie aparaty wystrzeliły oddziały ukraińskie, najpewniej z okolic Odessy. Gdyż stacjonuje tam 321. Wydzielona Eskadra Rozpoznawczych Samolotów Bezzałogowych. Doniesienia o pierwszym udokumentowanym przypadku są z 8 marca, gdy w sieci pojawiły się zdjęcia fragmentów płatowca Tu-141, który spadł jeszcze na terenach kontrolowanych przez siły ukraińskie w okolicach Mikołajowa. Kolejne doniesienie pochodzi już z 11 marca, gdzie nad Krymem rosyjska OPL strąciła kolejnego Tu-141.
Nie jest jasny sens użycia Tu-141 przez Siły Zbrojne Ukrainy. Wszystkie bezzałogowce Tu-141 nie tylko są przestarzałe technicznie, ale mają też przekroczone resursy, gdyż Tu-141 Striż (jako część systemu rozpoznawczego WR-2) był produkowany od lat 70. do końca 80. (powstały 152 aparaty), w pewnym momencie równolegle z udoskonaloną wersją rozwojową Tu-143 Rejs. Tu-141 i -143 były używane przez Siły Zbrojne Ukrainy podczas walk w Donbasie w 2014 r. Oficjalnie starsze Tu-141 wycofano już z eksploatacji na Ukrainie, ale pewnie część aparatów zmagazynowano, choć na pewno nie utrzymywano w sprawności. Teraz być może siły ukraińskie próbują używać pozostałych Tu-141 jako erzacu pocisków manewrujących.
Tu-141 ma masę startową 6 t. Wspomagany przyspieszaczem rakietowym start odbywa się z szynowej ciągnionej wyrzutni. Tu-141 ma ok. 14 m długości i ok. 3,9 m rozpiętości. Prędkość lotu waha się w granicach 950–1100 km/h, wysokość lotu rozpoznawczego można ustawić w zakresie od 50 do 1000 m (spotyka się tez wartość 6000 m pułapu operacyjnego), zasięg to wspominane 1000 km. Napędem jest silnik turboodrzutowy R-9A-300 (inaczej KR-17A). Lot odbywa się po zaplanowanej trasie, nad której wybranymi odcinkami może włączać się pokładowe wyposażenie rozpoznawcze (dzienne aparaty fotograficzne lub kamery filmowe, zamiennie stacja rozpoznania radiotechnicznego, montowane w części nosowej), zapewne maksymalnie dwa razy. Zebrany materiał rozpoznawczy jest odczytywany po powrocie i lądowaniu aparatu. Operacyjny resurs aparatu Tu-141 wynosi kilka startów (zapewne maksymalnie pięć).
Podobne z tej kategorii:
Podobne słowa kluczowe:
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu