Zaloguj

Zamknąć górny pułap

Prowadzenie skutecznego ognia do poruszających się szybko i na dużych wysokościach bombowców wymagało dysponowania zarówno dobrym uzbrojeniem jak i zaawansowaną aparaturą pomocniczą.

Prowadzenie skutecznego ognia do poruszających się szybko i na dużych wysokościach bombowców wymagało dysponowania zarówno dobrym uzbrojeniem jak i zaawansowaną aparaturą pomocniczą.

Połączenie baterii dział o najlepszych możliwych parametrach balistycznych, amunicji przeciwlotniczej z niezawodnymi zapalnikami oraz precyzyjnie wykonanych urządzeń optycznych nie gwarantowało skuteczności w prowadzeniu ognia do nowoczesnych samolotów nieprzyjacielskich. Rozwój lotnictwa, w tym coraz szybszych i zdolnych do lotów na dużych wysokościach, maszyn bombowych nie był już futurystyczną wizją. Myśląc o obronie przestrzeni powietrznej na średnich i dużych wysokościach należało zadbać nie tylko o ścisłe uzbrojenie artyleryjskie ale przede wszystkim o urządzenia wspomagające prowadzenie ognia. Dotychczasowe „myśliwskie” strzelanie do samolotów zdecydowanie odchodziło do lamusa.

Dynamiczny rozwój samolotów w okresie międzywojennym wymuszał konieczność dostosowywania wyposażenia jednostek obrony przeciwlotniczej do nowych realiów. Mimo zakończenia I wojny światowej prace nad urządzeniami mającymi wspierać działanie baterii przeciwlotniczych trwały na całym świecie zarówno w Europie, jak i w USA. Również w Polsce powstawały modelowe egzemplarze tzw. aparatów centralnych służące do korygowania ognia, jednak nie uzyskiwały one aprobaty władz wojskowych. Zdobyte jednak własne doświadczenia oraz udział w licznych pokazach sprzętu zagranicznego, np. Vickersa, pozwoliły na sprecyzowanie pod koniec 1930 r. dokładnych wymogów jakie powinien spełniać przyszły aparat centralny WP. Na ogłoszony przez Departament Uzbrojenia konkurs zgłoszono kilka ofert opisujących różne urządzenia, przy czym za najciekawszą i wartą dalszego zbadania uznano połączoną, polsko-francuską propozycję Polskich Zakładów Optycznych (PZO) i Optique et Precision de Lavallois (OPL). Równolegle prowadzone próby z aparatami francuskimi firmy Schneider nie dawały tak optymistycznych prognoz.
PZO-OPL

Długotrwałe negocjacje ws. armat Schneider typ 4 oraz trudności z uruchomieniem własnej produkcji sprawiły, że liczba dział przeciwlotniczych kalibru 75 mm w momencie wybuchu wojny była niewielka. Dostępne aparaty centralne pokryły większość zapotrzebowania.

Długotrwałe negocjacje ws. armat Schneider typ 4 oraz trudności z uruchomieniem własnej produkcji sprawiły, że liczba dział przeciwlotniczych kalibru 75 mm w momencie wybuchu wojny była niewielka. Dostępne aparaty centralne pokryły większość zapotrzebowania.

Zanim w Polsce pojawiły się nowoczesne armaty przeciwlotnicze produkcji Zakładów Starachowickich, o których mowa była już wcześniej, najlepszym pod względem parametrów sprzętem przeciwlotniczym były francuskie armaty wz. 22/24 stanowiące uzbrojenie 1. Morskiego Dywizjonu Artylerii Przeciwlotniczej w Gdyni. Tam też właśnie trafił do prób zwycięzca konkursu, czyli pierwszy zamówiony przez armię modelowy aparat do kierowania ogniem wykonany przez PZO i francuską spółkę OPL (później określany jako aparat zastępczy PZO). Dodajmy na marginesie, że PZO były zakładami polskimi tylko z nazwy, w rzeczywistości pakiet udziałów pozwalający na kontrolę przedsiębiorstwa posiadali Francuzi z OPL, którzy warszawskie przedsiębiorstwo traktowali bardziej jako własną filię niż odrębny podmiot. Zanim jednak rozpoczęto właściwe próby stołeczna Zbrojownia nr 2 otrzymała zlecenie wykonania urządzeń pomocniczych do współpracy aparatu kierowania ogniem z armatami wz. 22/24 (wybrano dwie armaty z I/1. mdaplot z Oksywia). Równocześnie trwały prace nad modelowym urządzeniem, zwanym później aparatem centralnym, który w całości wykonywano nad Sekwaną. Klauzule zawarte w umowie 105/31-32 z 19 sierpnia 1931 r. zobowiązywały OPL do realizacji zamówienia nie później niż do 30 czerwca 1932 r. Termin ten uległ jednak wyraźnemu opóźnieniu – gotowość przedstawienia prototypowego egzemplarza do prób odbiorczych zgłoszono dopiero w styczniu 1933 r., a więc dwa lata po decyzji o powierzeniu
zamówienia PZO i OPL.

Między 5-21 kwietnia przeprowadzono weryfikację poprawności działania poszczególnych elementów przedseryjnego egzemplarza. Krótko po nich, już w maju, urządzenie ponownie skierowano do prób do 1. mdaplot w Gdyni. Zastępca dowódcy dywizjonu, kpt. Stanisław Krzywobłocki, wspominał później, że strzelanie przeprowadzono na stanowiskach 1. baterii położonych w Wąwozie Ostrowickim na Kępie Oksywskiej. Ogień sposobem pośrednim do rękawa otwierała kilkakrotnie w ciągu całego roku przeszkolona wcześniej obsługa zaznajomiona tak z aparatem jak i urządzeniami działowymi. Poziom opanowania sprzętu był na tyle duży, że w czasie jednego z pokazów przed komisją odstrzelono holowany za samolotem cel-rękaw, który spadł do morza. Łącznie, w toku pięciu strzelań z prototypowym aparatem zużyto prawie 200 naboi 75 mm, pozytywną ocenę zestaw do kierowania ogniem otrzymał również w ramach prób marszowych na ciężarówce realizowanych na dystansie 230 km. Kapitan Krzywobłocki odnotował: Jeżeli chodzi o moje osobiste zdanie, to uważałem wówczas przyrząd centralny, metodę i sposób strzelania za na wskroś nowoczesny i przy podpisywaniu protokołu, położyłem bez wahania swój podpis za wprowadzeniem przyrządu tego na uzbrojenie Morskiego Dywizjonu Artylerii Przeciwlotniczej w Gdyni
i w przyszłości na Helu.

Przemysł zbrojeniowy

 ZOBACZ WSZYSTKIE

WOJSKA LĄDOWE

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Wozy bojowe
Artyleria lądowa
Radiolokacja
Dowodzenie i łączność

Siły Powietrzne

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Samoloty i śmigłowce
Uzbrojenie lotnicze
Bezzałogowce
Kosmos

MARYNARKA WOJENNA

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Okręty współczesne
Okręty historyczne
Statki i żaglowce
Starcia morskie

HISTORIA I POLITYKA

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Historia uzbrojenia
Wojny i konflikty
Współczesne pole walki
Bezpieczeństwo
bookusertagcrosslistfunnelsort-amount-asc