Jak wynika z omówienia jego referatu, dokonanego po wielu latach przez Adama Kurowskiego, St. Jasiński mówiąc o potrzebie zorganizowania w Polsce lotnictwa wojskowego oparł się także na wynikach analiz i syntez dokonanych w Stanach Zjednoczonych w 1920 r. Było to pragmatyczne ujęcie, uwzględniające nie tylko doświadczenia wojenne. Formułując wnioski na przyszłość, uwzględniano też uwarunkowania ekonomiczne i przemysłowe występujące w trakcie okresu pokojowego. Amerykanie bez wątpienia brali pod uwagę własne, dość zawstydzające doświadczenia: bezradność przemysłowego mocarstwa, które – gdy przyszło mu walczyć na froncie zachodnim podczas I wojny światowej – musiało wyposażyć siły lotnicze w sprzęt obcy (francuski). Ale i w państwie tak doń niepodobnym pod względem geopolitycznego położenia i potencjału przemysłowego – w Polsce – myśl wojskową przychodzącą z kontynentu północnoamerykańskiego uznać należy za użyteczną.
Teza, że następna wojna rozpocznie się bez wątpienia wielką działalnością sił powietrznych i to jeszcze przed dojściem do walk na lądzie i morzu nie powinna budzić sprzeciwu w żadnym z państw kontynentalnej Europy. Podobnie jak pogląd, że zwycięstwo przechyli się na tę stronę, która zdoła uzyskać przewagę w powietrzu i potrafi ją zachować. Podobne wnioski, gdy idzie o sytuację Stanów Zjednoczonych w początkach I wojny światowej, jak i odrodzonej w 1918 r. Polski brzmiały następująco: Tworzenie sił powietrznych i organizacja odpowiedniego ich zaopatrzenia nie jest możliwa wtedy, gdy państwo znajdzie się już w krytycznym położeniu z powodu zbliżającej się lub wypowiedzianej wojny. Podtrzymać w związku z tym można pogląd A. Kurowskiego, że referat mjr. Jasińskiego nie stracił (...) swej aktualności do 1939 r.
Wolno także zauważyć, że polskie władze wojskowe po marcu 1939 r. (dymisji gen. L. Rayskiego) gorzko się przekonały o jej trafności, gdy gwałtownie zmieniły dotychczasową, wieloletnią strategię działania (wyłącznie samoloty własnej produkcji), próbując pospiesznie dokonać zakupu samolotów myśliwskich za granicą kosztem własnych konstrukcji – tylko po to, aby nic w końcu nie uzyskać: krajowych myśliwców PZL-50 Jastrząb ani francuskich Morane-Saulnier MS.406, angielskich Hawker Hurricane czy ewentualnie amerykańskich Seversky.
Trudno wszakże zgodzić się bez dyskusji z inną konkluzją A. Kurowskiego, a mianowicie, że następstwa (...) wystąpienia [St. Jasińskiego – E.M.]1 były znikome. Większe wrażenie wywołał tylko problem przystosowania się wojsk do faktu istnienia lotnictwa nieprzyjacielskiego. Oceny tego typu uznać wolno w jakiejś części za typowe dla tych specjalistów danej branży, którzy – trafnie odczuwając jej ważność – nie dostrzegają jednak w dostatecznie harmonijny sposób potrzeb innych systemów. Syndrom ten, sprowadzający się w praktyce do walki o zasoby pomiędzy różnymi rodzajami broni oraz dziedzinami gospodarki, stanowi klasykę funkcjonowania systemu państwowego, w tym i procesu zbrojeniowego.
A. Kurowski pomija w swych komentarzach znaczenie polsko-francuskiej umowy podpisanej 31 maja 1921 r., czyli zaledwie kilka miesięcy po traktacie pokojowym w Rydze, mającej na celu wybudowanie wielkich zakładów i rozwinięcie dużej produkcji samolotów i silników lotniczych2. Co więcej, to właśnie w pierwszej połowie lat dwudziestych doszło do skierowania na lotnictwo wielkich jak na ówczesne możliwości pieniędzy. Powołano też od stycznia 1923 r. fachowego dowódcę lotnictwa wojskowego z Francji (gen. L. Leveque) w celu zapanowania nad powstającym rozziewem między planami dozbrojenia a ich złym wykonaniem, powstałe zaś po jego odwołaniu pogorszenie sytuacji w wyniku polityki gen. W. Sikorskiego i gen. W. Zagórskiego, fatalne w skutkach, nie było przecież związane z niedocenianiem lotnictwa.
Ówczesne działania na rzecz lotnictwa to wyraźna odpowiedź na wnioski wynikające z referatu Jasińskiego. Owszem, pojawiająca się ówcześnie niekompetencja, a przy tym zbyt duże poczucie swobody działania, wyrażające się m.in. w przyjęciu zbyt szybkiego i szeroko zakrojonego tempa rozbudowy przy nieliczeniu się z kosztami, korupcji i widocznym marnotrawstwie mogło wieść ku refleksjom, że władzom na lotnictwie nie zależy. A zawsze dostrzegano przy tym wielką dysproporcję pomiędzy możliwościami Polski a jej wielkimi sąsiadami, co musiało wieść do niepokojącego pytania o przyszłość. Wprawdzie późniejsza (po maju 1926 r.), mozolna na początku, lecz pełna twórczych strategii polityka lotnicza stopniowo dźwigała pod względem jakościowym polskie lotnictwo na wysoki poziom, jednakże proces ów hamowały znaczne straty zaznane w pierwszej połowie lat dwudziestych, a także ogólnie niski potencjał ówczesnej Polski. Później zaś wybuchł wielki kryzys wyrządzający nowe, olbrzymie straty. Reasumując, istniejące przez lata poczucie pewnej bezsilności, gdy idzie o możliwości obronne II RP, nie mogło nastrajać optymistycznie, a pokłosie takich odczuć mogło pozostać (i pozostało) wśród niektórych kombatantów do końca.
Powstaje też pytanie, czy przekonanie o niedostatecznym działaniu nie wynikało także z nastroju panującego w pozawojskowych kołach fachowych, podnoszących alarm z powodu słabości lotnictwa. I ten aspekt wypada wziąć pod uwagę. Wojsko Polskie nie było przecież osamotnione w swych pracach nad organizowaniem nowoczesnych sił zbrojnych. Miało liczące się wsparcie ze strony myślących po obywatelsku ludzi, rekrutujących się spośród wysoko postawionych kadr inżynierskich, liczących się na mapie polityczno-gospodarczej kraju. Wyraźnym przejawem próby aktywizacji społeczeństwa był ogłoszony w 1923 r. (termin nadsyłania prac: 1 września tegoż roku) przez Koło techników lotniczych przy Stowarzyszeniu Techników Polskich w Warszawie (...) konkurs na broszurę popularną o lotnictwie... Jak można zakładać, idea konkursu oparta była na założeniu, że w przyszłej wojnie wszelka armia pozbawiona lotnictwa jest z góry skazana na zagładę, [zaś] stałe utrzymanie lotnictwa wojskowego w rozmiarach odpowiadających potrzebom wojennym, przerasta środki nawet zasobnego skarbu. Normalnie mogą być utrzymywane [tylko] skromne kadry lotnicze i pewien zapas, a w czasie wojny możliwie największa część materiału lotniczego i technicznego musi być dostarczona przez lotnictwo cywilne.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu