Nocą 18/19 czerwca 1944 r. już tylko godziny dzieliły amerykańską i japońską flotę na Morzu Filipińskim od największego w historii starcia lotnictwa pokładowego. TF 58 – zespół lotniskowców szybkich, którym dowodził wiceadm. Mitscher – płynął w pięciu podzespołach, oddalonych od siebie o ok. 25 km. Ich skład wyglądał następująco:
Wiceadmirał Ozawa, dowódca Floty Ruchomej (głównych sił nawodnych japońskiej marynarki wojennej), podzielił swoje siły następująco:
Na czele formacji płynął najsilniejszy zespół C. złożony w większości z pancerników i krążowników (stosunkowo odpornych na ataki i silnie wyposażonych w artylerię przeciwlotniczą) oraz najmniej cennych lotniskowców, miał przyjąć na siebie ewentualne kontruderzenie Amerykanów. Zespoły A i B podążały ok. 180 km z tyłu, jeden obok drugiego, w odległości ok. 20 km od siebie.
Podsumowując – siły lotnicze Mitschera liczyły 902 samoloty operujące z pokładów lotniskowców (w tym 476 myśliwców, 233 bombowce nurkujące i 193 samoloty bombowo-torpedowe) oraz 65 wodnosamolotów będących na wyposażeniu pancerników i krążowników. Ozawa mógł wystawić do walki tylko 430 samolotów pokładowych (w tym 222 myśliwce, 113 bombowców nurkujących i 95 samolotów torpedowych) oraz 43 wodnosamoloty. Mitscher miał więc ponad dwukrotną przewagę w samolotach, a w myśliwcach trzykrotną, gdyż z owych 222 Zeke, aż 71 (starszej wersji A6M2) pełniło rolę myśliwców bombardujących. Także we wszystkich klasach okrętów oprócz krążowników ciężkich dysponował przewagą liczebną.
Mimo to rankiem 19 czerwca na okrętach TF 58 panowała coraz większa nerwowość. Ozawa znakomicie wykorzystał swój kluczowy atut – większy zasięg własnych samolotów. Jego maszyny rozpoznawcze i wodnosamoloty zapuszczały się na odległość aż 1000 km od swoich okrętów; te Mitschera tylko 650 km. Co gorsza dla Amerykanów, japońskie grupy pokładowe mogły atakować już z odległości 550 km – amerykańskie z ok. 400 km. Z tego względu dla Floty Ruchomej najgroźniejszym przeciwnikiem byłby dowódca, który śmiało skracał dystans, dążąc do „zwarcia”. Ozawa wiedział jednak, że adm. Spruance, dowódca Piątej Floty US Navy i głównodowodzący operacji „Forager”, jest ostrożny i nie będzie szarżował.
O ile Ozawa postawił sobie za cel zniszczenie okrętów Mitschera, dla Spruance’a priorytetem była obrona przyczółka na Saipanie i floty inwazyjnej u brzegów Marianów. Z tego względu odebrał TF 58 swobodę manewru, zmuszając tę wysoce mobilną formację do niemal statycznej obrony. Co gorsza, nakazując Mitscherowi trzymać się blisko Marianów, dawał przeciwnikowi jeszcze jeden ważki atut. Teraz samoloty pokładowe Ozawy mogły korzystać z lotnisk na Guam w roli wysuniętych baz. Uzupełniając tam paliwo po dokonaniu nalotu i przed powrotem na swoje lotniskowce, były w stanie zaatakować z jeszcze większego dystansu, daleko spoza zasięgu samolotów Mitschera.
Gdy do wieczora 18 czerwca samolotom TF 58 nie udało się zlokalizować japońskich okrętów, Spruance polecił Mitscherowi cofnąć swój zespół jeszcze bliżej Marianów, by po zmroku przeciwnik nie wyminął go pod osłoną ciemności. W efekcie, przez noc 18/19 czerwca obie formacje, Mitschera (TF 58) i Ozawy (Flota Ruchoma), płynęły na wschód, w kierunku Marianów, utrzymując stałą odległość od siebie. Poprzedniej nocy, dzięki meldunkowi okrętu podwodnego Cavalla, Amerykanie odkryli pozycję przeciwnika, potwierdzoną wieczorem 18 czerwca przez radionamierniki HF/DF, ale te bezcenne informacje z każdą mijającą godziną stawały się coraz bardziej nieaktualne. Do tamtej pory żaden z wysłanych na rekonesans samolotów Mitschera nie odnalazł lotniskowców Ozawy, gdyż ten, zręcznie manewrując, utrzymywał swój zespół tuż poza zasięgiem zwiadowców TF 58. Tymczasem jego samoloty na bieżąco śledziły ruchy amerykańskiego zespołu.
Ozawa nie szczędził maszyn rozpoznawczych. Między 4:30 a 6:00 rozesłał ich aż 43 – 13 B5N Kate i 11 D4Y Judy oraz 19 wodnosamolotów E13A Jake – zapewne zdając sobie sprawę, że większość z nich, zanim zdąży cokolwiek zameldować, zostanie przechwycona przez Hellcaty. Znajomość dokładnej pozycji lotniskowców TF 58 była jednak dla niego priorytetem, ponieważ starał się zachować bezpieczny dla siebie dystans od przeciwnika. Niemniej, angażując tak liczne siły w rozpoznanie, postanowił to zrównoważyć, rezygnując z patroli samolotów, które miały chronić jego flotę przed atakami spod wody. Biorąc pod uwagę, jak mało miał niszczycieli (na przełomie maja i czerwca stracił aż siedem, w większości zatopionych przez okręty podwodne US Navy, dlatego teraz miał ich tylko 23) podejmował olbrzymie ryzyko.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu