Zaloguj

Działa samobieżne Wojska Polskiego: 1930-1939

Pluton dział samobieżnych TKD na defiladzie przed marsz. Józefem Piłsudskim 11 listopada 1934 r. na Polu Mokotowskim. Wozy noszą wczesne, nieskuteczne malowanie maskujące.

Pluton dział samobieżnych TKD na defiladzie przed marsz. Józefem Piłsudskim 11 listopada 1934 r. na Polu Mokotowskim. Wozy noszą wczesne, nieskuteczne malowanie maskujące.

Działa samobieżne Wojska Polskiego: 1930-1939

Krótko po tym jak Vivian Loyd i John Carden opracowali niewielki, dwuosobowy pojazd gąsienicowy będący transporterem ciężkiego karabinu maszynowego, przywołany duet rozpoczął studia nad dalszym wykorzystaniem swojego podwozia. Jedną z alternatyw stało się przystosowanie tankietki do transportu sprzętu artylerii. Na przełomie dekad badano kilka wariantów, np. holowanie przyczepki z umieszczonym na niej 18-funtowym działem lub jej montaż bezpośrednio na pojeździe. Wyniki tych studiów znamy z wielu fotografii, choć warto pamiętać, że Wielka Brytania nie była jedynym ośrodkiem rozwijania myśli zapoczątkowanej przez brytyjskich konstruktorów.

Nawiązanie kontaktów z brytyjskim koncernem Vickers-Armstrong pod koniec lat dwudziestych, który w 1928 r. wykupił spółkę Carden-Loyd Tractor Ltd, stało się dla WP punktem zwrotnym. Pod koniec lata 1929 r. partia 10 tankietek Carden-Loyd Mk VI znajdowała się już w Polsce i została poddana intensywnym próbom. W następnym roku istniały już prototypy krajowych odpowiedników czyli tzw. wozy bojowe TK-1 i TK-2. W lipcu 1931 r. oficjalnie przyjęto do uzbrojenia poprawiony model wozu bojowego oznaczony jako TK-3. Nie bez kontrowersji szef Departamentu Zaopatrzenia Inżynierii MSWojsk., płk Tadeusz Kossakowski, zlecił produkcję 100 pojazdów tego typu.

Równolegle, wiosną tego samego roku grupa inżynierów Biura Konstrukcyjnego Broni Pancernych Wojskowego Instytutu Badań Inżynierii (WIBI) kierowana przez inż. Jana Łapuszewskiego opracowała projekt działa samobieżnego na podwoziu wozu bojowego TK, któremu przypisano oznaczenie TKD. Rysunek boczny (przekrój) kompletnego TK z działkiem 47 m/m „Pocisk” podpisany przez inż. Łapuszewskiego, kpt. Gundlacha i mjr. Skalskiego datowany jest na 12 kwietnia 1932 roku. Jako podstawowe uzbrojenie dla tego doświadczalnego pojazdu wybrano armatę piechoty „Pocisk” wz. 25 kal. 47 mm.

Ta zaprojektowana i wykonana w niewielkiej liczbie przez Zakłady Amunicyjne „Pocisk” SA broń znajdowała się w magazynach i mogła być swobodnie wykorzystana przez broń pancerną jako nie budząca już zainteresowania piechoty. Dodatnie oceny z ćwiczeń letnich doprowadziły do wydania decyzji o sformowaniu plutonu doświadczalnego dział samobieżnych TKD.

Działa samobieżne Wojska Polskiego: 1930-1939

Poza prototypem o numerze 1159 zadecydowano o przebudowie kolejnych trzech wozów TK, wykorzystano tzw. wozy żelazne, pochodzące z partii informacyjnej (numery pojazdów: 1163, 1165 i 1166). W sprawozdaniu z prac ówczesnego Warsztatu Doświadczalnego PZInż. wykazano, że w roku 1932 na ustawienie działek na czterech czołgach TK-3 i przeprowadzenie próbnych strzelań przeznaczono 3103 roboczogodziny.

W programie prac WIBI na rok budżetowy 1932/33 odnotowano: Biuro Konstr. Br.Panc. Adaptacja TK do działka 47 mm „Pocisk” – Wykonane. Ustawiono działa na 4-ch TK, zdjęto pokrywy pancerne z TK i blachy boczne panc. zamieniono na żelazne.

Poglądowa fotografia działa samobieżnego TKD z armatą 47 mm wz. 1925 „Pocisk”. Dla lepszego rozłożenia masy pojazdu w przebudowanych wozach TK-3 zastosowano gąsienice z czołgu TKS.

Poglądowa fotografia działa samobieżnego TKD z armatą 47 mm wz. 1925 „Pocisk”. Dla lepszego rozłożenia masy pojazdu w przebudowanych wozach TK-3 zastosowano gąsienice z czołgu TKS.

Koszt prac wynieść miał 10 tys. złotych. Pojazdy otrzymały więc tylko podwozia wykonane z blach niskogatunkowych oraz równie słabe i podatne na ostrzał, otwarte oraz znacznie słabsze na ostrzał, otwarte od góry i z tyłu, zabudowy z płyt żelaznych. Prototypowe maszyny stały się integralną częścią Doświadczalnej Grupy Pancerno-Motorowej (DGP-M). Dla potrzeb tej adaptacji odpowiednio wzmocniono podwozie czołgu TK oraz zastosowano szersze gąsienice 170 mm, przynajmniej czasowo w wozie modelowym.

Załoga tego samobieżnego/przeciwpancernego działa odpowiadała specyfice każdej z polskich tankietek – składała się więc tylko z dwóch żołnierzy. Po lewej stronie przedziału bojowego siedział kierowca, a po prawej strzelec-dowódca. Aby dwuosobowa załoga mogła prowadzić ogień należało zatrzymać wóz. W przedniej i bocznych ścianach górnej nadbudowy znalazły się duże otwory obserwacyjne z uchylnymi klapami. Z racji swojej konstrukcji, wóz był jednak ponadprzeciętnie narażony na działanie pyłu i kurzu drogowego podnoszonego w trakcie przemarszów.

Stąd też widoczne na niektórych fotografiach pokrowce na armatę 47 mm. W wyniku przeprowadzonych prac masa pojazdu, pomimo demontażu części opancerzenia, wzrosła z dotychczasowych 2420-2450 kg do prawie 3000 kg. Jednostką napędową był stosowany w wozach TK 4-cylindrowy silnik Ford A o mocy 40 KM przy 2200 obr./min. Armata opracowana przez Zakłady Amunicyjne „Pocisk” wraz z osłoną pancerną została umieszczona w przedniej części wozu, w osi symetrii. Dało to możliwość prowadzenia ognia z niewielkim tylko wychyleniem na boki (4o) oraz ruch bronią w płaszczyźnie pionowej w zakresie od -12o do + 23o.

Działa samobieżne Wojska Polskiego: 1930-1939

Na marginesie warto odnieść się do podawanej przez wiele lat informacji o wielkości zapasu amunicji kalibru 47 mm przewożonej w opisywanym pojeździe. Do tej pory bezkrytycznie powielano informacje o 55 nabojach, co w ocenie autora uznać należy za wartość przesadzoną. Zapas amunicji 47 mm dla wyraźnie większego przecież od TKD czołgu jednowieżowego Vickers Mk E wynosił 49-50 nabojów.

Wystarczy zestawić kształt i wielkość magazynu amunicyjnego (jaszcza) wspomnianego czołgu lekkiego z informacją o transporcie 55 naboi tego samego kalibru w TKD, aby zdać sobie sprawę, że jest to wariant niemożliwy do realizacji w praktyce. Warto dodać, że na żadnej ze znanych fotografii nie jest widoczny tak duży stelaż amunicyjny. Według szacunków autora zasobniki amunicyjne umieszczone w dziale
samobieżnym TKD mogły pomieścić 20, maksymalnie 24 naboje 47 mm.

Rok po zakończeniu prac nad projektem, w kwietniu 1932 r., rozesłano do zainteresowanych stron referat zatytułowany „Poglądy Dowództwa Broni Pancernych w sprawie uzbrojenia oddziałów broni pancernych oraz projektowane zamierzania na najbliższą przyszłość.” W odniesieniu do uzbrojenia wozów w działka stwierdzano, że do tej pory nie montowano na czołgach uzbrojenia kalibru 47 mm, a WIBI dopiero pracuje nad rozwiązaniem zagadnienia posadowienia działka 47 mm „Pocisk” na wóz bojowy TK.

W podobnym tonie wybrzmiewa dokument datowany na 2 czerwca, kiedy szef Oddziału III SG w piśmie, pt. „Uzbrojenie oddziałów broni pancernych” (L.dz. 1065/III.Og), stwierdzał że przed ostateczną decyzją dotyczącą armaty 47 mm należy zbadać, czy jej pomieszczenie wraz z amunicją na tankietce będzie w ogóle możliwe i czy w wyniku takiego przezbrojenia polska tankietka nie straci swoich zalet. Tutaj wymieniano przede wszystkim szybkość i zwrotność.

Pod znakiem zapytania pozostawała kwestia odpowiedniego obciążenia gąsienic, gdyż ogniwa zastosowane na czołgu TK-3 mogły się okazać zbyt słabe. W przypadku uzyskania pozytywnych prób z armatami 47 mm na czołgach TK proponowano ich wykorzystanie w plutonach w relacji 1:5. W powstałym w tym samym czasie referacie DowBrPanc. zatytułowanym „Uzbrojenie sprzętu pancernego i zamierzenia na przyszłość” płk dypl. Rawicz-Mysłowski stwierdzał:

Działko 47 mm – jak dotychczas nie zostało w naszych wozach wypróbowane. Obecnie WIBI pracuje nad rozwiązaniem zagadnienia wmontowania działka 47 mm Pocisk na wóz bojowy TK. Po wypróbowaniu praktycznie w oddziałach wozu bojowego uzbrojonego w działko Pocisk (lub inne jednak o odpowiedniej zdolności przebijania) należy wyposażyć w nie tworzące się na nowo jednostki broni panc.
Przytoczone informacje są o tyle wartościowe, że pozwalają na umieszczenie na osi czasu momentu finalizowania prac warsztatowych oraz niepozbawionej wątpliwości dyskusji na temat przydatności uzbrojenia kalibru 47 mm.

Działa samobieżne Wojska Polskiego: 1930-1939

Z zachowanych materiałów archiwalnych wiemy, że wczesną wiosną 1932 r. trwały prace warsztatowe, które ukończono w maju 1932 r. zgłoszeniem gotowości modelowego wozu TKD. Jeszcze przed okresem największej intensywności ćwiczeń modelowy TKD przebudowany z czołgu TK-3 o numerze 1159 przekazano do ośrodka w Zielonce, gdzie w dniach 12-18 czerwca przeprowadzono strzelania doświadczalne. Choć kaliber działa i dwuosobowa załoga nie były niczym nadzwyczajnym, to realizacja tego typu prób w nękanym kryzysami kraju świadczy o dojrzałości polskich konstruktorów i dążeniu do wyposażenia WP w najnowszy ówcześnie sprzęt.

Podstawę przyszłych dział samobieżnych TKD stanowiły tzw. żelazne, a więc nie pancerne, podwozia wczesnych czołgów TK o numerach 1159, 1163, 1165 i 1166.

Podstawę przyszłych dział samobieżnych TKD stanowiły tzw. żelazne, a więc nie pancerne, podwozia wczesnych czołgów TK o numerach 1159, 1163, 1165 i 1166.

Następnie miały miejsce odbiory oraz przekazanie prototypu do oddziałów celem przeprowadzenia prób w ramach manewrów letnich. Warto zwrócić uwagę, że w owym czasie nad Wisłą odczuwalne są bardzo wyraźnie skutki światowego kryzysu gospodarczego co znajdowało swoje odbicie w budżecie wojskowym oraz ograniczonych wydatkach na prace doświadczalne. Nie będąc w stanie samodzielnie zaprojektować od podstaw gąsienicowego wozu bojowego chętnie jako punkt wyjścia wykorzystywano rozwiązania brytyjskie, które nie po raz pierwszy z resztą, udało się twórczo rozwinąć.

W połowie sierpnia 1932 r. liczący cztery wozy pluton TKD został przydzielony do ćwiczącej w rejonie Siedlce-Drohiczyn-Bielsk Podlaski 2. Dywizji Kawalerii. W ramach wielkiej jednostki realizowano ćwiczenie doświadczalne nr 6 w całości poświęcone współpracy kawalerii z oddziałami broni pancernych (dostarczone kilka miesięcy wcześniej czołgi lekkie Vickers, wczesne czołgi TK-3 i samochody pancerne) oraz wypracowaniu optymalnych zasad obrony przeciwpancernej.

Działony zyskały sobie zainteresowanie biorących udział w ćwiczeniu oficerów i obserwatorów. Pluton, jak pisano, działek przeciwpancernych 47 mm na podwoziach TK przydzielono do działających ofensywnie wojsk „czerwonych”, czyli trzypułkowej BK, dysponującej poza opisywanymi wozami również plutonem samochodów pancernych wz. 29 oraz plutonem lotnictwa towarzyszącego. Siły będących w defensywie i działających opóźniająco wojsk „niebieskich” posiadały liczniejszy i bardziej zróżnicowany skład – pułk kawalerii z baterią artylerii konnej, kompania cyklistów, kompania piechoty na samochodach oraz dwie kompanie czołgów TK oraz kompania dwuwieżowych czołgów lekkich Vickers (w rzeczywistości 6 wozów). 20 sierpnia działa samobieżne TKD po raz pierwszy na szerszą skalę mogły wykazać się swoimi zdolnościami przeciwpancernymi.

Rano, dwa pułki kawalerii „czerwonych” przekroczyły rzekę Bug i zaangażowały się w walki z „niebieskimi”; trzeci pułk pozostawał jako odwód około 2 km za nimi. Broń pancerna „niebieskich” uderzyła niespodziewane na flankę czołowych pułków, a czołgi Vickers przeniknęły przez pozycje kawalerzystów osiągając nawet stanowiska ogniowe baterii artylerii konnej. Zaskoczenie jakie wywołało pojawienie się wozów dwuwieżowych spowodowało rozproszenie szwadronów kawalerii „czerwonych” po parcelach leśnych oraz miejscowościach i zerwanie łączności z pułkiem odwodowym.

Działa samobieżne Wojska Polskiego: 1930-1939

W sukurs własnym ułanom nadszedł pluton TKD, który uderzył z powodzeniem od boku na zaangażowane w walce wozy Vickersa, a następnie na nadciągającą za nimi kompanię TK. Pozwoliło to „czerwonym” na wycofanie i osłonięcie własnej artylerii. Co ważne, decyzja dowódcy trzypułkowej BK zapadła po uzyskaniu meldunku własnego lotnika o pojawieniu się na nieubezpieczonym skrzydle grupy pancernej nieprzyjaciela. Jeszcze tego samego dnia popołudniu TKD ponownie ratowały własną kawalerię, gdy idący w straży przedniej dywizjon (2 szwadrony) wpadł w zasadzkę zorganizowaną przez ukryte w zagłębieniach terenowych trzy kompanie czołgów „niebieskich”. Jak stwierdzano w sprawozdaniu:

Odprzodkowane w ostatniej chwili działo przeciwpancerne artylerii konnej, zdołałoby uszkodzić zaledwie 1-2 czołgi. Sytuację wyratował częściowo pluton TK przeciwpancernych, wysłany z sił głównych brygady, zapobiegając dalszemu wykorzystaniu powodzenia przez grupę pancerną. Pod jego przykryciem, brygada kawalerii zmieniła oś marszu, omijając groźny wycinek, w którym działała grupa pancerna i kontynuowała dalszy marsz lasami.

Rola dział samobieżnych TKD nie sprowadzała się jednak do roli alarmowego odwodu przeciwpancernego kierowanego w rejon najintensywniejszych starć własnych oddziałów. Nieznany niestety z imienia i nazwiska dowódca plutonu umiejętnie wykorzystywał powierzony mu sprzęt doświadczalny. Przykładowo, późnym popołudniem 20 sierpnia TKD weszły do walki z czołgami „niebieskich”. Działa przeciwpancerne zamaskowano na skraju lasu w oczekiwaniu na nieprzyjaciela.

Pojawienie się wozów bojowych strony przeciwnej na otwartym terenie dało przygotowanym działonom możliwość prowadzenia celnego ognia i zniszczenia części atakujących. W sporządzonym po ćwiczeniach sprawozdaniu stwierdzono, że obsługi TKD dobrze wykorzystały warunki terenowe sprzyjające skutecznej walce przeciwpancernej. Sukces dział samobieżnych ułatwiał fakt, że kolumna pancerna „niebieskich” maszerowała rozciągnięta drogą położoną równolegle do stanowisk ukrytych w zasadzce „czerwonych”.

W innych dokumencie opisującym wybrane zagadnienia z rozgrywanych między 17, a 27 sierpnia ćwiczeń doświadczalnych (weryfikacja zapisów instrukcji o obronie ppanc. kawalerii) rolę „działonu artylerii zmotoryzowanej TKD” opisywano w następujący sposób:
Bateria na gąsienicach (TKD) mimo usterek konstrukcyjnych (mała szybkość ogniowa, nieosłonięta obsługa) wykazała dużą przydatność i wydajność jako ruchliwa broń oppanc. oraz jako artyleria towarzysząca oddziałom w terenie, uniemożliwiającym obserwację nieprzyjacielskiej artylerii bezpośredniego wsparcia.

Dodajmy, że działa samobieżne chętnie wykorzystywano jako wyposażenie straży przedniej maszerującej wielkiej jednostki. W tej roli TKD spisywały się znacznie lepiej niż konne zaprzęgi działonów armat wz. 02/26 kal. 76,2 mm z dywizjonów artylerii konnej.

Zobacz pełny artykuł w nowym wydaniu czasopisma Wojsko i Technika Historia>>

Przemysł zbrojeniowy

 ZOBACZ WSZYSTKIE

WOJSKA LĄDOWE

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Wozy bojowe
Artyleria lądowa
Radiolokacja
Dowodzenie i łączność

Siły Powietrzne

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Samoloty i śmigłowce
Uzbrojenie lotnicze
Bezzałogowce
Kosmos

MARYNARKA WOJENNA

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Okręty współczesne
Okręty historyczne
Statki i żaglowce
Starcia morskie

HISTORIA I POLITYKA

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Historia uzbrojenia
Wojny i konflikty
Współczesne pole walki
Bezpieczeństwo
bookusertagcrosslistfunnelsort-amount-asc