Już w połowie grudnia 1941 r. Dönitz opracował plan pierwszego ataku U-Bootów na wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych i Kanady. Liczył na to, że Amerykanie nie mają doświadczenia w walce z jego okrętami i wysłane na te wody okręty podwodne typu IX odniosą spore sukcesy. Okazało się, że miał rację, lecz mogło być zupełnie inaczej, gdyż do końca stycznia 1942 r. brytyjscy kryptolodzy śledzili ruchy niemieckich U-Bootów na oceanie. Ostrzegli oni amerykańskie dowództwo o planowanym ataku Niemców, podając nawet, kiedy i gdzie dokładnie należy się go spodziewać i jakie niemieckie okręty wezmą w nim udział.
Jednak odpowiedzialny za obronę na tym obszarze admirał Ernest King był zbyt dumny, aby pytać bardziej doświadczonych Brytyjczyków o to, jak najskuteczniej bronić się przez U-Bootami na płytszych przybrzeżnych wodach. W zasadzie podwładni Kinga nie zrobili nic, co mogło przeszkodzić Niemcom w atakach na okolice najważniejszych amerykańskich portów, choć mieli na to od wybuchu wojny miesiąc czasu.
Można było postawić pola minowe w ten sposób, by miny były groźne tylko dla U-Bootów, stawiane na głębokości 15 m i niżej, podczas gdy statki przepływałyby nad nimi bezpiecznie. King mógł również zastrzec, by co najmniej jedną trzecią dostępnych niszczycieli oddelegować do eskortowania konwojów przybrzeżnych1, bo należało po wyjściu z portów formować grupy statków zmierzających przynajmniej na najbardziej niebezpiecznych odcinkach (zwłaszcza niedalekich od portów) wzdłuż wybrzeża i przydzielać im osłonę niszczyciela lub innej jednostki patrolowej, a także zapewniać przejściu tych konwojów osłonę pojedynczych samolotów. U-Booty miały bowiem na tych wodach atakować pojedynczo i w dużym oddaleniu od siebie, dlatego tylko taka obrona mogła wydatnie zredukować straty. Niestety, w chwili rozpoczęcia niemieckiej operacji, statki wyruszały na wody przybrzeżne same i U-Booty mogły je po przechwyceniu zatapiać nawet artylerią pokładową. Nie zadbano też na amerykańskim wybrzeżu (i w samych portach) o wprowadzenie zaciemnienia, co później ułatwiało dowódcom U-Bootów ataki w nocy, bo statki na tle świateł z brzegu bardzo dobrze widzieli. A dostępne dla Amerykanów niezbyt liczne samoloty (początkowo 100) nie były jeszcze wtedy nawet wyposażone w bomby głębinowe!
Dlatego pięć okrętów podwodnych typu IX (U 123, U 66, U 109, U 130 i U 125) praktycznie nie napotkało oporu, gdy od 14 stycznia 1942 r.2 rozpoczęło ataki w okolicy Nowego Jorku i przylądka Hatteras, nieco trudniej poszło im na wodach kanadyjskich u południowych brzegów Nowej Szkocji i koło przylądka Breton Island, bo tam nieliczne kanadyjskie okręty i samoloty dość groźnie kontratakowały. Mimo to początek operacji „Paukenschlag” był dla Niemców bardzo pomyślny. Zatopiły łącznie 23 statki o pojemności 150 510 BRT i uszkodziły 2 kolejne (15 192 BRT), same nie ponosząc strat. Dönitz wiedząc teraz, że jego okręty będą na tych wodach na razie bezkarne, zorganizował kolejne „fale”, czyli nowe i większe grupy U-Bootów, kontynuujących coraz skuteczniejsze akcje (gdy jedna grupa powracała do baz francuskich po wyczerpaniu zapasu paliwa i torped, pojawiała się na ich miejsce kolejna). U-Booty za dnia schodziły na głębokość 45 do 135 m i tam zalegały na dnie w odległości kilku mil od tras żeglugowych, w nocy powracały, kontynuując ataki. Próby przeciwdziałań ze strony okrętów amerykańskich były w pierwszym kwartale 1942 r. rażąco nieskuteczne. Patrolowały w pojedynkę wyznaczone odcinki wybrzeża z taką regularnością, że dowódcy U-Bootów ustawiali według nich swoje zegarki i łatwo mogli uniknąć z nimi walki, bądź sami potrafili zaatakować zbliżający się okręt nawodny. Tak zatopiono niszczyciel USS Jacob Jones, storpedowany 28 lutego 1942 r. przez niemiecki okręt podwodny U 578.
W pierwszym kwartale 1942 r. U-Booty zatopiły na wszystkich akwenach 203 jednostki o pojemności 1 133 777 BRT, a Niemcy stracili 12 okrętów. Dwa z nich (U 656 i U 503) zatopiły w marcu samoloty z amerykańskimi załogami. Natomiast z okrętów amerykańskich niszczyciel USS Roper zatopił pierwszego U-Boota (U 85) koło Północnej Karoliny dopiero 14 kwietnia 1942 r. Brytyjczycy z początku przerażeni brakiem umiejętności Amerykanów w obronie ich Wschodniego Wybrzeża, w końcu wysłali im w marcu 1942 r. pomoc w postaci 10 korwet i 24 trawlerów, choć sami tych okrętów potrzebowali. Admirał King dał się wreszcie przekonać, by konwoje pomiędzy Nowym Jorkiem i Halifaksem oraz pomiędzy Key West i Norfolkiem uruchomić. Skutki przyszły bardzo szybko. Liczba zatopień statków spadła z 24 w kwietniu do 5 w maju i zera w lipcu. U-Booty przeniosły się na wody Zatoki Meksykańskiej i wybrzeże Ameryki Południowej oraz w rejon Karaibów, nazywając go nowym „rajem U-Bootów”, bo tam odnosili nadal spore sukcesy. W drugim kwartale 1942 r. na wszystkich akwenach Atlantyku i mórz przyległych niemieckie okręty podwodne zatopiły 328 jednostek o pojemności 1 596 452 BRT. Zatonęło w akcji bojowej 10 U-Bootów, w tym dwa na wodach amerykańskich.
W drugim półroczu 1942 r. atak U-Bootów na amerykańskie wschodnie wybrzeże trwał, prócz tego Niemcy w tym okresie mogli przedłużyć swoje operacje na morzu, gdyż zyskali możliwość uzupełniania paliwa, torped i żywności z podwodnych zaopatrzeniowców typu XIV, nazywanych „Mlecznymi Krowami”. Mimo to obronę Amerykanów u ich wybrzeży stopniowo wzmacniano, zwłaszcza siłę patroli lotniczych i straty Niemców zaczęły powoli rosnąć, tak samo jak w działaniach na Atlantyku, zwłaszcza w bezpośrednich bitwach konwojowych.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu