W celu wypełnienia zadania przewidziane są zaledwie trzy starty superciężkiej rakiety SLS (Space Launch System). Tak, jak wcześniej, celem pierwszego lotu EM-1 (Exploration Mission – 1) będzie przetestowanie nowej rakiety i statku Orion w locie do Księżyca i na jego orbicie. Lot załogowy EM-2 na orbitę Księżyca zaplanowano na 2022 r., a lądowanie na Księżycu – już w misji EM-3 w 2024 r. Dla przypomnienia: pierwsze lądowanie człowieka na Księżycu w lipcu 1969 r. było wykonane w szóstym starcie Saturna-5, a przed nim zrealizowano cztery loty załogowe statku Apollo.
Tymczasem rakieta SLS jest daleka od gotowości, a data jej pierwszego startu nie jest ustalona. Data wskazana w dyrektywie dla NASA (lipiec 2020 r.) jest już nierealna. W najlepszym razie, rzekł Gerstenmeier, do startu może dojść w końcu 2020 r., jednak o wiele bardziej prawdopodobne jest, że dopiero gdzieś w roku 2021. Jednak w NASA uważa się, że to opóźnienie w żaden sposób nie odbije się na dalszym przebiegu programu, ponieważ pomiędzy pierwszą a drugą misją i tak jest roczny zapas czasu.
Obecnie podstawowe problemy superciężkiej rakiety związane są z przygotowaniem sekcji silnikowej bloku centralnego: aby skompensować związane z tym opóźnienia, inżynierowie zaproponowali rzecz dla NASA niezwykłą – montaż rakiety w położeniu poziomym, zamiast zwyczajowo pionowym. Jednakże w każdym przypadku, przed pierwszym lotem koniecznie trzeba wykonać odpalenie próbne na hamowni – czynności tej nie wolno pominąć nie tylko dlatego, że taka jest ogólnoświatowa praktyka, ale i zdanie Rady Konsultacyjnej ds. Bezpieczeństwa dla Lotnictwa i Astronautyki ASAP (Aerospace Safety Advisory Panel).
Tymczasem agencja rozważa możliwość zastąpienia pełnego odpalenia na hamowni w Centrum Kosmicznym im. Stennisa na krótkie, przez zaledwie 10-sekundowe odpalenie klastera silników bezpośrednio na wyrzutni kompleksu LC-39B w Centrum Lotów Kosmicznych im. Kennedy’ego, choć Gerstenmeier przyznaje, że nie da ono odpowiedzi na wszystkie kwestie z nim związane. Równolegle ze „szlifowaniem” SLS w warunkach ostrego deficytu czasu rozpoczyna się opracowywanie infrastruktury dla pilotowanego lądowania na Księżycu. Znów przypomnijmy: od podpisania kontraktu z firmą Grumman na lądownik LM w listopadzie 1962 r. do jego pierwszego lotu na orbicie okołoziemskiej minęło ponad pięć lat. W tej chwili właśnie tyle pozostaje do daty lądowania, zawartej w dyrektywie!
NASA otrzymuje już od firm aerokosmicznych propozycje według tzw. scenariusza zintegrowanego, w skład którego wchodzi środek transportu pomiędzy stacją okołoksiężycową Gateway i niską orbitą okołoksiężycową oraz modułu lądującego i powrotnego z możliwością dotankowania. Gerstenmeier odpowiada im na to: Zapraszamy… w sprawie kompleksowego rozwiązania usług lądowania. Konkurs NextSTEP-2 (Next Space Technologies for Exploration Partnerships) początkowo był ogłoszony przez NASA dla wyboru propozycji komercyjnej w celu dostarczenia na powierzchnię Księżyca ładunków o różnych masach, ale już 7 lutego bieżącego roku został uzupełniony o lądownik załogowy.
Propozycje były przyjmowane do 25 marca (cóż za tempo!), a 16 maja oznajmiono nazwy jedenastu firm (Aerojet Rocketdyne, Blue Origin, Boeing, Dynetics, Lockheed Martin, Masten Space Systems, Northrop Grumman Innovation Systems, OrbitBeyond, Sierra Nevada Corporation, SpaceX i SSL), które w ciągu sześciu miesięcy mają rozpracować wybrane przez siebie elementy infrastruktury, za co otrzymają łącznie 45,5 mln USD. Wśród opracowywanych elementów nie ma powrotu z Księżyca, ten temat będzie przedmiotem osobnego konkursu, który ma zostać dopiero ogłoszony w najbliższym czasie.
Należy tu dodać, że pierwsze lądowanie będzie dosyć spartańskie, z małym lądownikiem, zapewne bez żadnego środka lokomocji w rodzaju LRV z programu Apollo oraz krótkotrwałe (maksymalnie trzy doby) i z minimalnym programem naukowym. W krótkim czasie musi też zostać opracowany, wykonany i przetestowany nowy skafander dla selenonautów.
Jest oczywistością, że nowe inicjatywy prezydenta Trumpa są niewykonalne bez znacznego wzrostu budżetu. Zaproponowany 11 marca budżet agencji na rok finansowy 2020 w sumie 21,019 mld USD jest jawnie niewystarczający tym bardziej, że w bieżącym roku budżetowym agencja rozporządza kwotą nieco większą (21,5 mld USD). Administrator NASA James Bridenstine na przesłuchaniach w senackim komitecie ds. wydatków 1 maja zapewnił prawodawców, że dodatkowa kwota, o która poprosi agencja nie będzie tak duża, jak twierdzą niektórzy (8 mld USD rocznie przez pięć lat, czy, według innych, również nieoficjalnych danych, „zaledwie” 3-5 mld USD rocznie). Dokładna kwota ma być ustalona wspólnie przez NASA i NSC (Narodową Radę ds. Kosmosu, National Space Council).
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu