Sięgając po tę książkę byłem pełen obaw. Autor zdążył bowiem przyzwyczaić przeciwnika do polskich zwycięstw z zawiązanymi oczami, rękami i nogami oraz zakneblowanymi ustami i przetrąconym kręgosłupem. Niestety, jest to typowa bolączka polskiego głównego nurtu historii alternatywnej oraz światka powieści alterpolitycznych. Okazało się, że odnośnie drugiego tomu cyklu „Armagedon” – „Hydry” – obawy te były absolutnie na wyrost! Ale po kolei.
Kolejna powieść Wolffa jest wcale udaną kontynuacją „Metalowej burzy” , do bólu klasycznej, przewidywalnej, a miejscami wręcz nużącej reprezentantki nurtu, który można określić zwrotem „my som mocarstwo” – czyli współczesnej, ubogiej krewnej pozytywistycznego piśmiennictwa „ku pokrzepieniu serc”, mniej ładnej i pozbawionej waloru edukacyjnego odmiany, należy dodać.
Świat, który w drugim tomie ukazuje nam Wolff, jest logiczną kontynuacją znanego z poprzedniej książki. Mamy więc gwałtownie rosnącą w siłę Rzeczpospolitą Polską, która staje się azylem dla setek tysięcy uciekinierów z Ameryki, którzy przywożą ze sobą kontenery, twarde dyski i głowy pełne bezcennych różności, związanych przeważnie z rozwiązaniami z grupy high-tech. Polacy tracą czujność, a przecież nie wszystkim imigrantom odpowiada to, że w nowej ojczyźnie nie są rasą panów przejmujących władzę nad mniej zaawansowanymi, byłymi wasalami. Nie wszystkim wystarczy rola współobywateli, pomału budujących zręby dualistycznej, dwunarodowej republiki gdzieś na końcu Świata. Chcieliby sięgnąć po więcej. Znacznie więcej.
Krucha równowaga między Polakami i Amerykanami zostaje zachwiana w wyniku szeroko zakrojonych ataków cybernetycznych, wspartych fizycznym uderzeniem wprost w samo serce kierownictwa steru nawy państwowej. Bohaterowie znani z poprzedniego tomu - Banach, Galiński, Halicki etc. – stają przed niespotykanym dotąd wyzwaniem, którego nikt nie przewidział. Czymś pomiędzy inwazją z zewnątrz, a wojną domową, gdzie wskutek chaosu informacyjnego stają naprzeciw siebie nawet ciężkie brygady Wojska Polskiego, wcale niekoniecznie w dodatku wg. schematu Amerykanie vs. tubylcy…
Okazało się bowiem, że nie wszystko złoto, co się świeci, a przybysze, niczym klasyczni Obcy z przestrzeni kosmicznej, nie mają wcale jednoznacznie dobrych zamiarów i nie widzą powodu, by zrezygnować z wypracowywanej latami i kosztem setek miliardów dolarów przewagi technologicznej. Skoordynowany atak sił specjalnych, pancernych i powietrznodesantowych oznacza dla nieprzygotowanych Polaków walkę na śmierć i życie. Co gorsza, walkę z kimś, kogo Polacy przygarnęli pod swój dach po straszliwej tragedii. Z kimś, kogo polska mentalność nakazuje mieć za największego, najlepszego i najwierniejszego sojusznika. Z kimś, kto może okazać się dla Polski Nemezis.
Czy udało się przetrwać kryzys i pokonać zagrożenie, tego dowiesz się, drogi Czytelniku, sięgając po „Hydrę”. A sięgnąć warto, bowiem powieść jest skonstruowana zaskakująco dobrze. Akcja potrafi zaskakiwać samym faktem intrygi, jednocześnie logicznie kierując Czytelnika od jednego etapu akcji dywersyjnej do kolejnych. Losy bohaterów, tak zawodowe, jak i (niestety nieliczne) osobiste, autor bardzo sprawnie wplótł w główny nurt wydarzeń. Fantastycznym dodatkiem są wstawki związane z zaawansowanymi technologiami: cechami stealth, kamuflażami aktywnymi, jammerami, egzoszkieletami, interfejsem elektronika-układ nerwowy itp., które dziś przecież się rodzą na naszych oczach i należy oczekiwać, że kiedyś będą stanowiły standard. A przecież to dopiero początek, sądząc z tego, co robią naukowcy z Instytutu Wysokich Technologii…
Podsumowując, z czystym sumieniem mogę polecić tę powieść każdemu, komu bliski jest klimat powieści przygodowej, świata walki cybernetycznej czy wątków szpiegowskich.
(BK) |
Podobne z tej kategorii:
Podobne słowa kluczowe:
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu