Położenie na granicy polsko-białoruskiej od początku listopada stało się jeszcze bardziej skomplikowane. Doszło do kilku ataków na polskich żołnierzy i funkcjonariuszy Straży Granicznej. Na granicy służy już 13 tys. żołnierzy.
Politycy Unii Europejskiej twierdzą, że przerzut migrantów to efekt unijnych sankcji wobec Białorusi. Ponadto polscy, jak i europejscy politycy podkreślają, że za eskalacją konfliktu stoją nie tylko służby białoruskie, ale także rosyjskie i tureckie.
Niemieckie media donoszą, że samoloty rosyjskiego Aerofłotu i tureckich linii lotniczych Turkish Airlines odgrywają główne role w przemycie uchodźców dostarczanych na granicę. Z Mińska na Bliski Wschód lata 57 samolotów tygodniowo.
Zarówno państwa Unii Europejskiej, jak i NATO potępiły działania Mińska, jednak nie odniosły się do tureckiego zaangażowania. Może to dziwić zważywszy na fakt obecności Turcji w NATO i zacieśniania relacji pomiędzy Warszawą a Ankarą. Zwłaszcza na niwie wojskowej.
W tym samym czasie rzecznik prasowy Kremla, Dmitrij Pieskow wyraził przekonanie, że służby graniczne Białorusi "podejmują wszelkie niezbędne działania", aby postępować zgodnie z prawem i nie eskalować konfliktu.
- Nie wątpimy, że służby migracyjne Białorusi podejmują wszelkie niezbędne działania w celu utrzymania sytuacji w nurcie zgodnym z prawem – mówił na poniedziałkowej konferencji.
Równocześnie dodał, że rosyjskie władze biorą pod uwagę możliwość przeniknięcia uchodźców na jej terytorium.
Tymczasem na granicy co jakiś czas dochodzi do prób siłowego przerwania się na terytorium Polski.
Pojawiają się również doniesienia, że białoruscy żołnierze próbują zmusić emigrantów do pozostania na granicy strzelając w powietrze i uniemożliwić im powrót na terytorium Białorusi. Informował o tym białoruski opozycyjny dziennikarz Tadeusz Giczan.
Polscy dziennikarze nie mają dostępu do strefy przygranicznej. W przeciwieństwie do pracowników mediów rosyjskich i białoruskich. W ten sposób społeczność międzynarodowa poznaje jedynie ich wersję zdarzeń. Ewentualnie narrację polskich władz.
W związku z zaogniającą się sytuacją na granicy zostało zwołane specjalne posiedzenie Sejmu, na którym min. Mariusz Błaszczak przedstawił informację na temat sytuacji na granicy polsko – białoruskiej i podejmowanych w związku z tym działaniach.
Sprawozdanie
Min. Błaszczak poinformował zebranych posłów, że oprócz pododdziałów Wojsk Lądowych do patrolowania granicy został włączony także komponent lotniczy. Na Podlasie trafiło pięć śmigłowców. Służbę na granicy pełnią także żołnierze wojsk inżynieryjnych, którzy są odpowiedzialni za budowę i naprawę uszkodzeń ogrodzenia. W ochronę strefy przygranicznej zaangażowani są także żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej.
- Żołnierze i funkcjonariusze każdego dnia wykonują tytaniczną pracę, by ochronić Ojczyznę przed atakiem hybrydowym reżimu dyktatora Łukaszenki. W tej chwili na granicy służbę pełni około 13 tysięcy żołnierzy z czterech dywizji. Pełnią służbę bezpośrednio przy linii granicznej, jak i na tyłach. Są obecni na całej długości linii granicznej i wspierają Straż Graniczną na niemal wszystkich placówkach – mówił szef resortu.
Minister Błaszczak podkreślił, że działania wojska zostały podjęte już kilka miesięcy temu. Według ministra rząd już w lipcu miał przewidzieć, że kryzys migracyjny, który rozpoczął się na granicy białorusko-litewskiej. Wówczas, według ministra, wojsko rozpoczęło budowę tymczasowego ogrodzenia na granicy.
- Rząd Prawa i Sprawiedliwości już w 2015 roku mówił do czego może doprowadzić niekontrolowana migracja. Polityka otwartych drzwi doprowadziła do aktów terroru na zachodzie Europy. Konsekwentnie mówiłem o tym na forum UE pełniąc jeszcze funkcję Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji. Obecnie Polska broni nie tylko swojego terytorium przed kolejną falą nielegalnej migracji. Bronimy także całej Unii Europejskiej pamiętając o tym, że dla migrantów jesteśmy tylko krajem tranzytowym w podróży do Niemiec i dalej na Zachód Europy – dodawał.
Kto próbuje dostać się do Polski?
Minister Błaszczak przedstawił także informację na temat migrantów, którzy siłą próbują przedostać się na teren Polski. Tym razem nie posiłkował się zawartością telefonów zatrzymanych nielegalnych emigrantów.
- Wczoraj na własne oczy mogliśmy zobaczyć agresywnych, młodych mężczyzn, którzy nie wahają się cynicznie wykorzystywać dzieci, by wzbudzić emocje. Widzieliśmy jak bezwzględnie próbowali niszczyć ogrodzenie, atakować polskich żołnierzy i funkcjonariuszy i siłą przebić się na terytorium Polski – przypominał posłom.
- To były akty agresji, które z granicy mogą przenieść się do polskich miast, jeśli nie uda nam się zatrzymać tej fali. Pamiętajmy o tym, że zdecydowaną większość migrantów stanowią właśnie młodzi mężczyźni, którzy chcą poprawić swoją sytuację ekonomiczną i robią to w wyjątkowo perfidny sposób, nie licząc się absolutnie z żadnymi konsekwencjami – ostrzegał minister.
Minister podkreślił, że już kilka tygodni temu, wspólnie z ministrem koordynatorem służb specjalnych, Mariuszem Kamińskim przedstawił dowody na to, że wśród migrantów mogą znajdować się przestępcy, potencjalni terroryści lub osoby z zaburzeniami psychicznymi. Stwierdził, że wówczas części opinii publicznej nie została przekonana.
- Byłem dziś na granicy, miałem okazję rozmawiać z żołnierzami. To dzielni ludzie, zdeterminowani, aby zapewnić Polsce bezpieczeństwo. To patrioci, którzy wiedzą jak wielka odpowiedzialność na nich ciąży w tym krytycznym dla nas momencie. Jesteśmy z Wami" – dodał na zakończenie Mariusz Błaszczak.
Podobne z tej kategorii:
Podobne słowa kluczowe:
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Gratuluje Europie dwie dziennikarki sądzone w klatce za relacje po protestach anty reżimowych Lukaszenki a oni nie wiedzą jaka jest sytuacja na granicy z Białorusia żenada europejskie patafiany.
Zaostrzenie sankcji przez UE wobec Białorusi to chyba jedyne rozwiązanie. Z "kacapami" nie da się inaczej ! Zamknąć na jakiś czas wszystkie przejścia graniczne z Białorusią. To też uderzy w Polskę ale nie możemy okazać słabości.