Tymczasem Royal Navy potrzebowała jednostek, które można byłoby budować seryjnie, niższym nakładem czasu i pieniędzy. Szczególnie istotne to było w przypadku nastania okresu „W”, którego w Admiralicji spodziewano się w drugiej połowie lat 50. Rozwiązaniem tego problemu była budowa okrętów prostszych, tańszych i dostępnych w większej liczbie. Głównym zadaniem okrętów drugiej linii było przede wszystkim skompensowanie niewystarczającej liczby droższych okrętów i wykonywanie zadań, do których angażowanie bardziej wyrafinowanych jednostek nie jest konieczne.
Stosowne prace nad tymi „wypełniaczami” rozpoczęto w czerwcu 1945 r., a ich rezultatem był projekt jednostki o wyporności standardowej około 1000 ts, uzbrojonej w pojedynczą armatę kal. 102 mm, zdwojoną armatę kal. 40 mm Bofors oraz 4 dwulufowe Oerlikony kal. 20 mm. Uzbrojenie ZOP składać się miało z 2 potrójnych moździerzy Squid z zapasem 120 granatów (20 salw) i 15 klasycznych grawitacyjnych bomb głębinowych. Prędkość szacowana była na 20 w., a zasięg na 4000-5000 Mm przy stosunkowo wysokiej prędkości ekonomicznej 15 w. Wtedy jednak z racji niskiego priorytetu prace te nie wyszły poza stadium wczesnego projektu, a niedługo później w ogóle je anulowano. Kolejne podejście do kwestii tanich okrętów podjęto w marcu 1947 r., kiedy to pojawiła się możliwość opóźnień w realizacji programu budowy pierwszoliniowych okrętów. Optowano wówczas za jednostkami napędzanymi turbinami parowymi o silnym uzbrojeniu ZOP i lekkim obronnym. Podobnie jak wcześniej pomysł ten „umarł śmiercią naturalną”. W październiku 1948 r. miał miejsce kolejny zryw w tej dziedzinie, gdy pojawił się pomysł budowy fregat z układem napędowym pochodzącym z drugowojennych niszczycieli eskortowych typu Hunt. Także i ten pomysł nie doczekał się wyjścia poza wczesne stadium.
Ostatnie podejście, tym razem udane, miało miejsce w 1949 r. Wówczas, 31 maja dyrektor Wydziału Royal Navy ds. Taktyki (DTSD, Tactical and Staff Duties Division) wystosował prośbę o zweryfikowanie idei kadm. Ralpha Edwardsa, ówczesnego asystenta szefa Naval Staff (ACNS), dotyczącej budowy tanich, prostych okrętów i sprawdzenia jakie minimalne wymagania powinien spełniać okręt mogący skutecznie zwalczać okręty podwodne przy zachowaniu prostoty konstrukcji i niskich kosztów budowy. Departament Uzbrojenia Morskiego (DTASW, Department of Torpedoes, A/S and Weapons) zażądał instalacji lekkiego, uniwersalnego uzbrojenia artyleryjskiego, zapewniającego nie tylko samoobronę, ale i możliwość rażenia celów morskich, jak np. wynurzone okręty podwodne lub małe jednostki. Jako uzbrojenie ZOP zdecydowano się na montaż moździerzy Mk 10 Limbo, by w jak największym stopniu ujednolicić ten typ oręża w Royal Navy. Z racji ograniczenia kosztów zdecydowanie zmniejszono zapas zabieranych pocisków do nich, gdyż ich liczba miała wystarczyć na oddanie zaledwie 10 pełnych salw. Dodatkowym uzbrojeniem miało być 6 pojedynczych, nieruchomych wyrzutni torped kal. 533,4 mm. Na podstawie wszystkich przedstawionych wymagań i oczekiwań biuro DNC (Director of Naval Construction – głównego konstruktora Royal Navy) oszacowało koszt jednostkowy takich okrętów na 875 tys. GBP w porównaniu do około 1,1 mln za fregaty pierwszoliniowe (typu 12).
Projekt ten został jednak odrzucony 12 lipca 1949 r. przez Pierwszego Lorda Morskiego Admiralicji, adm. floty Sir Bruce’a Frasera, który stwierdził, że w takiej konfiguracji okręt jest zdecydowanie za drogi. Jego zdaniem okręty, które mają być tylko uzupełnieniem dla większych fregat, nie powinny kosztować więcej niż połowę ich ceny. Aby zmniejszyć koszty, zdecydowano się zmniejszyć o połowę siłownię oraz skorygować wymiary kadłuba.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu