Próba ograniczenia rozwoju potęgi Chin w regionie Indo-Pacyfiku musi opierać się na współpracy z Australią. Znamiona zacieśnienia tejże współpracy obserwujemy już od jakiegoś czasu. Podejmowane działania sprowadzają się nie tylko do zintensyfikowania wspólnych ćwiczeń, ale również do fizycznego wzmocnienia obecności Stanów Zjednoczonych na australijskiej ziemi.
W grudniu ubiegłego roku oficjalnie ogłoszono chęć zwiększonego zaangażowania wojsk lądowych, lotnictwa i marynarki na australijskiej ziemi.
Z kolei w bieżącym roku Canberra zdecydowała się na zakup systemów HIMARS, a efekty nagłej wolty w sprawie zakupu okrętów podwodnych odbijają się czkawką w wielu zakątkach świata po dziś dzień. Rola Australii w amerykańskich planach jest nie do przecenienia, więc nie powinno dziwić, że specjaliści z tego okraju coraz śmielej wspominają o zainteresowaniu samolotami 6 generacji, a jedyną, jak na razie, maszyną tego typu jest bombowiec B-21A Raider. Zainteresowanie tym samolotem zaobserwować można wśród czołowych analityków Australian Strategic Policy Institute (ASPI) w oficjalnych dokumentach, czy też na blogu The Strategist.
Obecnie trzon sił powietrznych Australii stanowią 72 samoloty wielozadaniowe F-35A Lightning II, które według aktualnych planów mają osiągnąć pełną gotowość operacyjną jeszcze w tym roku. Uzupełnić je mają samoloty bezzałogowe MQ-28 Ghost Bat (loyal wingman) opracowywane w ramach współpracy australijsko-amerykańskiej. Już teraz jednak mówi się o nowej, większej wersji maszyny tego typu, która mogłaby stanowić pomost pomiędzy F-35, a B-21. Mogłaby ona nawet być jednym z elementów koncepcji samolotów NGAD, która jest precyzowana aktualnie w Stanach Zjednoczonych, ale wydaje się, że to dopiero pieśń przyszłości.
Zakup bombowców B-21 jest realniejszy i nie byłby pozbawiony podstaw. Po wycofaniu samolotów F-111C, które miało miejsce w 2010 r., Australijczycy zostali pozbawieni konkretnych możliwości ofensywnych, których do tej pory nie udało się im odtworzyć. Jak czytam na blogu The Strategist, wskazane jest, by Canberra mogła zachować możliwość odpowiedzi na wypadek chińskiego ataku. Sprawę odstraszania i ewentualnej odpowiedzi komplikuje fakt, że Australijczycy nie mają systemów mogących stanowić przeciwwagę dla dużego arsenału rakietowego, jakim dysponują Chiny. Trzeba pamiętać o tym, że jest on w stanie dosięgnąć północnych wybrzeży Australii i nie za wiele można w tej sprawie zrobić.
Pozyskanie B-21 nie jest jednak jedyną możliwą ścieżką. Analitycy z ASPI wskazują również, że w ramach sojuszu AUKUS można by, rozpocząć rozmowy z partnerami na temat udziału Australii w programach takich jak NGAD, F/A-XX, czy Tempest. Zważywszy na stale rosnące tarcie i powoli napędzającą się spiralę zbrojeń w regionie udział Australii we wspomnianych programach wydaje się naturalną koleją rzeczy. Czy Stany Zjednoczone zdecydują się na sprzedaż Australii B-21 jest niepewne, ale w związku ze zmieniającą się sytuacją niechęć do ujawniania najnowszych technologii nawet najbliższym sojusznikom może zostać przełamana.
Podobne z tej kategorii:
Podobne słowa kluczowe:
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu