W Indiach postanowiono skorzystać z pomocy niemieckich inżynierów, którzy tworzyli doskonałe samoloty do samego końca drugiej wojny światowej, a potem nagle stracili możliwość dalszego działania. Oferowali swe usługi wszystkim, którzy byli nimi zainteresowani. Pierwszy indyjski odrzutowiec zaprojektował Kurt Tank – jeden z najzdolniejszych niemieckich konstruktorów. Samolot, nazwany Marut (duch huraganu, syn boga Rudry) miał wszelkie szanse na sukces: nie był nadmiernie skomplikowany, ale dość duży i perspektywiczny. Jego piętą achillesową okazał się napęd, którego w Indiach nie potrafiono skonstruować nawet z zagraniczną pomocą. Importowane silniki były drogie i zawodne, a przede wszystkim nie zapewniały maszynie oczekiwanych osiągów. Nie była to bariera niemożliwa do pokonania, ale po pierwszych niepowodzeniach ujawniła się inna, nieoczekiwana przeszkoda – był nią brak zdecydowania i konsekwencji indyjskich decydentów, który okazał się z czasem niemal „grzechem głównym” indyjskich władz, rzutującym na przebieg wielu programów zbrojeniowych i w późniejszym okresie.
W Maruty uzbrojono jednak tylko trzy dywizjony, a ich konstrukcji nie doskonalono. Drugą próbę zbudowania własnego samolotu bojowego podjęto w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Tym razem miał to być samolot lżejszy i równocześnie nowocześniejszy, a na dodatek tworzony głównie, bądź wyłącznie własnymi siłami.
Inaczej niż w przypadku Maruta, który miał być pod względem osiągów podobny do samolotów produkowanych w tym czasie za granicą, nowy myśliwiec powstawał także w wyniku niedostępności na światowym rynku podobnej maszyny. Lotnictwo indyjskie eksploatowało w tym czasie kilkaset lekkich, jednosilnikowych myśliwców MiG-21 i chciało zachować w swej strukturze liczne jednostki, uzbrojone w samoloty tej klasy. Tymczasem odpowiednich maszyn nie produkował żaden lotniczy potentat. Jednosilnikowe Mirage-2000 i MiG-23 były wyraźnie cięższe, a na dodatek oba typy trafiły z czasem na uzbrojenie lotnictwa Indii i nie uznawano ich tam za następców MiG-21. Jednosilnikowe F-16 nie wchodziły w rachubę, gdyż militarna kooperacja między Stanami Zjednoczonymi i Indiami wówczas nie istniała. Dostępny nieco później MiG-29 był samolotem dwusilnikowym i wielokrotnie droższym oraz bardziej skomplikowanym od MiG-21. Również i on trafił na uzbrojenie lotnictwa Indii i najwyraźniej nie spotkał się ze szczególnym uznaniem indyjskich pilotów.
Zapewne niebagatelną rolę w podjęciu decyzji o samodzielnym opracowaniu nowoczesnego myśliwca odegrały ambicje indyjskich decydentów, którzy chcieli, by ich kraj dorównywał Chinom, a te miały coraz poważniejsze osiągnięcia w dziedzinie konstruowania odrzutowych samolotów bojowych.
Korzenie programu są bardzo odległe w czasie. Już w 1969 r., kiedy było wiadomo, że program samodzielnej budowy Maruta zakończył się tylko umiarkowanym sukcesem, rząd Indii podjął decyzję o opracowaniu samolotu myśliwskiego „kolejnej generacji”. Konkretnych kroków jednak nie podjęto od razu, choć zakłady HAL (Hindustan Aeronautics Ltd.) prowadziły w związku z tą decyzją wstępne prace studialne. W 1975 r. po raz pierwszy użyto wobec przyszłego myśliwca nazwy LCA – Light Combat Aircraft (lekki samolot bojowy). Jak widać, już wtedy twórcom koncepcji zabrakło konsekwencji: mówiąc o myśliwcu tworzyli „samolot bojowy”, czyli w podtekście maszynę wielozadaniową. A ponieważ równocześnie pojawiły się wymogi, dotyczące niewielkiej masy i rozmiarów przyszłego samolotu oraz jego niskiej ceny, niemal oczywiste stały się trudności w spełnieniu tych wszystkich wymagań równocześnie. Gdyby, jak to pierwotnie planowano, celem pozostało stworzenie lekkiego myśliwca – następcy MiG-21, zadanie byłoby łatwiejsze do wykonania. Postanowiono równocześnie, aby wszystkie kluczowe komponenty samolotu zostały opracowane w Indiach, co oznacza, że wprowadzone na półwyspie Dekan zaledwie parę lat temu wobec nowego uzbrojenia hasło „make in India” (absolutny priorytet dla sprzętu produkowanego w kraju) ma bardzo długą historię.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu