Według dość zgodnych opinii ekspertów zachodnich, ostateczna klęska była jesienią 2015 r. sprawą maksymalnie trzech miesięcy, informowano nawet o planach ucieczki Assada i jego bliskich do Rosji. Tymczasem już 26 sierpnia 2015 r. podpisano w Moskwie tajną umowę, dotyczącą wprowadzenia do Syrii rosyjskiego kontyngentu wojskowego, powołując się przy tym na „Układ o przyjaźni i współpracy”, podpisany między Syrią a… Związkiem Radzieckim 8 października 1980 r.
Nawet, gdy w bazie lotniczej im. Basila al-Assada (brata prezydenta, zmarłego tragicznie w 1994 r.) w pobliżu Latakii pojawiły się w połowie września 2015 r. pierwsze rosyjskie samoloty bojowe, sądzono, że będą ich używać syryjskie załogi, a fakt zamalowania ich znaków rozpoznawczych zdawał się te przypuszczenia potwierdzać. Nikt nie zwrócił uwagi na podobieństwo tego posunięcia do zastosowanego w 2014 r. na Krymie, gdzie rosyjscy żołnierze długo występowali bez znaków przynależności państwowej, jako sławne, anonimowe „zielone ludziki”.
Gdy stało się jasne, że Rosjanie zaangażowali się czynnie w wojnę domową w Syrii, nastąpiła seria skrajnych prognoz opublikowanych przez zachodnich ekspertów, zgodnie z którymi był to początek zakrojonej na wielką skalę interwencji zbrojnej, podobnej do działań radzieckich w Afganistanie w latach 1979–1988, czy amerykańskich w Wietnamie. Wszyscy byli zgodni co do tego, że udział w działaniach rosyjskich wojsk lądowych został już postanowiony i nastąpi w krótkim czasie.
Wbrew tym przewidywaniom wielkość rosyjskiego kontyngentu w Syrii nie rosła ani szybko, ani znacząco. Komponent myśliwski liczył np. tylko osiem samolotów, z których część była wykorzystywana także do ataków na cele naziemne. W porównaniu z ilością samolotów i śmigłowców, które koalicja rzuciła do akcji podczas Pustynnej Burzy (ponad 2200), albo których Amerykanie używali w Wietnamie, a nawet Rosjanie w Afganistanie, maksymalna liczba 70 rosyjskich maszyn bazujących w Syrii była po prostu znikoma.
Kolejnym absolutnym zaskoczeniem dla państw trzecich była decyzja prezydenta Władimira Putina z 14 marca br., zgodnie z którą rozpoczęło się wycofywanie rosyjskich sił z Syrii. Było ono niemal równie błyskawiczne, jak wprowadzenie kontyngentu. Już następnego dnia do Rosji wróciły pierwsze samoloty bojowe, a transportowce zaczęły wywozić ludzi i sprzęt. Personel lotniskowy zmniejszono np. o 150 osób. Nie ma informacji o typach i ilości ewakuowanego sprzętu lądowego. Znaczące zmniejszenie nie oznacza oczywiście całkowitej ewakuacji. Putin poinformował o podtrzymaniu funkcjonowania obu baz (Tartus i Chmejmim) oraz zapewnieniu im bezpieczeństwa, a także możliwości wzmocnienia sił rosyjskich w Syrii „w razie konieczności”. Zapewne najdłużej na miejscu pozostaną środki obrony przeciwlotniczej i lotnictwo myśliwskie, których zadaniem będzie ochrona rosyjskich baz w Syrii oraz zniechęcanie Turcji do interwencji w tym kraju. Znaczna część sprzętu lądowego zostanie prawdopodobnie pozostawiona siłom rządowym, a powietrzne i morskie dostawy nie ustaną.
Rosjanie zastosowali niespotykaną wcześniej politykę informacyjną, dotyczącą działań w Syrii. Otóż w sposób absolutnie bezprecedensowy w skali całej historii wojen informowali na bieżąco opinię publiczną o działaniach swego lotnictwa, podając lokalizację i liczbę celów, liczbę lotów bojowych, ataków i informacje (także filmowe) o ich przebiegu. Do bazy Chmejmim zapraszano niemal od początku dziennikarzy, także zagranicznych, pozwalano na filmowanie samolotów, ich uzbrojenia i załóg. Za tym parawanem jawności realizowano także działania, o których nie informowano opinii publicznej i wiele z nich pozostało nieznanych do dziś. Nie ulega jednak wątpliwości, że nie doszło do intensywnego użycia rosyjskich sił lądowych na terenie Syrii. Z cząstkowych informacji można spróbować odtworzyć obraz środków, jakich Rosjanie zdecydowali się użyć w tym konflikcie.
Do Syrii została wysłana nieliczna i różnorodna formacja lotnicza. Tworzyły ją początkowo cztery wielozadaniowe myśliwce Su-30SM ze 120. samodzielnego mieszanego pułku lotniczego 11. Armii WWS i PWO, bazującego na lotnisku Domna k. dalekowschodniego Chabarowska, cztery samoloty uderzeniowe Su-34 z 47. mieszanego pułku lotniczego 105. Mieszanej Dywizji Lotniczej 6. Leningradzkiej Armii WWS i PWO, bazującego na lotnisku Baltimor koło Woroneża, 10 samolotów szturmowych Su-25SM i dwa Su-25UB (zapewne z 960. pułku szturmowego z Primoro-Achtarska na Dalekim Wschodzie z 4. Armii Lotniczej WWS i PWO) i 12 bombowców frontowych Su-24M2. Su-24, a przede wszystkim ich załogi, pochodziły z kilku jednostek. Najpierw był to 2. pułk bombowy (Mieszany Pułk Lotniczy) 14. Armii WWS i PWO, bazujący na lotnisku Szagoł koło Czelabińska i 277. pułk bombowy 11. Armii WWS i PWO z Churby koło Komsomolska. Później, w ramach rotacji załóg, do Syrii wysłano lotników z 98. mieszanego pułku lotniczego 105. Mieszanej Dywizji Lotniczej 6. Armii WWS i PWO podlegającego dowództwu Floty Północnej i bazującego w Safonowie (oficjalne pułk został sformowany dopiero w grudniu 2015 r.). Wymowny jest fakt, że samoloty i załogi pochodziły wyłącznie z jednostek bazujących na północy i Dalekim Wschodzie Rosji. Najwyraźniej pułki z południa Rosji utrzymywano w gotowości do błyskawicznego przebazowania w razie nagłego pogorszenia się sytuacji. Samoloty bojowe zostały uzupełnione przez śmigłowce Mi-24MP i Mi-8AMTSz (odpowiednio 12 i 5 sztuk) oraz samolot rozpoznawczy Ił-20M. Łącznie daje to 49 maszyn, podczas gdy oficjalnie informowano, że jest ich 50. Załogi uzupełniano także z wykorzystaniem najwyżej kwalifikowanych kadr, a mianowicie lotników z 929. GLIC WWS (Państwowe Centrum Lotniczo-Doświadczalne) z Achtubińska.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu