Okręt hydrograficzny HMS Echo, należący do brytyjskiej Królewskiej Marynarki Wojennej, w lutym badał miejsca dwóch najtragiczniejszych zatonięć statków w historii. Oba wydarzyły się u schyłku II wojny światowej na Bałtyku, niedaleko naszego wybrzeża.
HMS Echo (H 87) przy użyciu echosondy wielowiązkowej o wysokiej rozdzielczości Kongsberg Simrad EM1002, przeszukiwał dno w rejonach, gdzie spoczywają wraki statków Wilhelm Gustloff i Goya, zatopionych przez Sowietów na początku 1945 r. Wraz z nimi na dnie spoczywają szczątki ponad 12 000 ludzi, którzy na ich pokładach ewakuowali się z Prus Wschodnich i Pomorza w ramach operacji „Hannibal”, uciekając przed nacierającymi oddziałami Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej. W ciągu 15 tygodni około 900 000 niemieckich cywilów i 350 000 żołnierzy zostało ewakuowanych na zachód przez Bałtyk do Niemiec i okupowanej Danii. Ze względu na tragiczne statystyki oba wraki są uznawane przez polską administrację za mogiły wojenne i objęte specjalnymi regulacjami dotyczącymi ich eksploracji, w tym nurkowań.
Bałtyckie groby
Wilhelm Gustloff był motorowcem pasażerskim, który wszedł do eksploatacji w 1938 r. jako jednostka flagowa nazistowskiej organizacji Kraft durch Freude, KdF (pol. siła dzięki radości), której celem było organizowanie imprez turystycznych i sportowych dla obywateli III Rzeszy. W czasie konfliktu światowego służył m.in. jako jednostka szpitalna, a potem koszarowa dla personelu 2. U-Boot Lehr Division (2. Flotylli Szkolnej Okrętów Podwodnych). Na początku 1945 r. statek cumował w Gdyni (wówczas niem. Gotenhafen). Był jedną z wielu jednostek użytych w operacji „Hannibal” do ewakuacji niemieckiej ludności cywilnej, zdrowych i rannych żołnierzy, ale też uchodzących nazistów. Statek mający na pokładach prawdopodobnie nawet 10 000 osób opuścił port 30 stycznia 1945 r. w eskorcie torpedowca Löwe (zdobyczny eksnorweski Gyller) i udał się do Rzeszy.
O 21:16 w burtę Gustloffa, idącego na wschód od Łeby i na północ od latarni morskiej Stilo, uderzyły trzy torpedy wystrzelone przez sowiecki okręt podwodny Floty Bałtyckiej S-13, dowodzony przez kmdr. por. Aleksandra Marineskę. Jednostki niemieckie, które ruszyły na ratunek podjęły z wody 1215 ludzi. Ponieważ brakuje rzetelnej dokumentacji liczby pasażerów będących na statku w chwili jego wyjścia z Gdyni, przyjmuje się, że zginęło ich ponad 6600. Była to największa tragedia morska ze względu na liczbę ofiar. Dziesięć dni później Marinesko zatopił jeszcze jednego uczestnika operacji „Hannibal” – parowiec General von Steuben, zabijając wraz z nim kolejne ok. 4500 ludzi. Sukcesy te przyniosły mu sławę wśród sowieckich podwodniaków, ale otrzymał za nie tylko Order Czerwonego Sztandaru, co miało związek z wcześniej dostrzeżonym przez przełożonych lekceważeniem obowiązków, pijaństwem i rozwiązłością obyczajową. W czasie ostatniego patrolu wojennego na przełomie kwietnia i maja nie uzyskał już sukcesów. Rozkazem adm. floty Nikołaja Kuzniecowa z 13 września 1945 r. Marinesko został odsunięty od służby na okrętach podwodnych i zdegradowany. Wrak Gustloffa był po wojnie przez Rosjan splądrowany w ramach poszukiwań słynnej „bursztynowej komnaty”.
Drugim podwodnym grobem wojennym oglądanym przez echosondę brytyjskiego okrętu był motorowiec Goya. Pływający od 1940 r. transportowiec także był użyty do ewakuacji w trakcie operacji „Hannibal”. Statek wyszedł z Gdańska 16 kwietnia z ok. 6700 uciekinierami na pokładach – cywilami i wojskowymi, w tym 200 żołnierzami 35. Pułku Pancernego. Jednostka szła w konwoju z transportowcami Kronenfels i Aegir. Cztery godziny później, w pobliżu Rozewia, Goya został zauważony przez dowódcę okrętu podwodnego Floty Bałtyckiej L-3 – kpt. mar. Władimira Konowałowa – który odpalił do celu cztery torpedy. Trafiły tylko dwie z nich, ale to wystarczyło. Eksplozje zniszczyły frachtowiec, posyłając go na dno w ciągu niecałych czterech minut. Zginęło co najmniej 6000 osób. Eskorta ugrupowania ocaliła zaledwie niespełna 200 rozbitków. Był to jedyny potwierdzony sukces Konowałowa w jego karierze podwodnej, ale za to pociągający za sobą jedno z najtragiczniejszych żniw w historii żeglugi. Kapitan otrzymał za niego najwyższe sowieckie odznaczenie – tytuł Bohatera ZSRS. Wrak transportowca Goya został odkryty 26 sierpnia 2002 r. przez nurków: Grzegorza Dominika, Michała Poradę i Marka Jagodzińskiego.
Trzecią katastrofą na miarę tych tragedii było zatopienie wzmiankowanego Steubena. Wszystkie te statki zostały posłane na dno przez eksplodujące torpedy sowieckich okrętów podwodnych, operujących już wówczas bardzo swobodnie na wschodnim i południowym Bałtyku.
Dla jednego z członków załogi HMS Echo wyprawa na Morze Bałtyckie i badania wraków niemieckich statków miały wymiar osobisty. Wśród ocalałych uciekinierów była 14-letnia sierota, jak się okazało, w przyszłości babcia rzeczonego marynarza. Brytyjski okręt, który wcześniej pomagał poszukiwać historycznej amunicji zalegającej na dnie Bałtyku w rejonie Litwy, zakończył już operowanie w tej części Europy i udał się do miejsca bazowania w Devonport.
Podobne z tej kategorii:
Podobne słowa kluczowe:
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Dobry i potrzebny artykuł, warto pamiętać. Morze Bałtyckie jest niestety najbardziej zanieczyszczonym akwenem w tej części świata, do tego jedną wielką mogiłą z kilkoma wrakami z największych na świecie tragedii morskich oraz setkami innych mniej lub bardziej zbadanych wraków wraz z ich ofiarami. Do tego dochodzi kolejne skażenie zalgającymi tonami broni chemicznej i ściekami z wielu rzek a niestety połączenie z oceanem bardzo marne. I tutaj apel aby nie kąpać się w tym bagnie i unikać skażonych ryb z tego akwenu bo tak postępują rozumni ludzie ale przemysł turystyczny tego wam drodzy Państwo nie powie bo liczy się głównie kasa!