16 czerwca rząd Kanady poinformował, że dotychczasowe wyniki śledztwa dotyczącego przyczyn katastrofy wielozadaniowego śmigłowca pokładowego CH-148A Cyclone, który rozbił się 29 kwietnia na Morzu Jońskim wykluczają usterkę mechaniczną. To zaś otworzyło drogę do podjęcia decyzji o wznowieniu lotów wiropłatów tego typu eksploatowanych w siłach zbrojnych Kanady. 

Przypomnijmy, w katastrofie śmigłowca CH-148A Cyclone zginęło sześć osób znajdujących się na pokładzie. W drugiej połowie maja połączony zespół amerykańsko-kanadyjski przybył w rejon wypadku i rozpoczął operację poszukiwania wraku, co miało umożliwić rozwiązanie zagadki – prace, z wykorzystaniem pojazdów podwodnych. Szczątki maszyny odnaleziono na głębokości 3143 metrów 28 maja. Wydobyte czarne skrzynki pozwoliły śledczym na prześledzenie ostatnich minut lotu śmigłowca. 

Według dotychczasowych ustaleń, w czasie manewrów poprzedzających podejście do lądowania na pokładzie fregaty HMCS Fredericton, pracę pilotów wspierał autopilot nadzorujący utrzymanie założonego pułapu oraz prędkości. Manewry pilotów doprowadziły do wystąpienia anomalii w systemie sterowania, której nie spodziewała się załoga. Powyższe, wstępne, wyniki wskazują, że wśród kluczowych czynników katastrofy znajduje się błąd załogi wynikający z pojawienia się problemu z interpretacją danych spływających z systemów pokładowych.  

Kanada jest jedynym użytkownikiem wielozadaniowych śmigłowców pokładowych Sikorsky CH-148A Cyclone, który jest zmilitaryzowaną wersją transportowego S-92 Superhawk. Łącznie zamówiono 28 egzemplarzy, spośród których producent dostarczył około 20. Stanowią wyposażenie trzech eskadr lotnictwa morskiego, które wystawiają komponent lotniczy dla okrętów pełniących zadania operacyjne. Katastrofa z 29 kwietnia była pierwszą w historii programu S-92 od 14 marca 2017 roku. Dotychczas należąca do korporacji Lockheed Martin firma Sikorsky Aircraft Corp. dostarczyła klientom ponad 300 śmigłowców rodziny S-92 Superhawk.