Zaloguj

Zajęcie lotniska na Mokotowie

Lotnisko urządzone w 1910 r. na Polu Mokotowskim było pierwszym w Warszawie. W sierpniu 1915 r. lotnisko zostało zajęte przez Niemców, którzy zbudowali tam m.in. 21 hangarów, budynki szkoły lotniczej oraz budynki gospodarcze. Od likwidacji Warszawskiego Towarzystwa Lotniczego „Awiata” armia rosyjska nie zainwestowała ani w lotnisko, ani w najbliższe otoczenie.

Lotnisko urządzone w 1910 r. na Polu Mokotowskim było pierwszym w Warszawie. W sierpniu 1915 r. lotnisko zostało zajęte przez Niemców, którzy zbudowali tam m.in. 21 hangarów, budynki szkoły lotniczej oraz budynki gospodarcze. Od likwidacji Warszawskiego Towarzystwa Lotniczego „Awiata” armia rosyjska nie zainwestowała ani w lotnisko, ani w najbliższe otoczenie.

Można postawić tezę, że Czyn polski z listopada 1918 r. na polu aeronautyki stał się zwornikiem prac wykonanych na rzecz awiacji jeszcze pod zaborami lub na Obczyźnie, z lotniczym dziełem pokolenia Niepodległej. Umożliwił także szybkie zorganizowanie polskiego lotnictwa bojowego podczas walki o granice i byt państwa w 1920 r.

Najpierw odebrano Austriakom bazę lotniczą w Krakowie (Rakowice) w dniu 31 października 1918 r. O ile jednak u schyłku cesarstwa jego władza okazała się bezsilna, o tyle w dawnej stolicy austriackiej Galicji – Lwowie (lotnisko Lewandówka) lała się krew znaczona bohaterstwem nielicznej grupy lotników i lwowskiej młodzieży w walce z przeważającymi ukraińskimi wojskami.1
Warszawa tymczasem stanęła na progu listopada przed groźbą zbrojnej interwencji obecnych w stolicy oddziałów niezdemoralizowanego wojska niemieckiego.2 Niebezpieczeństwo zneutralizowała w znaczącej mierze gra polityczna dopiero uwolnionego z Magdeburga Józefa Piłsudskiego wykorzystującego skutki wybuchu rewolucji w Niemczech (i towarzyszące jej nastroje masy żołnierskiej w stolicy Polski) oraz zawieszenie broni na froncie zachodnim. Postawa strony niemieckiej (przynajmniej jej części) sprzyjała ugodowemu rozwiązaniu wielkiego problemu. 8 listopada 1918 r. „Deutsche Warschauer Zeitung” jakkolwiek podejmowała polemikę z polskimi głosami o konieczności wypłacenia odszkodowania za wyrządzone szkody, to jednak ogólny ton zawierał też argumenty przemawiające za dalszą współpracą. Pisano nie tylko, że 90 tys. Niemców poległo w trakcie wyzwolenia Polski, a wyrządzone szkody przez Niemcy wynikały z rekwizycji będących skutkiem konieczności wojennych. Stwierdzono także: Polska nie powinna zapominać, że Niemcy jakkolwiek się stosunki rozwiną, pozostaną na trwałe sąsiadami Polski. Czyni się rozsądnie, gdy stosunki z sąsiadem układa się na przyjaznej stopie gdy się wie, że sąsiad ten jest potężny i może udzielić ochrony i wsparcia.

Czesław Zbierański za sterami samolotu skonstruowanego razem ze Stanisławem Cywińskim. Oblot przeprowadzono 25 września 1911 r., a za sterami siedział Michał Scipio del Campo, który wykonał cztery okrążenia Pola Mokotowskiego na wysokości 15-20 m, przelatując 15-20 km w 15 minut. Samolot był jednym z pierwszych udanych polskich samolotów, był drugim po Jaskółce Libańskiego udanym samolotem zbudowanym na ziemiach polskich i pierwszym – zbudowanym w Warszawie.

Czesław Zbierański za sterami samolotu skonstruowanego razem ze Stanisławem Cywińskim. Oblot przeprowadzono 25 września 1911 r., a za sterami siedział Michał Scipio del Campo, który wykonał cztery okrążenia Pola Mokotowskiego na wysokości 15-20 m, przelatując 15-20 km w 15 minut. Samolot był jednym z pierwszych udanych polskich samolotów, był drugim po Jaskółce Libańskiego udanym samolotem zbudowanym na ziemiach polskich i pierwszym – zbudowanym w Warszawie.

W opanowaniu sytuacji w Warszawie pomagała także obecność wielu Polaków służących w armii niemieckiej oraz żołnierzy z Alzacji, w liczbie ok. 1,5 tys., którzy od 11 listopada 1918 r. pokazywali się na ulicach w barwach Ententy, śpiewając Marsyliankę, z chorągiewkami francuskimi, brytyjskimi i polskimi. Jak podaje prof. Łossowski doprowadzało to niemieckich oficerów do skrajnej wściekłości. Ponadto załamany powstałą wtedy w Niemczech i Warszawie sytuacją, a także chorobą generał gubernator warszawski Hans von Beseler wczesnym rankiem 12 listopada (z pomocą Polaków okazujących mu mimo odnotowanych krzywd wiele dobrej woli), odpłynął stateczkiem Pfeil w dół Wisły. O ile gen. H. von Beseler uchodził potajemnie także z powodu stanowiska wrogiej mu Rady Żołnierskiej, to inna sytuacja powstała w Lublinie przy odjeździe austro-węgierskiego generała gubernatora Antona Liposcaka. Widoczna była obustronna przychylność, czego wyrazem było przydanie Liposcakowi polskiej straży honorowej.

W konsekwencji tego, oraz wielu innym istotnym okolicznościom i osobom (w tym Józefowi Jęczkowiakowi oraz Ignacemu Boernerowi) zniszczony wojną kraj nie spłynął krwią po realnym przecież, siłowym przemarszu chociażby części Ober Ostu z Rosji do Niemiec i nie został raz jeszcze ogołocony z wielu dóbr. W przypadku lotnictwa stało się nawet przeciwnie, albowiem na tym polu zdobycz z listopada 1918 r. w postaci materiału technicznego była niemała. Do elementów które złożą się na pełen sukcesów polski czyn niepodległościowy na gruncie lotnictwa w listopadzie 1918 r. (tj. oswobodzenie lotnisk oraz przystąpienie do pierwszych działań wojennych) dodać musimy zdobycie przez Poznańczyków 6 stycznia 1919 r. wielce zasobnej w materiał wojenny bazy lotniczej na Ławicy k. Poznania. Nie można także pominąć przejęcia lotnisk w Lublinie i w Hureczku. Na tym ostatnim nie obyło się bez walki z Ukraińcami. Doszło wówczas także do epickiego, ryzykanckiego przelotu do Krakowa 12 dwuosobowych załóg, z których dwie zostały trafione już przy starcie ogniem ukraińskich karabinów maszynowych, dwie załogi poniosły śmierć w trakcie przelotu, dwie lądowały przymusowo koło Bochni, sześć zaś dokończyło pomyślnie swoje zadanie lądując w Krakowie.

Można zastanawiać się w jaki sposób w kraju tak ubogim pod niemal każdym względem gdy idzie o podstawowe elementy określające potęgę państwa, lotnictwo, żądające zawsze najwyższych umiejętności i materiałów, szybko zakwitło z taką mocą. I być może najtrafniejszą definicją wówczas zaistniałego fenomenu jest uczynione przez Michaela Portera spostrzeżenie, że: Z uderzającą regularnością firmy wychodzące z jednego czy dwóch krajów, osiągają w określonych sektorach nieproporcjonalnie wielkie sukcesy w skali światowej. Wydaje się, że środowisko w niektórych krajach bardziej niż w innych sprzyja postępowi i osiągnięciom.4 Czy tak istotnie stać się mogło na ziemi polskiej? Opowiadamy się za twierdzącą odpowiedzią.

O sukcesie zadecydowali powracający do Polski lotnicy, wyszkoleni w Rosji, Austrii i Niemczech. Okazali się nadzwyczaj wartościowym zbiorem personelu bojowego, bez którego o zwycięstwach w walce o umacnianie niepodległości myśleć było nie sposób. Byli to według ówczesnych opinii ludzie inteligentni a ich poziom umysłowy przedstawiał się lepiej, niż w innych rodzajach broni.5 Stanowili bez wątpienia także posiew długotrwałej pracy polskiej, poświęconej na wychowanie młodzieży i dzieci, skutkującej wielkim patriotyzmem i gotowością poniesienia ofiary dla wolności Ojczyzny.

Lotnicy, warto o tym pamiętać, stanowili de facto nową klasę w znanym od wieków żołnierskim rzemiośle. Prezentowali wszechstronność i często wielką pasję, skłonni dla popisu, posunąć się poza granice ryzyka uznawanego dotąd za dopuszczalne. W ogóle, wszelkie ówczesne działania w powietrzu zawsze połączone były z ryzykiem utraty życia lub kontuzji, nawet podczas szkolenia, czy rutynowych przelotów. Taka była specyfika aeronautyki. Pilotowano przecież zawsze w zdradliwym powietrzu, będąc poddanym siłom grawitacji, często w trudnych warunkach meteorologicznych i nierzadko pod ostrzałem z ziemi jak i z powietrza. To wymagało specjalnych cech. Poza tym, po raz pierwszy w polu walczące oddziały w imieniu Rzeczpospolitej, używały mobilnych jednostek napędowych o prawdziwie dużej mocy, o zawsze nie dość pewnym działaniu, lecz poddawane mimo tego nieraz ekstremalnym próbom na wytrzymałość podczas długodystansowych lotów. Obsługa naziemna była jednak też pełna ofiarności i nierzadko dużej fachowości i dlatego często pracując przy mało znanym jej sprzęcie, składającym się (zwłaszcza w pierwszych miesiącach po odzyskaniu niepodległości) z wielkiej masy różnych typów silników i płatowców także spisywała się bardzo dobrze.

Szybkie zaistnienie improwizowanego lotnictwa bojowego zawdzięczano też jeszcze innym przyczynom, a pierwszy zaczyn – jeśli można tak to ująć – obserwowanej od końca 1918 r. w Wojsku Polskim aeronautycznej rewolucji zrodził się w ostatnich dziesięcioleciach niewoli. Społeczność inicjując prace w tym kierunku tworzył niewielki krąg osób głównie we Lwowie i Warszawie i to pomimo niekiedy dotkliwych przeszkód napotykanych w zaborze rosyjskim – najważniejszym z uwagi na największą liczbę ludności polskiej, jak to dobitnie wyraził w 1910 r. związany z Józefem Piłsudskim – Michał Sokolnicki.6 Wstęp na aeronautyczny parnas dawały także marzenia o locie, odwaga i autentyczne oddanie wielkiemu wynalazkowi człowieka, będącego efektem wyjątkowej twórczości, na gruncie techniki o wielkich perspektywach.

Przemysł zbrojeniowy

 ZOBACZ WSZYSTKIE

WOJSKA LĄDOWE

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Wozy bojowe
Artyleria lądowa
Radiolokacja
Dowodzenie i łączność

Siły Powietrzne

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Samoloty i śmigłowce
Uzbrojenie lotnicze
Bezzałogowce
Kosmos

MARYNARKA WOJENNA

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Okręty współczesne
Okręty historyczne
Statki i żaglowce
Starcia morskie

HISTORIA I POLITYKA

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Historia uzbrojenia
Wojny i konflikty
Współczesne pole walki
Bezpieczeństwo
bookusercrosslistfunnelsort-amount-asc