12 sierpnia rosyjski dziennik ekonomiczny „Wiedomosti” podał dane rosyjskiego eksportu uzbrojenia za pierwsze półrocze tego roku. I nie byłoby w opublikowanych danych niczego zaskakującego, gdyby nie pierwsza pozycja wśród importerów Republiki Czeskiej.
Dziennikarze „Wiedomosti” mieli wgląd w dane eksportowe („tajne”, jak to zapisały w cudzysłowie same „Wiedomosti”) Federalnej Służby Celnej (Fiedieralnaja tamożennaja służba, FTS) za okres styczeń–czerwiec (włącznie) br. Rosyjski eksport uzbrojenia wyniósł równowartość 4,7 mld USD. Za analogiczny okres w 2020 r. była to równowartość 3,6 mld USD. Przy czym dziennikarze „Wiedomosti”, znając kody eksportowe, podają, że ok. 4,6 mld dotyczy wyrobów lotniczych, broni i amunicji, natomiast oddzielnie jest ujęta broń pancerna (60 mln) i uzbrojenie morskie (78 mln). Miejsca na podium importerów przypadły kolejno Czechom (683 mln), Algierii (603 mln) i Chinom (488 mln). W przypadku Czech wartość importu wzrosła sześciokrotnie liczona rok do roku.
Wyprzedzenie, choćby chwilowe, tak dużych i regularnych importerów rosyjskiego eksportu „specjalnego” jak Chiny, Algieria czy Indie (w ogóle poza pierwszą trójką) robi wrażenie. Tym bardziej, jeśli weźmie się pod uwagę, że Czechy dorobiły się w maju br. umieszczenia przez MSZ Rosji na tzw. liście nieprzyjaznych państw (spisok niedrużestwiennych stran) po serii dwustronnych incydentów. W tym zwerbowaniu do agenturalnej współpracy rosyjskiego dyplomaty z rosyjskiej ambasady w Pradze, którego zresztą Czechy w groteskowych okolicznościach same zdekonspirowały. W następstwie „ewakuacji” tego dyplomaty do Rosji wpadł Iwan Safronow (były dziennikarz i były PR-owiec Roskosmosu, obecnie sądzony), który był prowadzony przez czeski wywiad. Czechy, próbując ratować resztki twarzy, oskarżyły Rosję o sabotaż, w wyniku którego miał wylecieć w powietrze skład amunicji w czeskich Vrběticach w 2014 r. Czeski rząd – wbrew stanowisku własnego prokuratora generalnego, który w proteście przeciw politycznemu sterowaniu „śledztwem” złożył dymisję – oskarżył o to dwóch najsłynniejszych rosyjskich „tajnych agentów”, czyli tzw. Aleksandra Pietrowa i Rusłana Boszyrowa. Tych samych, którzy w 2018 r. w brytyjskim Salisbury mieli polewać skroplonym gazem paralityczno-drgawkowym klamki, w wyniku czego w pobliskim stawie padły kaczki, jeśli wierzyć wersji przedstawionej ówczesnemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych Donaldowi Trumpowi przez ówczesną dyrektor CIA Ginę Haspel. Dodajmy, że w Vrběticach amunicję artyleryjską przechowywała firma bułgarskiego handlarza bronią Emilijana Gebrewa, znanego m.in. z dostarczania broni terrorystom w Syrii czy Kijowowi. Zresztą dostawy na Ukrainę zaowocowały rozpoczęciem śledztwa przez kijowską prokuraturę, gdy okazało się, że „nowa” amunicja 100 mm (do armat ppanc. MT-12) była wyprodukowana w latach 80., a jedynie może zapalniki ma nowe lub także tylko poddane odrdzewianiu, jak reszta naboju.
Niestety, „Wiedomosti” nie podały, co Czechy konkretnie kupiły, choć wskazówka, że chodzi o sprzęt lotniczy daje poniekąd odpowiedź. Siły Zbrojne Republiki Czeskiej eksploatują stosunkowo dużo rosyjskich śmigłowców typu Mi-8, Mi-17, Mi-171Sz (lokalnie oznaczone Mi-171Š) i Mi-24W (lokalnie Mi-24V), łącznie 40 sztuk. Z tego większość to wyprodukowane w latach 90. Mi-171Š i Mi-24V. Natomiast odziedziczone po Czechosłowackiej Republice Socjalistycznej Mi-8/-17 to już w zasadzie pojedyncze sztuki (mniej niż 10). Jest oczywiste, że zachowanie śmigłowców Mila w sprawności technicznej, gwarantującej bezpieczeństwo lotu, wymaga importu części zamiennych, choćby silników, a także współpracy z rosyjskimi producentami samych śmigłowców i ich zespołów, choćby aby dostawać biuletyny eksploatacyjne, także niezbędne z punktu widzenia bezpieczeństwa. I najprawdopodobniej taką zwyżkę wartości importu, związaną z dostawami zamówionych części, pokazały statystyki za pierwsze półrocze.
Można dodać, że kooperacja czesko-rosyjska w branży lotniczej jest dwustronna (choć to już eksport czeski niż rosyjski). Chodzi głównie o lekki czeski (oryginalnie czechosłowacki) samolot pasażersko-transportowy Let L-410 Turbolet. Po likwidacji Czechosłowacji produkowany przez czeską spółkę Let Kunovice (Aircraft Industries). W XXI w. produkcję L-410 podtrzymała i ożywiła rosyjska prywatna spółka UGMK (Uralskaja gorno-mietałłurgiczeskaja kompanija), która w latach 2008–2013 kupiła w dwóch pakietach całość udziałów czeskiej firmy, po czym zwiększyła produkcję i kontynuowała rozwój L-410. W 2013 r. do produkcji wszedł najnowszy wariant samolotu, czyli L-410 UVP-E20. L-410 był bardzo popularnym samolotem w ZSRS. W 1992 r. na obszarze byłego ZSRS latało ok. 750 L-410. Natomiast w 2017 r. w Rosji latało już tylko sześć L-410 UVP-E i 27 L-410 UVP-E20.
Od listopada 2018 r. L-410UVP-E20 w wersji z cyfrową kabiną jest produkowany w Jekaterynburgu w zakładach UZGA (Uralskij zawod grażdanskoj awiacyi). W 2018 r. UZGA także przygotowała i oblatała L-410 UVP-E20 w konfiguracji wodnosamolotu. W lipcu br. UZGA rozpoczęła produkcję 50. egzemplarza L-410UVP-E20. Kilkanaście L-410UVP-E20 lata w Siłach Powietrznych Rosji jako maszyny szkolenia spadochronowego i łącznikowe. Najpewniej wszystkie są eksploatowane przez DOSAAF Rosji (DOSAAF – Dobrowolnoje obszczestwo sodiejstwija armii, awiacyi i fłotu, czyli Ochotnicze Towarzystwo Wspierania Armii, Lotnictwa i Marynarki Wojennej), odpowiadające m.in. za wstępne („aeroklubowe”) szkolenie lotnicze czy spadochronowe, a nie przez jednostki lotnicze WKS.
Podobne z tej kategorii:
Podobne słowa kluczowe:
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Przeciez to fikcja Czesi może i kupują ale dalej pchają na ukrainę albo do afryki. Firma excalibur prężnie działa
Ten artykuł to bzdura, prawdopodobnie rosyjska propaganda.
Prokurator Generalny złożył rezygnację nie ze względu na sprawę Vrbětice, ale ze względu na konflikt z Ministrem Sprawiedliwości. Wręcz przeciwnie, on sam kilkakrotnie oficjalnie potwierdził wersję, że za wybuchy w Vrběticach odpowiada Rosja.
683 miliony dolarów to około 80% całkowitego czeskiego eksportu broni rocznie! Nie ma więc sensu, aby czeskie firmy importowały w takiej ilości towary z Rosji w ciągu 6 miesięcy.
Dziś z Rosji sprowadzane są praktycznie tylko części zamienne do śmigłowców, oprócz śmigłowców ACR są to również części do śmigłowców będących własnością
inne kraje, które przechodzą remonty lub modernizacje w Czechach (firma LOM).
Możliwe, że jakaś firma (prawdopodobnie z CSG) sprowadza komponenty z Rosji na jakieś zamówienia eksportowe, ale na pewno nie w takiej ilości.
Tak,tak..oczywiście bzdura , wybrałeś złą tabletkę
ach ach ach - jak jakiś nasder i asdf cy cóś som ze wszech miar poinformowani!!!! Jeden bełkot.