– Jeżeli weźmiemy pod uwagę systemy uzbrojenia rozmieszczone w obwodzie kaliningradzkim i na Krymie, to będziemy musieli stwierdzić, że są one bardzo podobne. Chociażby pociski balistyczne Iskander czy rakiety przeciwokrętowe Bastion i Bał. Ponadto i na Morzu Bałtyckim i na Morzu Czarnym Rosjanie mają okręty uzbrojone w pociski Kalibr [manewrujące, do zwalczania odległych obiektów lądowych, przyp. red.]. Zarówno Polska, jak i Ukraina muszą znaleźć odpowiedzi na zagrożenia stwarzane przez te systemy uzbrojenia – w rozmowie z portalem zbiam.pl mów komandor rezerwy Andrij Ryżenko, były zastępca szefa zespołu ds. integracji euroatlantyckiej Marynarki Wojennej Ukrainy i były doradca ministra obrony Ukrainy, a obecnie – ekspert Center of Defence Strategies. Andrij Ryżenko jest autorem koncepcji floty "moskitów", zakładającej pozyskanie przez ukraińską marynarkę niewielkich, ale szybkich i silnie uzbrojonych jednostek. Jeszcze podczas służby w Sztabie Marynarki Wojennej Ukrainy odpowiadał za opracowanie strategii rozwoju siły morskich Ukrainy w okresie do 2025 r. Jest absolwentem Akademii Marynarki Wojennej w Sewastopolu, a także International Surface Warfare Officer School w Coronado i US Naval War College w Newport.
Tomasz Grotnik, Łukasz Prus: Polska marynarka wojenna dysponuje Morską Jednostką Rakietową, uzbrojoną w pociski Naval Strike Missile (NSM). Tymczasem, Siły Zbrojne Ukrainy zostały wyposażone w rakietowy system przeciwokrętowy Neptun, wyprodukowany przez ukraiński przemysł zbrojeniowy. Z operacyjnego punktu widzenia są to bardzo podobne systemy uzbrojenia. W przypadku obu pocisków występuje ten sam problem: jak wykryć i namierzyć cel w dużej odległości, poza horyzontem radiolokacyjnym, tak aby móc wykorzystać pełen zasięg rakiet? Czy może nam Pan opowiedzieć, jak ten problem zostanie rozwiązany przez Siły Zbrojne Ukrainy w przypadku Neptuna?
Komandor Andrij Ryżenko: Można powiedzieć, że uzbrojenie rakietowe to moja specjalność. Oczywiście, bardzo dobrze znam system NSM, produkowany przez norweską firmę Kongsberg. Uważam, że to bardzo dobre i technologicznie innowacyjne pociski. Wyrzutnie systemu NSM współpracują z lądowymi radarami, które wykrywają, identyfikują i namierzają cele, a także z innymi źródłami informacji o celach. My, Ukraina, w przypadku systemu Neptun borykamy się z podobnymi problemami co Polska, ale są one nieco poważniejsze. Nie dysponujemy sieciocentrycznym systemem świadomości sytuacyjnej w naszej marynarce wojennej, ale pracujemy nad jego budową. Zasadniczo pociski takie jak NSM czy Neptun mogą współpracować z pięcioma rodzajami źródeł informacji o celach. Pierwszym jest radar lądowy, ale jest on ograniczony do tzw. horyzontu radiolokacyjnego. To około 60 km. Może on wynieść nawet 100 km, ale to zależy od wysokości posadowienia radaru. Wiem, że niektóre państwa NATO eksploatują radary Giraffe z wysuwaną do góry anteną, co zwiększa zasięg radaru. Drugim źródłem mogą być środki rozpoznania radioelektronicznego. W ukraińskim wojsku mamy pasywną stację monitorowania środowiska radioelektronicznego Kolczuga. System ten może identyfikować cele na dystansie nawet do 300 km, ale nie może on być wykorzystywany do naprowadzania pocisków na cel. Może on się jednak sprawdzić jako stacja wstępnego wykrywania celów dla pocisków wykorzystujących inercyjny układ naprowadzania. Trzecim źródłem informacji o celach mogą być systemu typu data link. Polska jako członek NATO ma dostęp do systemów Link 11/Link 16. Umożliwia to pozyskiwanie informacji o celach ze wszystkich źródeł, które również są wyposażone w system data link jak np. samoloty czy bezzałogowe statki powietrzne. Ukraina nie ma dostępu do tego systemu i dlatego musimy szukać alternatywnych rozwiązań. Myślimy o stworzeniu własnego systemu transmisji informacji – Link Y. Będzie to system umożliwiający pozyskiwanie informacji o celach z okrętów rozmieszczonych na morzu. Praca nad nim zajmie nam około trzech lat. Kolejnym źródłem informacji o celach mogą być samoloty załogowe i bezzałogowe statki powietrzne. Te drugie stanowią bardzo tani i efektywny środek rozpoznania. Na przykład w przypadku amerykańskiej marynarki wojennej bezzałogowce wskazujące cele dla pocisków rakietowych są przenoszone także przez okręty. Ich wykorzystanie pozwala na zwiększenie zasięgu rozpoznania okrętu do dystansu 150-200 km. Ukraińskie siły zbrojne będą wykorzystywać bezzałogowce do wskazywania celów dla rakiet systemu Neptun. Będą one jednak startować z brzegu, a nie z okrętów. Obecnie nasz przemysł pracuje nad bezzałogowce Sokoł-300. Kolejnym środkiem rozpoznania mogą być oczywiście mikrosatelity. Zastosowanie tego sprzętu może całkowicie zmienić sytuację na polu walki. Na razie to jednak przyszłość, ale wiadomo, że nad takimi rozwiązaniami pracują już niektóry firmy zbrojeniowe, jak np. Raytheon.
W październiku 2020 r. została zawarta umowa pomiędzy Ukrainą i Wielką Brytanią, dotycząca budowy ośmiu małych okrętów rakietowych. Część z nich wyprodukuje przemysł brytyjski, a część okrętów zbudują stocznie ukraińskie. Odbędzie się to dzięki transferowi technologii z Wielkiej Brytanii, która zresztą dostarczy też projekt. Dlaczego ukraińskie biura projektowe, które przecież mają doświadczenie w konstruowaniu lekkich okrętów uderzeniowych, nie mogły same opracować takich jednostek?
Karierę w marynarce zakończyłem na stanowisku zastępcy szefa Sztabu Sił Morskich Ukrainy i pamiętam, że około trzech lat temu poprosiliśmy NATO o pomoc w opracowaniu okrętów rakietowych nowego typu dla naszego floty. Dlaczego to zrobiliśmy? To prawda, że na Ukrainie mamy biura projektowe prywatne i państwowe, ale tylko te państwowe byłyby w stanie zaprojektować dla nas okręt bojowy. Natomiast Marynarka Wojenna Ukrainy obecnie chce pozyskiwać wyłącznie takie okręty, które są w 100 procentach kompatybilne ze standardami NATO. Musimy więc implementować wszystkie technologiczne standardy NATO w zakresie wszystkich systemów okrętowych. Po wydarzeniach z 2014 r. musimy zmienić prawie wszystkie technologie, zwłaszcza dotyczące łączności, rozpoznania i wymiany danych. Ponadto Ukraina nie ma czasu na eksperymentowanie. Potrzebowaliśmy szybkiego pozyskania projektu kompatybilnego ze standardami NATO i transferu technologii do naszego przemysłu.
Obecnie marynarka wojenna Ukrainy eksploatuje przede wszystkim – przynajmniej jeżeli chodzi o okręty bojowe – tzw. moskity, czyli małe jednostki bojowe. Czy nie sądzi Pan, że z punktu widzenia współpracy z NATO bardziej efektywne będą okręty większe, korwety lub fregaty, zdolne do operowania także na innych akwenach niż Morze Czarne, np. na Morzu Śródziemnym?
Jeżeli chodzi o flotę „moskitów”, to jestem autorem koncepcji zakładającej wykorzystanie właśnie takich okrętów. Odbywałem wspólne ćwiczenia z flotami NATO i wiem, że najważniejsze są zdolności jednostek, a nie ich rozmiar. Tymczasem lekki pocisk rakietowy krótkiego zasięgu wystrzelony z małego okrętu może spowodować takie same uszkodzenia jednostki przeciwnika, jak pocisk średniego zasięgu wystrzelony z niszczyciela. Ale projektując rozwój floty, należy przede wszystkim postawić sobie pytanie: jakie zadania będą musiały wykonywać nasze okręty? Opracowaliśmy doktrynę operacyjną dla ukraińskiej marynarki, która zakłada, że jednym z jej najważniejszych działań będzie obrona portów, infrastruktury znajdującej się na brzegu oraz samego wybrzeża. Z kolei strefą operacyjną dla naszych jednostek będzie w pierwszej kolejności strefa brzegowa, w drugiej zaś otwarte Morze Czarne, które nie jest dużym akwenem. Geograficzne warunki Morza Czarnego powodują, że wykorzystanie floty małych jednostek może być efektywne operacyjnie. W przypadku takiego akwenu nie ma znaczenia, na jakiej platformie przenoszone będą pociski przeciwokrętowe – czy na małych okrętach, czy też na korwetach lub fregatach. Oczywiście, duże okręty są bardzo efektywne, ale też kosztują dużo pieniędzy. Korweta kosztuje od pięciu do ośmiu razy więcej niż mały okręt rakietowy. Ukraina z kolei w ciągu kolejnych 20 lat na rozwój marynarki wojennej zamierza przeznaczyć jeden miliard dolarów. Musimy przeprowadzić analizę, w jaki sposób uzyskać najlepszą relację koszt efekt. Flota moskitów jest jedną z opcji. Obecnie pozyskujemy trzy kategorie okrętów. Pierwsza to małe jednostki (fast patrol boats) z pociskami rakietowymi. Drugie to okręty patrolowe typu Island [używane, przejmowane od Stanów Zjednoczonych Ameryki, przyp. red.], a trzecie to okręty patrolowe typu Mark VI. Ukraina ma bardzo długą linię brzegową i potrzebujemy właśnie takich jednostek, żeby chronić wybrzeże np. przed operacjami sabotażowymi. W sumie będziemy dysponować około 40 jednostkami tych trzech wymienionych typów.
Jak w takim razie w koncepcję floty „moskitów” wpisuje się pozyskanie okrętów klasy korweta przez ukraińską marynarkę wojenną? Pod koniec grudnia ub.r. Ukraina podpisała z Turcją umowę dotyczącą transferu technologii w zakresie okrętów bojowych klasy korweta. Jakie dodatkowe zdolności dzięki nim uzyskają Siły Morskie Ukrainy i jak obecność tych okrętów wpłynie na sytuację bezpieczeństwa na Morzu Czarnym? Mam na myśli także rozumienie tego obszaru jako południowego odcinka wschodniej flanki NATO. Jak Pan ocenia wpływ tej umowy na relacje pomiędzy Federacją Rosyjską i Turcją odnośnie do bezpieczeństwa Ukrainy? W jakim zakresie współpraca z tureckim przemysłem zbrojeniowym i stoczniowym przełoży się na rozwój marynarki wojennej Ukrainy? Samo wprowadzenie tych okrętów do służby będzie wymagało dużego wysiłku ze strony marynarki wojennej, związanego np. z przygotowaniem infrastruktury.
Tureckie korwety typu Ada należą do najbardziej nowoczesnych okrętów tej klasy na świecie. Są one w pełni kompatybilne ze standardami NATO, a ich opracowanie i produkcja stanowi dobry przykład międzynarodowej współpracy wojskowo-technicznej. W ciągu najbliższych pięciu lat Ukraina będzie koncentrować się na przygotowywaniu do realizacji tego projektu, m.in. przygotowaniu bazy morskiej z odpowiednią infrastrukturą oraz samych przedsiębiorstw stoczniowych do budowy okrętów. Konieczna będą także modyfikacje projektu korwety, żeby zintegrować ją z niektórymi ukraińskimi systemami okrętowymi i systemami uzbrojenia. Och integracja może zająć trochę czasu.
Główne zadania naszej marynarki to przede wszystkim ochrona wód terytorialnych Ukrainy oraz zapewnienie bezpieczeństwa naszym portom w północnych częściach Morza Czarnego i Morza Azowskiego. W latach 2021-2025 osiągniemy niezbędne zdolności w tym zakresie poprzez wykorzystanie floty małych, szybkich i dobrze uzbrojonych jednostek – wspomnianych moskitów. Ukraina już dysponuje niezbędnymi zasobami do ich rozwoju i utrzymania. W toku eksploatacji moskitów pojawi się konieczność remontów i eksploatacji tych jednostek, co będzie okazją dla przemysłu do pozyskania nowoczesnych technologii. Nabyte zdolności w przyszłości z pewnością będą przydatne przy realizacji projektów dotyczących budowy większych okrętów, np. właśnie korwet.
Konkludując, szybkie zbudowanie „zębów”, czyli zdolności bojowych na wodach przybrzeżnych, jest dzisiaj dla nas niezbędne. Z kolei budowa korwet to projekt na kolejny etap rozwoju ukraińskich sił zbrojnych, który zabezpieczy interesy Ukrainy i ich partnerów na tzw. błękitnych wodach.
Tegoroczne ćwiczenia Defender Europe-21 koncentrują się na obszarze Morza Czarnego. Siły Morskie Ukrainy na pewno przygotowują się do tego wydarzenia i wezmą w nim udział. W jaki sposób flota Ukrainy będzie uczestniczyć w tych manewrach? W jakim stopniu jest ona dzisiaj zdolna do współpracy z okrętami NATO? I jak, generalnie, ocenia Pan znaczenia Morza Czarnego dla bezpieczeństwa południowego krańca wschodniej flanki NATO?
Ideą tegorocznych manewrów jest połączenie maksymalnie zróżnicowanych ćwiczeń, które na Morzu Czarnym realizowane są co roku, w jeden duży scenariusz operacyjny. W połowie marca w Rumunii odbyły się ćwiczenia Sea Shield, miały one bardzo rozbudowany scenariusz. Wzięły w nich udział dwa stałe zespoły okrętów NATO. Z kolei latem odbędą się ćwiczenia Breeze w Bułagrii i Sea Breeze na Ukrainie. Będą też ćwiczenia w Gruzji. Z punktu widzenia ukraińskiej marynarki wojennej kluczowe jest ćwiczenie zdolności bojowych oraz zdolności obrony obszaru morskiego oraz kontroli sytuacji na morzu. Te dwie zdolności oraz zbudowanie świadomości sytuacyjnej na morzu stanowią razem trzy priorytety zapisane w strategii rozwoju sił morskich Ukrainy do 2035 r.
Planujemy, że podczas ćwiczeń Sea Breeze na Ukrainie wykorzystamy bezzałogowe statki powietrzne do obserwacji sytuacji w strefie operacyjnej ćwiczeń. Zakładamy też udział dwóch niedawno włączonych do służby okrętów typu Island. Będzie to ważny krok, który przybliży nas do NATO. Ćwiczenia Sea Breeze będą także okazją do przetrenowania zdolności utworzonego 1,5 roku temu dowództwa morskiego ukraińskiej marynarki wojennej [Morśke komanduwannia Wijśkowo-Morśkych Sył Ukrajiny w Odessie, przyp. red.] w zakresie jego podstawowych zadań, którymi są planowanie i realizacja międzynarodowych operacji morskich. W ćwiczenia zaangażowane będą także wojska lądowe, siły powietrzne, siły specjalne, gwardia narodowa, straż graniczna i inne służby państwowe odpowiedzialne za bezpieczeństwo.
Organizacja ćwiczeń właśnie na obszarze Morza Czarnego wskazuje, że akwen ten ma ważne znaczenie dla bezpieczeństwa Europy i wschodniej flanki NATO. Na czym polega to znaczenie i w jaki sposób NATO powinno angażować się w zapewnienie bezpieczeństwa na Morzu Czarnym, żeby skutecznie bronić członków Sojuszu?
Rok 2014 dramatycznie zmienił sytuację bezpieczeństwa w obszarze Morza Czarnego. Rosja zajęła wówczas Krym. Federacja Rosyjska potrzebuje Krymu jako bazy wojskowej. Obecnie stanowi on podstawę, z której Federacja Rosyjska realizuje projekcję siły na Morze Śródziemne, Bliski Wschód i Afrykę Północną. Z kolei Morze Śródziemne i samo Morze Czarne w naturalny sposób znajdują się w zainteresowaniu NATO. Właśnie w obszarze tych akwenów zachodzą procesy, które mają wpływ na sytuację wewnętrzną w Unii Europejskiej oraz bezpieczeństwo poszczególnych członków NATO. Krym to doskonałe miejsce, z którego Rosjanie mogą angażować się w te procesy i zmieniać sytuację bezpieczeństwa. Nie bez powodu to właśnie do rosyjskiej Floty Czarnomorskiej trafia najwięcej nowych okrętów. Jednocześnie państwa należące do NATO, czyli Turcja, Bułgaria i Rumunia aktywnie angażują się w bezpieczeństwo na Morzu Czarnym. Robią to również Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. Ukraina współpracuje również z Gruzją. Rosja wydaje się więc osamotniona na Morzu Czarnym, ale posiadając Krym, może ona kontrolować sytuację.
Czy można powiedzieć, że pomiędzy sytuacją Polski i Ukrainy zachodzą pewne podobieństwa? Tak jak Ukraina graniczy teraz z silnie zmilitaryzowanym Krymem, który został zajęty przez Federację Rosyjską, tak Polska graniczy z rosyjskim obwodem kaliningradzkim, który również jest silnie zmilitaryzowany.
Oczywiście, podobieństw zresztą jest więcej. Chociażby takie, że zarówno przez Morze Bałtyckie, jak i przez Morze Czarne Rosjanie przesyłają gaz ziemny. Mam na myśli gazociągi Turk Stream na Morzu Czarnym i Nord Stream oraz Nord Stream 2 na Morzu Bałtyckim. Uważam, że te gazociągi stwarzają wiele zagrożeń z punktu widzenia bezpieczeństwa, a gazociągi na Morzu Bałtyckim są szczególnie niebezpieczne dla Polski i państw bałtyckich. Wystarczy spojrzeć na mapę, żeby dostrzec niepokojące zjawisko polegające na tym, że gazociągi Nord Stream i Nord Stream 2 przebiegają w pobliżu podmorskich kabli o krytycznym znaczeniu. Ponadto Cieśniny Duńskie są piątym na świecie miejscem pod względem morskiego transportu ropy naftowej. Ropa ta jest oczywiście transportowana z rosyjskiego portu w Primorsku. Stąd też Rosjanom zależy na tym, aby utrzymać tę linię komunikacyjną. W grę wchodzą potężne pieniądze, których potrzebuje budżet rosyjskiego państwa.
Ponadto, jeżeli weźmiemy pod uwagę systemy uzbrojenia rozmieszczone w obwodzie kaliningradzkim i na Krymie, to będziemy musieli stwierdzić, że są one bardzo podobne. Chociażby pociski balistyczne Iskander czy rakiety przeciwokrętowe Bastion i Bał. Ponadto i na Morzu Bałtyckim i na Morzu Czarnym Rosjanie mają okręty uzbrojone w pociski Kalibr [manewrujące, do zwalczania odległych obiektów lądowych, przyp. red.]. Zarówno Polska, jak i Ukraina muszą znaleźć odpowiedzi na zagrożenia stwarzane przez te systemy uzbrojenia. Konieczny wydaje się rozwój środków rozpoznania i rażenia, np. pocisków MLRS, które byłyby w stanie zniszczyć wyrzutnie rosyjskich pocisków. Duże znaczenie w przełamywaniu rosyjskich zdolności antysystemowych powinny mieć także zdolności WRE. Sądzę, że to pole do współpracy pomiędzy siłami zbrojnymi Polski i Ukrainy, a nasi wojskowi mogą wzajemnie od siebie dużo się nauczyć.
Rozmawiali: Tomasz Grotnik, Łukasz Prus
Podobne z tej kategorii:
Podobne słowa kluczowe:
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Bułgaria potwierdza fakt prowadzenia rozmów z jednym z państw-członków NATO w sprawie zakupu w ciągu 2-3 lat używanego okrętu podwodnego i zamówienia nowych do 2026 roku. Właśnie ze względu na sytuację na Morzu Czarnym za jeden z priorytetów uważa odbudowę zdolności do prowadzenia walki podwodnej. Tymczasem w polskim bantustanie zdolności te likwidujemy:(