Na początku lat 20. XX wieku Polska Marynarka Wojenna (PMW) dopiero rozpoczynała swoją długą drogę rozwoju. Początki były trudne, młoda flota wojenna na Bałtyku posiadała kilka klas okrętów (jednostkę pomocniczą – hydrograficzną, 2 kanonierki, 4 minowce i 6 torpedowców), które były bardzo przypadkowe i w kiepskim stanie technicznym. Rozpoczęły się także prace przygotowawcze przy budowie wojennej bazy morskiej (z prawdziwego zdarzenia) w Oksywiu. W porcie wojennym w Pucku i na Helu mogły cumować tylko jednostki o małym tonażu; nie było możliwości szerokiego rozwinięcia floty wojennej. Dopiero dzięki pełniejszemu dostępowi do morza, powstaniu portu w Gdyni, rozwojowi rodzimego budownictwa okrętowego (m.in. budowa nowej generacji minowców i jednostek pomocniczych) oraz zakupom za granicą nowoczesnych okrętów nawodnych i podwodnych udało się uniknąć wiele problemów. Ale nie wszystkie projekty związane z budową okrętów różnych klas w kraju i za granicą oraz opracowane programy morskie zdołano zrealizować.
W latach przedwojennych PMW zmagała się z brakiem wystarczających środków finansowych na jej szybszy rozwój. Skromny budżet, jakim dysponował Departament dla Spraw Morskich (DSM), a następnie Kierownictwo Marynarki Wojennej (nazwa obowiązywała od 1 stycznia 1922 r.) w Warszawie, nie sprzyjał zdecydowanemu powiększeniu tonażu jednostek morskich. Ale owe przeciwności odrodzonego państwa polskiego, które było zdewastowane po I wojnie światowej, nie zniechęciły twórców PMW – admirałów Kazimierza Porębskiego, Jerzego Świrskiego i Józefa Unruga, do rozbudowy floty wojennej oraz wychowania i wyszkolenia kolejnych roczników oficerów, podoficerów i marynarzy.
Pierwszy program rozwoju polskiej floty wojennej, przygotowany w sierpniu 1919 r. przez zastępcę szefa DSM, płk. mar. (w czerwcu 1921 r. zweryfikowany jako komandor ze starszeństwem) Jerzego Świrskiego, przedstawiony w Ministerstwie Spraw Wojskowych w Warszawie, przewidywał siły morskie składające się z 1 krążownika, 4 małych kontrtorpedowców (zwanych później niszczycielami), 2 okrętów podwodnych, 6 minowców i 4 ścigaczy artyleryjskich.
Ponadto projekt zakładał wyposażenie PMW w dwie bazy pływające dla załóg kontrtorpedowców i jednostek podwodnych oraz szkolnego okrętu żaglowego. Próba stworzenia pierwszego programu budowy polskiej floty na Bałtyku po przeszło stuletniej nieobecności Polski na mapach świata miała na celu zapewnienie skutecznej rywalizacji na Bałtyku na wypadek ewentualnej wojny z odwiecznymi przeciwnikami – Niemcami lub Rosją (w tym przypadku Sowiecką).
Kolejny program rozbudowy PMW, który pod koniec 1919 r. został przygotowany przez admirałów Kazimierza Porębskiego i Wacława Kłoczkowskiego, był wyrazem niemal „mocarstwowych” aspiracji polskiej floty bojowej na morzu. Zakładał on w ciągu 10 lat (drogą kupna lub budowy) rozporządzanie 2 pancernikami, 6 krążownikami, 28 kontrtorpedowcami, 42 okrętami podwodnymi (torpedowymi), 3 podwodnymi stawiaczami min, 28 minowcami (trałowcami), 54 kutrami torpedowymi, 14 jednostkami pomocniczymi oraz ponad 70 samolotami różnych typów na potrzeby lotnictwa morskiego. Okazało się, że ta śmiała inicjatywa, która zakładała posiadanie floty wojennej o łącznej wyporności ponad 200 000 t i spotkała się z pełną akceptacją ówczesnego ministra spraw wojskowych gen. por. Józefa Leśniewskiego, nie miała szans powodzenia – optymistycznie zakładano, że PMW zostanie oparta na polskich roszczeniach do udziału w podziale flot Niemiec, Austro-Węgier i carskiej Rosji. Tymczasem marzenia o stworzeniu mocarstwowej floty na Bałtyku pozostały na papierze – z powodu braku odpowiednich baz do działania i wobec nieistnienia przemysłu stoczniowego.
Z uwagi na niestabilną sytuację gospodarczą państwa polskiego nie było możliwości uporania się z tak dużym programem zbrojeń morskich, i dlatego we wrześniu 1920 r. przedstawiciele DSM wyszli z nową propozycją – obliczonym tym razem na 3 lata programem rozbudowy floty, znanym jako program minimum. Wycofano się chwilowo z pomysłu budowy nowych okrętów w kraju, a przewidywano zakup jednostek morskich, głównie we Francji i w Wielkiej Brytanii. Miały to być następujące okręty: 1 krążownik, 4 kontrtorpedowce, 2 okręty podwodne, 12 kutrów (ścigaczy) torpedowych, 6 poniemieckich torpedowców, pewna liczba trałowców (zw. wtedy traulerami), 2 bazy pływające dla pomieszczenia ludzi oraz warsztatów, szereg okrętów pomocniczych i 4 baterie artylerii po 4 armaty kal. 155 mm. Także i ta koncepcja – choć zyskała przychylność Naczelnego Dowództwa i została zatwierdzona przez Ministerstwo Spraw Wojskowych – niestety nie mogła być zrealizowana w wyznaczonym terminie.
Okazuje się, że przyszły kształt marynarki wojennej spod biało-czerwonej bandery był w kolejnych latach jeszcze wielokrotnie tematem gorących dyskusji. Pojawiły się nowe propozycje planu rozbudowy floty, której tworzenie zostało niestety ograniczone ze względów ekonomicznych. W środowisku PMW liczono na szeroko pojętą pomoc finansową (kredyty) udzieloną przez jednego z polskich sprzymierzeńców – Francję lub Wielką Brytanię. Prawda okazała się bardziej brutalna, bo rządy obu zachodnich mocarstw nie zamierzały pomagać Polsce w rozbudowie floty wojennej.
Do połowy lat 20. mocno przewartościowane zostały ambitne plany rozbudowy floty przez Porębskiego. Zmieniono w końcu zdanie co do kwestii operacyjnych PMW na Bałtyku. Zrezygnowano z pomysłu blokady wybrzeży i portów przeciwnika, a zaczęto mówić o konieczności aktywnej obrony wybrzeża, rozumiejąc pod tym pojęciem działania lekkich sił, złożonych głównie z niewielkich torpedowców, minowców i szybkich kutrów torpedowych. Siły takie, nie wymagające dużych nakładów pieniężnych, mogły aktywnie działać przy własnym brzegu, a także stawiać miny i atakować jednostki przeciwnika na jego wodach.
W 1924 r. KMW przygotowało nowy, perspektywiczny, 12-letni program rozwoju. Zakładał on budowę sił morskich składających się z 2 krążowników, 6 kontrtorpedowców, 12 torpedowców, 12 okrętów podwodnych oraz różnego rodzaju jednostek pomocniczych. Wywołało to gorącą polemikę na łamach prasy ogólnokrajowej i fachowej. Wielu zajmujących się problematyką morską publicystów, a także niektórzy oficerowie PMW byli zdania, że flota wojenna powinna być rozbudowywana przede wszystkim pod kątem jej przydatności do działań na Bałtyku, a co za tym idzie, w jej skład powinny wchodzić głównie mniejsze, szybkie okręty bojowe. Mimo ich oczywistej racji, zastrzeżenia te nie znalazły zrozumienia w ścisłym otoczenia ówczesnego szefa KMW, wadm. Porębskiego. Wciąż dominował tam pogląd, że tworzenie nowoczesnej floty należy rozpocząć od zakupienia kilku stosunkowo dużych jednostek, a więc kontrtorpedowców oraz większych okrętów podwodnych.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu