Zaloguj
reklama Rekord
reklama Rekord

„#WAWSKIE14” Jakuba Pawełka - recenzja

Przyznam, że po pozycje związane z tematyką tzw. bogoojczyźnianą – a niewątpliwie taka musi pojawić w powieści osadzonej w realiach polskiego powstania – sięgam z najwyższą niechęcią. Tym razem było nieco inaczej, bowiem za książką przemawiało nazwisko autora, znanego mi z bardzo dobrego cyklu „Przymierze”. Muszę uderzyć się w pierś – Pawełek mnie nie zawiódł!


Akcja powieści „#WAWSKIE14” rozpoczyna się jakiś czas przed alternatywnym 1 sierpnia 2014 roku, w okupowanej przez Rzeszę Niemiecką Warszawie. Czytelnik powoli zapoznaje się z realiami wojennego życia w stolicy (1 września 2009 roku – a jakże – wybuchła wojna, po której Rzesza zajęła m. in. Polskę) z punktu widzenia zwykłych i niezwykłych jej mieszkańców. Jest więc sprzedawca Damian, pracujący w sklepie dla Niemców, w którym można dostać, czego dusza zapragnie. W tymże sklepie krzyżują się losy obcych sobie ludzi: Damiana, niemieckiego oficera Ottona, blogerki modowej Katarzyny i wreszcie prostytutki Julki. Złośliwy los splecie ich drogi ze sobą w późniejszym czasie po wielokroć, każde z nich dozna własnej tragedii. Skoro wojna, musi być i konspiracja Armii Krajowej, dla której Julia znaną od setek lat metodą docierania do męskich umysłów niemieckich oficerów zbiera informacje. Życie w Warszawie toczy się tak, jak w roku 1944: dziś wywieźli na roboty lub do Auschwitz sąsiadów bądź rozstrzelali osobę znajdującą się w złym miejscu o niewłaściwej porze, jutro mogą zabrać czy rozstrzelać Ciebie. A mimo to obok toczy się życie. Życie musi się toczyć, bo co więcej zostało na tym szalonym świecie?
Pewną nadzieję niesie wybuch powstania. Czy jednak nie najlepiej wyszkoleni i bardzo źle uzbrojeni powstańcy mogą sobie poradzić w terenie miejskim z nowoczesną, doskonale wyposażoną armią? W naszej rzeczywistości widzieliśmy II wojnę w Czeczenii. Tu wynik… mógłby zależeć od alianckich zrzutów, mógłby zależeć od pomocy Rosjan, którzy dość szybko dotarli nad Wisłę. Czy jednak pomoc nadejdzie? Czy pojedynczy człowiek w dobie Internetu i wszechobecnych aparatów cyfrowych może coś zmienić za pomocą trendów na Insta?

Powieść jest nietypową przedstawicielką nurtu fikcji politycznej. Z jednej strony wszystko jest na swoim miejscu: czytelnik dostaje do ręki książkę, której karty wypełnione są w miarę współczesnymi mu wydarzeniami, odbiegającymi jednak w sposób zasadniczy od tego, co zna z gazet, telewizji czy Internetu. Z drugiej strony sam zapis powstania jest w dużej mierze wierną kopią tego, co działo się w Warszawie w 1944 roku. Jest także hołdem dla powstania i powstańców oraz przede wszystkim przypadkowych ofiar walk, chyba także z innych teatrów działań i epok. Jest przy tym wierną kopią w dużej mierze, bo mimo wszystko nie w stu procentach: Niemcy używają masowo śmigłowców szturmowych i noktowizji, ich polskie „przyjaciółki” obdarowywane są drogimi smartfonami, a dla ludzi żyjących w zamożniejszych, bardziej niemieckich rejonach miasta największym problemem może być nie łapanka, lecz niedostateczna ilość lajków na tym czy innym portalu społecznościowym. Moim zdaniem autor doskonale uchwycił połączenie tych dwóch światów. Świata powstańców warszawskich roku 1944, wzbogaconego jednak wszelkimi dobrodziejstwami (?) techniki XXI wieku. Rozterki powstańczej młodzieży są nam przez to znacznie bliższe. Wydawać się może nawet, że nie losy Damiana, jego matki Izabeli, blogerki Katarzyny i innych, nawet moich ulubionych oficerów z przeciwnych stron barykady – Polaka Tango i Niemca Otto – są najważniejsze, nie wydarzenia, lecz klimat „tamtych dni”. Pawełek przełożył go w znakomitym styku na karty swojego najnowszego dzieła i należą mu się za to pochwały najwyższe. Prawdopodobnie zresztą duży wpływ na jego twórczość miała gra komputerowa „This war of mine”, ukazująca konflikt zbrojny właśnie z punktu widzenia cywilów pragnących tylko jednego: przeżyć. W odbiorze tego ciężkiego, gęstego klimatu ogromnie pomagają doskonale skonstruowane, choć makabryczne sceny. Zbrodnie wojenne nie przynoszą dziś żadnej armii chluby, ba, nawet w przeszłości rzadko bywały powodem do dumy, a jednak wciąż są codziennością konfliktów zbrojnych. I kto wie, czy nie właśnie ta makabryczna realność zdarzeń, to plastyczne przedstawienie desperacji i walki o choć jeden oddech, nie są największymi atutami dzieła Jakuba Pawełka. Ciekawym i ważnym dla akcji powieści zagadnieniem jest świat blogów i cyberrzeczywistości w ogóle, co zapowiada zresztą sam tytuł, będący w istocie hashtagiem. Na plus należy zapisać także ilustracje ułatwiające czytelnikowi odnalezienie się w zaserwowanej przez Pawełka rzeczywistości. Nie są może zawsze dobrze dobrane, to jest nie każda dobrze koresponduje z widocznym obok tekstem, ale są ładne, co tyczy się również bardzo sugestywnej okładki.
Jedynym może brakiem jest zaniechanie odniesień do alternatywnej historii, brak wyjaśnienia tego, co działo się między 1939 a 2009 rokiem. Nie historia jest jednak w „#WAWSKIM14” najważniejsza, więc ów mankament łatwo przychodzi wybaczyć.

Ocena? Cóż, jest wyjątkowo jednoznaczna. Odradzić mogę tę książkę jedynie osobom o słabych nerwach. Wszyscy inni powinni po nią sięgnąć, choćby dlatego, że może być swoistym strasznym memento. Czyny wielkich mają konsekwencje dla maluczkich…

Teldat
Teldat

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przemysł zbrojeniowy

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Siły Powietrzne

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Samoloty i śmigłowce
Uzbrojenie lotnicze
Bezzałogowce
Kosmos

WOJSKA LĄDOWE

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Wozy bojowe
Artyleria lądowa
Radiolokacja
Dowodzenie i łączność

MARYNARKA WOJENNA

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Okręty współczesne
Okręty historyczne
Statki i żaglowce
Starcia morskie

HISTORIA I POLITYKA

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Historia uzbrojenia
Wojny i konflikty
Współczesne pole walki
Bezpieczeństwo
usertagcalendar-fullcrosslisthighlightindent-increasesort-amount-asc